Advertisement
Menu
/ as.com

Félix Mourinho: W piłce niewielu triumfuje

Wywiad z ojcem trenera Królewskich

Jak został pan profesjonalnym piłkarzem?
Od razu zaznaczę, że wpisy w Internecie są błędne. Mój ojciec nie był prezydentem Setúbal. To był ojciec mojej żony. Ja urodziłem się na prowincji na południu Portugalii, należącej do Setúbal, i tam właśnie grałem. Spędziłem w tamtejszej drużynie 13 lat i potem przez kolejne 6 lat grałem w Os Belenenses.

A jak wyglądały pana początki?
Po prostu zacząłem grać z innymi dzieciakami na ulicy. To były inne czasy.

Inne w czym?
Dzisiaj powiedziałem mojemu wnukowi, który też chce być bramkarzem, jak ja: "Popatrz, w moich czasach graliśmy bez rękawic". Zacząłem ich używać, po tym, jak złamałem w meczu nadgarstek, prawie w połowie mojej kariery. Dzisiaj mój syn dba o moje ostatnie rękawice niczym jak o relikwię. Czasami bierzemy je i porównujemy z tymi obecnymi. Nie ma nawet po co tego robić! Mówię wtedy: "Chciałbym zobaczyć dzisiejszych bramkarzy, którzy trenują bez rękawic, by poczuć różnicę". To naprawdę boli!

Jest więcej różnic?
Dzisiaj bramkarze są lepiej wyszkoleni technicznie. Wcześniej graliśmy przede wszystkim intuicyjnie. Dzisiaj bramkarze nie atakują nóg rywali, jak to było w przeszłości. Wszystko jest inne, bardziej wyuczone.

Czego dokonałby bramkarz z przeszłości w obecnym futbolu?
Mój syn twierdzi, że łatwo przystosowałbym się do dzisiejszej piłki, ponieważ dobrze grałem nogami. Byłem również bardzo zwinny. Jednak w bezpośrednich starciach miałbym większe problemy, obecni zawodnicy są lepiej zbudowani.

Kto był najlepszym bramkarzem w pańskich czasach?
Według mnie, Damas, który grał kilka lat w Racingu Santander. Trener reprezentacji stwierdził, że gdyby możliwe byłoby, żeby na przedpolu grał Damas, a między słupkami Mourinho, to miałby bramkarza perfekcyjnego. To byłoby idealne połączenie gry w powietrzu i zwinności...

Mógł pan grać w hiszpańskim klubie?
Nie, tamte czasy były inne. Przychodziłeś do jednego klubu i tam kończyłeś swoją karierę. Nie było ani takiego ruchu transferowego, ani takich informacji w mediach. Tylko niektórzy przechodzili do Hiszpanii, jak Jorge Mendonça do Atlético czy Graça do Sevilli.

Który napastnik spędzał panu sen z powiek?
W Portugalii było takich dwóch: Eusebio i Matateu. Eusebio strzelał i piłka zawsze szła w bramkę. Nigdy nie wiedziałem jak uderzy, a szybkość strzału była niesamowita! Matateu był silny, bardzo silny. Grał w Os Belenenses i był lepszy niż Eusebio w powietrzu. Miał lepszy drybling, ogólnie lepsze umiejętności.

A widział pan grę Di Stéfano?
Tylko raz. Byłem bardzo młody i w tamtym momencie nie rozumiałem jego prawdziwego poziomu. Jednak, po jakimś czasie, mój trener, Argentyńczyk Alejandro Scopelli, powiedział mi, że nie było nigdy takiego drugiego piłkarza, który grałby od pola karnego do pola karnego, który byłby tak kompletny. Widziałem go w meczu przeciwko Benfice. Dla mnie był najlepszym piłkarzem na świecie, zawsze byłego jego wielkim fanem. Pelé był inny, większy i silniejszy fizycznie.

Grał pan przeciwko Pelé?
Nigdy.

A teraz, kto jest najlepszym bramkarzem na świecie?
Do momentu wypadku z głową, tego silnego ciosu, był nim Cech. Po nim stracił pewność siebie. Oczywiście Casillas jest wielkim bramkarzem.

Pana zdaniem, jaka jest największa zaleta Casillasa?
To, że jest kompletny, świetny technicznie, i jak mówił Jaszyn, "więcej wart jest bramkarz stojący na nogach, niż dwóch siedzących". Casillas kładzie się tylko wtedy, gdy jest to konieczne.

Znał pan Jaszyna?
Widziałem go w grze.

Co dla takiej drużyny, jak Os Belenenses, oznaczała gra na Bernabéu w meczu poświęconym wielkiemu Gento?
Wtedy skończyliśmy ligę na drugim miejscu, do dzisiaj najlepszym w historii. To było niczym nagroda. Pamiętam, że w Lizbonie było strasznie, czekaliśmy i czekaliśmy na lotnisku, nie mogliśmy wystartować. Byliśmy gotowi pobiec! W końcu pojechaliśmy pociągiem.

I co się wydarzyło?
Całą noc przespałem. A kiedy dojechaliśmy do stacji Madryt, wielką niespodzianką było to, że na peronie czekała na nas jedna osoba, Gento, by nas przywitać. Co za człowiek! Był tam, czekał na nas. I osobiście doprowadził nas do hotelu, a był to sam świt.

Czym była gra na Bernabéu?
Wtedy musiało to być tym, czym jest dla dzisiejszych piłkarzy. To coś z innego świata. Podarowano nam zegarki z logo Realu Madryt. Wciąż pokazuję go moim znajomym.

Wtedy Gento zdobył swoją ostatnią bramkę w karierze?
Z karnego.

Odpuścił pan?
Nie, naprawdę. Kiedy strzelił, to prawie nie widziałem piłki. Oczywiście sędzia podarował mu karnego, żeby mógł go strzelić. [śmiech] To było piękne. Z Realem grał wtedy Eusebio i kilka innych gwiazd tamtej epoki.

Był pan ważną osobą dla kariery swojego syna. Pan pierwszy w niego uwierzył?
Oglądał mecze i tworzył dla nas informacje, kiedy trenowałem Vitorię Setúbal.

Robił to dobrze?
Przy kilku meczach bardzo mi pomógł, a był wtedy dzieckiem.

Zarabiał na tej pracy?
Zarabiał na żarty! Małe premie za wygrane mecze. Wolałem, żeby się uczył, ponieważ w piłce niewielu triumfuje. Kiedy ja grałem, miałem również inną pracę, żeby móc przeżyć.

Gdzie pan pracował?
W radzie miasta. W Os Belenenses wiele więcej mi nie płacili.

Jaki był pana syn jako dziecko?
Był i jest wyjątkowym synem. Wielkim przyjacielem swoich przyjaciół. Jego prawdziwi przyjaciele wiedzą, jaki jest naprawdę.

Jak pan myśli, dlaczego on wzbudza taką zazdrość?
Zatriumfował wtedy, kiedy wielu myślało, że mu się nie uda. Możliwe, że wtedy czuł się oszukany przez kilka osób.

Jakiej najlepszej rady mu pan udzielił?
Żeby był jak najlepszym ojcem. Żeby rozwijał własną osobowość i dobrze wybierał to, co jest dla niego najlepsze. Jednak żeby przede wszystkim był także uczciwy.

Mówiono mi, że jest pan bardzo skromny. Dlaczego on taki nie jest?
Być może dlatego, że wie, co ja przeszedłem, żeby być skromnym. Dla niego słowo "skromność" w futbolu nie istnieje. Jeśli mój syn byłby tak skromny jak byłem ja, to już zostałby zjedzony.

Co pan przeszedł?
Nie miałem takiej kariery, jak myślę, że mógłbym mieć.

Jednak był pan nawet reprezentantem kraju.
To był jeden mecz. Miałem wtedy 32 lata. Było cudownie, to był mecz w jakimś minipucharze w Brazylii przeciwko Irlandii. Wszedłem w drugiej połowie. To była nagroda. Wtedy, grając w Setúbal, zasługiwałem na reprezentację, ale mój klub sprawiał trudności w oddawaniu bramkarzy kadrze. Przyszedłem do nich w wieku 29 lat i pomimo tego mogłem wtedy osiągnąć wiele więcej.

Wie pan jaka była pańska najlepsza parada?
Oczywiście. Główka Santo z Benfiki. Dobrze to pamiętam, bardzo dobrze. Co to były za czasy!

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!