Advertisement
Menu
/ FourFourTwo

Toshack: Wszystko przez te nieszczęsne latające świnie

Wywiad z ostatnim trenerem Realu, którego na Bernabéu pokonało Atlético

Walijczyk John Toshack dwukrotnie mierzył się z wyzwaniem, jaki jest prowadzenie Realu Madryt. Najpierw w rekordowym pod względem zdobytych goli sezonie 1989/90, następnie dziewięć lat później. Wtedy właśnie jednym z ostatnich spotkań na posadzie trenera zespołu była dla niego potyczka z Atlético na Estadio Santiago Bernabéu, przegrana 1:3. To ostatnie zwycięstwo Rojiblancos na stadionie Realu Madryt w historii. Johna Toshacka zastąpił w listopadzie 1999 roku Vicente del Bosque. Co było później, wiemy doskonale.

W sezonie 1989/90 Real Madryt strzelił w lidze 107 goli. Na swoim stadionie strzelał z reguły po trzy, cztery gole, rzadko kiedy minimum dwie. To niesamowite! Jak pan wpływał na tych piłkarzy? Czy to nadal powód do dumy, stworzenie tak ofensywnej piłkarskiej uczty?
Tak, to nadal aktualny rekord. W lidze przez cały sezon przegraliśmy ledwie dwukrotnie. Wygraliśmy na wyjazdach z FC Barcelona na Campo Nuevo i z Realem Sociedad w San Sebastian. Niestety w Pucharze Europy odpadliśmy z Milanem - który w swoich szeregach miał Van Bastena, Gullita i całą resztę tej bandy - na San Siro był 2:0 dla nich, na Bernabéu tylko 1:0 dla nas. Tylko że miało to miejsce już w październiku 1989 roku - wtedy w Pucharze Europy nie było rozstawień dla najsilniejszych zespołów. I w zasadzie, w końcowym rozliczeniu, ta porażka nam pomogła. Nie graliśmy w Europie, nie było przeładowania terminarza, mieliśmy więcej czasu na skoncentrowanie się na lidze.

Parliśmy do przodu i zapewniliśmy sobie mistrzostwo kraju na pięć kolejek przed końcem. Hugo Sánchez strzelił 38 goli w 38 meczach. Zdobywaliśmy gole z każdego miejsca na boisku, wspaniale się to oglądało. Żaden kibic Realu Madryt nigdy nie powie, że graliśmy na pół gwizdka w kwestii zapewnienia pięknego spektaklu na boisku. Ten pierwszy okres pracy w Madrycie był wspaniały. Zostaliśmy mistrzami kraju i osiągnęliśmy to w fantastyczny sposób. Pięknie wspominam tamten czas, z rekordowych osiągnięć nadal jestem dumny i uważam je za jedne z najważniejszych w mojej karierze trenera, chociaż były też problemy i minusy w tamtym czasie.

Opuścił pan Real Madryt po jakimś słownym zamieszaniu z "latającymi świniami" O co wtedy poszło?
Ta sprawa miała miejsce podczas mojego drugiego pobytu w klubie. To popularne stwierdzenie tutaj, że "pigs might fly", "świnie mogą latać". Oznacza coś niemożliwego do wydarzenia. Powiedziałem wtedy jedno zdanie, a zawsze starałem się bardzo dokładnie przemyśleć wszystko, co mówiłem w Madrycie. Zapytano mnie wtedy, czy cofnąłbym to, co właśnie powiedziałem. No i odpowiedziałem: "Już większa szansa jest na to, że świnie będą latać". I zaczęło się. Następnego dnia na okładkach hiszpańskich dzienników sportowych widniała głowa el presidente Realu Madryt z latającymi dookoła świniami. I wylano mnie z pracy. Chociaż tak naprawdę myślę, że to była tylko wymówka. Jeden lub dwóch pracujących w klubie dyrektorów chciał tej zmiany, jestem całkiem pewien.

Fot.: Legendarny skład Realu Madryt z rekordowego sezonu 1989/90. John Toshack trzeci od lewej w drugim rzędzie od góry.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!