Advertisement
Menu
/ abc.es

Casillas: Nie będziemy w styczniu myśleć o finałach

Wywiad z kapitanem

Twoje życie po Mundialu bardzo się zmieniło?
Trochę. Reakcja ludzi była jednogłośna. To świeża sprawa i kibice poczuli wielkie szczęście po tym tytule. Teraz są milsi na ulicy i nie wahają się dziękować za to, co zrobiliśmy. Wydaje się, że pomyślnie przeprowadziłeś pięćdziesiąt operacji na otwartym sercu, a przecież jest zupełnie inaczej... Po prostu graliśmy w piłkę.

A jeśli chodzi o karierę?
Bardzo mi to pomogło. Zarówno z powodu sukcesu kolektywu, jak i osobistego. Nauczyłem się wielu rzeczy. I to prawda, że to była dla nas wszystkich świetna lekcja.

Gdzie postawiłeś zdjęcia samego siebie wznoszącego puchary za mistrzostwo Europy i świata?
Są już w domu i muszę zdecydować, gdzie je umieszczę. Miałem już miejsce na zdjęcie z pucharem za Euro, ale teraz szukam nowego. Zdjęcia z Mundialu kryją w sobie wielką historię. Zachowałem sobie także to z pierwszego meczu ze Szwajcarią. Pokazuje rozczarowaniem, smutek, gorycz, strach przed tym, co może wydarzyć się w następnej rundzie spotkań. Mam też to z finału, kiedy podnoszę puchar, ponieważ wtedy zapomnieliśmy o wszystkim, co nas spotkało. Męki z Hondurasem, ciężki mecz w trzeciej rundzie... Potem od meczu z Portugalią do samego finału było już coraz lepiej.

Miałeś już czas, by przejrzeć cały album z turnieju?
Tak. To coś emocjonującego. Każdy obraz pokazuje inny moment i wywołuje jakieś uczucia. Wciąż dostaję gęsiej skórki, kiedy oglądam te zdjęcia...

Powołanie od selekcjonera to swoista ulga. Tutaj zdobywasz tytuły, a w Madrycie ostatnio masz gorszy czas.
To cykliczne. Teraz mogę przeżywać słodkie momenty z reprezentacją, które, co ciekawe, zbiegły się z gorszymi czasami w Realu Madryt. Kiedy sprawy po prostu wykonuje się dobrze, to nadchodzą tytuły i właśnie tej drogi poszukujemy w klubie.

Teraz jesteś właścicielem dwóch opasek.
To także podwójna odpowiedzialność.

To motywuje czy raczej powoduje ból głowy?
To dwie zupełnie inne odpowiedzialności. W reprezentacji jestem kapitanem od czterech lat i miałem już okazję przywyknąć do tej sytuacji. Dużo nauczyłem się od poprzednich kapitanów i miałem wystarczająco dużo czasu, by odpowiednio się przystosować. Również moi koledzy wiele mnie nauczyli. W Realu Madryt również jestem jednym z weteranów drużyny i powoli pracowałem na swoją pozycję. Szanowałem poprzednią hierarchię. Tutaj jest inaczej.

W Sanchísie, Hierro czy Raúlu miałeś dobrych mistrzów.
Tak, ale wiele nauczyłem się także od Redondo, Roberto Carlosa...

Czego więc nauczyłeś się od poprzednich właścicieli opaski?
Wielu rzeczy. Trzymam się tego, co widziałem u tych wielkich. To byli mistrzowie i przykłady, które przekazały mi wiele wartości potrzebnych do noszenia opaski.

Jakiej chciałbyś szatni, którą teraz dowodzisz?
Jak rodziny. To rzecz podstawowa. Wiem, że współżycie w szatni jest trudne i skomplikowane. Chcę, by wszyscy dobrze żyli także poza boiskiem. To pomaga w tym, co potem dzieje się w środku. Jeśli jest większy kontakt i "feeling", to potem przekłada się to na boisko. Braterstwo i przyjaźń są kluczowe.

To dobrze, że w szatni Realu Madryt rządzą gracze krajowi?
Tak. Tak powinno być we wszystkich klubach. Teraz czas przebywania piłkarza w klubie się skraca i to dobrze, że Hiszpanie zapuszczają w klubie korzenie. Nie jest normalne, że piłkarz dzisiaj mówi, że jego drużyna to Real Madryt, a w następnym roku, że to Barcelona. Trudno jest mieć piłkarzy symbole w klubie. Kluby muszą być kojarzone z piłkarzami ze swojej szkółki.

Czy model podziału, taki, jak stosujecie w reprezentacji z Puyolem i Xavim, może być stosowany w Madrycie?
Tak. W reprezentacji to łatwa sprawa. Znamy się od długiego czasu. W Madrycie byłoby inaczej, ale da się to zrobić. W reprezentacji stworzyliśmy konkurencyjną drużynę i skończył się etap rozczarowań. W tym klubie wiemy już, co znaczy wygrywać. I trzeba powrócić na ten kierunek.

W ostatnich latach w Madrycie mieliśmy hordy Brazylijczyków, Holendrów, Argentyńczyków i teraz Portugalczyków. To dobrze, że w drużynie jest wielu zagranicznych graczy z tego samego kraju?
Zawsze uważałem, że posiadanie Wieży Babel w szatni nie jest dobre. Jednak w tej grupie jest wielu młodych ludzi, podekscytowanych tym, co nasz czeka... Świetni ludzie. Na przykład Argentyńczycy - Gago, Higuaín, Garay i Di María to naprawdę szlachetni chłopcy. Nikt nie jest zepsuty. Inni są bardziej zaprawieni w bojach. Ja mam 29 lat, a jestem trzecim najstarszym piłkarzem w drużynie po Dudku i Carvalho.

Ilu trenerów miałeś od czasu, kiedy zacząłeś grać w pierwszej drużynie?
Chyba jedenastym jest Mourinho.

Tak nie da się zbudować solidnego projektu.
Najlepszy przykład to, że miałem sześciu prezesów, jednego dwa razy. W klubie nie istniała jasna struktura, w każdym sensie. Mieliśmy różnych dyrektorów sportowych, trenerów, piłkarzy... Najlepszy okres, jaki przeżyłem w Realu Madryt, to był właśnie czas stabilizacji. Od 1999 do 2003 roku.

Mourinho mówi o tobie tylko pozytywnie.
Trener bardzo łatwo nawiązuje ze wszystkimi kontakt. To uczciwa osoba, która nas prowadzi. Na boisku wymaga wiele, bez względu na nazwisko. Poza boiskiem to po prostu jeden z nas.

Coś ciebie zaskoczyło w jego pracy?
To normalne, kiedy się z czymś spotykasz. Jeśli go nie znasz, to możesz pomyśleć o nim wszystko, ale jak już go poznasz, to jesteś zaskoczony pozytywnie.

W mediach kreuje się go jako wyniosłego i wyłączonego.
Nic podobnego. Dobrze wie, co robi. Wszystko ma zaplanowane. Ma przestudiowane, co wydarzy się w każdej chwili. To fenomen.

Jaki dystans dzieli Real Madryt i Barcelonę na polu piłkarskim?
Budujemy przyszłość i mamy marzenie. Obsesja nie jest niczym dobrym. Nie możemy mówić, że wygramy te czy inne rozgrywki, jeśli potem przegrywamy je jako pierwsze, jak było w ostatnich latach w Lidze Mistrzów. Będziemy iść dzień po dniu. Mecz po meczu. Każda kolejka jest ważna. Nie będziemy myśleć w styczniu o finale Pucharu Króla czy finale na Wembley. Za nami dopiero dwie kolejki, a już nasłuchaliśmy się komentarzy każdego typu. Trzeba nam spokoju i cierpliwości.

Sądzisz, że Liga rozegra się między dwoma drużynami, jak rok temu?
Nie. Wiele drużyn mądrze się wzmocniło. Ekipy już potrafią postawić się Barcelonie, jak pokazał Hércules na Camp Nou. Wszystko może się zdarzyć. Według mnie, Atlético aspiruje do tytułu mistrza.

A co z Ligą Mistrzów?
Grupa jest skomplikowana, ale właśnie dlatego jesteśmy bardzo zmotywowani. Gra z drużynami z dolnej półki może nie wyjść nam na dobre. Milan, Ajax i Auxerre to drużyny, na których trzeba się mocno skupić i myśleć tylko o tym, co będzie na boisku. Dobrze, że zaczynamy u siebie z Ajaxem. Wygrana jest kluczowa.

Milan wzmocnił się kupując Robinho i Ibrahimovicia. Dołączyli do Ronaldinho i Pato. Będzie show?
Nie wiem. Zobaczymy. Nie boję się. Co więcej, niecierpliwie czekam na te mecze.

Puchar Króla powinien być wyjściem awaryjnym?
To podstawowy cel. Jak reszta. Mecz po meczu.

W poprzednich latach nie przywiązywaliście do niego takiej wagi.
To prawda. Czułem zazdrość oglądając finał po finale bez Realu Madryt. Przegraliśmy finał na stulecie, potem na Montjuïc i od tego czasu mam wbity kolec. Może teraz się nam uda. Mam taką nadzieję!

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!