Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

MŚ: US Team sięga po medal

Ale czy Ghana o tym wie?

USA - Ghana

Stany Zjednoczone medalistą mistrzostw świata. Brzmi absurdalnie? A jednak nie jest wykluczone. Drużyna afrykańska (konkretnie Ghana) medalistą mistrzostw świata? Jak wyżej, ale może niebawem się tego doczekamy. Ale jeżeli spełni się któryś z tych scenariuszy, to tylko jeden, już za chwilę bowiem albo USA, albo Ghana pożegna się z afrykańskim mundialem.

Zwycięzca tego meczu trafi tymczasem na Urugwaj, a ta drużyna na pewno nie jest poza zasięgiem czy to Amerykanów, czy Ghańczyków. A przegrana w półfinale to przecież mecz o brązowy medal.

Ale to wszystko melodia przyszłości. Najpierw trzeba przejść 1/8 finału, a o to nie będzie łatwo. Obie zainteresowane drużyny prezentują bowiem zbliżony poziom, obie też dały się we znaku faworytom. Ghana ostatecznie przegrała z Germanami, ale tylko 0:1 (gola strzelił Mesut Özil), a przy tym dała się we znaki defensywie reprezentacji Niemiec i Reszty Świata. Amerykanie tymczasem postawili pod znakiem zapytania awans Anglii, remisując z nią 1:1; bramkarz Albionu, Robert Green, popełnił w tym spotkaniu chyba najbardziej rażący indywidualny błąd turnieju, puszczając gola po strzale Clinta Dempseya.

Wydaje się, że właśnie Stany Zjednoczone są minimalnie, ale jednak faworytem tego spotkania. Amerykanie są nie gorsi technicznie od rywali, a przy tym prezentują się lepiej taktycznie oraz, co nie bez znaczenia w fazie pucharowej, grają skutecznie i do samego końca, ani na chwilę nie tracąc pewności siebie. A na to wszystko nakłada się socceromania, która w jakiś zaskakujący sposób ogarnęła Stany Zjednoczone. Mecz z Anglikami oglądało tam ponad siedemnaście milionów ludzi. Gol Donovana w meczu z Algierią już okrzyknięto najważniejszym w historii amerykańskiej piłki nożnej. Ale wszyscy już czekają na kolejną najważniejszą bramkę, tę, która da awans do ćwierćfinału.

Sam mecz z Ghaną będzie swoistym rewanżem za rok 2006. W tamtym mundialu obie drużyny potykały się w ostatnim meczu grupy C. Górą była Ghana, która wygrała 2:1 po golach Haminu Dramana, Stephena Appiaha i wspomnianego już Clinta Dempseya.

Pomocnik Fulhamu nie jest oczywiście jedynym, który pamięta tamto spotkanie. W defensywie utrzymali się Steve Cherundolo, Oguchi Onyewu i Carlos Bocanegra, a jako wysunięty pomocnik/cofnięty napastnik/skrzydłowy wciąż gra Landon Donovan, bodaj najlepszy soccerzysta wszech czasów. Oczywiście zaszły też pewne, nawet dość głębokie, zmiany. W US Teamie miejsce Kaseya Kellera w bramce zajął Tim Howard, drugim stoperem zamiast Jimmy'ego Conrada jest Jay DeMerit. Claudio Reyna zakończył już karierę, a Eddie Lewis powoli się do tego szykuje; zamiast nich w pomocy gra syn selekcjonera Michael Bradley i ktoś z trójki Ricardo Clark-José Francisco Torres-Maurice Edu. No i w ataku zamiast DaMarcusa Beasleya (obecnego w Afryce, ale tylko w roli rezerwowego) i Briana McBride'a oglądamy Jozy'ego Altidore'a i Robbie'ego Findleya.

Również w Ghanie im bardziej do przodu, tym więcej zmian w składzie między meczem z USA z 2006 roku. Utrzymali się w składzie Richard Kingson (bramkarz), John Paintsil i John Mensah (obrońcy) oraz Michael Essien (pomocnik), z tym że ten ostatni nie pojechał niestety do RPA ze względu na kontuzję. Pojawiło się też kilku obiecujących młodzieńców: Kevin-Prince Boateng czy André Ayew.

Można by tak jeszcze pożonglować nazwiskami, ale na dłuższą metę nie ma to sensu. Obie drużyny muszą zakasać rękawy i uczciwie wziąć się do roboty na murawie.

Ghana czuje na sobie ciężar oczekiwań całego kontynentu. Jest ostatnią afrykańską drużyną na afrykańskim mundialu, który miał być czasem tryumfu dla Czarnego Lądu. Amerykanie tymczasem, jako się rzekło, grają konsekwentnie, do końca i... po hollywoodzku. Widać to było szczególnie w meczu z Algierią, gdzie na zwycięstwo zasłużyli bezdyskusyjnie, a jednak wywalczyli je dopiero w ostatnich sekundach. Ghana tymczasem piłkarsko kuleje, oba dotychczasowe gole strzelili po rzutach karnych, ale przecież nie znaczy to, że zapomnieli, na czym polega futbol. Jeśli jednak zapomnieli, mają tylko dwie godziny, by sobie przypomnieć.

Royal Bafokeng Stadium, Rustenburg, godzina 20.30

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!