Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

MŚ: Przed meczem Anglia – USA

Rozgrywki rozpoczyna grupa C

Anglia – USA

Początek zmagań w grupie C i już starcie dwóch faworytów tej grupy.

Anglicy przyjechali do Afryki tak mocni, jak dawno nie byli. Ostatnie mundiale to dla Synów Albionu pasmo rozczarowań. Zawsze imponują zbalansowaną kadrą, a jednak zawodzą w najważniejszych momentach. Wystarczy wspomnieć, że granicę ćwierćfinału na mistrzostwach świata po raz ostatni przekroczyli dwie dekady temu, kiedy bramki zdobywał jeszcze Gary Lineker. Teraz wszystko ma wyglądać inaczej. Wydaje się, że Anglicy znaleźli lekarstwo na swoje bolączki. Okazał się nim nie kto inny jak Fabio Capello, odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu. Że to jeden z najwybitniejszych szkoleniowców ostatnich lat, nikogo nie trzeba przekonywać. Że potrafi wprowadzić w zespole dyscyplinę taktyczną jak mało kto, też każdy wie. I rzeczywiście wpływ Włocha na drużynę Trzech Lwów okazał się zbawienny. Pod skrzydłami 64-latka gwiazdy reprezentacji Anglii pojaśniały pełnym blaskiem. Na efekty postawionych przez Capella twardych warunków nie trzeba było długo czekać. Bilans Anglików z eliminacji jest imponujący: dziewięć zwycięstw, jedna porażka, trzydzieści cztery bramki strzelone, sześć straconych. Musi robić wrażenie na rywalach. A Fabio już teraz mówi, że dotarcie do finału to minimum. Każde inne rozstrzygnięcie będzie dla niego porażką.

Do światowego czempionatu przystąpią mocno osłabieni. Zabraknie podpory defensywy, mocno zaprawionego w mundialowych bojach Rio Ferdinanda. Urazu nabawił się także Gareth Barry, który jednak ma wyjść na boisko w meczu z Algierią. Co ciekawe, to właśnie pomocnik Manchesteru City wyrósł na pierwszoplanową postać, zawodnika niezastąpionego w angielskiej kadrze. Gwiazdą turnieju ma jednak zostać ktoś inny – Wayne Rooney, wspomagany przez tytanów środka pola, Stevena Gerrarda i Franka Lamparda.

Amerykanie osiem lat temu deklarowali, że w 2010 roku sięgną po Puchar Świata. Celu pewnie jeszcze nie zrealizują, ale groźni są zawsze, co pokazali chociażby na ubiegłorocznym Pucharze Konfederacji. Najpierw z kwitkiem odprawili nie byle kogo, bo Hiszpanów, odbierając im wszystkie atuty, czego nie potrafił zrobić nikt inny w ostatnich dwóch latach. W finale niemałe problemy mieli z nimi Brazylijczycy.

Gwiazd światowego formatu Jankesi nie mają, a mimo to na mundialu zagrają szósty raz z rzędu i coraz głośniej pukają do drzwi światowej czołówki. Trzon amerykańskiej drużyny to przede wszystkim Landon Donovan, żywa legenda soccera. Obrona opiera się na Carlosie Bocanegrze i Oguchim Onyewu, którzy mogą czuć się pewnie, mając za sobą Tima Howarda. Drugą linią kieruje syn selekcjonera Boba Bradleya, Michael, a w ataku gra utalentowany Jozy Altidore.

Czy Anglicy nawiążą do sukcesu pełnego futbolowych tuz, jak Moore, bracia Charltonowie, Peters, Stiles czy Hurst, złotego pokolenia z 1966 roku? A może Amerykanom doda skrzydeł pamiętny „cud na trawie” z 1950 roku, kiedy zbieranina amatorów ze Stanów upokorzyła dumnych Synów Albionu? Odpowiedzi, przynajmniej częściowo, poznamy już dzisiaj wieczorem.

Royal Bafokeng Stadium, godzina 20:30, Rustenburg

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!