Advertisement
Menu
/ defensacentral.com, własne

Mija dwanaście lat od La Septimy

20 maja 1998 Królewscy wrócili na tron

20 maja 1998 roku Real Madryt przerwał 32-letni okres bez Pucharu Europy, trofeum, które między rokiem 1956 a 1966 Królewscy wygrywali aż sześciokrotnie. Od tamtego czasu udało się zdobyć tylko dwa Puchary UEFA i raz wystąpić w finale Pucharu Europy (z Liverpoolem w 1981 roku). Ale w tym dniu wszystko się zmieniło…

Los Blancos mieli świetną okazję, by odzyskać dawny prestiż na kontynencie europejskim, utracony przez lata posuchy. Królewscy, prowadzeni przez Juppa Heynckesa, dotarli do finału na Amsterdam ArenA, pokonawszy w ćwierćfinale Bayer Leverkusen, a w półfinale – Borussię Dortmund. Nawiasem mówiąc, to właśnie podczas pierwszego meczu z Borussią kibice na Santiago Bernabéu przewrócili jedną z bramek, za co klub musiał zapłacić 115 milionów peset.

W rzeczywistości sezon 1997-98 nie układał się dla Realu Madryt tak dobrze, jak mogłoby się wydawać. Trzecia lokata w lidze nie dawało miejsca w następnej edycji Ligi Mistrzów. Królewscy musieli wygrać w Amsterdamie, żeby jako obrońcy trofeum zagrać po raz kolejny w tych najważniejszych klubowych rozgrywkach na świecie. Wszystko to powodowało, że mecz 20 maja miał być najważniejszym od dwóch dekad. A przeciwnik był naprawdę mocny – Juventus Turyn to jedna z najlepszych drużyn lat 90. W dodatku Bianconeri mieli w swoich szeregach gwiazdy światowego formatu, takie jak Zinedine Zidane czy Didier Deschamps.

Spotkanie było bardzo wyrównane; obie strony wiedziały, o jak wysoką stawkę walczą. Klarowne okazje bramkowe, jak te Zidane’a czy młodego Raúla Gonzáleza, można było policzyć na palcach jednej ręki. Czas zatrzymał się w 66. minucie. Do piłki dośrodkowanej przez Christiana Panucciego dopadł Roberto Carlos i huknął w kierunku bramki strzeżonej przez Angelo Peruzziego.

W polu karnym czyhał już Predrag Mijatović. Pedja miał przed sobą broniącego jak w transie Włocha. Zachował jednak zimną krew. Przejął odbitą rykoszetem piłkę i z zadziwiającą łatwością minął Peruzziego. Na przeszkodzie stanął jeszcze Paolo Montero, ale i jego Czarnogórzec pokonał. Gol! Puchar Europy po ponad trzech dziesięcioleciach wrócił na Santiago Bernabéu. To już siódmy triumf Los Merengues. Dwanaście lat później wciąż mamy powody by powiedzieć: Dziękujemy, Pedja!

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!