Advertisement
Menu
/ Serpico / as.com / youtube.com

Mourinho: Wynik finału nie ma żadnego znaczenia

Portugalczyk przed finałem Ligi Mistrzów

Na cztery dni przed finałem Ligi Mistrzów pomiędzy Interem i Bayernem szkoleniowiec mistrzów Włoch, José Mourinho, nie ukrywał, że jego przyszłość jest coraz dalej od Mediolanu. - Nie jestem trenerem Realu Madryt, ale nie w tym tkwi problem. To kwestia osobistej satysfakcji i poczucia poszanowania - powiedział dzisiaj Portugalczyk przed treningiem Interu.

- Nie jest to również kwestia kontraktu czy pieniędzy, zresztą sam jestem trochę zażenowany tym ile zarabiamy w czasie kryzysu. Mówię o tym czy czuję się szanowany, czy nie w kraju tak kochającym futbol, w którym jednak miałem wiele problemów.

- Jeśli chodzi o moją przyszłość, to nie zmienia się nic w stosunku do tego, co wyszło w ostatnich dniach. Nie jestem trenerem Realu Madryt. Po finale Ligi Mistrzów poświecę trzy czy cztery dni na spokojne przemyślenia dotyczące mojej przyszłości. To oczywiste, że sam Inter nie mógł zrobić nic więcej, jak tylko uczynić mnie szczęśliwym, piłkarze są fantastyczni, jest więź z kibicami, w klubie wszyscy są fantastyczni, nie mogą zrobić więcej.

- Rezultat meczu w Madrycie w ogóle się nie liczy. To nie wynik spotkania sprawi, że zmienię decyzję. Inter nie jest mi nic winny, ani ja Interowi, ponieważ dałem z siebie wszystko, dlatego jestem spokojny.

Van Gaal zaczął wojnę na słowa? Mourinho szybko sprowadza go na ziemię.
Portugalczyk wykorzystał dzisiejszą konferencję, by odpowiedzieć także na zaczepki trenera Bayernu Monachium, który stwierdził, że "Mourinho trenuje, by wygrywać, a ja robię to, by wygrywać dając radość". Mourinho oczywiście nie pożałował języka i od razu na początku przypomniał, że Bayern awansował do ćwierćfinałów dzięki bramce ze spalonego. - Ja gram defensywnie? Uważam, że w tym sezonie nie było takiego meczu, jak Inter - Barcelona na San Siro, nie pamiętam by ktoś z nimi tak grał, atakował tak agresywnie mistrzów Europy, strzelił 3 bramki mistrzom Europy i wygrał półfinał na ich stadionie. Ludzie lubią mówić o drugim meczu w Barcelonie, mówią, że zaparkowaliśmy tam autobus, ale to nieprawda, zaparkowaliśmy samolot, nie autobus, samolot. Samolot z dwóch powodów: pierwszy - bo graliśmy w dziesiątkę, drugi - bo pokonaliśmy ich 3:1, a nie pokonaliśmy ich przecież za pomocą autobusu, łódki czy samolotu, pokonaliśmy ich, miażdżąc ich na San Siro niesamowitą ofensywną piłką.

- Nie pamiętam również, by jakakolwiek drużyna zagrała z Chelsea na Stamford Bridge w sposób, w jaki zagrał tam Inter. A Chelsea to nie jest mały klubik, to mistrz Anglii. Nikt tak tego nie zrobił, jak Inter. Więc, w mojej opinii, na swojej drodze do finału zagraliśmy dwa mecze, jakich nie zagrał nikt inny. Z Barceloną w Barcelonie zagraliśmy, jak zagraliśmy, mieliśmy dziesięciu piłkarzy, nie mieliśmy szansy na inną grę, musieliśmy grać w dziesiątkę. Bayern Monachium u siebie w meczu z Lyonem, kiedy Ribéry został wyrzucony, decyzja Louisa Van Gaala: Olić do szatni, Tymoszczuk do gry. W Portugalii mówimy czasami, że ludzie wzburzają piasek, ale ten piasek dostaje się im do oczu, więc nie widzą za dobrze. Ale tak dzieje się, kiedy ludzie są głupi, a ja nie jestem głupi - powiedział bardzo spokojnie trener Interu Mediolan.

Dziennikarze po raz kolejny wrócili także do półfinałowego rewanżu z Barceloną i radości po zwycięstwie Mourinho. Jak stwierdził jeden z pytających, "wielu wielkich ludzi futbolu krytykuje pańskie zachowanie mimo sukcesów". - Jacy ludzie? - zapytał Mourinho. - Na przykład Cruyff. Także Guardiola narzekał na sposoby dzięki którym Inter odniósł zwycięstwo - powiedział dziennikarz. - To ten piasek z Katalonii, specjalna gleba, specjalny piasek - odpowiedział Portugalczyk.

- Kiedy Barcelona w poprzednim sezonie wygrała półfinał na Stamford Bridge, a Iniesta strzelił bramkę w doliczonym czasie gry, to Guardiola przebiegł całe boisko, jak szaleniec. Więc dlaczego ja nie mogę tego zrobić? Dlaczego nie mogę? I kiedy na przykład mój przyjaciel Louis van Gaal mówi, że nie zrobiłby tego w ten sposób, co ja... on tak nie może, bo jest za wolny. Nie może biegać tak, jak ja, jestem szybki, szybki jak lew... wuuu... widzieliście ten bieg? W ostatnim meczu ze Sieną poszedłem do szatni, nie było tak samo, to zależy od emocji, czasami biegniesz, czasami nie biegniesz.

- Wykonałem niesamowity bieg na Old Trafford, kiedy wygrywałem tam z Porto, przed największym trenerem w świecie futbolu. Potem on przyszedł do naszej szatni z Garym Neville'em, by uścisnąć nasze dłonie i życzyć nam szczęścia w dalszych rozgrywkach. A przecież też ma piasek w Manchesterze, ale on nie chce go rzucać w oczy innym ludziom. Jestem szczerym człowiekiem, daję z siebie wszystko dla drużyny. Kiedy przegrywam, to przegrywam, nie mogę tego celebrować, kiedy wygrywam, to się cieszę, celebruję to na wiele sposobów. Ale szanuję rywali, nigdy nie ich nie obrażam. W Barcelonie, co jest najświeższą sprawą, świętowałem z kibicami Interu, jeśli ktoś twierdzi inaczej, to jest kłamcą, ponieważ świętowałem z kibicami Interu. Z nikim innym.

- José, te określenie "Wyjątkowy" robi się trochę nudne, ale robimy u nas program o tym dlaczego jesteś taki wyjątkowy, rozmawiałem dzisiaj z twoim dyrektorem sportowym, kilkoma piłkarzami Interu, niedawno również z kilkoma byłymi podopiecznymi z Chelsea, powiedzieli mi, że ciężko pracujesz, że przywiązujesz uwagę do detali, ale nikt tak dokładnie nie odpowiedział mi, co takiego robisz, że tworzysz te rzeczy, rozsiewasz ten magiczny pył, jak to jest? - zapytał jeden z dziennikarzy. - Dużo się modlę - odpowiedział z wielkim uśmiechem Mourinho.

- Musisz pracować ciężko i dobrze, bo wielu ludzi pracuje ciężko, ale nie robią tego dobrze, musisz tworzyć dobrą więź z zawodnikami, muszą zaakceptować twoje przywództwo, ale nie przez status, nie przez twoją potęgę, oni muszą to zaakceptować naturalnie, trzeba też pozytywnej atmosfery, każdy musi czuć się częścią drużyny, tutaj nawet człowiek stojący w drzwiach od tej sali czuje się częścią grupy, tego sukcesu, ludzie w naszej kuchni też czują się częścią grupy, częścią rodziny, jestem jednym z nich. Jestem też katolikiem, wierzę w Niego, staram się być dobrym człowiekiem, by On mógł w wolnej chwili podać mi pomocną dłoń, jeśli jej potrzebuję, także pomóc zagrać finał bez obsesji, raczej z marzeniem. Wolę marzenia niż obsesje. Moja drużyna ma marzenie, nie obsesję. Życzę wszystkim jak najlepiej. Mam nadzieję, że ten Gudjohnsen z Islandii nie namiesza [szmer wśród dziennikarzy]... ale wulkan, nie Gudjohnsen piłkarz, absolutnie, wulkan... [José puszcza oczka do dziennikarzy], by ludzie z Niemiec czy Włoch, z całego świata, dotarli na finał i zrobili z finału niesamowitą chwilę. Finał na razie jest najważniejszy. Moim zdaniem to najważniejszy mecz na świecie, ważniejszy nawet od finału Mundialu. Tak, dla mnie jest ważniejszy, bo drużyny klubowe są lepsze od reprezentacji. Jakość gry klubów jest lepsza. Reprezentacja czasami nie może kupić jakiegoś zawodnika, wypełnić dziury. Finał Champions League jest teraz najważniejszy - zakończył Portugalczyk.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!