Advertisement
Menu
/ soccernetnet.espn.go.com

Oda do bezsilności

Felieton Eduardo Alvareza

Eduardo Alvarez jest dziennikarzem ESPN i wieloletnim socio los Merengues.

------------------

W sobotni wieczór na Estadio Santiago Bernabéu FC Barcelona wykonała nie jeden, a cztery kroki ku tytułowi Mistrza Hiszpanii, przekonywająco pokonując Real Madryt na jego terenie. Zwycięstwo 2:0 daje Barcelonie trzy punkty przewagi i lepszy bilans bezpośrednich spotkań. Real musiałby zdobyć cztery punkty więcej od Barcelony w najbliższych siedmiu kolejkach ligowych. I patrząc realnie, wydaje się to być bardzo mało prawdopodobne.

Tym zwycięstwem Barcelona złamała dwie niekorzystne dla siebie passy. Po raz pierwszy dwa razy z rzędu wygrała na Bernabéu, po raz pierwszy pokonała Real cztery razy z rzędu.

Lecz to, co zdarzyło się na La Castellana, wykracza poza bite rekordy lub tytuły nie do zdobycia. W lidze, która stała się ostatnio, niestety, rywalizacją dwóch zespołów, Barcelona udowodniła, że Mistrz po prostu jej się należy, że potrafi wygrać z największym rywalem praktycznie bez wysiłku, bez względu na to, ile Real wyda na rynku transferowym.

Real starał się utrzymywać dystans do Barcelony w ostatnich dwóch sezonach aż do ostatnich kolejek ligowych, chociaż tym samym bardziej zamazywał rzeczywistość niż oddawał jej prawdziwy obraz. Nikła punktowa różnica w lidze miała miejsce przede wszystkim z powodu słabości pozostałych rywali, których Real i Barcelona biją na głowę pod względem wysokości budżetu, a także z powodu nieobecności Los Merengues w rozgrywkach Ligi Mistrzów i Pucharu Króla. Jedynym celem pozostawała liga krajowa.

Mimo wszystko niewielu przewidywało tak łatwe zwycięstwo Barcelony. Aby było jeszcze ciekawiej, Guardiola zaskoczył wszystkich, w tym swoich zawodników, wyjściowym ustawieniem żywcem wziętym z podręczników Johana Cryuffa. Holenderski trener, zwykle śmiały i odważny w decyzjach, zwykł zmieniać ustawienie Barcelony za każdym razem, gdy przyjeżdżał na Bernabéu. Nagle stawał się ostrożny i dotąd nie wiadomo, z jakich naprawdę powodów tak czynił.

Zmiany, jakie wprowadzał przed meczami z Realem w Madrycie, media i kibice nazywali Cruyffadas. W zasadzie nigdy nie przyniosły Holendrowi oczekiwanych skutków. Przez osiem lat pracy z Barceloną, w Madrycie wygrał tylko raz. Guardiola, jego uczeń, i na tym polu już wyprzedził swego mistrza.

Wszystkie rozmowy przed meczem sprowadzały się do zmiany przez Guardiolę tradycyjnego ustawienia 4-3-3 i ustawienia Alvesa w linii pomocy, prawdopodobnie po to, aby pomóc Puyolowi w walce z CR9. Inną gorącą kwestią było postawienie na Maxwella kosztem Iniesty.

Atmosfera na stadionie już dawno nie była tak gęsta. Z reguły trybuny wypełniają się na pięć, dziesięć minut przed meczem. W sobotę już pół godziny przed rozpoczęciem spotkania był komplet widzów. I to głośniejszych niż zwykle.

W loży VIP-ów zauważyłem nawet Miguela Angela Gila, największego udziałowca Atlético. "Pewnie przyszedł podpatrzeć, jak wygrywać z Reaem", skomentował mój sąsiad Pepe. Radio Realu Madryt poinformowało, że większość widzów na trzech pozostałych stadionach ligowych opuściło miejsca na piętnaście minut przed końcem spotkań, aby zdążyć na Gran Derbi. Nikt nie chciał tego opuścić, przegapić "Meczu Wieków".

Te wielkie oczekiwania nie zostały początkowo spełnione. Barcelona sprawiała wrażenie, że nie czuje się najlepiej w tym ustawieniu, chociaż miała częściej piłkę przy sobie. Guardiola zachowywał się jak ci goście na lotniskach, dający sygnały parkującym samolotom, bez przerwy dawał sygnały zawodnikom. Alves i tak nie rozumiał, co ma robić w środku pomocy.

Dyscyplina Realu robiła początkowo wrażenie. Linie poszczególnych formacji grały blisko siebie, dawały wsparcie w trzymaniu w szachu Messiego i Xaviego. I to pomimo przeczucia, że współpraca na linii Alonso - Gago jednak nie da rady zatriumfować.

Cristiano Ronaldo, tym razem w przynoszących pecha fioletowych butach, miał kilka akcji zrywających kibiców z miejsc. Z czasem jednak mecz przeszedł w bardziej wyrównaną fazę. Oba kluby skupiły się na szczelnej obronie niż atakowaniu. "Wygląda to na partię szachów", powiedział mój drug sąsiad, Juan.

I wtedy Messi i Xavi zamienili szachy w taniec. Po ostrym faulu Ramosa, Messi wstał, jak gdyby nigdy nic, pospieszył Maxwella, aby szybciej rozpocząć grę, pobiegł w kierunku pola karnego Realu zaskakując obronę, która była wyraźnie w zastoju, pięknie rozegrał piłkę z Xavim - cóż za podanie Katalończyka - i zakończył akcję pewnym strzałem w bramkę Casillasa.

Rozejrzałem się wokoło. Kibice na Fondo Sur zajęci byli robieniem Messiemu zdjęć, nie myśląc nawet o wygwizdaniu gola arcy rywala. Cóż za reakcja kibiców, potrzebujących zaledwie jednej straconej bramki, aby się poddać.

Real próbował zareagować jeszcze przed przerwą kontratakiem Marcelo, który przykładnie spartaczył. Kolejna oznaka bezsilności. Ta akcja pokazała jedną z głównych różnic pomiędzy CR9 a Messim. Argentyńczyk przebiegł pół boiska, aby wspomóc drużynę w obronie, za co Piqué klepnął go przyjacielsko. Gdy Real tracił piłkę, Cristiano bezradnie machał rękami, narzekał w kierunku kibiców i zostawiał kolegów z zespołu bez wsparcia w defensywie. Dwa kompletnie różne podejścia do liderowania zespołowi.

"Pellegrini musi skorzystać z ławki. W obronie prezentujemy się dobrze, ale Gago nie potrafi grać na prawej stronie pomocy, a napastnicy nie dostają podań", martwił się Juan. Według moich podręcznych i czynionych na bieżąco notatek, Real nie oddał ani jednego celnego strzału na bramkę rywala, Higuaín dotknął piłkę raz, a Cristiano tylko raz ośmieszył rywala, neutralizowany przez dobrze współpracujących Puyola i Piqué.

Podczas przerwy nie nastąpiły jednak żadne zmiany. Jedyną korektę wprowadził Guardiola, który cofnął Alvesa na jego naturalną pozycję prawego obrońcy, Puyola przesunął na lewą obronę, a Maxwella na lewą pomoc. Barcelona nadal nie czuła się w pełni wygodnie na boisku. Prowadzenie dało jej jednak spokój i z czasem gra podaniami zaczęła funkcjonować.

Po dziesięciu minutach drugiej połowy kibice zaczęli się coraz bardziej niecierpliwić. Real wyglądał na boleśnie bezradnego w atakach. Wtedy Pellegrini zdecydował się na wprowadzenie Gutiego. "Gdy twoją pierwszą opcją z ławki jest przebrzmiały pomocnik, który gra tylko wtedy, gdy mu się chce, i który nie miał trzech dni z rzędu przyzwoitego treningu w tym sezonie, to masz niezłe kłopoty", powiedział gorzko Juan.

A tuż przed wejściem Gutiego na boisko, to Xavi postanowił błysnąć raz jeszcze. Miał trochę miejsca w środku pola, w trzy sekundy rozglądnął się dookoła i posłał kapitalne podanie za plecy Aerbeloy, prosto pod nogi Pedro. Ten uderzył lewą nogą, pewnie, do siatki. Najwyraźniej lewą nogę ma równie dobrą, co prawą. Gdy Arbeloa został sam z Pedro, jego teoretyczne wsparcie, Ezequiel Garay, obserwował jak gra ze środka pola przenosi się pod bramkę Casillasa. Przy 0:2 Guti i Real mieli przed sobą wyjątkowo trudne zadanie.

Pięć minut później Guardiola wprowadził Iniestę i zestawienie Barcelony wreszcie wyglądało tak, jak przewidywaliśmy. I wtedy właśnie Barcelona wyglądała najlepiej. Posiadanie piłki, podania, płynność gry od jednej bramki do drugiej wróciły. Frustracja każdego Merengue rosła z minuty na minutę. A Pep już nie parkował samolotów na lotnisku.

Irytacja na Bernabéu została przerwana jedynie fantastycznym podaniem Gutiego, który może być bez formy i myśleć o następnym sezonie w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, lecz nadal potrafi wypatrzyć nieobstawionego partnera z drużyny lepiej, niż ktokolwiek inny w Realu. Rafael van der Vaart zmarnował jednak szansę, trafiając wprost w bramkarza Barcelony. I został zmieniony przez Pellegriniego.

Kto wchodził na boisko? Piłkarz Znany Kiedyś jako Raúl. "Jeżeli twoją drugą opcją z ławki jest przebrzmiały napastnik, z piętnastoma sezonami w piłce z najwyższej półki na karku, jesteś w dużym, naprawdę dużym kłopocie", dopowiedział Juan. Nawet zostawiając te smutne żarty z boku fakt, że w największym spotkaniu sezonu, po wydaniu 250 milionów euro, dwóch pierwszych rezerwowych Realu to Raúl i Guti, można określić jedynie dwoma słowami - porażka w kompletowaniu składu drużyny.

Staraliśmy się zrozumieć te zmiany, gdy radio podało, że Benzema nie przygotowywał się do meczu zgodnie z wysokimi oczekiwaniami Pellegriniego. Zastanawialiśmy się z Juanem, czy wolimy na boisku bezużytecznego, ale zawsze profesjonalnego Raúla, czy utalentowanego, ale leniwego Benzemę. Guti pokazał w tym czasie dwa kolejne błyski klasy, dwa świetne podania. Tego właśnie Realowi brakowało przez cały mecz. Tak czy inaczej, było już zbyt późno.

Barcelona utrzymała grę podaniami do końca spotkania. Messi zmarnował dwie świetne sytuacje po dwóch podaniach Xaviego, który stał się w tym momencie ulubieńcem na Estadio Santiago Bernabéu. Katalończyk świetnie podkreśla różnicę w grze Barcelony a Argentyny, co tłumaczy występy Messiego w obu drużynach.

Mecz podsumował nijaki występ Benzemy. Francuz zmienił wpędzającego w depresję Higuaína. Po końcowym gwizdku odchodzącego na emeryturę Mejuto (z tego co widzieliśmy to dobrze, że już odchodzi), Sergio Busquets poprosił o koszulkę El Siete. Możliwe, że były to ostatnie Gran Derbi Raúla. Piłkarze Barcelony świętowali zwycięstwo. Wygranej gości ten stadion w tym sezonie jeszcze nie widział.

Wielce prawdopodobne, że za miesiąc piłkarze Barcelony znów będą cieszyć się na Bernabéu. Tym razem po drugim z rzędu finale Ligi Mistrzów.

A Real dostarcza to, co przewidziałem w mrocznych wizjach z września ubiegłego roku. To taka droższa wersja Atlético z ubiegłego sezonu, niszcząca mniejszych rywali, pokonywana przez większe kluby.

Niech zacznie się letnia karuzela transferów, niech zacznie się zwalnianie!

Biorąc pod uwagę sobotni mecz i ostatnie sezony, to aby zrzucić z tronu Guardiolę, króla Messiego i najlepszą Barcelonę w historii, potrzeba będzie czegoś więcej niż nowego trenera i kilka drogich transferów.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!