Advertisement
Menu
/ uefa.com, Wikipedia

Przed meczem w Lyonie

Wtorek, godzina 20.45

Nareszcie. Nareszcie wraca Liga Mistrzów. Jestem oczywiście bardzo daleki od sugerowania, że Primera División jest nudna, jednakże wśród rozgrywanych w jej ramach meczów zdarzają się obok fascynujących (jak z Barceloną, Athletikiem czy Sevillą) także nudne, a przynajmniej nudnawe (jak choćby ostatni). O ile nie da się ukryć, że zwycięstwo nad Xerezem również smakuje wybornie, o tyle trudno porównać wiążące się z takim spotkaniem emocje z emocjami płynącymi z meczu Ligi Mistrzów. A już zwłaszcza w tym sezonie, gdy finał zostanie rozegrany na Santiago Bernabéu.

Trudna historia

Dotychczasowe mecze Realu Madryt i Olympique'u mocno zaprzątały uwagę komentatorów. Nie może to zresztą dziwić, zważywszy na to, o jaki ból głowy „mały” klub z Lyonu przyprawił wielki – tu oczywiście bez cudzysłowu – Real Madryt. We wrześniu 2005 roku, w meczu rundy grupowej, gospodarze rozstrzelali nas trzema golami, autorstwa Johna Carew, Juninho Pernambucano i Sylvaina Wiltorda. Rok później Olympique wygrał na Stade Gerland „tylko” 2:0 po golach Tiago i Freda. Wyglądało to tak:



Składy obu drużyn w tamtym spotkaniu prezentowały się następująco:

OL: Coupet, Réveillère, Cris, Müller, Abidal, Tiago, Toulalan, Juninho (Källström 73), Govou (Clerc 82), Fred (Wiltord 78), Malouda.
RM: Casillas, Cicinho, Ramos, Cannavaro, Roberto Carlos, Beckham (Guti 55), Emerson, Diarra, Cassano (Reyes 46), Van Nistelrooy, Raúl (Robinho 69).

W naszym składzie pozostało jak widać, zaledwie pięciu członków tej wesołej gromadki, ale w Lyonie wcale jest pod tym względem niewiele lepiej. Grégory Coupet jest zawodnikiem Paris SG, Patrick Müller gra w Monaco, Éric Abidal – w Barcelonie, a Tiago Mendes jest wypożyczony do Atlético. Juninho Pernambucano dorabia do emerytury w katarskiej Al-Gharafie, Fred wrócił do ojczyzny i gra we Fluminense, Sylvain Wiltord jest zawodnikiem FC Metz, a Florent Malouda gra w Chelsea FC. Na Stade Gerland wciąż gra sześciu piłkarzy pamiętających tamten mecz: Anthony Réveillère, Cris, Jérémy Toulalan, Sidney Govou, Kim Källström i François Clerc.

Oczywiście co innego grać tak po prostu, co innego zaś zagrać ponownie przeciwko Los Blancos. Niemniej jednak, wyżej wymienieni zawodnicy cieszą się zaufaniem pana Claude'a Puela. Källström, Cris i Govou rozegrali po sześć meczów w tegorocznej edycji Champions League, Réveillère – pięć, Toulalan – cztery, a jedynie Clerc wystąpił w zaledwie jednym spotkaniu, ten ostatni jednak nie grał więcej tylko ze względu na uporczywie powracającą kontuzję kolana.

Trudni rywale

Kogo więc zobaczymy na murawie? Källström, Cris, Govou, Réveillère i Toulalan mają duże szanse. W bramce stanie oczywiście 24-letni Hugo Lloris. W obronie powinien się pojawić 22-letni Aly Cissokho, w pomocy zaś obok Källströma zagra dziewiętnastoletni Bośniak Miralem Pjanić, a zabezpieczać ich tyły będzie Kameruńczyk Jean II Makoun. Przy tej okazji wyjaśnijmy, że te dwie literki między imieniem a nazwiskiem Jeana to nie jest „iL”, ale rzymska dwójka. Z przodu zaś wystąpią obok Govou Bafétimbi Gomis i Argentyńczyk Lisandro López.

Przyznaję, że powyższe zestawienie jest dość prowizoryczne, skonstruowane w oparciu li tylko o analizę statystyk. Wiele zresztą zależy od tego, czy Claude Puel będzie ustawiał taktykę pod przeciwnika, czy też nie. Taki Cris mówi, że nie miałby nic przeciwko bezbramkowemu remisowi, lecz chociaż faktycznie byłby to z perspektywy Lyonu niezły rezultat, to przecież gra na 0:0 z rywalem klasy Realu Madryt jest pewnym sposobem na sportowe samobójstwo.

Są jednak nazwiska, które na pewno pojawią się w wyjściowych jedenastkach. Chociażby Hugo Lloris, ośmiokrotny reprezentant Francji, którego po doprawdy świetnym w jego wykonaniu dwumeczu reprezentacji z Irlandią francuskie media zdążyły ochrzcić – na wzór naszego Ikera – świętym. Albo młodziutki Miralem Pjanić, najlepszy w tym sezonie strzelec OL w Lidze Mistrzów (trzy gole) i minimalista Cris.

Jeszcze a propos Pjanicia, zobaczcie tylko, co ten chłopak potrafi:



Trudne jedne ósme

Ostatni raz przeskoczyliśmy 1/8 finału Ligi Mistrzów tak dawno temu, że aż strach wspominać – w 2004 roku. Juventus, Bayern, Arsenal, Roma, Liverpool – ci rywale okazali się dla nas za trudni. Czy tak samo będzie w przypadku Olympique'u? Gdyby decydowała tylko historia, tylko statystyki, należałoby stwierdzić, że tak. Ale przecież te same statystyki powiedzą nam, że w tym sezonie Real Madryt dobrze radzi sobie na wyjazdach, że poradził sobie z marsylskim imiennikiem naszych rywali. No i przecież Manuel Pellegrini, jeszcze jako trener Villarrealu, był też górą, gdy mierzył się z Puelem trenującym wówczas Lille OSC. Puel ma w ogóle kiepski bilans meczów z hiszpańskimi klubami, bo jako trener Lille przegrał też z Sevillą w 1/8 finału Pucharu UEFA. Wszystko zależy od tego, kto czyta statystyki i co chce z nich wyczytać.

Ktokolwiek sądzi, że czeka nas spacerek i łatwy awans, jest w najlepszym razie nieprzytomnym głupcem, który przez ostatnie sześć lat nie widział żadnego meczu piłkarskiego, w najgorszym zaś – bezczelnym prowokatorem. Prawda jest taka, że czeka nas bardzo trudny dwumecz, zwycięstwo w którym samo w sobie będzie już sukcesem, chociaż zarazem jedynie przymiarką do prawdziwego sukcesu – madryckiego finału Champions League.

Tutaj nie pomogą nam pojedyncze „błyski” naszych cracków, jeśli drużyna jako całość nie da z siebie stu, może nawet stu pięciu procent możliwości. Z drugiej jednak strony trzeba mieć nadzieję, że Kaká, który w ostatnim meczu zaliczył dwie asysty, Cristiano Ronaldo, który podania Brazylijczyka zamienił na gole, powracający po kontuzji Karim Benzema, który jest wychowankiem Lyonu czy też Gonzalo Higuaín, który już od jakiegoś czasu należy do najlepszych napastników La Liga – że oni wszyscy pokażą nam coś specjalnego, jedno albo dwa genialne zagrania, które przechylą szale na naszą korzyść.

Wspaniale byłoby wygrać na Stade Gerland. Znaleźlibyśmy się w ten sposób jedną nogą w 1/4 finału. Ale dzięki obowiązującym przepisom korzystny będzie dla nas każdy bramkowy remis, a nawet wygrana Lyonu w postaci 3:2 albo 4:3 nie będzie tragedią. Najważniejsze to strzelić gola, a najlepiej dwa. To musi się udać i na pewno jest w zasięgu możliwości naszych piłkarzy.

Olympique niewątpliwie pragnie zaliczyć hat-tricka domowych zwycięstw nad Realem Madryt, a półmilionowy Lyon trzyma za kciuki za swoją sportową dumę. Więc i my trzymajmy za naszych. Koniec końców, od tego jesteśmy jako kibice, prawda?

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!