Advertisement
Menu
/ guardian.co.uk

O najlepszej reprezentacji, która nigdy nie powstała

Wojna w Jugosławii zapobiegła narodzinom wspaniałej drużyny

Jonathan Wilson jest dziennikarzem the Guardian i pisarzem zajmującym się rozwojem taktyki w futbolu. Bohaterami artykułu są, między innymi, byli wielcy piłkarze Realu Madryt - Davor Šuker i Predrag Mijatović oraz zawodnicy, którym w Madrycie nie powiodło się aż tak dobrze, Robert Prosinečki i Robert Jarni.

-----------------

Wielkie zespoły z reguły budowane są mozolnie. Projektowane, modelowane co do ostatniego szczegółu od początku istnienia. Są jednak i te powstające nagle, ot takie sobie, kpiąc z wielkich planów i szczegółowych przygotowań. Latem 1987 roku mieliśmy do czynienia z takim właśnie fenomenem - zespołem powstałym w mgnieniu oka, który okazał się być najlepszą młodzieżową reprezentacją kraju, jaka kiedykolwiek sięgnęła po tytuł Młodzieżowego Mistrza Świata.

Gospodarzem Mundialu U-20 było Chile. Zakwalifikowała się do niego reprezentacja Jugosławii, jednak tamtejsza Federacja Piłkarska nie kryła się z zamiarem wysłania do Ameryki Południowej drugiego garnituru młodych zawodników. Kapitan zespołu, Aleksandar Djordjević, w ostatnim spotkaniu eliminacji otrzymał czerwoną kartkę i karę zawieszenia na cztery spotkania. Kontuzjowani byli Igor Berećko, Dejan Vukićević, Igor Pejović i Seho Sabotić. Na Mundial nie mógł jechać również Boban Babuński, ponieważ sądził się w sprawie kontraktu z klubem. Siniša Mihajlović, Vladimir Jugović i Alen Bokšić również pozostali w kraju. Jugosłowiańska Federacja Piłkarska uważała bowiem, że skorzystają więcej, jeżeli w tym samym czasie będą grać w swoich klubach. Każdy z wymienionych piłkarzy był ważnym elementem drużyny, która wywalczyła awans do chilijskiego Mundialu

Jedynym dziennikarzem, który podążył za drużyną do Chile był Toma Mihajlović. Pojechał tam nie tyle po to, aby opisywać sukcesy piłkarzy, co liczną jugosłowiańską emigrację w Santiago, stolicy Chile. "Nikt niczego nie spodziewał się po tej ekipie. Myśleliśmy, że chłopcy zagrają trzy mecze w grupie i wrócą do domu. A jednak, gdy już dotarli na miejsce, zmienili się nie do poznania. Znaleźli się w przyjemnym kraju, mieli wyśmienite warunki w świetnych hotelach... a wokoło było tyle ślicznych dziewcząt."

Mecz otwarcia przełożono z powodu wyjątkowo intensywnych opadów deszczu. Gdy warunki stały się znośne, Jugosławia pokonała gospodarzy turnieju 4:2, grając z wielkim polotem i wyobraźnią. Slaven Bilić, obecny trener reprezentacji Chorwacji podkreśla, że tamten mecz był niejako duchowym zwierzchnikiem Chorwatów, który poprowadził ją do trzeciego miejsca w finałach "dorosłych" Mistrzostw Świata we Francji w 1998 roku. Bilić również nie mógł grać w Chile, miał kontuzję kostki. Chociaż nadmienić trzeba, że Bilić nie zagrał dla Jugosławii nigdy, w żadnej kategorii wiekowej. Być może z powodu politycznych poglądów ojca, wielkiego orędownika autonomii dla Chorwacji. Lecz w tamtym młodym jugosłowiańskim zespole byli Robert Jarni, Robert Prosinečki, Igor Štimac, Zvonimir Boban i Davor Šuker - zawodnicy, obok Bilicia, kluczowi dla Chorwacji na francuskim Mundialu jedenaście lat później.

"Piłkarze zrozumieli jedno: jeśli wygrają kolejne dwa mecze grupowe to w Santiago będą mogli zostać dłużej", wspomina Toma Mihajlović. A zostać dłużej w Santiago z pewnością było warto. Wprawdzie trener tamtej drużyny, Mirko Jozić, uważany był za zwolennika dyscypliny i starał się zapanować nad młodymi zawodnikami, ale taki Igor Štimac na przykład, poznał ówczesną Miss Chile, o jugosłowiańskim pochodzeniu zresztą, i nic już nie mogło stanąć na drodze rozwoju kontaktów towarzyskich. "Nie było wprawdzie jakichś specjalnych utarczek pomiędzy trenerem a piłkarzami, ale można było odczuć napięcie. Z tymi młodymi chłopakami z reprezentacji spędzałem w Chile prawie każdą noc. Nie działo się się nic szalonego. Po prostu trzymali się razem, nie pili alkoholu, ale z dyskotek wracali około trzeciej, czwartej nad ranem".

Kolejnymi grupowymi rywalami były Australia i Togo. Z Australią Jugosłowianie rozprawili się 4:0, z Togo 4:1. Podczas fazy grupowej klub Roberta Prosinečkiego, belgradzka Crvena Zvezda, wystąpiła z petycją o powrót zawodnika do kraju z powodu meczu w Pucharze UEFA z belgijskim Club Brugge. Koledzy z młodzieżówki postanowili interweniować tej sprawie w samej FIFA. João Havelange, ówczesny prezydent światowej Federacji, poparł ich apel i Prosinečki pozostał w Chile. Odwdzięczył się w ćwierćfinałowym spotkaniu z Brazylią, zdobywając z rzutu wolnego bramkę uznaną za najładniejszą na turnieju.

W półfinale Jugosławia pokonała NRD 2:1. W ostatniej minucie drugą żółtą kartkę ujrzał Prosinečki, wcześniej czerwoną Mijatović. Obaj nie mogli więc wystąpić w finale. A w ostatnim meczu turnieju młodzi Jugosłowianie wygrali po serii rzutów karnych z reprezentacją RFN. W regulaminowym czasie gry wynik brzmiał 1:1. Warte odnotowania - podczas chilijskiego Mundialu Jugosławia pokonała wszystkich trzech półfinalistów i aktualnego jeszcze Młodzieżowego Mistrza Świata, Brazylię.

Nowo koronowani Mistrzowie nie mieli zamiaru od razu wracać do ojczyzny. "Robert Jarni miał urodziny, zostali więc w Santiago dwa dni dłużej, aby świętować tytuł i jubileusz Jarniego. Zabawa miała bardzo rodzinny charakter, brało w niej udział wielu mieszkających w Chile Jugosłowian. Jeden z zawodników, Dubravko Pavlicić, stracił dwa zęby po wejściu Matthiasa Sammera w półfinałowym meczu z NRD, na imprezę zaproszono więc dentystę, aby ubytki na miejscu uzupełnił. Gdy po trzech tygodniach zawodnicy wyjeżdżali z Santiago, płakali wszyscy. I miejscowi, i piłkarze," wspomina po latach Mihajlović.

Najlepszym piłkarzem turnieju został Robert Prosinečki. Królem strzelców reprezentant RFN Marcel Witeczek (7 goli). Tuż za nim w klasyfikacji znalazł się Davor Šuker (6 goli).

A gdyby? A gdyby wojna w Jugosławii nie wybuchła... W takich sytuacjach cień pytania powraca zawsze. Gdyby Jarni, Prosinečki, Boban, Šuker i Mijatović mogli grać na tym turnieju, i później, w dorosłej karierze, z Mihajloviciem, Jugoviciem, Bokšiciem? I dołączyć do ówczesnych gwiazd dorosłej reprezentacji - Dragana Stojkovicia, Dejana Savicevicia i Srečko Kataneca?

"Wtedy", mówi Katanec, "zniszczylibyśmy cały świat".

Być może. A zamiast wielce prawdopodobnych sukcesów, musieli patrzeć, jak Dania zajmuje wywalczone przez nich w eliminacjach miejsce na Mistrzostwach Europy w 1992 roku. I tamten turniej wygrywa.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!