Advertisement
Menu

Przed meczem z Mallorcą

Niedziela, godzina 19.00

Maaallooorca, extasy and… A nie, przepraszam, to nie ta bajka. Zresztą wierzcie lub nie, ale w Hiszpanii, a w każdym razie w Madrycie, zupełnie nie znają piosenki, która u nas jest imprezowym klasykiem. Lecz wracajmy „do adremu”.

RCD Mallorca zdecydowanie nie jest klubem mogącym się zaliczać do krajowej czołówki. W gruncie rzeczy ledwo co mieści się w strefie średniej. Przez ponad 93 lata istnienia drużyna grająca obecnie na ONO Estadi zaliczyła całe trzy sezony na przełomie XX i XXI wieku, które można by nazwać udanymi. Najpierw, w roku 1999 Mariolka ukończyła sezon na najniższym stopniu podium, które to osiągnięcie powtórzyła dwa lata później. Wreszcie w roku 2003 klubowe muzeum wzbogaciło się o drugie trofeum – Puchar Króla. Drugie, bo pierwszym był Superpuchar Hiszpanii, o który RCDM grał jako finalista ze zwycięzcą Copa del Rey anno domini 1998 (Barceloną, nawiasem mówiąc). Gdy jeszcze grał tam Samuel Eto'o, który – ujmijmy to delikatnie – darzył Los Blancos nieszczególną sympatią, Mallorki trzeba było się obawiać, gdyż jeden tylko Kameruńczyk potrafił dać nam do wiwatu, choć ta drużyna także i bez Samuela strasznie zatruwała nam żywot.

A teraz? Niewykluczone, że Wyspiarze znów skończą sezon na podium, a awans do Pucharu UEFA (darujcie, wciąż nie mogę się przyzwyczaić do nowej nazwy) jest dla nich w tej chwili celem minimum. Zajmują bowiem czwarte miejsce w tabeli La Liga, tracąc dwa punkty do trzeciej Valencii i mając jednocześnie trzy punkty przewagi nad siódmym Getafe. Nie są to oczywiście duże liczby i wszystko jeszcze może się zdarzyć, ale śmiem twierdzić, że latem 2010 roku podopieczni Gregoria Manzano będą zadowoleni ze swoich osiągnięć.

Trzeba jedna przyznać, że w ostatnich dniach Mallorca zaliczyła poważne wahnięcie formy. Oto bowiem rozpoczęła rok wygraną u siebie z Athletikiem, by 7 stycznia przegrać w Madrycie z Rayo Vallecano w meczu rozgrywek o Puchar Króla. Czerwono-czarni kończyli jednak mecz w dziesiątkę i jego wynik to symptom śladowy, o ile w ogóle jest to symptom czegokolwiek (vide: Alcorcón) i raczej mecz z Baskami traktować należałoby jako miernik formy Mallorki. Athletic – w tym sezonie jedna z ciekawszych i silniejszych ekip Primera División – zebrał na Balearach potężne cięgi. Ostatecznie stanęło na 2:0 po golach Aritza Aduriza (notabene: jeszcze nie tak dawno zawodnika Athleticu) i Julia Álvareza, lecz równie dobrze mogło być 3:0, a nawet 4:0 nie byłoby aż tak strasznie niesprawiedliwym wynikiem.

Oprócz wyżej wymienionej dwójki w wyjściowej jedenaste znaleźli się: 32-letni Izraelczyk Dudu Aouate w bramce, Josemi oraz wychowanek Realu Madryt Rubén González Rocha na środku obrony, Ayoze i Brazylijczyk Felipe Mattioni na bokach, defensywnymi pomocnikami byli młody Mario Suárez i doświadczony José Luis Martí, środkowym ofensywnym pomocnikiem był Borja Valero – kolejny madridista, a jakże – na lewym skrzydle z kolei wystąpił Gonzalo Castro. Álvarez zajął miejsce na prawym skrzydle, Aduriz był zaś jedynym napastnikiem. Jeśli wierzyć dziennikarzom Marki zmiany w składzie nastąpią tylko w linii obrony.

A co u nas? Przede wszystkim Kaká wraca do składu, wraca tez Guti, ale niejako w zamian musieliśmy „oddać” Lassanę Diarrę, wypadł nam też Sergio Ramos. Znaczy to, że niemal na sto procent w wyjściowym składzie pojawi się Ezequiel Garay, chyba że trener zdecyduje się na zahaczające o szaleństwo ustawienie z Albiolem i Metzelderem na środku obrony. Zagadką jest natomiast obecność w pierwszej jedenastce Rafaela van der Vaarta. Hiszpańscy żurnaliści przewidują, że Holender jednak zagra od pierwszej minuty, podobnie jak Esteban Granero.

Czy taki zespół da radę odciąć się od złych tradycji naszych meczów z Mallorcą? Teoretycznie powinien, ale przecież drużyna z ONO Estadi jest w tym sezonie silniejsza niż w większości tych, w których nas młóciła. Strzeliła w tym sezonie aż trzydzieści goli, z czego osiem wbił sam Aduriz, i jest trzecią najbardziej bramkostrzelną drużyną La Liga. No ale z drugiej strony, z tej trzydziestki jedynie osiem to gole zdobyte na wyjeździe, do tego w aż czterech na osiem meczów Mallorca nie zdobyła nawet punktu, a wygrała tylko raz. W obecnych rozgrywkach piłkarze Gregoria Manzano mają swoją twierdzę na Balearach i tam wygrywają wszystkie spotkania. Tym jednak nie musimy się teraz martwić. Zgoda, nie możemy być pewni zwycięstwa – Mallorca to w końcu ani Xerez, ani Saragossa – jednak mamy wszystko, co potrzebne do zwycięstwa i jakikolwiek inny wynik byłby powodem do wstydu.

A na koniec… Cóż, nie mogłem sobie tego odmówić.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!