Advertisement
Menu
/ uefa.com

Pellegrini: Nigdy nie myślałem o wykonywaniu pracy trenera

Wywiad dla uefa.com

Pellegrini o karierze piłkarskiej.
- Byłem zawodnikiem, który zawsze był pożyteczny dla trenerów. Przyznam że czasami brakowało mi wyszkolenia w pewnych elementach gry, zwłaszcza biorąc pod uwagę pozycję, na której grałem. Pomimo tego, moich plusów i minusów, zagrałem ponad 400 spotkań dla zespołu. To było około 70% - 80% wszystkich meczów, w pierwszej lidze, czternaście lat z rzędu. I to w wielkim klubie jakim jest Universidad de Chile.

O pierwszych szkoleniowcach.
- Tym pierwszym był Jose Santos Arias. Trudno mi jednak ocenić, jaki wywarł na mnie wpływ. Trenował młodzieżowe drużyny klubu Audax Club Sportivo Italiano. Tam trafiłem w w wieku siedemnastu lat. Dwa lata później znalazłem się już Universidad de Chile. Tam osiągnąłem poziom profesjonalny. Trenerem był tam Ulises Ramos, wieloletni pracownik klubu. Zawsze będę go dobrze pamiętał. To dzięki niemu zadebiutowałem w pierwszej lidze.

O tym, jak został trenerem.
- Nigdy nie myślałem o wykonywaniu pracy trenera. Zacząłem studia na uniwersytecie w bardzo młodym wieku, miałem wtedy siedemnaście lat. W tym samym czasie zacząłem na poważnie grać w piłkę. Próby łączenia nauki z futbolem nie były łatwe i nie wspominam dobrze tamtych czasów. Zdobyłem dyplom i zacząłem pracować dla firmy budowlanej. W wieku trzydziestu lat miałem szczęście spotkać Fernando Rierę, chilijskiego trenera, bardzo dobrze znanego w światowym futbolu. To on stopniowo przekonywał mnie do tego zawodu. Zostawiłem więc pracę inżyniera i zostałem trenerem. Piłkarską karierę skończyłem w wieku 33 lat. W klubie były wtedy poważne problemy finansowe. Trenerzy i koledzy z drużyny prosili mnie, abym zagrał jeszcze jeden sezon, ale uważałem to za zły pomysł. Powoli zaczynałem coraz bardziej interesować się trenerką. Uczestniczyłem w kursach w Anglii i we Włoszech. Tam nabyłem sporo wiedzy szkoleniowej. Moją pierwszą pracą było trenowanie młodzieżowej drużyny Universidad de Chile.

O ulubionym ustawieniu 4-4-2.
- Uważam ten system za najbardziej zrównoważony. Zachowuje równowagę pomiędzy atakiem i obroną. Pozwala atakować tak często, jak jest to możliwe, a zarazem nie wystawia cię nieprzygotowanego na ataki rywala. Ponadto w jego ramach można pozwolić sobie na wiele systemowych wariacji. Zwłaszcza podczas gry, gdy wydaje się, że nic można już zmienić.

O sukcesie w Villarrealu.
- Nie wiem, czy jest jakiś sekret tego sukcesu, raczej nie. Zawsze byłem w pełni przekonany do mojej koncepcji futbolu. Wszyscy byliśmy przekonani do tego, co robiliśmy. Największym wyzwaniem w pracy trenera jest dla mnie znalezienie kompromisu pomiędzy umiejętnościami zawodnika a wymaganiami całego zespołu. Teraz pracuję z dużą grupą ludzi. Zawsze wygrywa i przegrywa kolektyw, a nie jedna osoba. I to prowadzi mnie do podstawowego wniosku - w Villarrealu musiałem zmienić myślenie piłkarzy i działaczy. Musieliśmy wszyscy traktować Villarreal jak wielki klub, myśleć jak wielki klub. Wcześniej miałem okazję pracować w największych klubach kilku krajów w Ameryce Południowej i ważnym było dla mnie zmienić mentalność zawodników w Villarrealu. Nie mogliśmy czuć się mniejsi, słabsi już przed meczem. Miałem szczęście pracować z grupą, która miała odpowiednie walory, aby moją filozofię zaadaptować.

O reakcjach na niepowodzenia.
- Nigdy nie jest łatwo. Człowiek zastanawia się, dlaczego jego praca nie przynosi efektów. Jeżeli przegrywasz mecz, motywacja do poprawy i wprowadzenia lepszych rozwiązań powinna wzrosnąć dwukrotnie. Przegranie tytułu oznacza walkę o niego w następnym sezonie, co wywiera większą presję na mnie i na piłkarzach. Jestem osobą bardzo samokrytyczną, cały czas dokonuję samoanalizy. Gdy kończysz pracę w klubie, nie robisz tego z powodu porażki czy gorszej passy. Po prostu kończy się pewien etap pracy. Może to wydarzyć się wcześniej niż sądzisz, ale porażka nie ma z tym nic wspólnego.

O porażce z Arsenalem w 2006 roku.
- Niełatwo dobrać odpowiednie słowa, aby dobrze opisać tamtejszą sytuację. Pamiętam rozmowę z Riquelme, mówiłem mu, że musi wziąć tę odpowiedzialność, musi podejść do wykonania tego rzutu karnego. Nie udało mu się strzelić, zdarza się. W szatni wszyscy byliśmy jednak sfrustrowani. Stać nas było na finał, wiedzieliśmy o tym. Panowała martwa cisza. Byliśmy jednak na tyle silni, aby wstać z kolan i z sukcesem walczyć o awans do następnej edycji Ligi Mistrzów.

O tym, co jest najważniejsze dla trenera.
- Jeżeli przegrasz, najważniejsze to o porażce zapomnieć. Tak uważałem 22 lata temu, gdy zaczynałem pracę trenera, tak uważam teraz. Myślisz o następnym spotkaniu, zapominasz złe rzeczy, które już się wydarzyły. To nie jest łatwe, ale trzeba nauczyć się radzić sobie z porażką. Każdy mecz jest inny.

Zapis video wywiadu.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!