Advertisement
Menu
/ as.com

Lass: Xabi rozgrywa - ja walczę

Francuz w wywiadzie dla dziennika <i>AS</i>

Odpocząłeś podczas przerwy świątecznej?
Tak, spędziłem czas z rodziną. Mogłem się też nieco wyłączyć, gdyż będąc piłkarzem, zawsze musisz być ze wszystkim na bieżąco. A teraz miałem czas, aby skupić się na innych rzeczach i spędzić kilka dni z rodziną oraz przyjaciółmi. To zawsze dobrze robi.

Odkrywcą twojego talentu był Guy Hillion. Mówił, że dobrze grałeś w piłkę, ale za mało się uczyłeś i wciąż biegałeś za dziewczynami.
To prawda, że Guy Hillion mnie odkrył i pomógł mi się przeprowadzić z Paryża do Nantes. Ale od tego czasu więcej mnie już chyba nie widział. Zatem nie mam pojęcia, skąd może wiedzieć, czy chodziłem do szkoły, czy nie. To prawda, że mieszkałem w nieciekawej dzielnicy Paryża, w której środowisko nie było najlepsze. Ale chodzi tutaj o to, że od najmłodszych lat myślałem tylko o futbolu. Kochałem ten sport, dlatego skupiłem się tylko na nim. To prawda, że szkoła poszła wtedy na bok, ale nie dlatego, że byłem słabym uczniem, tylko że od nauki wolałem piłkę nożną.

To był sposób na ucieczkę od tego wszystkiego?
Tak, można tak powiedzieć. Ale z drugiej strony w szkole nie byłem też jakimś rozrabiaką czy gadułą. Byłem nieśmiałym chłopakiem. Nie mówiłem zbyt dużo, a po lekcjach wracałem prosto do domu, nie szukając żadnych problemów. Nie byłem najlepszym uczniem, ale też nie najgorszym. Robiłem po prostu swoje - czasami dostawałem dobre, a czasami też złe oceny. Chociaż muszę przyznać, że większą wagę przywiązywałem do futbolu niż do szkoły.

Dlaczego opuściłeś Nantes?
W Nantes mnie nie chcieli, gdyż byłem bardzo niski.

A w Le Mans?
To była bardziej kwestia zrozumienia. Powiedzieli mi pewne rzeczy, których mówić się po prostu nie powinno. Dlatego w połowie roku spakowałem swoje rzeczy i wyjechałem. Rzuciłem futbol i wróciłem do domu, do Paryża.

Myślałeś o całkowitym porzuceniu futbolu?
Tak. Nie tylko myślałem, ale także to zrobiłem, gdyż pomiędzy 15. a 17. rokiem życia w ogóle nie grałem. Przez ten czas byłem w domu, wróciłem do szkoły i spotykałem się ze starymi przyjaciółmi z Paryża.

I na szczęście pojawił się Le Havre.
Tak. Ponadto rodzina wciąż mi powtarzała, że szkoda byłoby to wszystko rzucić, po tym jak już zacząłem. Ale ja po prostu nie chciałem już grać, nawet w drużynie z Paryża. Lubiłem tylko grać z kolegami na podwórku. Nic więcej.

Byłeś rozczarowany futbolem?
Tak, to była kumulacja pewnych sytuacji, ciężkich momentów. Moi rodzice niedawno przeprowadzili się z Mali, wciąż nie mówili po francusku. Musiałem sam sobie ze wszystkim radzić i takie kluby, jak Le Mans zamierzały tę sytuację wykorzystać. To mnie bardzo zabolało i uznałem, że już wystarczy.

Zapewniasz, że na twoje życie największy wpływ miały cztery główne czynniki - skromne pochodzenie, chaotyczna kariera, pewność siebie i Mourinho.
Tak, można mniej więcej powiedzieć, że te cztery rzeczy najlepiej definiują moje życie. Musiałem się bardzo namęczyć, aby dojść tutaj, gdzie teraz jestem. Wiem, na czym polega trudne życie. Prawdą jest również, że Mourinho jest dla mnie kimś ważnym, szczególnym. Bardzo mi pomógł. Całe to doświadczenie, jakie zbieram od 12. roku życia, pozwoliło mi dojść do Realu Madryt. Ale mam świadomość, że dzisiaj gram w Realu Madryt, a jutro mogę wylądować w trzeciej lidze. Dlatego wykorzystuję każdą nadarzającą się szansę i dziękuję Bogu za to, co osiągnąłem. Cieszę się każdym dniem, gdyż nigdy nic nie wiadomo. Spójrz, co się stało z Pepe... Gdy nadarza się okazja, trzeba ją wykorzystać do maksimum.

Na temat Wengera powiedziałeś natomiast, że porozmawiał z tobą dopiero wtedy, gdy opuszczałeś Arsenal. Sprawił, że zwątpiłeś w siebie...
Cóż, teraz to wszystko lepiej rozumiem. Zdałem sobie sprawę z tego, że nigdy nie można obdarzać kogoś pełnym zaufaniem. Gdy przychodziłem do Arsenalu, miałem wielkie nadzieje, gdyż trener również był Francuzem. Możliwe zatem, że całe to rozczarowanie było spowodowane zbyt wielkimi nadziejami, jakie to sam sobie zrobiłem. Arsenal opuściłem rozczarowany. Z perspektywy czasu jednak jestem wdzięczny za tę lekcję, gdyż uświadomiłem sobie, że nikomu nie można w pełni zaufać. To już mi się więcej nie przydarzy. W futbolu liczy się tylko to, co się dzieje na boisku. Nic więcej. Wtedy byłem za bardzo naiwny. Gdy spotkałem się z Mourinho, wciąż byłem bardzo młody, ale wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Mimo to, że byłem najmłodszy z całego zespołu, trener nie traktował mnie jak jakiegoś juniora, pomagał mi. W Arsenalu było odwrotnie. Nie chcę przez to mówić, że mam jakiś żal do Wengera, ale nie ze wszystkimi można utrzymywać dobre relacje. Szanuję to wszystko, czego dokonał, ale uważam, że ze mną nie obchodził się dobrze. Ale takie rzeczy zdarzają się w życiu.

A gdybyś miał znów z nim pracować?
(Śmiech). Odpowiedź pozostawię dla siebie.

Dlaczego twoim idolem jest Weah?
Ponieważ kiedy byłem mały i mieszkałem w Paryżu, Weah grał w Paris Saint-Germain. Ja i moi rodzice pochodzimy z Afryki - on również. Ponadto bardzo lubiłem oglądać piłkę nożną, dlatego chodziłem na mecze PSG, gdyż była to drużyna z mojego miasta. Widziałem, jak strzelał fantastyczne bramki. (Śmiech). Tak, tak, bardzo go podziwiałem.

Na drugim miejscu jest Zidane, prawda?
Tak. Zidane reprezentuje Mundial z 1998 roku, który odbył się w moim kraju, w moim mieście. Ja dopiero zaczynałem, marzyłem o tym, aby zostać piłkarzem. Oglądanie tamtej reprezentacji i Zidane'a było czymś cudownym. To fakt, że nie grał na mojej pozycji, ale identyfikuję się z nim, gdyż podobnie jak ja jest bardzo skromny. Lubię takie osoby, jak Weah czy Zidane, które nie mówią zbyt dużo i szanują swoje korzenie.

Rozmawiasz teraz z Zidane'em?
Widziałem go kilka razy, ale Zidane jest trochę taki sam, jak ja. On zajmuje się swoimi sprawami, a ja swoimi.

Gdy przechodziłeś do Realu Madryt, to wszyscy mówili, że będziesz nowym Makélélé. Czy te porównania pomogły ci w adaptacji i w samej grze?
Cóż, Makélélé grał w Nantes - ja również. Tak samo jak ja był w Chelsea. Grał w Realu Madryt, a teraz ja jestem w tym klubie. Podobnie jak ja był w reprezentacji Francji. Tak, porównania do niego bardzo mi pomogły, gdyż od najmłodszych lat był dla mnie przykładem do naśladowania, gdyż również miał ciężką karierę. Grał w Nantes, Marsylii, Celcie. Spędziłem z nim dużo czasu w Chelsea i w reprezentacji. Wiele się od niego nauczyłem. Codziennie mi coś wyjaśniał. Wiem, że to, iż tutaj zaszedłem, to przede wszystkim zasługa mojej pracy, ale muszę przyznać, że Makélélé bardzo mi pomógł.

Często z nim rozmawiasz?
Tak. Powtarza mi, że w dalszym ciągu muszę ciężko trenować, abym nie robił żadnych głupot i na poważnie podchodził do swojej pracy, gdyż w futbolu wszystko bardzo szybko przemija. Jest dla mnie jak starszy brat. Najbardziej podziwiam w nim to, że na boisku jest wielkim profesjonalistą.

Przejdźmy do Realu Madryt. Jak przeżyłeś to, że musiałeś walczyć z Huntelaarem o miejsce w Lidze Mistrzów?
To nie było dla mnie coś wielkiego, gdyż tak wyglądało całe moje życie. W futbolu zawsze trzeba wybierać. Teraz również w zespole jest wielka rywalizacja o miejsce w składzie. Nie wiem, jak wyglądała kariera Huntelaara, ale ja zawsze musiałem sobie radzić z tego typu trudnościami. Czasami nawet było dziesięciu czy piętnastu zawodników na jedną pozycję. Takie jest życie...

Dlaczego tak szybko zaadaptowałeś się w Realu Madryt?
Jeśli chcesz, któregoś dnia zabiorę cię do dzielnicy, w której mieszkałem, i wtedy sam ocenisz, czy adaptacja w Madrycie naprawdę powinna być czymś trudnym. Dzielnica Belleville, która znajduje się w 20. dystrykcie Paryża, jest jedną z najbiedniejszych w całym mieście. Gdy przybyłem do Realu Madryt, wszyscy bardzo dobrze się ze mną obchodzili. Ponadto jestem taką osobą, która jeśli nie ma żadnych zmartwień i może się na czymś skupić, to nie potrzebuje czasu na adaptację. Życie w Madrycie jest bardzo łatwe. Jedynym problemem był język. Ale to nie było coś wielkiego.

Dlaczego w Realu Madryt nazwałeś się Lass, skoro we Francji wciąż jesteś znany jako Diarra?
Gdy tutaj przechodziłem, to oczywiście chciałem być znany jako Diarra, ale wtedy nazywano by nas Diarra I i Diarra II. To nie byłoby dobre. Dlatego musiałem pomyśleć o alternatywie. Od małego koledzy wołali na mnie Lass, dlatego właśnie w ten sposób postanowiłem odróżnić się od Mahamadou. Ale we Francji wciąż jestem znany jako Diarra. Chciałbym, aby któregoś dnia tak samo było w Madrycie, gdyż to moje rodzinne nazwisko.

Opiekujesz się Benzemą?
Karimowi staram się pomagać tak samo, jak na początku pomagano mi. Gdy przybyłem do Chelsea, to Claude i Drogba bardzo mi pomagali, gdyż nie było łatwo. Uwierz mi. To dla Karima był pierwszy transfer. Ja przeszedłem już przez pięć i mam większe doświadczenie. Lyon i Real Madryt bardzo się od siebie różnią. Ponadto zmiany zawsze są ciężkie. Trzeba iść krok po kroku.

Są powody ku temu, aby niepokoić się o Benzemę?
Nie ma. Ma 22 lata i niedawno przeżył swój pierwszy wielki transfer. Możliwe, że jego adaptacja jest trochę wolna, ale zapewniam, że nie ma powodów do niepokoju. Karim zawsze mieszkał w rodzinnym domu, teraz jest sam. Brak rodziny zawsze jest zauważalny. Trzeba dać mu trochę czasu.

Jesteś dla niego niczym starszy brat?
Nie. Kiedy tylko tego potrzebuje, służę mu pomocą. Ale sam potrafi o siebie dbać.

O co cię prosi Pellegrini?
W Pellegrinim najbardziej podoba mi się to, że ma takie samo podejście do pracy, jak ja. Jeśli ma ze mną jakiś problem, to przychodzi i mówi mi to prosto w oczy. Jeśli potrzebuję jakiejś porady lub wskazówki, to zawsze mi ją daje. Całkowicie mnie zrozumiał - również moją osobowość. Wie, że nie jestem gadatliwy. Staram się po prostu grać jak najlepiej. Dopóki wygrywamy, jestem zadowolony.

Wolisz grać przed czy za Xabim Alonso?
Obecnie występuję na pograniczu obu tych pozycji. Najbardziej lubię grać tuż przed obroną, ale Xabi również tam jest, dlatego muszę schodzić nieco na bok. Dzięki temu poprawiam się pod innymi względami. To nie jest moja naturalna pozycja, ale dużo się uczę.

Co tej drużynie zapewnia Xabi Alonso?
To zawodnik, który gra bardzo czysto. Perfekcyjnie potrafi się utrzymać przy piłce, dzięki czemu zyskujemy czas. On rozgrywa i utrzymuje się przy piłce, a ja u jego boku walczę. Zapewniam mu niezbędny czas, aby na spokojnie mógł rozegrać.

Ponadto asekurujesz na prawej stronie Sergio Ramosa.
Tak. Z Sergio bardzo dobrze się rozumiem. Uwielbiam z nim grać. Współpraca z takim zawodnikiem, jak on to prawdziwa przyjemność.

Myślisz, że klub powinien sprowadzić kogoś w miejsce Pepego?
Mamy bardzo dobry skład. Ale to pytanie powinno zostać skierowane do trenera.

Mówiłeś mi, że uwielbiasz grać u boku Kaki czy Cristiano Ronaldo.
Gdy byłem w Portsmouth, Cristiano wyprowadzał mnie z równowagi. (Śmiech). Teraz jest zupełnie inaczej. Podaję mu piłkę, a on robi resztę.

Rozmawialiście na ten temat?
Oczywiście, że tak. Gdy grałem w Portsmouth czy w Chelsea, to w meczach z Manchesterem United musiałem go faulować, ponieważ mnie denerwował. Nie dało się go dogonić!

Wiesz o tym, że Capello i Benítez powiedzieli, że w marcu Real Madryt będzie niepokonany?
Oby tak było, ponieważ w marcu mam urodziny i byłby to dobry prezent. (Śmiech). A tak na poważne, to prawda, że jesteśmy w fazie progresji, gramy coraz lepiej i na wiosnę powinniśmy być w świetnej formie. Ale zapewnianie, że będziemy niepokonani, to chyba trochę za dużo.

Tym bardziej mając u boku Barcelonę.
Uff! Tak, mamy z Barceloną rachunki do wyrównania. Chciałbym już meczu rewanżowego, ponieważ na Camp Nou byliśmy bardzo bliscy zwycięstwa. Ale to fakt, że osiągnięcia Barçy są nieprawdopodobne.

Myślisz, że 2010 rok będzie dla ciebie bardzo ważny?
Tak. To bardzo ważny rok zarówno dla klubu, jak i dla reprezentacji. Mam nadzieję, że zdobędziemy jeden lub dwa tytuły. W reprezentacji natomiast trzeba zapomnieć o przeszłości, gdyż męczyliśmy się przy zmianie generacji. Na Mundial w RPA musimy udać się z pokorą. Tak samo, jak miało to miejsce w 2006 roku. Jednak przed Mundialem mam do rozegrania jeszcze wiele spotkań.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!