Advertisement
Menu
/ goal.com

Mity o Realu i Barcelonie

Felieton Subhankara Mondala

Subhankar Mondal pracuje dla serwisu goal.com.

----------------

Jednym z najcięższych zarzutów stawianych Realowi Madryt jest nadużywanie przez niego siły pieniądza.

Latem wydano w Madrycie na wzmocnienia 250 milionów euro. Pojawiały się pytania o moralność takiego postępowania w czasie globalnego kryzysu. Tym bardziej, że to przecież "tylko futbol". Dążenie Florentino Péreza do bycia wielkim dzięki wydawaniu wielkich pieniędzy trafnie pokazuje, ile pieniędzy krąży w świecie piłki nożnej.

Lecz opieranie uczucia nienawiści do Realu tylko na kwestii wydawania pieniędzy jest pozbawione sensu. Przecież nie tylko Real wydawał ostatnio spore sumy. Manchester United zakontraktował Rio Ferdinanda, Juventus kupił Gianluigiego Buffona, Lazio Hernana Crespo, Manchester City wydał sporo na Carlosa Teveza a Chelsea na Andrija Szewczenkę i wielu innych.

Nawet Barcelona nie ucieka przed wielkimi transferami i wielkimi nazwiskami. Latem wydała na Ibrahimovicia, łącznie, prawie 70 milionów euro. Rok wcześniej na Alvesa, Keitę, Hleba i Caceresa przeznaczyła 80 milionów euro. I wygrała historyczne triplete. Barcelona sukcesu "nie kupiła", lecz gdy Real zwycięży w maju w Lidze Mistrzów, to z pewnością ludzie powiedzą, że sukces "kupił", prawda?

Owszem, Real Madryt jest zadłużony. Który wielki europejski klub nie jest? Raczej nie zbankrutuje. Gdyby było to takie proste, Manchester United byłby martwy, a Liverpool pozbawiony swego najsłynniejszego klubu.

Duże wydatki pociągają za sobą inne konsekwencje. Import piłkarzy powoduje, że ci lokalni nie mają szans zaistnieć i są ignorowani. To problem Realu, ale przecież Barcelona ma na to świetną receptę, prawa? Gra "tylko" wychowankami i dlatego są to good boys. A Real to bad boys.

Nie, Barcelona nie gra "tylko" wychowankami, a jej dwa ostatnie Puchary Europy zostały zdobyte nie "tylko" dzięki lokalnym talentom. Samuel Eto'o spędził trochę czasu w szkółce Realu, Ronaldinho trafił na Camp Nou, ponieważ w Madrycie uznano, że jest zbyt brzydki na sprzedaż koszulek, Deco, Larsson (akurat on przyszedł na zasadzie wolnego transferu), Daniel Alves, Eric Abidal, Yaya Touré, Rafael Márquez, Thierry Henry, Seydou Keita - oni wszyscy zostali kupieni.

A ilu wychowanków w składzie mieli finaliści Ligi Mistrzów z 2008 roku, Manchester United i Chelsea?

Jeżeli to nie wystarczy, wystarczy cofnąć się o dziesięć lat. Wtedy Barcelona były prawie reprezentacją Holandii. Jak napisał Phil Ball w chyba najlepszej książce o piłce nożnej w Hiszpanii - "Morbo - historia hiszpańskiego futbolu", "nawet drugi komplet strojów Barcelony miał pomarańczowy kolor, aby piłkarze lepiej się czuli. Taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia w takim klubie jak Athletic Bilbao. Real Madryt, chociaż znany z zatrudniania obcokrajowców, nie posunąłby się tak daleko w przekształceniu zespołu w tak obce ciało i szkodząc canterze.

Najgorszy okres bez trofeów w Madrycie trwał trzy lata. W Barcelonie trwał lat sześć. Od 1999 do 2005 roku klub nie wygrał nic. Ówczesny el presidente Joan Gaspart dokonywał śmiesznych transferów za śmiesznie wielkie pieniądze. Robił to, co teraz robi Pérez - "kupował" sukces. Nie udało mu się, Pérezowi prawdopodobnie się uda. Taka różnica.

Skoro jesteśmy już przy Gasparcie warto dodać, że Real Madryt nie jest jedynym klubem, gdzie miejsce mają różne intrygi w gabinetach działaczy. W Katalonii wizerunek Joana Laporty wcale nie jest tak krystaliczny, jak mogłoby się wydawać. Ostatnia afera ze szpiegowaniem własnych pracowników dobitnie to pokazuje. W klubach angielskich, w Liverpoolu czy w Manchesterze, jest podobnie.

I kwestia historii, jak zwykle. To prawda, że były powiązania pomiędzy generałem Franco i największym klubem świata, ale sam generał sympatyzował z Atlético i jemu kibicował. Historia potoczyła się tak, że klub FC Barcelona stał się symbolem dla Katalończyków, lecz czy tylko oni opierali się reżimowi Franco? A co z Baskami?

Ponadto wielu poza Hiszpanią myśli, że w Barcelonie jest tylko jeden klub piłkarski. Nie zapominajmy o Espanyolu, który z reguły ma w składzie więcej Katalończyków od Barcelony, a jego kibice czują się także Hiszpanami, nie tylko Katalończykami. Niestety media Espanyol lekceważą.

Gdy mówimy o hipokryzji i ignorowaniu faktów, dodajmy "starą prawdę" o sędziowaniu. Real otrzymuje kontrowersyjnego karnego? Real oszukuje i kupuje sędziów. Barcelona otrzymuje śmiechu warty rzut karny po akcji Xaviego? Cóż, niepokalana Barcelona nigdy nie oszukuje, prawda? Tak jak Lionel Messi nigdy nie strzela bramki ręką temu samemu zespołowi.

Mit o tym, że Real Madryt to wcielenie zła jest tak silny, że potrzeba będzie całego wieku, aby choć trochę go utemperować. Aczkolwiek część tego mitu może być zrozumiała.

Real produkował w ostatnim czasie talenty, jednak w przeciwieństwie do Barcelony nie chciał ich zatrzymać. Negredo, Mata, Soldado, Granero (teraz z powrotem w klubie) - oni wszyscy odeszli, aby zrobić miejsce talentom z zagranicy.

Ponadto Barcelona opiera grę na futbolu poetycznym, romantycznym. Ma filozofię gry. Piłka nożna w katalońskiej wersji oparta jest na obsesyjnym posiadaniu piłki. Wprowadzał ją Johan Cruyff i jest sercem tamtejszej futbolowej kultury. W Madrycie również pożądają futbolu porywającego, ale najpierw muszą znaleźć odpowiednią dla siebie definicję dobrej piłki.

Kolejna rzecz to plany Realu podbicia odległych rynków. Gdy dostępny był Ronaldinho, w Madrycie podpisywano kontrakt z Beckhamem, ponieważ na nim można było więcej zarobić. Gdy trzeba było przygotowywać się do sezonu zespół jeździł po egzotycznych krajach. Real próbował stać największym klubem na świecie (w rzeczywistości i bez tego takim klubem jest) i stracił fundamentalną dla pięknej gry cechę - funkcjonować przede wszystkim jako klub piłkarski, a na drugim miejscu jako przedsiębiorstwo komercyjne.

W każdym razie osoby, które nie kibicują Barcelonie, a "nienawidzą" Realu Madryt opierają uczucia na ideach abstrakcyjnych i zniekształconej prawdzie. Jak napisał jeden z redaktorów goal.com, "Real Madryt to po prostu wielki klub z wielkim biznesmenem na czele podejmującym wielkie ryzyko finansowe".

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!