Advertisement
Menu
/ soccernet.espn.go.com, RealMadryt.pl

RMPL: Real walczy o znalezienie równowagi

Realny Mocno subiektywny Przegląd Leraksujący

W nieustannym i z góry skazanym na niepowodzenie (ale próbować nieustannie trzeba) poszukiwaniu Skarbnicy Wiedzy i Krynicy Mądrości madridismo, świętego Graala Alma Blanca, Najbardziej Nieomylnego z Nieomylnych Mędrców Concha Espina 1, napotkałem dziś, wirtualnie, ma się rozumieć, pana Eduardo Alvareza.

Pan Eduardo Alvarez przedstawia się, co następuje:

"Urodziłem się w rodzinie kibiców Realu Madryt. Tato mojej mamy, Joaquín, był socio od zawsze. Tato mojego taty, Eduardo, był z Realem Madryt zespolony w sensie ścisłym, ponadto szczerze nie cierpiał Katalończyków. W młodości, zdecydowana większość moich najbliższych przyjaciół była fanami Realu Madryt. Wyjątków było bardzo, bardzo niewiele.

Przy takim rodzinnym wychowaniu i takich przyjaciołach, myśl o kibicowaniu jakiemukolwiek innemu klubowi nigdy, ani na chwilę, nie zagościła w mojej głowie. W 1982 roku po raz pierwszy byłem na meczu Realu Madryt, na Santiago Bernabéu (a gdzie by indziej?), z Újpestem Dozsa w Pucharze Zdobywców Pucharów. W zimną październikową noc Real triumfował, by ostatecznie przegrać w samym finale ze szkockim Aberdeen prowadzonym przez Alexa Fergusona.

Bardzo często chodziłem oglądać Real na Bernabéu. Gdy tylko zacząłem zarabiać, zostałem socio i wykupiłem karnet na cały sezon. To wychowanie w wierze w Real Madryt i cała związana z tym liturgia wiodły w nieunikniony sposób do nienawidzenia wszystkiego, co z Barceloną związane. Najbardziej ekscytującymi meczami na stadionie były derbis (wtedy nikt jeszcze nie mówił clásicos) przeciwko Katalończykom, wybuchowa mieszanka rywalizacji sportowej i politycznej, która tworzyła na trybunach atmosferę z niczym nieporównywalną.

Gdy tylko Barcelona pojawiała się na murawie, uwielbialiśmy okazywać jej nasz wstręt, a cele wybieraliśmy precyzyjnie. Na Bernabéu Julio Salinasowi zawsze przypominaliśmy, jak skrewił w meczu przeciwko Włochom na Mundialu w 1994 roku. Christo Stoiczkow był wygwizdywany w sposób przechodzący ludzkie pojęcie. Luis Enrique, gdy grał dla blaugrana, był odpowiednikiem ich Luisa Figo, gdy ten grał już dla nas. Andoni Zubizarreta również miał miejsce w panteonie naszych "ulubionych" łajdaków. Natomiast Pep Guardiola zawsze wzbudzał w nas, madridistas, ogromny szacunek."

Tyle słowem przedstawienia Eduardo Alvareza, aby każdy miał jasność w sprawie jego kibicowskich wyborów i sympatii, aby klasyczny sieciowy oszołom nie pisał w komentarzach, że to "pewnie kibic Barcelony, o Realu nie ma pojęcia, jest debilem, najlepiej z Anglii, bo tam się najwięcej na futbolu nie znają" i tym podobne.

A obecnie Alvarez jest dziennikarzem sportowym, piszącym między innymi dla serwisu soccernet.espn. Otwarcie przyznaje, że bardzo lubi styl gry Barcelony z czasów, gdy Guardiola grał i z czasów, gdy Guardiola trenuje. W zasadzie, ten styl uwielbia. Oczywiście zawsze życzy Barcelonie porażki, zawsze życzy cierpienia, nawet gdyby miała przegrać z "najnudniej grającym Realem w historii."

I owo słowo wstępu tytułem przedstawienia Eduardo Alvareza wskazywałoby, że dziś będzie o Gran Derbi.

Nie będzie, bynajmniej nie dlatego, że w Barcelonie świńska grypa przetrąca kolejnych blaugranowych grajków. Wyzdrowieją na czas, a derbów nie przełoży nikt, nawet arcybiskup Barcelony.

W nieustannym i z góry skazanym na niepowodzenie (ale próbować nieustannie trzeba) poszukiwaniu Skarbnicy Wiedzy i Krynicy Mądrości madridismo, świętego Graala Alma Blanca, Najbardziej Nieomylnego z Nieomylnych Mędrców Concha Espina 1 napotkałem dziś, wirtualnie, ma się rozumieć, pana Eduardo Alvareza po to, aby przetłumaczyć i zaproponować Wam, Drogie Czytelniczki i Wy, trochę mniej Drodzy Czytelnicy, felieton rzeczonego Eduardo Alvareza, popełniony, uwaga, 7 września tego roku. Felieton w którym autor przewiduje, że czeka ten Real Madryt Florentino Péreza wersja 2.0 sporo, bardzo sporo kłopotów w bieżącym sezonie.

A że jesteśmy już mądrzejsi o dwa i pół miesiąca ligowych, ligo-mistrzowskich i pucharowych (niestety) zmagań, możemy sprawdzić, ile Eduardo Alvarez racji w przewidywaniu przyszłości miał, a gdzie popełnił błąd. Jak dotąd, w tym sezonie.

Carry on.

"Real walczy o znalezienie równowagi"

07.09.2009.

"Lato minęło w klimacie wieści zgoła ekscytujących, przekazywanych nam przez Biały Dom w Madrycie. Zwykły śmiertelnik oglądający la Liga mógłby pomyśleć, że sukces los merengues został już zagwarantowany.

Mr Pérez dostarczył konstelację gwiazd, jaką obiecywał, kontyngent wiecznie kontuzjowanych, Latających (równie często do baru) Holendrów został częściowo zlikwidowany, a madryckie media powtarzają nam, że w Barcelonie za mało jest klasowych zawodników, by wytrzymać trudy ciężkiego sezonu.

A prawdziwy kibic Realu Madryt wie lepiej. Ja, na przykład, jestem bardzo, bardzo zmartwiony. W tym eksperymencie jest zdecydowanie zbyt wiele dziur, aby się powiódł. Spróbujcie ze mną wytrzymać i wspólnie przejść tę drogę przez główne powody zmartwienia na początku sezonu 2009/10."

(Przypomnę tylko, że felieton pisany był 7 września tego roku - przyp. red.).

"1. Pierwsza "jedenastka" jest zupełnie zagubiona, wręcz dysfunkcyjna. Pellegrini stara się narzucić zespołowi taktykę, jaką stosował w swym, robiącym wielkie wrażenie, Villarealu. To 4-2-3-1. Xabi Alonso i Lassana Diarra grają przed czwórką obrońców, a Kaká, Raúl González i Cristiano Ronaldo mają karmić podaniami Karima Benzemę oraz nieustannie zamieniać się pozycjami. Ilekroć czytam wyjściowy skład, tylekroć na twarzy pojawia się szeroki uśmiech satysfakcji. Ale ekipa, prawdziwe eqipazo, kto by jej nie pokochał?

Lecz uczucie radości gaśnie w momencie rozpoczęcia każdego spotkania i teoretyczne 4-2-3-1 szybko przekształca się w bezwładne i chaotyczne 6-4. Czterech naszych zawodników z przodu nigdy nie było znanych ze szczególnej pracy w defensywie, a to zmusza Alonso i Diarrę do cofania się częstszego, niż to pożądane. Zespół dzieli się na pół, a mecz zamienia się w nieskończoną serię kontrataków z obu stron. Biorąc pod uwagę klasę zawodników ofensywnych, Real Madryt powinien wygrać wiele atrakcyjnych meczów w tym sezonie, ale wspomniane 6-4 nie jest szczególnie dobrą taktyką, gdy przyjdzie grać z zespołami z czołówki.

Mieliśmy już podobny przypadek w ostatnim czasie - moje "ukochane" Atlético z Javierem Aguirre na czele. Po mniej więcej dziesięciu minutach każdego meczu ofensywna czwórka, Kun Agüero, Diego Forlán, Simão Sabrosa i Maxi Rodríguez, przestawała wspomagać obronę i ruszała karuzela kontrataku. Drużyna wychodziła cało z wielu thrillerów, ponieważ owa czwórka ma w ataku potencjał ogromny. Gdy przychodziło się mierzyć z najlepszymi, rzadko było miło. Równowaga taktyczna rywala brała górę. Dlaczego mamy kopiować tę taktykę rodem z rosyjskiej ruletki, skoro wiemy już, jak ona działa?

Aby tę kwestię zakończyć, dodam, że jedyna rzeczą, jaką Real Madryt powinien pożyczyć od Atlético są świetne stadionowe kanapki z zapiekanymi kalmarami, dostępne w barach na Vicente Calderón. Każde inne zapożyczenie czegokolwiek od Atlético skończyłoby się żenującym upadkiem po ponad stu latach chwały.

W każdym razie jedna kwestia jest jasna. Wyjściowy skład Realu Madryt nie jest adekwatny do taktyki, jaką ma grać. Nasz boss musi opanować ten bałagan tak szybko, jak to możliwe. Czy potrafi to zrobić? Przejdźmy do drugiej stacji tej krzyżowej drogi.

2. Pellegrini nie rządzi... jeszcze. Transfery Florentino nie ograniczały się jedynie do tych stricte piłkarskich. El presidente ściągnął również byłych piłkarzy Realu Madryt - Valdano, Pardezę, Zidane'a i Butragueńo. Po co? Aby w różnych i prawdopodobnie kłócących się ze sobą rolach pomóc w zarządzaniu zespołem. Każdy z nich spędza z Pérezem sporo czasu, każdy odgrywał ważną rolę przy wszystkich transferach, tych do i z Madrytu. Czasami pokonując stanowisko Pellegriniego, jak choćby w przypadku sprzedaży Wesleya Sneijdera. Część madryckiej prasy uważa nawet , że obecna polityka kadrowa zespołu jest w bardzo silny sposób sterowana przez ową grupę doradców, co tłumaczy brak równowagi w drużynie.

Nawet jeżeli w tym tkwi sęk i jest problem, nasz chilijski boss nie wygląda na trenera, który zbyt długo tolerowałby nagminne wtrącanie mu się w jego sprawy. Pracując w Villarealu pokazał, że został obdarzony nie tylko wyjątkowo bujną fryzurą, lecz także odwagą do posadzenia na ławie nawet najlepszego zawodnika, jeżeli zajdzie taka konieczność. Gdy tylko poczuje się pewniej w nowym otoczeniu, jeden z zawodników z ofensywnej czwórki Realu Madryt powinien ciepłem swego ciała grzać ławeczkę. A w jego miejsce zagra choćby Esteban Granero, aby dać drużynie więcej równowagi. Przynajmniej tak sobie to wszystko tłumaczę.

3. Defensywa to czarna dziura. Zresztą to i tak za mało powiedziane. Rzeczone ustawienie 6-4 nie pomaga czwórce defensorów. Co gorsza, zespół odzyskał powracające jak bumerang schorzenie polegające na doprowadzaniu do groźnych sytuacji bramkowych przynajmniej raz na dwa wykonywane przez rywali stałe fragmenty gry. Wiele przed panem pracy, panie Pellegrini.

Każdy kibic Realu powtarza sobie, że sprawy w defensywie będą mieć się lepiej, gdy z zawieszenia i kontuzji powrócą, odpowiednio, Pepe i Sergio Ramos. Przeczytajcie to raz jeszcze - gdy powrócą Pepe i Sergio Ramos! Lekiem na całe zło naszej defensywy mają być:

a) 26-letni stoper, który kilka miesięcy temu przeżył załamanie nerwów przed osiemdziesięcioma tysiącami ludzi, gdy kilkukrotnie skopał plecy leżącego rywala, tuż po tym, gdy sfaulował go w polu karnym. Innego rywala uderzył w twarz, a opuszczając boisko zwyzywał sędziego i kilku kolegów z zespołu. Następny miesiąc spędził na rozważaniach, czy zakończenie piłkarskiej kariery nie byłoby najlepszym wyjściem.

b) 23-letni prawy obrońca, który 80% czasu gry spędza poza swą nominalną pozycją i można odnieść wrażenie, że liczy na zdobycie 30 bramek w sezonie. Cały czas próbuje tego wkurzającego dryblingu piętą, który już zna i wie jak go przerwać każdy obrońca we wszystkich 208 krajach zrzeszonych w FIFA. Bernd Schuster, sam zresztą w pierwszej trójce najbardziej leniwych i aroganckich piłkarzy w historii Realu, powiedział publicznie, że "Ramos musi ciężej pracować i być skromniejszym". To musiało zaboleć.

Cóż, może być i gorzej. Na przykład wspaniały bramkarz Realu Iker Casillas wpadnie w najgorszą formę od początku kariery... Chwila, w sumie właśnie tak jest.

4. Cristiano Ronaldo w tej swojej koszulce Realu Madryt wygląda co najmniej nieswojo. Gdy oglądałem jego prezentację na Bernabéu, pierwsza rzecz, jaka mnie uderzyła to właśnie krój i rozmiar jego nowej koszulki. Podpisaliśmy właśnie kontrakt z jedynym prawowitym następca Davida Beckhama na tronie Króla Metroseksualistów, a ten wygląda tak, jakby przez pomyłkę ubrał koszulkę starszego brata ze sporą nadwagą.

Chciałem wierzyć, że to tylko wersja próbna koszulek na ten sezon, niestety boleśnie się myliłem. On nadal nosi na sobie ten sam szmat materiału w każdym meczu. Boże, przecież to CR9! On MUSI wyglądać cool żeby dobrze grać. Jakby wyglądał i czuł się święty Mikołaj, gdyby kazano mu chodzić na czarno? To taka sama sytuacja.

Nie dziwne, że Ronaldo w dotychczasowych występach prezentował się sporo poniżej oczekiwań. W tej koszulce wygląda na strasznie nieszczęśliwego. Dajcie mu obcisłą, uwidoczniającą ciało koszulkę, żeby mógł się pokazać, proszę. To nie jest takie trudne.

Kibice Realu Madryt. Nie dajcie się zwieść wielkim zwycięstwom po 5:2 nad ligowymi średniakami. Jeżeli nasz trenerski boss nie skieruje tego statku we właściwym kierunku, Real Madryt z czasem stanie się bardzo wyjątkowo drogą wersją ubiegłorocznego Atlético. Jak nasi sąsiedzi wiedzą, nie daje to żadnych tytułów.

PS. Przy okazji dodam, że te świetne kanapki z zapiekanymi kalmarami są jednak na stadionie Rayo Vallecano, nie Atlético."

Tyle od zadeklarowanego madridisty i felietonisty soccernet.espn Eduardo Alvareza. Co się sprawdziło po 75 dniach od napisania powyższego tekstu, a co okazało się tropem fałszywym?

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!