Advertisement
Menu
/ marca.com, Wikipedia

Nadchodzą derby Madrytu

Sobota, godzina 22.00

No i bądź tu, człowieku, mądry. Czy Real Madryt wypełzł z dołka, czy jeszcze nie? Zwycięstwo nad Getafe i niezły mecz z Milanem wskazywałyby, że tak. Ale przecież to „tylko” Getafe i „tylko” remis z Milanem. Dlatego właśnie tak ważny będą derby Madrytu – nie tylko ze względu na trzy punkty, ale i dlatego, że jakość gry naszych ulubieńców da nam przynajmniej częściową odpowiedź na postawione wyżej pytanie.

No ale skoro już szukajmy dziury w całym, to szukajmy do skutku. Atlético to w bieżącym sezonie raczej kiepski materiał do diagnozy. Drużyna z Estadio Vicente Calderón zajmuje przecież obecnie siedemnaste (sic!) miejsce w tabeli La Liga. Pod batutą trenera Abela Resino nasi rywale zdobyli zaledwie siedem punktów – trzy na Saragossie, po jednym na Racingu, Almeríi, Valencii i Mallorce – nic więc dziwnego, że szkoleniowiec Los Colchoneros dostał w końcu kulturalnego kopniaka w pośladki. Jego następcą został znany nam skądinąd Quique Sánchez Flores. Jego debiut w lidze wypadł jednak raczej kiepsko – mecz z Athletikiem na San Mamés zakończył się porażką po golu Javiego Martíneza.

Pewien postęp nastąpił w ostatnim meczu – Atlético zremisowało u siebie 2:2 z niewątpliwie silnym przeciwnikiem, Chelsea FC, stało się to jednak w dość szczęśliwych okolicznościach. Sergio Agüero otworzył wynik w 66. minucie, ale między 82. a 88. minutą Sergio Asenjo musiał dwukrotnie skapitulować po strzałach Didiera Drogby. Wyrównującego gola zdobył Agüero dopiero w doliczonym czasie. Sytuacja tej ekipy jest więc podobna do sytuacji Los Blancos w tym sensie, iż trudno określić rzeczywistą siłę obu drużyn na tę chwilę. Można powiedzieć tylko tyle, że jak na ogólną (dotychczasową) słabość całego składu Atlético całkiem nieźle radzi sobie ze zdobywaniem goli – w lidze strzelili dziesięć w dziewięciu meczach, co jest niezłym wynikiem jak na samo dno tabeli.

Inna sprawa, że gdy ma się takich napastników jak Agüero i Diego Forlán, takich pomocników jak Simão Sabrosa, José Antonio Reyes czy Raúl García, zdobywanie wielu goli powinno być obowiązkiem. No i oczywiście całą tę piątkę niemal na pewno zobaczymy w sobotę w wyjściowym składzie. Jedenastkę Atléti uzupełnią: 28-letni Brazylijczyk Cléber Santana jako defensywny pomocnik, Pablo Ibáńez i Tomáš Ujfaluši na środku defensywy, Kolumbijczyk Luis Perea i kapitan drużyny Antonio López jako boczni obrońcy oraz młody – zaledwie dwudziestoletni – wielki talent, wspomniany już Sergio Asenjo, w bramce. Spośród rezerwowych na szczególną uwagę zasługuje 29-krotny reprezentant Argentyny Maxi Rodríguez i wychowanek Realu Madryt José Manuel Jurado; co się tyczy tego gracza, całkiem niewykluczona jest jego obecność w wyjściowym składzie, dziennikarze Marki twardo jednak obstają przy tym, że usiądzie na ławce.

A co piszczy w murawie na Bernabéu? Guti chyba na dłużej wypadł ze składu, natomiast wracają doń Ezequiel Garay i Christoph Metzelder, co jest szczególnie istotne wobec wymuszonej czerwoną kartką absencji Raúla Albiola. Argentyńczyk ma więc wszelkie szanse, by wraz z Pepem stanowić na Vicente Calderón o sile naszej obrony. Na lewej obronie zagrać ma Arbeloa, podczas gdy Marcelo znów wystąpi jako lewy skrzydłowy.

Podsumowując, podkreślmy jeszcze jedną rzecz: klasa Czerwono-Białych jako klubu, rozpatrywana jako wypadkowa wszystkich odniesionych sukcesów, nijak się ma do klasy FC Barcelona czy samego Realu Madryt. Atlético ma na koncie triumfy plasujące ten klub w hiszpańskiej czołówce – dziewięć tytułów mistrza kraju i tyleż Pucharów Króla, finał Pucharu Mistrzów, Puchar Zdobywców Pucharów i Puchar Interkontynentalny (o który grał jako finalista PM, gdy walki z CA Independiente odmówił Bayern) – lecz wszystko to wypada marnie przy kolosalnych sukcesach Los Blancos czy mniejszych, ale przecież także imponujących, sukcesach Blaugrany. I tak samo derby Madrytu nie dorównują prestiżem i magią El Clásico; w skali świata nie jest to przypadek wyjątkowy, by mecz drużyn z dwóch różnych miast miał status bezdyskusyjnie wyższy niż pojedynek klubów z jednego miasta, ale w Hiszpanii zjawisko to osiągnęło skalę niespotykaną chyba nigdzie indziej na świecie.

Niemniej jednak, wciąż jest to spotkanie prestiżowe, a do tego niezwykle ważne z punktu widzenia pozycji w tabeli i odbudowy formy naszych ulubieńców. Miejmy nadzieję, że wezmą się w garść i zagrają o zwycięstwo. Miejmy nadzieję, że zaczną nabierać coraz większego rozpędu, który ostatecznie doprowadzi ich do zwycięstwa nad Barceloną. Miejmy też nadzieję, że pan Clos Gómez nie wypaczy wyniku.

A tu coś na poprawę humoru. Jeśli nie znacie hiszpańskiego, to chociaż nasłuchujcie znajomych nazwisk. Tak, wiem, że dla wielu z Was to archeologia i prehistoria – ba, sam jeszcze wówczas nie byłem kibicem Realu Madryt – ale przyznacie, że robi się ciepło na sercu, gdy ogląda się takie sceny.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!