Advertisement
Menu
/ Marca

Dávila: Każdy sędzia ma swoją ulubioną drużynę

Wywiad z nowym pracownikiem Realu Madryt

Według kronikarzy dziennika Marca jest pan od dwóch sezonów najlepszym sędzią w Hiszpanii. Podziela pan tę opinię?
W Hiszpanii lista świetnych sędziów jest długa, na wysokim poziomie, ja jestem jednym z wielu. Jestem dumny z otrzymania tej nagrody, ale inni też na nią zasługują.

Odchodzi pan w najlepszym możliwym momencie, komu pan to zadedykuje?
Ojcu i bratu, którzy są już tam na górze. Mój ojciec był nauczycielem, a brat José Luis był świetnym sędzią, miał przed sobą wielkie perspektywy, ale przegrał z chorobą. Dedykuję to również rodzinie, to oni cierpią z tobą najbardziej, chociaż moją żona Yolanda jest asystentem sędziego i dużo lepiej rozumie ten świat.

Ciężko jest być sędzią?
Najbardziej cierpisz, kiedy zaczynasz, w ligach regionalnych. Istnieje ryzyko agresji, chociaż za każdym razem jest coraz mniejsze. W pierwszej lidze już go nie ma, ale po meczu, następnego dnia, wszyscy o tobie mówią, jesteś w telewizji, gazetach... A to jest trudne.

Niech opisze pan siebie jako sędziego.
[Dávila zastanawia się przez moment - przyp. red] Walczak, jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne, dość zrównoważony i oczywiście uczciwy.

Od kogo nauczył się pan najwięcej?
Od ojca. Śledził moją karierę i był pierwszy krytykiem. Nigdy nie powiedział do mnie "bardzo dobrze", zawsze wskazywał na to, co mogę poprawić.

Pańskiemu ojcu chyba nie było łatwo chodzić na mecze i w dziewięciu z dziesięciu meczów wysłuchiwać obelg na własnego syna.
Ojcu było ciężko z powodu tych wszystkich obelg. Opowiem pewną anegdotę. Mecz był rozgrywany w Saragossie, zostało 5 minut do końca, gospodarze prowadzili 2:1, a ja odgwizdałem rzut karny przeciwko nim, goście go wykorzystali i mecz skończył się remisem. Po meczu ojciec powiedział mi: "Zobacz, co mi się przytrafiło, po odgwizdaniu rzutu karnego wszyscy wstali i cię obrażali, a kiedy zobaczyli, że siedzę cicho, popatrzyli na mnie i powiedzieli: Po tym co się stało nie krzyczysz? Synu, musiałem wstać i zacząć cię obrażać...!"

Jakie jest najlepsze wspomnienie z tych 219 meczów w pierwszej lidze?
Debiuty. Nie mogłem spać noc przed debiutem w La Liga. Ale także nie spałem przed debiutem w trzeciej lidze.

A najgorsze?
Noc na Mestalla, ciężki i smutny dzień. Podjąłem taką decyzję [25 stycznia 2006 roku Davila przerwał mecz Pucharu Króla pomiędzy Valencią i Deportivo z powodu monety, która trafiła jego asystenta w okolice prawego oka; arbiter nie zawahał się zabrać swoich współpracowników do szatni i przerwać mecz; spotkanie dokończono 1 lutego przy zamkniętych trybunach - przyp. red], ponieważ była najlepsza, widziałem, że mój asystent krwawi z powodu rzuconej monety, potem przeżywałem naprawdę smutne dni.

Po meczu często jeszcze pan o nim myśli?
Tak, przede wszystkim jeśli są konfliktowe sytuacje. Jeśli wypaczyłeś wynik, to naprawdę trudno jest zasnąć.

To prawda, że nagrywał pan wszystkie swoje mecze?
Tak.

Widział je pan tylko raz?
Nie, najpierw rozmawiałem z żoną lub przyjaciółmi czy nie zauważyli czegoś wyjątkowego. Analizy techniczne wykonywałem następnego dnia.

Na ulicach fani prosili o "wsparcie"?
Tak, wiele razy, przede wszystkim w restauracjach. "Megía, zobacz, co da się jutro zrobić...".

Piłkarze są pomocni?
Człowieku, każdy porusza się po swoim terenie, to logiczne.

Najbardziej poprawny piłkarz, z którym miał pan przyjemność?
Jest ich wielu, nie byłoby dobrze wymieniać jednego.

A kto panu najbardziej zaimponował?
Nigdy czegoś takiego nie poczułem.

Chodziło mi raczej o charyzmę.
[krótka chwila namysłu - przyp. red] Martí, z Mallorki. Kolejny przykład to Fernando Sanz.

A piłkarze, których mecze sędziowało się najtrudniej, tacy, którzy wiedzieli, jak pana oszukać?
Kiedy przygotowujesz się do meczu, to wiesz z kim się spotkasz. Chociaż oczywiście znajdą się tacy, którzy chcą coś zyskać poprzez oszustwo.

Niech poda pan nazwisko.
Nie, tak nie będzie. Ale są piłkarze, o których wszyscy wiemy, ci, którzy na koniec sezonu są w czołówce statystyk z kartkami. Nie ma zaskoczeń.

A napastnicy "nurkowie"?
Człowieku, oglądasz to w telewizji i zauważasz, nie da się tego opuścić. Widzisz jak pada nieatakowany i widząc siebie gwiżdżącego mówisz: "K...., popatrz na tego, jak mogłem to zrobić". Najgorsze jest to, że robisz z siebie idiotę, kiedy ciebie oszukują... Oprócz tego oszukują też rywali.

Mówimy o piłkarzach, ale co powie pan o trenerach? Niektórzy to specjaliści od wystąpień publicznych.
Pewnego dnia, doświadczony hiszpański trener stał przy linii i tak naprawdę bez powodu zaczął gestykulować, protestować, więc dałem mu żółtą kartkę. Po meczu podszedł do mnie i powiedział: "Wybacz mi, ale musiałem to zrobić. Wygrywaliśmy 2:0, a oni nam strzelili bramkę. Mimo wszystko publiczność myślała, że jest już po meczu, więc przestali dopingować. Musiałem ich obudzić...". To rozumiem. Chociaż są też bardziej nerwowi trenerzy, ale na pewno nie jest łatwo żyć z presją i odpowiedzialnością, z którą oni żyją.

Który piłkarz najbardziej zaimponował panu na boisku?
Jest kilku. Rivaldo był autentycznym magikiem. Albo Riquelme, w meczu Barcelona - Boca Juniors widziałem niesamowite rzeczy w jego wykonaniu. Także Villa jest takim piłkarzem. Widziałem także spektakularne zagrania Cristiano.

Najgorętszy teren do sędziowania w Hiszpanii? Gdzie najbardziej na pana naciskali?
Wszędzie. To pewne, wszędzie okrzyki słychać tak samo.

Piłkarze znają przepisy?
Nie jest to nagminne, ale wielu nie zna podstawowych zasad. Pewnego dnia podyktowałem rzut wolny, a obrońca rywali stwierdził, że przeciwnik nie może go wykonać, ponieważ powinien poprosić o odsunięcie muru. Niesamowite.

Zapewne nasłuchał się pan wielu obelg, ale może zwracano się do pana także w zabawny sposób?
Raz, argentyński piłkarz popełnił faul, wyciągnąłem kartkę, a on zaczął krzyczeć: "Świetnie, świetnie, dla mnie kartka za złe zachowanie. Ale co będzie z tobą, kto ukarze ciebie, co?". Miałem niezły ubaw.

Nigdy nie miał pan możliwości sędziowania meczu Realu, Atlético czy Getafe, ponieważ pochodzi pan z Madrytu. Trochę boli, prawda?
Tak, sędziowałem derby Galicji, Katalonii, Baskonii... Ale, jeśli chodzi o derby Madrytu, to zostały mi tylko chęci.

Chciałby pan je sędziować bardziej niż mecz Real - Barcelona?
Człowieku, to najbardziej wyjątkowy mecz. Chciałbym być jego rozjemcą, to jasne.

Z obecnych pewnie nikt, ale z grona tych sędziów, którzy odeszli na emeryturę, od którego nauczył się pan najwięcej?
Chema García Aranda, wielki przyjaciel, wielki człowiek i wielki sędzia. López Nieto także był wyjątkowym arbitrem, świetnie czytał spotkanie. Także Luis Medina Cantalejo.

Hiszpańskie sędziowanie jest na dobrym poziomie?
Nie jest dobre, jest najlepsze. A poza Hiszpanią opinia o nim jest spektakularna. Widziałem to w Katarze, Japonii, na całym świecie. Tutaj tak bardzo się tego nie docenia.

Jest pan za wprowadzeniem innowacji technologicznych?
Włożyłbym chip do piłki albo ustawił kamerę w bramce, by widzieć czy piłka przeszła przez linię. Gol to cel futbolu, więc tutaj użyłbym technologii. W innym wypadku, na przykład wideo, jest to trudniejsze.

Odszedł pan z sędziowania, by przyjąć ofertę Realu?
Dwa lata temu złamałem kość strzałkową, która wyłączyła mnie z sędziowania na cztery miesiące. To ciężka fizyczna praca, moje plecy powiedziały "dość" i widziałem, że to już koniec. Źle to znosiłem. Wtedy przyszła oferta z Realu Madryt, coś niesamowitego. Chciałem zostać w futbolu, jestem w nim od 26 lat, a praca dla Realu Madryt to szczyt. Nie wątpię w to.

Kiedy było wiadomo, że będzie pan pracował w Realu Madryt, to podobno problemy zaczął sprawiać Komitet Techniczny Sędziów. To prawda?
W pełni fałsz. Czytałem nawet, że prezes nie wpuści mnie do szatni... Rozmawiałem z Sánchezem Arminio o tej szansie i otrzymałem jego pełne wsparcie, zachował się doskonale. Lubię go i wiem, że to uczucie jest odwzajemnione.

Od zawsze był pan za Realem Madryt, prawda?
Prawda jest taka, że tak. Od małego lubiłem futbol i ciągnęło mnie do Realu, chociaż ojciec był zagorzałym fanem Atleti. Zawsze czułem do Realu coś specjalnego.

Uważa pan, że sędziowie mają swoje drużyny?
To oczywiste. Oczywiście przez formę pytania można je źle zrozumieć, ale jeśli żyjesz 40 lat w Bilbao, to której ekipie kibicujesz? Co będzie w tym złego, jeśli nigdy nie będę arbitrem w meczu Athelticu? Ci, którzy myślą, że będziemy pomagać drużynie poprzez szkodzenie jej rywalom, nie wiedzą nic o kolektywie arbitrów.

Jaka jest pańska rola?
Wykonuję pracę związaną z moją wiedzą o świecie piłki i sędziowania. Jestem do dyspozycji arbitrów, którzy przyjeżdżają sędziować, a także towarzyszę delegatowi UEFA. Najwięcej spotykam się z Butragueńo, to wyjątkowa osoba, ale jestem zadowolony także z innych pracowników klubu.

Jak doszło do pańskiego transferu? Mówiono, że wybrano pana z powodu relacji z sędziami, międzynarodowego doświadczenia i znajomości angielskiego.
Tak, jak otacza się opieką drużynę gości, tak samo klub chciał zrobić w przypadku ekipy sędziowskiej. Szukali kogoś z Madrytu, kto skończył karierę i wtedy pojawiałem się ja. Wszystko działało na moją korzyść.

Rozumie pan zamieszanie, które wywołał? "Real Madryt kupuje sędziego!" Niektórzy łapali się za głowę, a przecież kogoś takiego mają już w Depor, Villarrealu, Valladolidzie, Athleticu, Betisie, Sevilli czy Xerez...
Byłem zaskoczony, nie rozumiałem tego, co się działo. Wtedy tak naprawdę dostrzegłem całą wielkość Realu Madryt.

Chyba ludzie myśleli, że zacznie się odgwizdywanie karnych dla Realu, ponieważ zatrudnili pana.
To szaleńcy. Zobaczcie, ciągle trzeba zaprzeczać temu, co się dzieje wokół sędziów, to normalni ludzie. Od dawna jestem w centrum huraganu, jestem do tego przyzwyczajony.

Co powie pan tym, którzy chcą znaleźć drugie dno w pana zatrudnieniu?
Po prostu, że są w błędzie.

Czy porozmawia pan z piłkarzami pierwszej drużyny, by nauczyć ich zachowania wobec sędziów, które pozwoli uniknąć kilku kartek?
To oczywiste, poznanie regulaminu może przynieść im tylko korzyści. Wiedza o sędziach także, bez wątpienia. W tej materii piłkarzowi można bardzo pomóc, zarówno profesjonaliście, jak i młodzikowi ze szkółki. Tak trzeba robić.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!