Advertisement
Menu
/ fourfourtwo

Paradoks Ikara a Real Madryt

Felieton Paula Simpsona

Gdybyście chcieli wytłumaczyć dziwne przypadki Arsenalu w ostatnich latach i brak sukcesów tej drużyny, warto sięgnąć do greckiej mitologii.

Paradoks Ikara jest całkiem zgrabną teorią, opracowaną przez Danny'ego Millera, dziennikarza ekonomicznego. Teoria ta tłumaczy, dlaczego dobrze prowadzone firmy w pewnym momencie zaczynają ponosić straty i przegrywać z konkurencją

Istotą i podstawą teorii "Paradoksu Ikara" jest założenie, że nagle największa siła danej firmy staje się jej słabością. Tak, jak to było w przypadku sklejonych woskiem skrzydeł nieszczęsnego bohatera mitologii.

W sezonach od 2001/02 do 2004/05 Arsenal dwukrotnie zdobywał mistrzostwo Anglii, dwukrotnie zajmował drugie miejsce w lidze. Nigdy nie zdobył mniej niż 78 punktów, a średnio gromadził 84,5 punktu w sezonie.

W ostatnich czterech sezonach średnia zdobywanych punktów spadła do 72,5, a zespół trzykrotnie zajmował na zakończenie rozgrywek czwarte miejsce. Raz był trzeci.

Należy zauważyć, że czas gorszych wyników Arsenalu wiąże się z pojawieniem mocarstwowej Chelsea Romana Abramowicza. Osłabienie potęgi drużyny Wengera i tak jest na tyle wyraźne, aby pozycja klubu ze Stamford Bridge nie była tu sprawą kluczową.

Moim zdaniem, teoria Millera jest w tym przypadku bardzo pomocna.

Jak siła staje się słabością? Jeden ze sposobów jest następujący. Ta część firmy, która była dotychczas najsilniejsza, może to być dział produkcji, marketing lub sprzedaż, zaczyna przyciągać i wchłaniać mniej spektakularne elementy firmy, lecz równie dla jej działania istotne.

I to właśnie stało się w Arsenalu. I nie tylko tam. Także w Realu Madryt Di Stefano i w drużynie galacticos oraz w Ajaksie Johanna Cruyffa.

Najbardziej atrakcyjne cechy zwycięskiego Arsenalu Wengera - młodość, płynność, inteligencja, tempo i wiara w posiadanie piłki - wzięły w posiadanie cały zespół.

A cechy pozostałe, które Arsenal dzielił z innymi wielkimi drużynami, jak siła fizyczna, duch rywalizacji, doświadczenie w wielkich meczach, umiejętność zdominowania rywala w środku boiska, pewien zabójczy "egoizm" pod bramką rywala i świetna organizacja gry obronnej, zanikły.

Złośliwa uwaga Zlatana Ibrahimovicia, że Arsenal to zespół juniorski, była niesprawiedliwa, ale nie do końca mijała się z prawdą.

Zamiast trofeów, kibice są mamieni opowieściami, jak dobry będzie ten zespół w nieokreślonej przyszłości, o ile się wcześniej nie rozpadnie.

To retoryka odpowiednia dla usprawiedliwiania odpadnięcia w młodzieżowym Pucharze Anglii. Nie takiego języka używano w Barcelonie do budowania wiary we własne siły podczas ubiegłorocznego sezonu triumfów.

Podobny proces, gdy twoja najsilniejsza strona staje się twoją największą słabością, można zauważyć także w wielu innych wielkich zespołach, tworzących historię piłki nożnej.

Futbol totalny, który rozsławił Ajax Amsterdam w latach siedemdziesiątych, w ciągu kilku lat tak zdegenerował tę drużynę, że panował w niej fatalny reżim, a piłkarze zaczęli stawiać własne osiągnięcia nad sukcesy zespołowe.

Nawet Johann Cryuff cofnął się do środka pola, gdzie nie był już tak spektakularny. Być może z powodu wyczerpania, być może, jak wielu sugerowało, aby bronić się przed atakami, że nie potrafi się już rozwijać. Coraz częściej porzucał rolę najbardziej kreatywnego atakującego od czasów Alfredo Di Stéfano.

Di Stéfano z kolei zawsze był środkiem i punktem podparcia wielkiego Realu Madryt, pomimo tego, że obok niego grali tacy geniusze piłki, jak Puskás, Gento i Kopa.

Lecz gdy tamten historyczny Real upadał, zawodnicy tracili formę i grali tak, jakby Di Stéfano i Puskásowi chcieli zaufać jeszcze bardziej.

W roku 1964, trzydziestoośmioletni Argentyńczyk nie potrafił już kontrolować gry w walce z rywalem tak silnym, jak mediolański Inter Helenio Herrery. W finale Pucharu Europy tamtej wiosny Real przegrał 1:3, a Di Stéfano był cieniem zawodnika sprzed kilku lat. Inter został pierwszym zespołem w historii, który zdobył trofeum bez przegrania choćby jednego spotkania.

A najbardziej dobitnym przykładem Paradoksu Ikara jest Real Madryt z pierwszej ery galaktycznej. Budżet wydawany był praktycznie tylko na artystów, a rzemieślniczy talent pokroju Claude'a Makélélé był traktowany jako niekonieczna nadwyżka. Zawodnik, który mógłby go zastąpić, Patrick Vieira, nie dostał kontraktu, ponieważ nie gwarantował wystarczającej liczby sprzedanych koszulek.

Kibice Realu Madryt muszą mieć nadzieję, że sternik ich klubu wyciągnął wnioski z poprzedniej kadencji, że artyzm i sprzedaż koszulek to niejedyne kryteria, według których oceniany jest zespół.

Tylko że po zobaczeniu wywiadu, jaki dziennikarz BBC Mihir Bose przeprowadził z Florentino Pérezem, nie jestem tego pewien.

(Ów wywiad został przeprowadzony w połowie lipca. Wpis na blogu Mihira Bose tego dotyczący zostanie wkrótce przetłumaczony i umieszczony w serwisie RealMarid.pl - przy. red.)

W owym blogowym felietonie Bose wyciąga złe wnioski z historii Hollywoodu, porównując ją do letnich zakupów Florentino Péreza. W strategii Péreza widzi podobieństwa do kontraktowania tak wielu gwiazd, jak to możliwe, co było udziałem amerykańskich studiów filmowych.

To prawda, że takie MGM (Metro Goldwyn Mayer) chwaliło się, że ma więcej gwiazd niż jest na niebie. Lecz tym gwiazdom często płacono niewiele, wiązano je z firmą kontraktami wręcz poniżającymi, karano za odmowę gry w danym filmie i zwalniano tak szybko, jak zaczynały tracić popularność. Za sławą i błyskiem fleszy kryła się ponura rzeczywistość buchającego popularnością Hollywoodu, gdzie studia filmowe rządzone były przez bezlitosnych autokratów, którzy potrafili łamać kariery największych gwiazd filmowych.

Gdy władza oparta na lęku i rządach autokratycznych upadła, upadł cały amerykański system filmowy. Wątpię, aby można tu było znaleźć jakiekolwiek podobieństwo do Realu Madryt.

Bose i Pérez mają rację w tym, że od pierwszego dnia rządów legendarnego Santiago Bernabéu w Realu Madryt, klub zawsze był klubem prezydenta.

Taki model zarządzania spisał się świetnie w latach 50-tych, gdy futbol był zupełnie innym biznesem niż jest teraz. Od tego czasu sprawdzał się już tylko sporadycznie, czasami w Realu, Interze czy Barcelonie.

Jednym z najbardziej fascynujących wątków tego sezonu będzie obserwowanie, czy ta strategia, prezydencki model zarządzania klubem wymyślony przez Bernabéu nadal działa i przynosi sukcesy. 31 lat po śmierci jego pomysłodawcy.

--------------------------------------------

Paul Simpson jest redaktorem naczelnym oficjalnego magazynu Ligi Mistrzów UEFA, zatytułowanego Champions oraz felietonistą magazynu FourFourTwo.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!