Advertisement
Menu
/ Marca

Obszerny wywiad z Sergio Ramosem - cz. 1

Hiszpan dla dziennika <i>Marca</i>

Po raz ostatni w barwach Realu Madryt zagrałeś aż cztery miesiące temu. Nie możesz się doczekać powrotu na Bernabéu?
Oczywiście. Dla piłkarza najważniejsze jest to, aby regularnie dostawać minuty i móc przebywać na boisku. Naprawdę nie mogę się doczekać tego momentu. Tym bardziej teraz, gdy jest on już na wyciągnięcie ręki.

Po sezonie udałeś się wraz z reprezentacją na Puchar Konfederacji, z którego wróciłeś kontuzjowany. Czy urazu tego doznałeś właśnie w RPA?
Jest wiele opinii na ten temat i żadna z nich nie została jeszcze jednoznacznie potwierdzona. Sezon z Realem Madryt zakończyłem, odczuwając bóle w pachwinie i w mięśniach przywodziciela. Z miejsca jednak udałem się na Puchar Konfederacji, po którym rozpoczęły się wakacje. Cały czas wykonywałem wszystkie niezbędne ćwiczenia, jakie to klub zaleca swoim piłkarzom, aby utrzymali formę fizyczną. Gdy powróciłem do pracy, miałem przeciążenie ścięgna Achillesa. Myślałem jednak, że to po prostu konsekwencja bardzo ciężkich pierwszych treningów. Po badaniach okazało się, że doznałem lekkiego naderwania, dlatego musiałem odpoczywać, aby rana mogła się zagoić. Gdy do tego już doszło, to musiałem wszystko zaczynać od zera.

Jak wyglądała twoja rehabilitacja?
Na początku musiałem się oszczędzać, aby rana mogła się zagoić. Miałem tylko jakieś specjalne ćwiczenia z fizjoterapeutami. Korzystałem też z bieżni. Nieco później przyszła pora na pracę na rowerku.

Zapewne wszystko to bardzo ci się dłużyło?
To prawda. Jednak dopiero wtedy, gdy jesteś kontuzjowany, to tak naprawdę odkrywasz, jacy ludzie cię otaczają. Czas mija bardzo wolno, a każdy kolejny dzień się wydłuża. Widzisz, jak twoi koledzy mogą normalne trenować. I oczywiście odczuwasz z tego powodu zdrową zazdrość.

Jesteś przyzwyczajony do regularnej gry. Jak się ogląda mecze z trybun?
Miałem to szczęście, że przez całą moją karierę bardzo rzadko musiałem zasiadać na ławce lub na trybunach. To było nieco dziwne uczucie. Byłem bardzo niespokojny i chciałem po prosty wskoczyć na to boisko, aby pomóc kolegom.

Czy przebieg meczu jest dużo lepiej widoczny z perspektywy trybun?
Tak, bez wątpienia. Gdy jesteś na boisku, to wszystko wygląda zupełnie inaczej niż z trybun. Z loży możesz na przykład zaobserwować pewną charakterystykę zespołów, różnice pomiędzy poszczególnymi systemami... Oglądanie futbolu z trybun jest dużo lepsze.

Ile razy w poprzednim sezonie musiałeś grać z jakimś urazem?
Kilka na pewno. Ale zawsze tylko i wyłącznie ze względu na aktualne potrzeby i okoliczności. Nie wiem, czy wszyscy zawodnicy tak robią, ale ja się temu nie sprzeciwiam. Wszyscy, którzy tutaj są, muszą być bowiem świadomi tego, co reprezentują i czego bronią. Dla piłkarzy najważniejsza jest gra, dlatego czasami decydujemy się na niepotrzebne ryzyko. Wiem, co robiłem i nie jestem z tego dumny, ale z drugiej strony wcale tego nie żałuję.

Opłacało się tak ryzykować?
Gdy ktoś decyduje się na grę mimo urazu, to jest świadom ryzyka. Na dłuższą metę może to być bardzo zgubne. Jednak jeśli drużyna cię potrzebuje, a inni zawodnicy również są kontuzjowani, to nie ma innego wyjścia. W tej kwestii zawsze jestem pierwszy.

Jeśli byłaby taka potrzeba, to zagrałbyś teraz mimo urazu?
Teraz mamy w zespole wielką rywalizację, gdyż na każdą pozycję mamy po dwóch zawodników. W obecnych okolicznościach Real Madryt nie będzie zatem potrzebował tego, aby ktokolwiek musiał grać mimo urazu. Jednak jeśli byłby to finał Ligi Mistrzów, el Clásico, derby czy jakiś inny ważny mecz, to tak, zaryzykowałbym. Nigdy jednak nie zdecydowałbym się na ciągłą grę z urazem, gdyż już wiem, do czego to może doprowadzić.

Czy to właśnie przez to w poprzednim sezonie miałeś wyraźny spadek formy?
Myślę, że tak. W poprzednim sezonie rozegrałem wiele spotkań i dużo razy musiałem grać mimo jakiegoś urazu. Myślę, że właśnie przez to doszło do takiego, a nie innego rozwiązania. Jednak kontuzja, jakiej nabawiłem się po wakacjach, nie ma z tym nic wspólnego. Lekarze zawsze mi mówili, że jeśli chodzi o ścięgna, to mam je bardzo silne. Myślę, że to wszystko przez zbyt duży wysiłek, na jaki się pokusiłem po 20 dniach bez treningów.

Czyli nauczyłeś się tego, że lepiej jest wystąpić tydzień później niż zaryzykować i zagrać mimo kontuzji?
Tak. Teraz patrzę na to zupełnie inaczej. To prawda, że wszyscy piłkarze są egoistami i zawsze chcą grać. Jeśli mamy zatem kontuzję, to gotowi jesteśmy zrobić wszystko, aby tylko nie przegapić meczu. Fakt jest taki, że rehabilitacja, którą mam już za sobą, pozwoliła mi także uporać się ze wszystkimi innymi dolegliwościami, a także wzmocnić tkankę mięśniową. Ta indywidualna praca bardzo dobrze na mnie wpłynęła. Teraz zaczynam od zera i chcę wrócić na swój najwyższy poziom.

W tym sezonie zobaczymy nowego Sergio Ramosa?
Nie, nowego nie. Miejmy po prostu nadzieję, że będziemy mogli oglądać tego samego Sergio Ramosa, który grał w Realu Madryt przez te trzy pierwsze lata. Nauczyłem się na błędach i teraz wracam z naładowanymi bateriami. Pełen wiary w to, że mogę udowodnić kibicom, iż stać mnie na grę w Realu Madryt.

Jeszcze za czasów Schustera narzekałeś, że na prawej stronie boiska jesteś sam, gdyż drużyna nie jest odpowiednio wyważona. Pellegrini jednak również gra bez skrzydłowych. Czy sytuacja może się zatem powtórzyć?
Nie. W tym roku mamy zupełnie nowy projekt. Przyszło wielu nowych piłkarzy, którzy mają wielkie nadzieje. Relacje z innymi zawodnikami są fundamentalne, jeśli chodzi o przebywanie na boisku. Możemy to teraz obserwować właśnie w Realu Madryt. Jeśli zaś chodzi o taktykę - każdy trener ma swoje założenia i od każdego z nas wymaga czegoś innego. To prawda, że za Schustera cała prawa strona była pusta i musiałem przebiegać podwójne dystanse. Obserwując jednak system Pellegriniego, jestem przekonany, że teraz będę miał duże wsparcie w defensywie. Zawsze do pomocy będę miał Albiola, Arbeloę czy Lassa. System ten bazuje na współpracy pomiędzy poszczególnymi liniami. Każdy z nas musi kogoś kryć.

Gdy na całym skrzydle musi grać tylko jeden zawodnik, to boisko wydaje się wtedy dużo większe?
Wszystko zależy od twojej mentalności. Jeśli trener daje ci całe skrzydło, to wiesz, że będziesz musiał bardzo dużo biegać, gdyż po jakimkolwiek wyjściu do przodu, zaraz trzeba wrócić do obrony. Dla bocznego obrońcy jednak najważniejsza jest przede wszystkim defensywa. Ofensywa to tylko pewien dodatek do twoich zadań. Najpierw musisz sobie radzić w obronie, stosować się do taktyki trenera i pomagać przy stałych fragmentach. Dopiero później można mówić o pomocy w ofensywie, gdzie możemy liczyć na wielkich zawodników. Jeśli boczny obrońca może się włączać do ataków - tym lepiej.

Oskarża się ciebie o to, że nie stosujesz się do taktyki i pozostawiasz za sobą wielkie luki w obronie.
Szanuję tę krytykę, ale pod tym względem zachowuję spokój. Każdy, kto zna się na futbolu, wie, że jeśli boczny obrońca włącza się do ataku, to jego miejsce w defensywie musi asekurować środkowy pomocnik lub skrzydłowy. My nie gramy skrzydłowymi, ale każdy z trzech pomocników z wielkim powodzeniem może zapełnić tę lukę, by uniemożliwić rywalowi przeprowadzenie kontry. Nasz trener chce, aby boczni obrońcy jak najczęściej włączali się do akcji ofensywnych, ale jednocześnie wymaga od nas tego, aby w obronie zawsze było czterech zawodników.

Po ostatniej sromotnej porażce z Barceloną zostałeś wygwizdany. A wszystko to mimo bramki i asysty. Jak na ciebie wpłynął tamten mecz?
Wolę nie myśleć o przeszłości. Tamtego dnia graliśmy o bardzo dużą stawkę, dlatego wszyscy nasi kibice byli bardzo przybici. Rozumiem ich gwizdy, ale w futbolu najlepsze jest to, że zawsze przychodzi czas na rewanż. W każdym sezonie z Barçą rozgrywamy przynajmniej dwa spotkania. W futbolu nie ma czegoś takiego jak długotrwała pamięć i kibice zostają przy tym, co miało miejsce ostatnio. Gdy przyjdzie pora na kolejny mecz z Barçą, to wtedy się przekonamy.

W dwóch ostatnich sezonach zdobywałeś najwięcej żółtych i czerwonych kartek spośród całego zespołu. Nie uważasz, że jesteś zbyt impulsywny?
W dwóch ostatnich sezonach to ja, Cannavaro i Diarra otrzymywaliśmy najwięcej kartek. To jest właśnie konsekwencja występowania na takich pozycjach. Czasami nie miałeś wręcz innego wyjścia, gdyż chciałeś uniknąć straty bramki. Dużo się pod tym względem nauczyłem i wiem już, kiedy mogę zaatakować, a kiedy lepiej sobie odpuścić. Czasami upomnienia arbitra przyjmujesz z pełnym zrozumieniem. Nie mam jednak problemu z tym, że otrzymuję dużo kartek. Nie ukrywam jednak, że lepiej by było, gdyby to się zmieniło.

Wydaje się, że sędziowie traktują cię dużo surowiej niż innych, prawda?
Też tak uważam. Mam jednak nadzieję, że wraz z biegiem czasu będę się uczył coraz więcej, a oni w końcu zaczną podchodzić do mnie inaczej. W każdym sezonie spotykamy się z tymi samymi arbitrami - poznajemy ich, a oni poznają nas. Bez problemu można z nimi porozmawiać. Zawsze, gdy tylko wiem, że zasłużyłem na kartkę, to ją z pokorą przyjmuję. Jednak jest już do mnie przypięta taka łatka, że kartkę dostaję za jakiekolwiek najmniejsze głupstwo. Niektórzy mogliby to samo zrobić trzy razy w ciągu meczu, a i tak nie zostaliby ukarani.

Czy klub lub trener poprosili cię o to, abyś się bardziej kontrolował?
Nie, nikt z nas nigdy nie otrzymał takiego zalecenia. Do mnie po prostu jest przypięta łatka, że zawsze, gdy decyduję się na ryzykowne zagranie, by przejąć piłkę, to mam złe zamiary. To nieprawda. Zawsze myślę tylko o piłce. Nikogo nie chcę skrzywdzić.

Przejdźmy do przeszłości. Czy to prawda, że Ramón Calderón chciał cię sprzedać do Milanu?
Nic na ten temat nie wiem. Nie dotarła do mnie w tej kwestii żadna informacja. Ponadto to już tylko przeszłość. Wolę patrzeć przed siebie.

Ale nie zaprzeczysz, że Milan gotowy był zrobić wszystko, aby cię pozyskać...
Cóż, pojawiały się tego typu informacje. Ale już wiele razy powtarzałem - jestem tutaj pięć lat, mam ważny kontrakt i nigdy nie myślałem o opuszczeniu Realu Madryt. Jeśli klub zaoferowałby mi tak zwany kontrakt "dożywotni", to bez wahania bym go podpisał.

Naprawdę nigdy nie myślałeś o opuszczeniu Realu Madryt?
Nigdy. Jeśli jednak kiedyś by do tego doszło, to klub opuściłbym z podniesioną głową. Nigdy nie chciałbym odejść tylnymi drzwiami, będąc jednocześnie skłóconym z kibicami.

Czy Sergio Ramosa boli krytyka?
Nie, nie. Akceptują ją, ale tylko wtedy, gdy dotyczy kwestii sportowych. Krytyka wobec mojego otoczenia pojawiła się tylko w tym poprzednim sezonie. Jednak w ciągu tych trzech pierwszy lat, gdy prezentowałem wysoki poziom i miałem pewne miejsce w składzie, nikt jakoś nie czepiał się mojego otoczenia. Gdy grasz źle, to wszyscy cię krytykują. Gdy grasz dobrze, to nikt nic nie mówi. To dziwne, ale wydaje mi się, że na koniec ludzie docenią tę pracę, jaką w to wszystko wkłada dany piłkarz. Czas posadzi każdego na swoim miejscu.

Czułeś się źle traktowany lub śledzony przez prasę?
Oczywiście. Przede wszystkim dlatego, że w prasie pojawiało się wiele kłamstw dotyczących mnie i mojego otoczenia. Niektóre wypowiedzi były wyrywane z kontekstu, abym to ja był znów tym negatywnym bohaterem. Ale dzięki temu również się czegoś nauczyłem. My, piłkarze musimy bowiem radzić sobie zarówno z krytyką, jak i z pochwałami.

Czy media spośród wszystkich zawodników uwzięły się właśnie na ciebie?
W pewnym sensie tak. Najbardziej mnie bolą właśnie te wszystkie kłamstwa na mój temat. Przez to ludzie mogą mieć o mnie błędne zdanie. Na to wszystko jest tylko jeden lek - dobra gra. Ją kibice na pewno docenią.

Jak wielką zasługę w tym, że grasz w Realu Madryt, mają twój ociec i brat?
Ogromną. Tylko dzięki nim gram teraz w Realu Madryt. Do mojego debiutu w Sevilli także doszło dzięki ich poświęceniu. To jedyne osoby, które są ze mną podczas tych dobrych, jak i złych momentów. Gdy coś nie idzie, to dopiero wtedy zdajesz sobie sprawę z tego, na kogo możesz naprawdę liczyć.

Twój brat, René, jest nie tylko twoim reprezentantem, ale także największym krytykiem, prawda?
Bez wątpienia. Czasami nawet się z nim kłócę, gdyż gdy rozegram dobry mecz, to on nagle nic nie mówi. Zarówno mój ojciec, jak i brat nigdy mnie nie wychwalają. Wręcz przeciwnie, to moi najwięksi krytycy. I tutaj właśnie ludzie się mylą, gdyż wszyscy myślą, że oni mnie wychwalają i wynoszą na piedestał. Jeśli z kimś kłócę się w domu, to właśnie z nimi.

A ty również potrafisz być wobec siebie krytyczny?
Oczywiście. Wiem, że w poprzednim sezonie grałem słabo i to akceptuję. To bez wątpienia nie był mój najlepszy rok, ale mogę zapewnić, że dużo się dzięki temu nauczyłem, gdyż to właśnie z tych słabszych momentów uczy się najwięcej. Teraz mam większe doświadczenie, które postaram się przelać na boisko.

Co odpowiedziałbyś tym, którzy oskarżają cię o to, że prowadzisz niezorganizowane życie?
Mogę im jedynie powiedzieć, że jestem tym samym chłopakiem, który pięć lat temu podpisał kontrakt z Realem Madryt. Mam tego samego ducha, jestem tym samym chłopakiem z miasteczka, który tutaj przybył. Mam tych samych przyjaciół i znajomych. Kto mnie zna, ten wie, jaki jestem. Jestem naprawdę bardzo spokojny i prowadzę normalne życie. Reszta to wierutne kłamstwa.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!