Advertisement
Menu
/ fourfourtwo.com

Olé zjada Gabriela Heinze na śniadanie

Felieton Joela Richardsa o ostatnich występach byłego piłkarza Realu Madryt

Środowy wieczór dla reprezentacji Argentyny był taki, jak każdy inny.

Kolejny mecz, kolejna porażka, kolejny fatalny występ, kolejny zespół cieszący się z awansu na Mistrzostwa Świata kosztem Argentyny i kolejna niekończąca się lista niepojętych decyzji podjętych przez trenera.

Do końca eliminacji pozostały dwie kolejki spotkań, a Argentyna jest jednym z pięciu zespołów walczących o ostatnie premiowane awansem miejsce. Różnice w tej piątce wynoszą trzy punkty. Dla zespołu Maradony wygląda to, jak rozgrywki play-off.

A może wkrótce nie będzie to już zespół Maradony? Tę sprawę na razie zostawmy, ponieważ zapowiada się właśnie krwawe post mortem po 90 minutach piekła w Asunción. Noże już lśnią na słońcu.

Każdy narzeka, że Leo Messi nie jest w reprezentacji tym piłkarzem, jakim jest w Barcelonie, że Maradona zawsze oznacza wcześniejszą lub późniejszą katastrofę, że zespół taki, jak Argentyna, po prostu nie może być w sytuacji, w jakiej się znalazł.

Są jeszcze dwa słowa, które rzucają więcej światła na stan posiadania Argentyny w eliminacjach do Mundialu.

Gabriel.

Heinze.

Była 48. sekunda meczu z Paragwajem, który Argentyna wygrać musiała, gdy jej "obrońca" przewrócił się na rywalu, którego miał "pilnować".

Następne 89 minut i 12 sekund w pełni pokazało repertuar zagrań Gabriela Heinze.

Byliśmy zachwyceni, podziwialiśmy o wiele za długie dośrodkowania, cherlawe podania do kolegów, wybicia prosto pod nogi przeciwników oraz bogaty asortymentu fauli, od popchnięć po wejścia w uda w stylu kamikadze.

Brakowało jedynie pretensji do kolegów za stratę bramki (jak podczas meczu z Brazylią) li mrożącej krew w żyłach konfrontacji oko w oko z sędzią spotkania, który ośmielił się gwizdnąć przeciwko piłkarzowi.

Cóż, wszyscy wiedzą, że Heinze z piłkarskim wyszkoleniem jest na bakier.

Jest taki trener w Argentynie. Nazywa się Jorge Griffa. Powszechnie uważany za legendę, odkrył i rozwinął talenty takie, jak Jorge Valdano, Roberto Sensini, Gabriel Batistuta, Nicolas Burdisso czy Carlos Tevez, nie wspominając wielu, wielu innych.

Niestety, odkrył też Gabriela Heinze.

Gdy piłkarz miał zadebiutować na poziomie profesjonalnym, Griffa zwrócił się do niego w następujący sposób:

"Gratuluję, ale pamiętaj o jednym. Nie potrafisz grać w piłkę na boisku. Nie komplikuj sprawy. Graj prosto."

Na papierze wszystko wygląda całkiem zgrabnie. Ponad 50 występów w kadrze, raz wybrany najlepszym piłkarzem sezonu Manchesteru United w głosowaniu kibiców, mistrz Anglii, mistrz Hiszpanii z Realem Madryt...

Heinze nadal nieźle się ceni. Gdy od władz Realu usłyszał, że może pakować manatki, w nowym klubie, w Olympique Marsylia, zażądał 4,5 miliona euro za sezon. Transfer został wstrzymany.

Być może Jorge Griffa szepnął coś na ucho Gabiemu i ten jednak obniżył żądania. Teraz usiłuje związać koniec z końcem, zarabiając w Marsylii marny milion euro rocznie. Przynajmniej w kadrze ma ten komfort, że jest powoływany zawsze.

Od czasów trenera Marcelo Bielsy, który powołał "Gringo" po raz pierwszy w 2003 roku, nie zmienia się nic.

Gdy Maradona obejmował kadrę, ogłosił, że dla niego ten zespół to "Mascherano + 10 pozostałych". Magazyn Olé napisał niedawno, że raczej wygląda to na "Heinze + 10 pozostałych."

Po spotkaniu z Brazylią w ostatnią sobotę gazety nie były zbyt łaskawe dla Gabriela.

"To nie twoja wina, że nie mamy innych lewych obrońców i musisz grać na tej pozycji."

"To nie twoja wina, że Dunga kazał kryć Zanettiego wiedząc, że gdy ty pójdziesz z piłką do przodu, to na pewno ją stracisz."

"To nie twoja wina, że przy pierwszej straconej bramce zablokowali cię i zgubiłeś zawodnika, którego miałeś pilnować."

Magazyn Olé i tak był w wyjątkowo dobrym nastroju.

"To twoja wina, że nakrzyczałeś na innych za utratę bramki".

Po stracie pierwszego gola Heinze wydarł się na debiutanta Sebę Domingueza, chociaż powtórki pokazały, że to on, drugi kapitan reprezentacji, pokpił sprawę.

"To nie twoja wina, że po prostu patrzyłeś, jak Luis Fabiano strzela trzecią bramkę."

A na koniec nastąpiło ostateczne pchnięcie nożem:

"Heinze jest świetnym przykładem kogoś, kto nie jest tak dobry, jak myślimy, że jest."

I tu Olé może mieć rację.

--------------------------------------------------

Joel Richards jest dziennikarzem i felietonistą między innymi magazynu FourFourTwo. Po czterech latach spędzonych w Hiszpanii, postanowił zamienić tapas na krwiste steki w Buenos i futbolowe życie w Argentynie.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!