Advertisement
Menu
/ Marca

Benzema: Kocham futbol, żyję dla tego sportu

Pierwsza część wywiadu dla dziennika <i>Marca</i>

Wiele razy deklarowałeś, że jesteś madridistą od dziecka. Kiedy i jak zrodziła się Twoja pasja do Realu Madryt?
Więc zaczęło się w wieku około czternastu lub piętnastu lat, mniej więcej, w dzielnicy, w której mieszkałem, Le Bron, praktycznie każdy był za Realem Madryt, moi przyjaciele, moja rodzina. Od tamtego czasu ten klub mnie przyciąga.

Jakie jest Twoje pierwsze wspomnienie związane z Realem Madryt?
Pierwszy mecz Realu, który zobaczyłem, to było pierwsze spotkanie Champions League, które oglądałem w życiu i był to finał Ligi Mistrzów z 1998 roku, Pedja strzelił wtedy bramkę. Miałem wtedy 12 lat i nigdy nie zapomnę tego dnia. Oglądałem ten mecz z rodzicami, do dzisiaj obraz Mijatovicia strzelającego bramkę jest bardzo wyraźny. To była wielka drużyna.

Piłka zmieniła Twoje życie, rozumiesz już, że zaszedłeś na szczyt?
Zacząłem grać w Lyonie w wieku dziesięciu lat, a sześć lat później trenowałem już z profesjonalistami. To zmieniło moje życie, to oczywiste, zacząłem być rozpoznawalny, podpisywałem autografy, zacząłem grać z takimi piłkarzami jak Wiltord, Juninho, Essien... Tak, to prawda, że od tamtego momentu wszystko potoczyło się bardzo szybko.

I jak ledwie 17-latek przyzwyczaja się do takich zmian?
Całkiem dobrze, ponieważ kocham futbol, to moja pasja. Żyję dla tego sportu od dziecka i nie zawracam sobie głowy, co się dzieje dookoła mnie, to dlatego jestem tym, kim jestem.

To prawda, że większość gangu z Twojej okolicy to byli madridistas?
Większość, wielu z nich nosiło koszulki Realu Madryt, ale byli także fani innych drużyn. Chociaż to prawda, że ci z koszulkami Realu tworzyli większość, ponieważ to była drużyna marzeń. Wtedy właśnie myślałem sobie, by "zobaczyć dzień, kiedy gram w tej drużynie". I popatrzcie na mnie dzisiaj, marzenie się spełniło.

To wygląda jak scenariusz filmu. Ale wyobrażamy sobie, że w swojej karierze nie miałeś całej drogi usłanej różami, że miałeś też te cięższe momenty. Teraz, kiedy spełniło się to, o czym marzyłeś od dziecka, pamiętasz jeszcze jakieś trudności?
Nie trafiłem tutaj przez przypadek, to pewne. Oczywiście, że były trudne momenty, jak wtedy, gdy mając 15 lat grałem już w Lyonie. W tym wieku wszystko jest trudne, ale trzymałem się piłki i to bardzo wzmocniło mnie mentalnie. Dlatego dzisiaj jestem tak pewny siebie. Mam 21 lat, ale bardzo wierzę w moje możliwości.

Ktoś wyjątkowo bardzo pomógł Tobie w kroczeniu po odpowiedniej ścieżce?
Tak, moja rodzina, moje rodzeństwo - pięć sióstr i trzech braci, i moi przyjaciele zawsze stali za mną, wspierali mnie. W wieku 15 lat także mój ówczesny trener bardzo pomógł mojej karierze, powiedziałbym, że był kluczową osobą. Nazywał się Garrido i to właśnie on naprowadził mnie na odpowiednią ścieżkę profesjonalnej kariery. Dużo mu zawdzięczam.

A rodzice? Bez nich nic z tego wszystkiego, by się nie zdarzyło.
Bez wątpienia. Oni i wielu moich przyjaciół przychodziło oglądać mnie w każdym meczu i to bardzo mi pomagało. To ważna sprawa mieć swoich ludzie po swojej stronie i czuć ich wsparcie.

Ośmioro rodzeństwa! Cała Twoja rodzina zamieszka z Tobą w Madrycie?
Nie, od czasu do czasu przyjadą na jakiś mecz. Teraz muszę się przyzwyczaić do samodzielnego życia.

A nie będzie to kosztowało Ciebie dłuższej aklimatyzacji, zarówno do miasta, jak i drużyny, przecież zawsze mieszkałeś z rodzicami na Bronie?
Zawsze trudno jest zostawić swoją rodzinę i swoje dotychczasowe życie. Ale jeśli chcesz grać w wielkim klubie i masz taką możliwość, to musisz być przygotowany na taki krok. Wtedy masz to już z głowy. Przyszedłem do Madrytu, by zatriumfować z tą drużyną i szybko się zaaklimatyzuję. Jestem tego pewny.

Porozmawiajmy o wizycie Florentino. Jaką miałeś minę, gdy zobaczyłeś go wchodzącego do Twojego domu?
(śmiech) Piłkarz w takiej sytuacji rzuca trudne spojrzenie na swojego agenta. To wielki gentleman, bardzo go doceniam, naprawdę. Robi wszystko dla Realu Madryt, sprowadził najlepszych piłkarzy, w tym mnie, co napawa dumą. Florentino chciał mnie za wszelką cenę i zawsze będę mu za to wdzięczny. Fakt, że pojawił się u mnie w domu zaskoczył mnie, przynajmniej na początku, potem byłem bardzo zadowolony, to oczywiste.

Jest dużo legend związanych z transferami Florentino. Jak on to robi, czułeś się wtedy normalnie w swoim domu? Jak Ciebie przekonał?
W sumie było to proste, ponieważ byłem zdeterminowany, by przejść do Realu. Co więcej, Florentino świetnie mówi po francusku i szybko złapaliśmy kontakt. Prezes jest prawdziwym gentlemanem.

Sądzę, że masz młodszego brata, który fenomenalnie radzi sobie z piłką. Jak widzisz jego przyszłość? Będziemy mieli kiedyś kolejnego Benzemę na takim poziomie?
(śmiech) Jest świetny, naprawdę, gra bardzo dobrze. Teraz jest kontuzjowany, ale jak na swój wiek, 10 lat, jest już bardzo silny. Potrafi wykonać niesamowite rzeczy, ale w dzisiejszym futbolu wielu dzieciakom wróży się karierę gwiazdy, każdy z nich potrafi czarować swoimi zagraniami.

Bernard Lacombe, doradca prezesa Olympique'u, także był kluczową osobą w Twojej karierze. Od momentu, w którym założyłeś koszulkę i zadebiutowałeś w pierwszej drużynie, tak?
Tak, zawsze był ze mną. Kiedy grałem w Olympique'u, to zawsze mi dobrze doradzał. Wciąż jest najlepszym francuskim napastnikiem w lidze w historii, strzelił 255 bramek. Bernard miał piłkę we krwi, dlatego tak dobrze się rozumieliśmy. Zawsze chodziłem do jego biura dzień przed meczem. Wychodziliśmy wtedy na boisko treningowe i rozmawialiśmy. Wspierał mnie, powtarzał, że następnego dnia trafię do siatki. Bardzo mi pomógł, na pewno. Zawsze mówił mi wszystko osobiście. Wychwalał zalety, ale także pokazywał braki.

Wyobrażam sobie, że byłeś zawiedziony kiedy dowiedziałeś się, że nie zagrasz przeciwko Olympique'owi w Peace Cup, zostali wyeliminowani. To byłby świetny mecz - drużyna Twojego życia i drużyna Twoich marzeń...
Trochę zabolało, ale teraz gramy z inną drużyną i jestem skoncentrowany na nowym wyzwaniu. Mimo wszystko, Lyon ukształtował mnie jako człowieka i piłkarza.

Podziękowałeś Aulasowi za to, że najpierw wysłuchał Realu Madryt, a nie innego klubu? Mówiło się o Manchesterze, Barcelonie...
Tak, to kolejny gentleman. Nie zabronił mi spełnić mojego marzenia i przejść tam, gdzie chciałem, to był żaden inny klub, tylko Real. Muszę za to dziękować, ponieważ jestem tam, gdzie chcę.

Co zauważyłeś ciekawego w Realu miesiąc po transferze, jest duża różnica między Realem a Lyonem?
Obie drużyny mają wielkich piłkarzy. W tym aspekcie nie ma tak wielkiej różnicy, jak wszyscy uważają. Ale to oczywiste, że Real Madryt jest dużo ważniejszym i bardziej medialnym klubem. Tutaj żyje się piłką bardziej namiętnie, można to zauważyć od razu. To futbolowa kultura o wiele inna od tej, którą mamy we Francji.

Zaproponujesz liczbę bramek, jakie zdobędziesz w tym sezonie?
Nie, nigdy tego nie robię. Ale powiem jedno, mam nadzieję, że strzelę wiele goli.

A jak czułeś się w dniu swojej prezentacji? Wyobrażam sobie, że kiedy ktoś miesiąc wcześniej powiedziałby Tobie, że na Twojej prezentacji na Bernabéu pojawi się 30 000 osób, to popatrzyłbyś na niego dziwnym wzrokiem.
Nie przeżyłem niczego podobnego w moim życiu. Pierwszy raz byłem transferowany i polubiłem powitanie w nowym klubie, to było coś bardzo, bardzo wyjątkowego.

Jakbyś wybierał między tym dniem, debiutem w Irlandii i debiutem na Bernabéu, to które z tych wydarzeń najmocniej zapamiętałeś?
Prezentację, bez wątpienia.

Mówi się, że w Lyonie weterani wymusili na 15-latku, by zaprezentował się przed kolegami z drużyny. W szatni Realu Madryt jest podobnie?
(śmiech) Nie, koledzy z Realu nie prosili mnie o przemowę, jak zdarzyło mi się wtedy. To był mój pierwszy lunch z pierwszą drużyna. Zachęcali i zachęcali bym powiedział kilka słów. Ja nie byłem na to chętny, ale oni coraz bardziej naciskali. Więc w końcu wstałem i przemówiłem. Powiedziałem im, żeby przestali się śmiać, ponieważ zajmę ich pozycje w pierwszym składzie. Byłem dzieciakiem i miałem ledwo 15 lat.

Jaki jest Karim Benzema poza boiskiem?
Taki, jakiego mnie widzicie teraz. Spokojny, młody, 22-letni chłopak, który jest otwarty, dyskutuje i chętnie żartuje.

Ale z daleka wyglądasz na bardzo poważnego, wręcz cichego.
To prawda, że jestem cichy, kiedy kogoś nie znam, ale taki już jestem. Każdy jest, jaki jest.

Wciąż spotykasz swoich kolegów z dzielnicy?
Oczywiście, dorastałem z nimi, często rozmawiamy przez telefon, kiedy pojadę do Lyonu, to znowu ich zobaczę. Cieszę się, gdy z nimi przebywam.

Skąd bierze się Twoja pasja do Brazylii? Z powodu futbolu?
Bardzo lubię ich reprezentację. Byłem już tam z Fredem, kolegą z Lyonu. Brazylia to piękny kraj, bardzo piłkarski, nie mniej niż ja, mają najlepszą reprezentację.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!