Advertisement
Menu

Feliz cumpleańos, Don Alfredo

Najwybitniejszy piłkarz Najlepszego Klubu XX Wieku obchodzi dziś 83. urodziny

Trudno znaleźć słowa, które choć w części oddałyby, kim dla madridistas jest Alfredo Di Stéfano. Jako piłkarz poprowadził nasz klub do największych w jego historii sukcesów, de facto tworząc Najlepszy Klub XX Wieku. Jego żywot stał się zaś odtąd nieodłącznie związany z Realem Madryt, gdzie powrócić miał jako trener – w tej roli nie było mu dane odnieść wielkich sukcesów – a następnie, już na zawsze, jako honorowy prezes, w której to roli zachował mniejszy lub większy wpływ na politykę klubu. Dziś przypadają jego 83. urodziny.

Karierę zaczynał w, można by rzecz, argentyńskim odpowiedniku Realu Madryt – stołecznym Club Atlético River Plate, gdzie jednak zaliczył na dobrą sprawę tylko jeden naprawdę udany sezon, po czym trafił do kolumbijskich Millonarios (to z kolei byłby ówczesny odpowiednik dzisiejszego Manchesteru City). Stamtąd udał się do Hiszpanii, tyle że wcale nie do Madrytu. Jak to było z transferem Don Alfreda z Barcelony do Madrytu, pewnie już nigdy się tak do końca nie dowiemy. Pewne jest tylko tyle, sam główny zainteresowany stwierdził w kilku wywiadach, iż w stolicy Katalonii potraktowano go niepoważnie. Chodziło zaś o to, iż nie zaoferowano mu statusu absolutnej gwiazdy drużyny, którego oczekiwał – jak pokazała przyszłość, najzupełniej słusznie.

W latach świetności Los Blancos Di Stéfano nie był jedynym gwiazdorem w drużynie. Piłkarze tacy jak choćby Puskás czy Kopa byli postaciami największego formatu. Don Alfredo zawsze jednak błyszczał i zawsze chciał błyszczeć, a bodaj jedynym kolegą z drużyny, któremu gotów był odstąpić część swojej chwały, okazał się węgierski Galopujący Major. Z tego też powodu nie wypalił madrycki epizod w karierze nieżyjącego już wielkiego Brazylijczyka Didiego.

Don Alfredo pod koniec kariery wrócił jeszcze do Barcelony, lecz już do Espanyolu, po czym zawiesił korki na kołku został trenerem. Tu jednak największe sukcesy święcił nie w Realu Madryt, ale w Valencii. Kiedy zaś zawiesił na kołku także… co? Dres? W każdym razie wrócił wtedy do Madrytu, gdzie niezmiennie był uwielbiany i został tu honorowym prezesem, kimś w rodzaju królowej Elżbiety II. Bo brytyjska monarchini nie ma żadnej faktycznej władzy, jednak tyle widziała i tyle przeżyła, że żaden tamtejszy premier nie ośmieliłby się zignorować jej rad i zaleceń (nawet jeśli ostatecznie ich nie posłucha) i podobnie Don Alfredo otrzymał prawo głosu – nieformalne, a jakże – we wszystkich ważnych dla klubu sprawach. W końcu zaś należnie go uhonorowano, nazywając jego imieniem stadion, na którym mecze rozgrywa Real Madryt Castilla.

Ostatnimi laty podupadł na zdrowiu, co oczywiście nie może dziwić – urodził się w końcu bliżej końca pierwszej wojny światowej niż początku drugiej – i musiał być nawet w trybie pilnym hospitalizowany, ale jego organizm okazał się silniejszy niż można by przypuszczać.

Życzymy Ci więc, Mistrzu, jeszcze wielu lat w możliwie najlepszym zdrowiu, lat upiększonych radością z wielu sukcesów Realu Madryt w najbliższym (i trochę dalszym) czasie.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!