Advertisement
Menu
/ timesonline.co.uk

Pozwólcie Realowi wydawać jego pieniądze

Głos kibica i czytelnika gazety <em>The Times</em>

Zegar tyka coraz szybciej, dzielnica biznesowa Madrytu pracuje normalnie, trzecie największe miasto w Unii Europejskiej oddaje się codziennym obowiązkom pod rozpalonym okiem wielkiego słońca. Nic się nie dzieje, kolejny dzień taki, jak każdy przed nim i po nim.

Lecz w samym centrum miasta coraz wyraźniej widać prawdziwe centrum futbolowej wolności i suwerenności, najbardziej transparentny stadion w całej Europie, jak mówili jego twórcy. Nazywa się Estadio Santiago Bernabéu. A czym się zajmuje? Wszczynaniem rewolucji, którą zdefiniować jest niemożliwością.

Galacticos II: Sequel pędzi z siłą alpejskiej lawiny w stronę punktu kulminacyjnego, rozbijając się po futbolowej orbicie i niszcząc wszystko, co stanie na drodze. Mózgiem zatrważającej inwazji jest Florentino Pérez Rodríguez, być może największy galactico ze wszystkich i cel krytyki płynącej z każdej części Europy. Dlaczego? Ponieważ w ciągu jednego tygodnia pobił dwa transferowe rekordy świata.

Transfery Kaki i Cristiano Ronaldo z Milanu i Manchesteru United ukazały ogromną determinację, z jaką klub przystępuje do wskrzeszenia przeszłości i stworzenia najpotężniejszej drużyny świata.

Prezydent UEFA Michel Platini skrytykował 94 miliony euro wydane na Cristiano Ronaldo uznając je za "przesadne" i "będące zagrożeniem dla idei fair play". Symbol i dyrektor Manchesteru United Sir Bobby Charlton wpisał się w tę nutkę sentymentalizmu i propozycję Realu uznał za "wulgarną". Premier Hiszpanii José Luis Rodríguez Zapatero również dołożył trzy gorsze, uznając sumę transferu za "zawyżoną". I różne grupy z całego świata zjednoczyły się w ataku na Péreza i jego zespół.

A przecież już od dawna wiadomo, że obecny futbol jest biznesem przesiąkniętym pieniędzmi, gdzie zwyciężają bogactwo i władza. Dlaczego więc powyżej przytoczone komentarze znajdują się na czele ogólnoświatowej debaty? Zadajcie sobie pytanie, czy Real Madryt naprawdę niszczy nasz futbol?

Po trzykroć nie.

Transfery Realu Madryt były dokładnie takie same, jak wszystkie inne w historii futbolu. Podstawowa formuła pozostaje taka sama. To pewne, że podczas obecnego, letniego okienka transferowego pojawi się jeszcze wiele sytuacji, gdy jeden klub pokona drugi używając ku temu swojej atrakcyjności oraz finansowej dominacji. I tylko z powodu rekordu przy okazji transferu Ronaldo ludzie zapomnieli o tych podstawowych prawach, co zresztą samo w sobie jest śmieszne.

Potęga pieniądza istnieje w futbolu od dziesiątek lat. Powszechnie wiadomo, że kluby bogatsze odnoszą więcej sukcesów niż kluby biedniejsze, więc prześladowanie Péreza i jego transferów nie jest niczym ani specjalnie nowym, ani zaskakującym. Weźmy pod uwagę, że od 1990 roku transferowy rekord świata został pobity trzynaście razy. Są kluby, które bogacą się coraz bardziej, ponieważ nikt nie zaprząta sobie głowy, aby im w tym przeszkadzać. Dlaczego więc Real ma być obwiniany za to, że inni są ślepi i głusi na pewne sprawy?

Samo przekroczenie kolejnej transferowej granicy nie usprawiedliwia wytykania kogoś palcem, tym bardziej, jeśli wytyka się nie tego, co trzeba. Real Madryt nie powinien stawiać czoła aktowi oskarżenia tylko dlatego, że zakontraktował dwóch z najlepszych piłkarzy świata. Nie powinien stawiać czoła aktowi oskarżenia tylko dlatego, że akurat ma wystarczająco dużo pieniędzy, aby kupić każdego, kogo zechce i to za każdą cenę. Wielu chce zrobić z Realu Madryt wroga futbolu, lecz ogrom tej krytyki i oczywistej nienawiści wynika z czystej zazdrości.

Nie ma nic niemoralnego, "przesadnego", czy "wulgarnego" w złamaniu transferowego rekordu świata. O ile prawo nie mówi inaczej, Real Madryt może wydać tyle, ile będzie chciał. Tak, jak każdy inny klub na świecie. Sęk w tym, że niewiele klubów na to stać, więc demonstrują oburzenie tą walką wielkich sił. I dlatego właśnie Real przedstawiany jest przez nie jako przyczyna i kozioł ofiarny zaistniałej sytuacji.

Bardzo łatwo przychodzi krytyka klubów, które odnoszą sukcesy w tym, co robią, zwłaszcza gdy mają na podorędziu pieniędzy jak lodu na biegunach. Bardzo łatwo przychodzi obwinianie tych klubów za własne problemy. Przy okazji zapomina się, że nawet tak majętne kluby jak Real nie ustalają reguł gry. Dlatego niezadowolenie Platiniego jest co najmniej niezrozumiałe i żenujące.

Zasady gry to zasady panujące w dżungli - przeżywają najsilniejsi na tym dog-eat-dog world, gdzie najpierw trzeba dbać o własne interesy, ponieważ inni to właśnie robią. Dlatego przynajmniej do czasu, aż skarga Platiniego dotrze do prezydenta FIFA Seppa Blattera, Pérez i Real Madryt powinni nadal zajmować miejsce na szczycie łańcucha pokarmowego i pilnować tej pozycji i być równie bezwzględnym, co w dobrej kondycji. Przy pełnym błogosławieństwie wszystkich, którzy interesują się futbolem, chociaż niekoniecznie z tego zadowolonych.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!