Hiszpański futbol na skraju finansowej katastrofy?

- Jeżeli nic nie zmieni się w zarządzaniu finansami w hiszpańskich klubach, jeżeli nie będzie ograniczeń w wydatkach, futbol w Hiszpanii stanie na krawędzi finansowej katastrofy - powiedział prezes Osasuny Francsisco Izco w wywiadzie dla hiszpańskiej witryny internetowej agencji Reuters.

Według Izco kluby, które nie notują dochodów na poziomie Realu i Barçy, żyją zdecydowanie ponad stan. Ich model finansowania nie sprawdza się w dzisiejszych czasach. - Obecnie nikt nie bierze odpowiedzialności za politykę finansową w klubach. Nikt nie ma rzeczywistej kontroli nad ich finansowaniem.

Prezes klubu z Pampeluny dodaje, że świat futbolu nie jest niezależną gałęzią gospodarki i odczuwa recesję jak każdy inny przemysł. Prawdziwy stan finansowy klubów będzie można ocenić w przyszłym sezonie, gdy spadną dochody z transferów, sprzedaży biletów, praw telewizyjnych, a i sponsorzy nie będą tak hojni, jak dotychczas.

- Czas najwyższy, by zaadoptować się do warunków nowych czasów. Trzeba kontrolować klubowy budżet i dopasowywać go do klubowych przychodów - podsumowuje wypowiedź Izco.

Obecnie większość klubów w Hiszpanii podlega władzy tak zwanych SAD (Sociedades Anónimas Deportivas), czyli spółek z ograniczoną odpowiedzialnością. Ich właścicielami są małe grupki posiadaczy akcji klubu. Według Izco, ten model zarządzania klubem potrzebuje nadzoru ze strony państwa, tym bardziej nadzoru nad polityką finansową, rozbuchaną zwłaszcza wtedy, gdy przychodzi do nowych transferów.

Hiszpańskie kluby cieszące się obecnie najlepszą kondycją finansową to giganci - Real i Barcelona, oraz Athletic Bilbao i właśnie Osasuna. Każdy klub z tej czwórki należy do kibiców, czyli tak zwanych socios. Na przeciwległym biegunie leży na przykład Valencia, kontrolowana przez SAD, borykająca się z ogromnym długiem i prawdopodobną koniecznością wyprzedaży swych najlepszych piłkarzy.