Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

Euroliga: Real Madryt z kompletem zwycięstw

Real Madryt 98:79 Maccabi Tel Awiw

Media zapowiadały spotkanie z Maccabi Tel Awiw jako mecz historyczny, niezwykły, a nawet klasyczny. Rzeczywiście, w przeszłości, w europejskich pucharach, obie drużyny grały między sobą 38 razy. Liczba niemała, waga pojedynków również.

Miniona już kolejka Euroligi odbyła się pod znakiem akcji „46664", zorganizowanej przez Fundację Nelsona Mandeli, prowadzącej kampanię walki z AIDS. Zawodnicy, na znak solidarności z akcją, wytatuowali na ciele numer 46664 - numer należący do Nelsona Mandeli podczas jego dwudziestosiedmioletniego pobytu w więzieniu. Przed rozpoczęciem meczu, kapitan Realu Madryt, Felipe Reyes, wygłosił specjalną przemowę do kibiców zgromadzonych w Palacio Vistalegre, w tym do Zinedine'a Zidane'a, który odwiedził madrycką halę w związku ze zorganizowaną kampanią.

Kiedy nadeszła pora na rywalizację sportową, głos ponownie przejął Reyes, a także jego koledzy. Maccabi zaczęło od konstruowania długich akcji, a że kończyły się one stratami, stwarzało to możliwości na szybkie kontry dla gospodarzy. Kontrataki te wykorzystywane były bezbłędnie, dzięki czemu po kilku minutach było już 7:2, po trójce Aleksa Mumbrú. Prowadzeniem Królewscy nie cieszyli się zbyt długo - koszykarze z Tel Awiwu szybko skorygowali celowniki, doganiając, a nawet przeganiając koszykarzy w białych koszulkach na tablicy wyników (9:13).

Real Madryt zbyt szybko starał się „dobić" rywali, szukając celnych rzutów za trzy. Jako że były one niecelne, „dobił" samego siebie. Po serii akcji podkoszowych, z dystansu rzucił ten, który akurat powinien robić to jak najczęściej - Louis Bullock. Amerykanin nie pomylił się (14:16). W późniejszych akcjach również przyjmował ciężar gry na siebie, a z racji iż trudno go zatrzymać, goście odnosili się do fauli, co dawało mu okazję do powiększenia dorobku z linii rzutów osobistych (skuteczność 4/4) i doprowadzenie do remisu (18:18). Królewscy jednak znów pogubili się za sprawą niewymuszonych rzutów zza obwodu. Niecelnych rzutów, rzecz jasna.

Od początku drugiej kwarty na parkiecie zawitał Quinton Hosley, już przy pierwszym kontakcie z piłką wsadzając ją do kosza, po podaniu Pepe Sáncheza. Była to efektowna zapowiedź zmiany stylu gry Los Blancos - znacznie więcej akcji pod koszem, gubienie krycia szybkimi podaniami i zakaz rzutów za trzy - z czasem zniesionym, zupełnie niepotrzebnie (dwa „pudła" Tomasa, jedno Pepe).

Kibice mogli odczuwać pewien niedosyt - nie było to spotkanie na miano klasyku Europy, nie można było tego nawet nazwać widowiskiem. Sporo błędów ze strony obydwu drużyn, ciągłe pretensje i nieporozumienia trenera gości z arbitrami, akcje przerywane faulami... Mecz nie należał do najpiękniejszych.

Madryccy koszykarze, być może dzięki coraz głośniejszemu dopingowi kibiców, złapali wiatr w żagle. Po dwóch nieudanych próbach, wreszcie za trzy trafił Marko Tomas, mieliśmy akcję alley-oop Sergio Llulla do Axela Hervelle'a, a następnie dwójka ta trafiła zza linii 6,25m. Królewscy skorzystali z wspomnianego wiatru, schodząc na przerwę z sześciopunktową przewagą (42:36).

Już od początku drugiej połowy gospodarze skupili się przede wszystkim na obronie, zdaniem wielu, kluczu do sukcesu. Funkcjonowała ona poprawnie, z wyjątkiem sytuacji, kiedy gracze podwajali przeciwnika z piłką - to prowokowało stratę punktów. W ofensywie świetną współpracą wykazywała się dwójka Reyes-Massey - jeden robił miejsce drugiemu, zbierał lub dobijał jego niecelne rzuty, przejmował zawodnika w obronie. W takiej sytuacji nie było mowy o stracie przewagi, a wręcz przeciwnie - o jej powiększeniu (53:45).

Moment kapitalnej gry zaliczył pod koniec kwarty Alex Mumbrú - najpierw popisał się sprytem i trafił za dwa z faulem, następnie w ekwilibrystyczny sposób, „hakiem", z półdystansu umieścił piłkę w koszu, po czym w kolejnej akcji trafił za trzy (65:54).

Ostatnią część meczu Królewscy rozpoczynali z dziewięciopunktową przewagą i wielkim spokojem. Przykładem niech będzie trójka Lou, już w pierwszej akcji (73:61). Być może spokój był zbyt wielki, bowiem w grę zaczynała się wkradać nonszalancja i błędy w obronie. Maccabi jednak tylko na chwilę zdołało zbliżyć się wynikiem do przeciwników - różnica około dziesięciu punktów utrzymywała się przez niemal cały czas.

Nie raz w tej części spotkania dało się słyszeć głośne: „Llull! Llull! Llull!" dochodzące z trybun, będące nagrodą za każdą z trzech trójek młodego rozgrywającego, zdobytych w bardzo krótkim czasie. Taka seria podcięła skrzydła całemu Maccabi, ze sztabem szkoleniowym włącznie. Trener co prawda poprosił o czas, jednakże na jego twarzy rysowało się wyłącznie zakłopotanie.

Koszykarze z Izraela doskonale zdawali sobie sprawę, że Real Madryt wygrał ten mecz już dawno. Bardzo mądra, skuteczna, a czasami szczęśliwa gra pozwoliła określić granicę, do której przeciwnik się nie zbliżył. Nie zdołał się zbliżyć.

Niezwykle poprawne spotkanie w wykonaniu Realu Madryt, kolejny kapitalny występ Louisa Bullocka, lecz tak naprawdę oklaski należą się każdemu, od Pepe Sáncheza, po Joana Plazę i, oczywiście, kibiców. Maccabi Tel Awiw było bez szans.

Komplet zwycięstw to duże osiągnięcie. Dotychczas tylko dwie drużyny nie przegrały żadnego meczu w tegorocznej edycji Top 16 - Panathinaikos i Real Madryt właśnie. Jest czym się szczycić.


98 - Real Madryt (18+24+28+28): Llull (13), Bullock (24), Mumbrú (13), Massey (4), Reyes (12) - Sánchez (1), Van den Spiegel (10), Hosley (7), Hervelle (5), Tomas (9).

79 - Maccabi Tel Awiw (20+16+25+18): Arroyo (21), Marcus Brown (2), Gaines (7), Casspi (5), Fischer (12) - Simmons (-), Dee Brown (3), Eliyahu (20), Burstein (-), Sharp (9).

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!