Advertisement
Menu
/ własne

Skromne zwycięstwo w bólach

Real Madryt - Racing Santander

Kilka pierwszych minut spotkania to klasyczne badanie się przeciwników, jednak już około 6. minuty zaczęły się pierwsze groźniejsze akcje z obu stron. Pierwsza groźna sytuacja natomiast miała miejsce po dobrym dośrodkowaniu Van der Vaarta z rzutu wolnego i strzale Sergio Ramosa, z dość akrobatycznej, przyznajmy, pozycji. Chwilę później krótkie rozegranie rogu i zablokowany strzał Raúla. Groźną kontrę gości przerwał Lass.

W 15. minucie meczu pierwszą, łatwą interwencję miał Iker Casillas. Racing wrzucał piłkę z rzutu wolnego w poszukiwaniu wysokiego Žigicia, ten jednak nie doszedł do piłki. Następnie Pepe sprokurował lekkie zamieszanie tuż przed obrębem pola karnego, na szczęście, z pomocą aktywnego w obronie i ataku Sergio Ramosa, zdołał wyjaśnić sytuację. Z kolei w ataku bolączką Królewskich była niedokładność w dograniu piłki i brak koncentracji. Dobra okazja do objęcia prowadzenia pojawiła się w 22. minucie spotkania, jednak wrzutka Sneijdera z rzutu wolnego była zbyt delikatna.

Aby ożywić grę w ataku i w rozegraniu, Sneijder zaczął częściej schodzić do środka, a na lewe skrzydło przeniósł się, grający dotąd na prawym, Arjen Robben. I w 26. minucie dynamiczna akcja Holendra i wyłożenie piłki el Pipicie dała nam dogodną sytuację, zakończoną jednak tylko rzutem rożnym. Chwilę później groźny strzał Robbena i kolejny róg. I kolejne wejście Robbena, dogranie piłki do środka i... nadal bez bramek. Nawet nie było czasu na powtórki, ponieważ dwukrotnie przed szansą na gola stanął Van der Vaart. Wynik jednak nie zmieniał się.

Po okresie sporej przewagi Realu tempo gry zdecydowanie spadło. I gdy kibice powoli przygotowywali się do przerwy... przytomna interwencja Ikera Casillasa uchroniła nas od straty bramki po strzale Pereiry. Ponadto żółtą kartkę otrzymał Lass, za ewidentny faul na rywalu.

Pierwszą połowę zakończyły trzy rzuty rożne dla Królewskich i szybkie wyjścia z kontrami z obu stron, a także wzajemne pretensje zawodników obu zespołów o zbyt brutalną grę.

Druga odsłonę spotkania oba zespoły rozpoczęły bez przeprowadzenia zmian personalnych. Szybka akcja Higuaína i znów "tylko" róg dla Los Blancos. Nie minęło kilka chwil i kolejny rzut rożny.

Dopiero przytomne podanie El Siete do wychodzącego na czystą pozycję Higuaína i równie przytomne zachowanie Argentyńczyka, który zwodem położył na ziemię obrońcę i sprytnym strzałem pokonał bramkarza Racingu, dało nam wyczekiwane 1:0 w 49. minucie spotkania.

A jeśli ktoś zada pytanie, jakim cudem nie strzeliliśmy bramki pięć minut później, odpowiedzi prawdopodobnie nie otrzyma. Mgnienie oka i kolejna świetna sytuacja, niestety tym razem el Pipita bramkarza Racingu nie potrafił zmusić do kapitulacji. I tu trzeba przyznać, że od momentu zmiany wyniku, mecz stał się bardziej otwarty i emocjonujący. Racing, nie mając już punktów do stracenia, a jedynie bramki, musiał zaatakować. To powinna była być woda na młyn Los Merengues.

Po godzinie spotkania miała miejsce szczególna zmiana. Boisko opuścił Arjen Robben, oczywiście jeden z lepszych zawodników Realu w meczu, a w barwach Los Blancos zadebiutował Francuz Julien Faubert.

Następnie wydarzenia na murawie znów straciły tempo, groźnych akcji nie było w ogóle, oglądaliśmy za to dalekie przerzuty, crossy i tym podobne zagrania, które, serwowane w nadmiarze, kibica najzwyczajniej nudzą. W międzyczasie Sneijdera (żółta kartka) zmienił Javi García. A Faubert zaprezentował pierwsza ofensywną akcję.

Monotonię przerwało wyjście Pereiry sam na sam z Casillasem. Ten pojedynek wygrał Iker, lecz piłka odbiła się od nadbiegającego Pepe i dopiero Grande Canna, po efektownym pościgu, wybił piłkę tuż sprzed linii bramkowej. A niewielkiemu wzrostem Pereirze trzeba oddać, że najmocniej psuł nam krew w tym meczu.

Następną, trzecią już zmianą Królewskich było zejście Van der Vaarta (dopiero co otrzymał żółty kartonik) i zastąpienie go Brazylijczykiem Marcelo.

Pod koniec meczu bardziej niebezpiecznie atakował Racing. Piłkarze gości szukali szczęścia w dośrodkowaniach i strzałach głową. I bywało groźnie.

Dzisiejsze spotkanie nie było ładne dla oka. Bez cienia ryzyka można stwierdzić, że było dla oka męczące. Sporo fauli i ostrej gry, tempo rwane, szarpane, ze sporą dozą niedokładności. Nie, to nie jest Real, jaki chcielibyśmy oglądać. Ukojeniem dla duszy są, jakżeby inaczej, kolejne trzy punkty, znów brak strat własnych (gdzie te masowo tracone gole, gdzie te hurtowo nabywane kontuzje? Odpukać w niemalowane). Ukojeniem jest siódme zwycięstwo z rzędu.

Składy:
Real Madryt: Casillas; Heinze, Cannavaro, Pepe, Sergio Ramos; Van der Vaart (Marcelo 78'), Lass; Robben (Faubert 61'), Sneijder (García 72'), Raúl, Higuaín.
Racing: Marcano; César, Navas, Oriol, Valera, Colsa, Lacen (Luccin 62'), Pereira, Óscar Serrano, Tchité (Moral 58'), Žigić.

Bramka: Higuaín 50'.

Sędzia: Clos Gómez

Żółte kartki: Oriol, Valera, Luccin - Lass, Sneijder, Robben, Van der Vaart.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!