Advertisement
Menu
/ fourfourtwo.com

LLL: Dlaczego Barça przegrywa psychologiczne gierki z Realem?

<em>La Liga Loca</em> prosto z Madrytu

La Liga Loca to forma blogu, prowadzona przez dwóch brytyjskich dziennikarzy, Tima Stannarda i Simona Talbota. Ich wpisy zamieszczane są w serwisie magazynu FourFourTwo, jednego z największych i najbardziej poczytnych magazynów piłkarskich na Wyspach Brytyjskich i w Europie.

-----------------------------

Jest tylko kilka sportów, do których Angole i Hiszpanie pałają tym samym, gorącym uczuciem. Jednym z nich jest futbol.

Coś innego? Formuła 1 stała się w Hiszpanii popularna, gdy na scenie pojawił się Fernando Alonso. Chociaż, przeglądając codziennie wydania hiszpańskich gazet, można odnieść wrażenie, że tradycja kibicowania F1 sięga w Hiszpanii kilku dziesięcioleci wstecz.

Rugby? Chyba tylko wśród mieszkających tu przybyszów z Wysp. Boks? Nikogo to tutaj nie interesuje, w przeciwieństwie do zawodów, gdy zarzyna się byka pod koniec krwawego tarcia.

Dyscypliną, która jest tutaj kompletnie nieznana, jest krykiet. I powinni tego żałować, zwłaszcza w Katalonii. Gdyż, w świetle ostatnich wydarzeń, znajomość obsługi kija do krykieta byłaby bardzo pomocna.

Jeszcze niedawno miliony Katalończyków obserwowało, z chichotem i nieukrywaną satysfakcją, dramatyczne odejście byłego już prezydenta Królewskich, Ramóna Calderóna.

A teraz zaczął się dla Katalończyków czas zapłaty za tę zabawę. It's payback time.

Dziennik Marca powrócił na szelmowskie drogi i dawaj bawić się w rozpalanie figlarnych zamieszek. W szeroko pojętym imieniu madridismo. I to działa!

Do hulanek Marki w podskokach dołączył As i teraz razem bawią się w piłkarskie gierki i swawole. Gazety twierdzą, że wszystkie futbolowe bożyszcza będą gromadzić się przed Twierdzą Posępnego Czerepu w Madrycie już latem tego roku.

Tak przy okazji. Wszystkie te wiadomości, które można przeczytać, dotyczą wyborów prezydenckich, których data nie jest jeszcze ustalona. Potencjalni kandydaci muszą się jeszcze zgłosić (tak, jeszcze nikt się nie zgłosił) lub złożyć jakąkolwiek deklarację na temat swoich, choćby mgliście zarysowanych, planów na przyszłość. Jeżeli w ogóle wystartują.

Zresztą, kto by się tam przejmował rzeczywistością, gdy trafia się okazja, by poigrać z Manchesterem, Milanem, Arsenalem, a przede wszystkim z Barceloną. Ot i cała przyczyna tego nagłego, powiedzmy, pobudzenia.

Dość klarowne poparcie, jakie Marca i As udzielają Florentino Pérezowi, objawia się obecnie w poszukiwaniu osób, mających jakieś konotacje z byłym prezydentem Królewskich, nazywanym zresztą Goliatem. Znajomi Goliata pytani są, co może on zrobić, a co nie, gdy wystartuje w wyborach. Czy w ogóle wystartuje, jeszcze nie zdecydował.

Stąd właśnie wywiad z Arrigo Sacchim, dyrektorem sportowym Królewskich za czasów Pereza, który powiedział, że na Bernabeu przyjdą Kaká, Messi i Cristiano Ronaldo. Taki ruch kosztowałby więcej, niż wszystkie fundusze najbogatszego z najbogatszych handlarzy nieruchomościami na świecie.

"Kaká zagra dla Realu?" - pytało sobotnie wydanie Marki. - Nigdy - odpowiada Silvio Berlusconi.

Następnie gazeta zaczęła sugerować, że Perez zajmie się sprowadzeniem Messiego z Barcelony i wokół tego oprze się jego kampania prezydencka. Skopiuje tym samym sytuację sprzed ośmiu lat, gdy na starcie kampanii obiecał Luisa Figo, a ten zdradził Barcelonę i wybrał Madryt.

"Osoba byłego prezydenta jest tak wyrazista, tak silna, że w Barcelonie nie ma konferencji prasowej, na której nie padłoby pytanie o "sprawę Figo" - pisała Marca.

I może mieć rację, że ta sprawa i przejście Messiego do Madrytu, śmieszne w samym już zalążku pomysłu, pojawiają się ostatnio często na konferencjach. Szkoda, że Marca nie dodaje, kto te pytania zadaje. Dziennikarze ze stolicy włąśnie.

W piątek Laporta odpowiedział na te doniesienia. Stwierdził, że miał nadzieję na utrzymanie pokoju pomiędzy Madrytem i Barceloną, ale najwyraźniej Madryt nie był w stanie dotrzymać umowy o pakcie o nieagresji.

Akurat takie podejście do sprawy nie było dobrym pomysłem.

Potrzebny był taki zwykły kij do krykieta, który wysłałby te wszystkie plotki i pogłoski z powrotem do Madrytu.

A poprzez udzielenie odpowiedzi, Laporta dał pretekst madryckiej prasie, która poczuła woń krwi w powietrzu. A co dopiero, gdy kataloński Sport zapewniał czytelników, że "Messi nie pójdzie śladami Figo".

Barcelona struchlała na tyle, że Laporta przemówił raz jeszcze, po sobotnim zwycięstwie z Numancią. Działania prasy nazwał kampanią destabilizacji wymierzoną w jego klub przez rywala, który nie ma skrupułów.

Nawet Messiego trzeba było wyciągnąć przed telewizyjne kamery, aby zadeklarował, że w Barcelonie czuje się jak w domu i nie ma zamiaru odchodzić z klubu.

Wniosek taki, że klub z Katalonii nie powinien był nawet pomyśleć o wejściu w to błotniste zwarcie.

Za każdym razem, gdy wiadome pytanie padnie na konferencji na Camp Nou, sędzia powinien zagwizdać, reszta nabrać powietrza w usta i nic nie mówić, albo mówić bez składu i ładu. Cokolwiek, byle tylko dystansować się od tematu.

Wygląda jednak na to, że w Barcelonie nikt nie ma jaj, aby, zamiast dać się prowokować, zastosować prostsze podejście, takie w angolskim stylu.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!