Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

Valencia pokonana!

Skromne zwycięstwo nad <i>Los Ches</i>

Drużyna Realu Madryt przystępowała do meczu z Valencią ze świadomością, że każda strata punktów znacząco zmniejszy i tak już niewielkie szanse na dogonienie w ligowej tabeli FC Barcelona. Ponadto, kibice Los Blancos, którzy zmuszeni byli poczuć gorycz porażki podczas Gran Derby, oczekiwali kompletu punktów na Santiago Bernabeu. Co więcej, z osobą Juandego Ramosa nadal wiązane są spore nadzieje na odmianę oblicza zespołu. Jak się okazało, abstrahując od tego przyczyn, drużyna faktycznie zaprezentowała bardzo dobrą piłkę, sięgnęła po trzy oczka i znacząco podbudowała morale swoje jak i fanów.

Zanim jednak przeniesiemy się na stadion Los Merengues, by przeanalizować wszystko to, co działo się na murawie, zajrzyjmy najpierw do szatni, gdzie na zielonej tablicy widnieje jeszcze zapisane kredą ustawienie zespołu. Na samym dole, tuż przy żółtej, jeszcze mokrej gąbce, zwilżanej przez kierownika drużyny, znajduje się Iker Casillas. Jakieś siedem centymetrów nad nim widnieje czteroosobowy blok obronny, złożony z Marcelo, Christopha Metzeldera, Fabia Cannavaro oraz Michela Salgado. Mniej więcej po środku tablicy dostrzegamy bardzo niewyraźnym pismem zapisanego Fernando Gago. Nad nim znajdują się kolejno Guti oraz Rafael van der Vaart. W lewym niemal górnym rogu Juande Ramos umieścił Roystona Drenthego, a po przeciwległej stronie Arjena Robbena. Natomiast na samej górze tablicy, pod zegarem znajduje się duży napis „Higuain”.

O takim początku spotkania zapewne nikt w sztabie szkoleniowym Los Blancos nawet nie marzył. Już bowiem w trzeciej minucie pojedynku Arjen Robben przeprowadził dynamiczną solową akcję, wpadł w pole karne i wyłożył piłkę Gonzalo Higuainowi, który bez namysłu oddał strzał lewą, słabszą, kończyną. Nie przeszkodziło mu to jednak w zdobyciu pięknego gola. Co oczywiste, tak szybko strzelona bramka ustawiła dalszy przebieg spotkania. Królewscy cofnęli się do defensywy, aczkolwiek nie głębokiej, a Los Ches starali się nieśmiało atakować bramkę Casillasa. Kolejno próbowali Fernandes i Villa, ale bez efektu. Następnie Renan wybronił uderzenie Robbena, ale później już tylko słupek po strzale Van der Vaarta uratował bramkarza przyjezdnych. Spotkanie praktycznie przez cały czas wyglądało podobnie – Valencia nieporadnie atakowała, często wykorzystując wyłącznie indywidualne umiejętności gwiazd, a Los Blancos nie radzili sobie z wyprowadzaniem kontr i nie wykorzystywali szans na powiększenie przewagi. Bardzo aktywny był Robben, który często szarżował pod polem karnym Valencii. Goście pierwszą naprawdę groźną sytuację stworzyli po rzucie wolnym w 32. minucie. Jego egzekutor, Juan Mata, posłał piłkę minimalnie obok słupka bramki Los Merengues. Gdyby trafił w jej światło, doprowadziłby do wyrównania. Siedem minut później znów zagotowało się w naszym polu karnym. Mata posłał fantastyczne podanie w kierunku Davida Villi, ale strzał tego ostatniego obronił Casillas. W pierwszej połowie zdecydowanie brakowało gorących starć pod bramkami, spektakularnych interwencji czy klarownych okazji strzeleckich. Nie zabrakło natomiast walki, czasami zbyt ostrej, czego efektem były żółte kartki dla Salgado, Marcelo, Marcheny i Del Horno.

Zanim jeszcze sędzia dmuchnął w gwizdek, by rozpocząć drugą odsłonę, doczekaliśmy się zmiany w stołecznej ekipie. Raul zastąpił Drenthego, co oczywiście wzbudziło aplauz na widowni. Od razu dało się odczuć, że Unai Emery podczas 15-minutowej przerwy zdołał wstrząsnąć zespołem i tchnąć w niego ducha walki. Los Ches już znacznie śmielej niż na początku konfrontacji zaatakowali bramkę Realu Madryt, a poza tym ich ataki były składniejsze i stwarzały realne zagrożenie. Próbowali się wykazać Fernandes oraz Mata, ale najwięcej pożytku mogła przynieść akcja Villi, lecz, na szczęście, zakończyła się interwencją Ikera. W 56. minucie Valencia była bardzo bliska strzelenia gola wyrównującego. Po dośrodkowaniu z prawej strony Ruben Baraja uderzył piłkę głową, a portero Królewskich sparował strzał na słupek. To była chyba najgroźniejsza akcja przyjezdnych do tego momentu. Następnie Rafaela van der Vaarta zmienił Miguel Palanca. Czy wejście tego młodziana z ławki już w drugim prestiżowym meczu oznacza, że Ramos zamierza regularnie dawać szansę temu napastnikowi? Po kwadransie wreszcie obudzili się Los Blancos, a Gonzalo Higuain zmarnował wyśmienitą okazję do podwyższenia rezultatu. Niestety, Argentyńczyk trafił tylko w poprzeczkę. W 64. minucie szkoleniowiec Nietoperzy dokonał podwójnej zmiany, jednak kilka chwil później jego taktyka legła w gruzach, ponieważ Carlos Marchena ujrzał drugą żółtą, czyli czerwoną, kartkę. Wydawało się wtedy, że Królewscy już bez problemów dowiozą wynik do końca. Aktywnością na prawym skrzydle wykazywał się Palanca i po jednym z jego podań przed szansą ponownie stanął Higuain, ale znów nie potrafił pokonać Renana. To jednak nie był koniec nieporadności Gonzalo. Chwilę później zmarnował okazję, którą wypracował Robben. W samej końcówce w grę Los Merengues wkradła się nieporadność w defensywie i chyba zbytnia nerwowość. Na szczęście, wkrótce spotkanie dobiegło końca i piłkarze mogli wreszcie świętować okupione sporym wysiłkiem zwycięstwo.

Należy pochwalić Juandego Ramosa za odważną decyzję o pozostawieniu Raula na ławce rezerwowych. Jak się okazało, taktyka została dobrana prawidłowo, a Gonzalo Higuain na szpicy, przynajmniej w pierwszej połowie, spisywał się bez zarzutu. Drużyna również zaprezentowała poukładaną grę w defensywie. Cannavaro i spółka nie dawali się zepchnąć zbyt głęboko, a do tego często przechwytywali piłkę i inicjowali kontrataki. Natomiast uważam, że środkowi pomocnicy odpowiedzialni za konstruowanie akcji – Guti i Van der Vaart – zagrali poniżej możliwości. Ataki sunęły głównie skrzydłami i brakowało prostopadłych, celnych zagrań ze środka pola. Szczególną aktywnością wykazywał się Arjen Robben, zaliczył asystę. O ile nie można go chwalić za wszystkie akcje, bo część z nich była nieudana, o tyle słowa uznania należą mu się za to, że nie bał się brać odpowiedzialności na siebie i ciągnął grę drużyny. Nie ulega również wątpliwości, że Valencia tego dnia nie była najlepiej dysponowana. Mimo wszystko Realowi Madryt należą się brawa za wywalczenie trzech punktów w przyzwoitym stylu.

Składy:
Real Madryt: Casillas - Salgado, Cannavaro, Metzelder, Marcelo (Miguel Torres, 73’) - Gago, Guti - Robben, Drenthe (Raul, 46’) - Van der Vaart (Palanca, 57’) - Higuaín
Valencia: Renan - Del Horno (Maduro, 64’), Marchena, Abiol, Miguel - Albelda, Fernandes – Mata (Vicente, 76’), Baraja (Silva, 63’), Joaquín - Villa

Bramka: Higuain, 3'
Sędzia: Rafael Ramirez Dominguez
Żółte kartki: Salgado, Marcelo, Robben, Palanca – Del Horno, Marchena, Albiol
Czerwona kartka:Marchena

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!