Advertisement
Menu
/ Wikipedia / marca.com / informacje własne

Przed meczem z Almeríą

Mecz w niedzielę o 19:00

Jeżeli siedem dni temu, przed meczem z Baskami, redaktor nie krył boleści - wszak musiał stanąć przeciwko klubowi, który wbrew normom, darzy sentymentem - również rezerwuję sobie prawo, aby i moja osobista refleksja ujrzała światło dzienne. I pomimo że za fanatycznego miłośnika Almeríi się nie uważam, w mym mniemaniu postęp, którego co roku dokonują Andaluzyjczycy zasługuje na szacunek i sukcesy - w ten weekend oczywiście tylko na szacunek.

Almería kiedyś
Śledząc historię Unión Deportiva Almería, ponieważ tak brzmi pełna, oficjalna nazwa klubu, pierwsze, co zwraca uwagę to zaledwie dziewiętnastoletni staż istnienia. Tak, rok 1989 był tym, kiedy andaluzyjskie portowe miasto doczekało się powrotu klubu - na razie w ramach rozgrywek prowincjonalnych. Słusznie używam tu terminu „powrót”, ponieważ korzenie, zdawałoby się, gołowąsa sięgają… 1909 roku. Klub rozwiązywano i zawiązywano kilkunastokrotnie, a drużynę, która gości nas w ten weekend, można uznać za ostateczną fazę tej ewolucji. Po reaktywacji, z sezonu na sezon Almería pokonywała kolejne szczeble drabiny, aby pod batutą Unaia Emery’ego w 2006 roku historycznie awansować do La Liga… i demonstrować tam więcej, niż ktokolwiek by się spodziewał. Absolutnego beniaminka rewelacyjna ósma lokata satysfakcjonowała, ale nie na tyle, by spocząć na laurach.

Almería dziś
Almería obecnego sezonu bazuje na testamencie pozostawionym właśnie przez Unaia Emery’ego, który trenerskie ambicje realizuje teraz w Walencji - za ogromne pieniądze, adekwatne zresztą do talentu Baska. Pieczę nad Los Rojiblancos sprawuje dziś starszy o dekadę Gonzalo Arconada, także chwalący się baskijskim rodowodem. Dokonując transferów podczas mercado latem, ten postawił na Argentyńczyków, ściągając za rekordowe dla Ameríi 6 milionów euro Pablo Piattiego oraz Estebana Solariego, brata naszego Santiago, który czarował publiczność na Santiago Bernabéu na przełomie tysiącleci. Kadłub składu pozostał ten sam - no może poza opuszczeniem Andaluzji przez Brazylijczyka Felipe Melo.

Inaugurując rozgrywki ligowe na sezon 2008/2009 Los Rojiblancos nasycili apetyty swego kibicowskiego gremium, w tym dwunastu tysięcy socios i czterdziestu sześciu peńi, notując arcyważne zwycięstwa nad Bilbao, Málagą i Huelvą oraz szczęśliwe, ale zasłużone remisy z Valencią i Getafe. Wtedy nadeszła zadyszka - objawy: porażki z Sevillą i Barceloną; konsekwencje: spadek z czwartego na ósme miejsce w tabeli. Skorzystać z tego planuje także Real Madryt, który niebawem stawi się na Estadio del los Juegos Mediterraneos. Czy po tym meczu Królewscy pochwalą się trzema oczkami więcej na koncie? Jest to w zasięgu ręki, ale trzeba uważać. Bardziej niż zawsze.

Kompania braci
Zespół Almeríi stanowi kolektyw - nie dysponuje gwiazdami światowego formatu, bo finansowo go na to nie stać, ale cechuje go tzw. team spirit, istotniejszy w futbolu dwudziestego pierwszego wieku i tak obcy w szatni Realu Madryt ostatnimi czasy ze względu na kontrowersyjnego Sergio Ramosa. Jedność drużyny, poświęcenie i gotowość gry do ostatniego gwizdka są tym, czego Andaluzyjczykom można tylko pozazdrościć. Czterokrotnie w tym sezonie losy meczu gracze Almeríi przesądzali w ostatnim kwadransie regulaminowego czasu. Oczywiście, wcale nie oznacza to, że wśród graczy brakuje tych z odrobinę większą dawką talentu. Sam na usta (wróć: na klawiaturę) ciśnie się Álvaro Negredo, a nie wspomnieć o nim w kontekście tego pojedynku to grzech ciężki. Wbrew temu, co zwykło się o nim sądzić, nie można uznać go za wychowanka Realu Madryt. Jak wskazuje sam pseudonim snajpera - la Fiera de Vallecas - pierwsze kroki stawiał w Rayo Vallecano, „tym trzecim” ze stolicy Hiszpanii. Jednak nie neguje to faktu, że wkrótce związał się on z Królewskimi, reprezentując rezerwową Castillę i stamtąd pozyskała go Almería. Dziś Álvaro w prowincji ma status nieformalnie herosa i formalnie najskuteczniejszego strzelca składu w rozgrywkach Primera División. Jego opanowana do perfekcji gra głową i instynkt nakazujący ustawienie się właśnie tam, gdzie za sekundę spadnie futbolówka, sieją postrach wśród bramkarzy. Kiedy parę miesięcy temu Królewscy przegrywali na Estadio Mediterraneo 2:0, Negredo dołożył od siebie grosza, skutecznie egzekwując rzut karny przeciwko Casillasowi. Ma nadzieję, parafrazując Makbeta, "uczynić ten uczynek" ponownie, toteż to zwłaszcza na nim powinni skoncentrować uwagę defensorzy Realu Madryt. Hiszpański snajper odpoczywał, kiedy drużyna ogrywała - co ciekawe - Vallecano w Copa del Rey, pauzując za czerwoną karkę w meczu z Barceloną, więc na nadchodzącą konfrontację stawi się w pełni sił. Niestety.

Jednak sam Negredo niczego nie osiągnie, potrzebuje wsparcia współpartnerów. Jeśli Piatti i Solari wspomogą go w ofensywie, Ortiz, Crusat czy defensor Bruno na flankach, Corona natomiast zaskoczy asystą „w uliczkę”, a powoływany do kadry Brazylii U-20 bramkarz Diego Alves utrzyma formę, Królewscy mogą stanąć przed nie lada problemem. Mimo wszystko wystarczy termin „problem” podmienić „wyzwaniem”, aby dostrzec, że tak naprawdę Almería to przeciwnik, kolejny przeciwnik, ogrywając którego Blancos postawią krok, kolejny krok, ku Mistrzostwu Hiszpanii. Niestety odwleka się powrót Ruuda, a świadomość braku tak solidnego goleadora w pogotowiu nie uśmierza bólu głowy Schustera. Jak niemiecki trener zestawi więc skład? Marca sugeruje, że pozycję łowcy obejmie Raúl, wspierany przez Robbena i Higuaina. Za nimi ustawią się Gago, Guti i Sneijder. Formację obronną ma stworzyć kwartet smyczkowy: Sergio Ramos, Cannavaro, Pepe i Heinze. Wystarczy? Musi.

Arbiter
Arbiter tego meczu to Bernardino González Vázquez z Galicji. Dotychczas zespołowi Realu Madryt sędziował siedmiokrotnie, z czego czterokrotnie poza własnym obiektem. Jeden pojedynek Królewskim udało się zwyciężyć, w trzech pozostałych musieli opuszczać murawę z opuszczoną głową.

Tęcza od Indalo?
Jednak pomimo to, pomimo osłabień, pomimo gry poza domem i dyspozycji Almeríi Blancos to absolutny faworyt tego meczu i wątpliwe, aby tym razem Indalo, postać z prehistorycznego, naskalnego piktogramu w prowincji Almería, rozciągnął nad Estadio de los Juegos Mediterraneos tęczę, przynosząc szczęście miejscowym. Jednak nie skreślajmy i nie lekceważmy przeciwnika - ponoć nigdy nie wiadomo, kiedy Indalo przybywa.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!