Advertisement
Menu

Przed starciem dwóch legend

Real Madryt - Athletic Club; niedziela, 26.10.2008.

Kibicowanie Realowi Madryt ma w moim wypadku jedną wadę - dwa razy w roku trzeba kibicować przeciwko Athleticowi Bilbao. Tak się bowiem składa, że wbrew tradycyjnym międzyklubowym i międzynarodowym sympatiom i antypatiom darzę Lwy z San Mamés wielką estymą - podobnie jak cały naród baskijski, którego Athletic jest bodaj najsłynniejszym symbolem.

Martyrologia

Jak zawsze przy okazji meczów naszych ulubieńców z Athletikiem, które zresztą spokojnie można by nazywać El Clásico pequeńo, małym klasykiem, wypada podkreślić, że obok Madrytu i Barcelony to właśnie Los Leones są trzecim i ostatnim klubem, który zagrał w każdej kolejce La Liga od samego jej początku w lutym 1929 roku. W sumie 2427 spotkań ligowych, z których wygrali 1069, a przegrali równo 800. W Madrycie z Królewskimi przyszło im dotąd grać 77 razy, ale jak łatwo się domyślić, zazwyczaj wracali do Baskonii bez punktów - zaledwie trzynaście razy wygrali, dwa mecze więcej zakończyły się remisami. Ale kiedy już wygrywali...

18 stycznia 1931 roku to data jednej z najbardziej upokarzających porażek w historii naszego klubu. Los Blancos, mający w składzie takie legendy przedwojennego futbolu w Hiszpanii jak Félix Quesada, Jaime Lazcano czy José María Peńa (tak, w tamtych czasach to naprawdę były znane nazwiska), polegli u siebie z Athletikiem 0:6; jedną z bramek zdobył Guillermo Gorostiza, jeden z niewielu zawodników, którzy i przed, i po wojnie domowej potrafili grać na naprawdę wysokim poziomie.

Szesnaście lat później Baskowie znów pokonali naszego bramkarza sześć razy, ale tym razem na szczęście udało nam się zmniejszyć rozmiary porażki dzięki golom Luisa Molownego, Belmara i samobójczemu Marcelino Fernándeza. Od tamtego czasu jeszcze tylko raz Athletic wbił nam na naszym boisku więcej niż trzy bramki. Było to w czternastej kolejce sezonu 1986/1987 - Królewscy, prowadzeni wówczas przez Leo Beenhakkera, przegrali 2:4. Oba gole dla gospodarzy strzelił Hugo Sánchez, dla gości trafiali Endica (dwa razy), Genaro Andrinúa i José Ramón Gallego. Nie przeszkodziło nam to jednak w zajęciu pierwszego miejsca na koniec sezonu.

Triumfologia

Jednakże, jako się rzekło, częściej górą byli nasi. Ot, weźmy na przykład dziesiątą kolejkę sezonu 1957/1958. Już same daty powinny Wam zapalić światełka w głowach - bo kto wtedy grał w Madrycie? Alfredo Di Stéfano, Raymond Kopa, Francisco Gento, Ferenc Puskás, Héctor Rial, José María Zárraga, José Emilio Santamaría... Tamtego pięknego dnia to my, grający pod batutą Argentyńczyka Luisa Carniglii, wygraliśmy 6:0. 27-letniego Carmelo Cedrúna pokonali kolejno: Kopa, Marsal, Di Stéfano, Rial, znowu Marsal i znowu Rial.

Różnicą sześciu goli wygraliśmy z Athletikiem jeszcze raz. Był wrzesień roku 1980. Rola trenera Los Blancos powierzona była Vujadinowi Boškovowi, który do dyspozycji miał takich zawodników jak Vicente Del Bosque, Juanito, Mariano García Remón, Uli Stielike, José Antonio Camacho czy Laurie Cunningham. Wynik otworzył w 17. minucie jeden z mniej znanych piłkarzy tamtej ekipy, Francisco García Hernández, który chwilę później podwyższył na 2:0. W 28. minucie było już 4:1, gdyż w odstępach dwuminutowych gole strzelali Stielike (dla nas), Dani (dla nich) i Ramón Gallego (znów dla nas). Przed przerwą do siatki Pedro Aguirreoy trafił jeszcze Ricardo Gallego. W drugiej połowie grający już na ludzie Królewscy strzelili jeszcze dwa gole, autorstwa Hernándeza (który tym samym skompletował hat-tricka) i Isidro Díaza, dzięki czemu odnieśli zwycięstwo 7:1.

Współczesność

Po raz ostatni (jak dotąd) Athletic wrócił z trzema punktami z Estadio Santiago Bernabéu w lutym 2005 roku, kiedy to naszą drużynę trenował Vanderlei Luxemburgo, a Basków - Ernesto Valverde; gole strzelali Asier del Horno i Andoni Iraola. Następne trzy mecze to już tylko wygrane Los Blancos, kolejno 3:1, 2:1 i 3:0. Od czasu ostatniego spotkania w obu ekipach zmieniło się bardzo niewiele. W Madrycie trenerem wciąż jest Bernardo Schuster, w Athleticu - Joaquín Caparrós. Nie ma za to Robinho, nie ma też w gruncie rzeczy szans na zdobycie gola przez Javiera Saviolę, z piłkarzy Athleticu mających na koncie tamto spotkanie na pewno nie zagrają Armando Riveiro i Koikili Lertxundi del Campo. Ale to wszystkie zmiany; czeka nas de facto powtórka kwietniowego spotkania (oby także pod względem wyniku).

W bramce Basków zagra 27-letni Gorka Iraizoz, finalista Pucharu UEFA z Espanyolem. Bezpośrdnio przed nim ustawieni zostaną Aitor Ocio i młody wenezuelski Bask Fernando Amorebieta, którego Vicente Del Bosque widzi w składzie reprezentacji Hiszpanii. Jeszcze młodszy Mikel Balenziaga i doświadczony (choć wcale nie stary) Andoni Iraola zajmą miejsca na bokach obrony, a Carlos Gurpegi i Pablo Orbaiz zagrają bezpośrednio przed linią defensywną. Jeszcze bliżej bramki Ikera Casillasa znajdzie się tercet David López - Francisco Yeste - Markel Susaeta, a jedenastkę dopełni żywa legenda klubu, Joseba El Gallo Etxeberria.

Większość z tych piłkarzy to ludzie oddani klubowi i stojącej za nim idei wspierania narodu baskijskiego. Większość z nich byłaby gotowa grać za marne grosze (Etxeberria w przyszłym sezonie będzie grał zupełnie za darmo), a sam klub jest bodaj najmniej skomercjalizowanym ze wszystkich pierwszoligowców zachodniej Europy. Jeśli potraktować jako reklamę logo UNICEF-u na koszulkach FC Barcelona, to właśnie Athletic jako ostatni opierał się trendowi do "ozdabiania" w ten sposób strojów - ale teraz, za półtora miliona euro rocznie, na ich koszulkach znajduje się logo koncernu naftowego Petronor. Taka zmiana podejścia nie może dziwić. Ostatnie z ośmiu mistrzostw klub zdobył prawie ćwierć wieku temu, również wtedy po raz ostatni muzeum klubowe wzbogaciło się o krajowy puchar. Później doszedł jeszcze Superpuchar Hiszpanii i od tego czasu... cicho, głucho i pusto. W najlepszym razie Athletic walczył o udział w Pucharze UEFA, najczęściej jednak był typowym średniakiem, a czasem wręcz bronił się przed spadkiem do Segunda División - co zresztą dla kibiców (jeśli wierzyć sondażom) byłoby bardziej do przyjęcia niż rezygnacja z polityki zatrudniania tylko Basków. Tak naprawdę jedyną pozostałością dawnej siły Athleticu jest... drużyna kobieca, która w ostatnich latach czterokrotnie zdobyła mistrzostwo Superliga Femenina.

W tym sezonie prawdopodobnie również przyjdzie podopiecznym Caparrósa bronić się przed relegacją. W pierwszych siedmiu meczach na konto Los Leones trafiło ledwie pięć punktów, co plasuje ich na czwartym miejscu od końca. Strzelili póki co tylko cztery gole, pięć razy mniej niż Real Madryt, po jednym autorstwa Lópeza, Iraoli, Fernando Llorentego i Iona Véleza... W ostatnich trzech meczach ponieśli porażki do zera, kolejno z Getafe, Sevillą i Barceloną.

Powiem wprost - mam nadzieję, że utrzymają się na szczeblu pierwszoligowym, bo bez nich, choćby tylko w roli słabeusza, to już nie będzie ta sama Primera División - i w tej kwestii lekce sobie ważę wszelkie madrycko-baskijskie zatargi. Jutro jednak sentymenty na chwilę trzeba będzie schować do kieszeni i trzymać kciuki tylko i wyłącznie za Los Blancos, a potem mieć nadzieję, że Athleticowi do utrzymania nie zabraknie jednego punktu, który akurat mógłby wywieźć z Madrytu. Ale to będzie później - teraz liczy się wygrana podopiecznych Bernda Schustera, którym absolutnie niezbędna jest psychiczna podbudowa po fatalnym meczu z Juventusem.

A na koniec...

A na koniec pozwolę sobie na osobisty akcent. Bo oto pojutrze mija czwarta rocznica mojego debiutu w tym serwisie w roli newswritera. Chciałbym więc podziękować moim drogim Koleżankom i Kolegom za ten czasem ciężki, czasem denerwujący, ale jednak wspaniały i owocny wspólnie spędzony okres. Ludzi tu poznanych - nie tylko z grona redakcji, ale i spośród Was, Czytelników - nie zamieniłbym (no, większości ludzi) na żadnych innych. I nam wszystkim życzę kolejnych wspólnych czter... dziestu lat (ciekawe, kto pierwszy zwariuje). Przy tej okazji nie mogło oczywiście zabraknąć tego:

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!