Advertisement
Menu
/ realmadrid.com

Raúl: Obiecuję, że ten zespół nigdy się nie podda

Wywiad kapitanem Realu Madryt

Co zmieniło się w Realu Madryt przez ostatnie piętnaście lat?
Wszystko trochę się zmieniło. W starym miasteczku sportowym były cztery wieżowce, a teraz mamy Valdebebas - nowoczesne i idealne miejsce pracy. Cały ten rozwój był bardzo pozytywny i mam nadzieję, że dzięki temu będziemy mogli sprawić, iż nasi fani będą dumni i szczęśliwi.

A jak zmienił się futbol?
Piętnaście lat temu były dwie, może trzy drużyny, które wybijały się ponad resztę, a teraz każdy zespół jest w stanie wygrywać dzięki postępowi w metodach treningowych i taktyce. Piłka nożna stała się o wiele bardziej profesjonalna i oparta na współzawodnictwie, a pierwszym, który na tym zyskuje jest kibic.

Jesteś kapitanem. Jaka jest twoja rola?
Kapitanem Realu Madryt można zostać tylko po wielu latach gry tutaj. Miałem wielu wspaniałych nauczycieli. Kiedy zadebiutowałem w wieku siedemnastu lat, przyglądałem się Manolo Sanchísowi, Fernando Hierro i innym weteranom ze względu na ich doświadczenie z innych klubów i drużyn narodowych. Pierwszym, który zaszczepił we mnie pewność był Jorge Valdano. Pokazał mi, że mogę zostać piłkarzem. Kolejnym trenerem był Fabio Capello, który przychodząc do Madrytu w 1996 roku, był dla nas kimś wielkim, dla mnie był również kimś bardzo konkretnym. Nauczył mnie, że praca nad taktyką i zajęcia w siłowni są bardzo istotne. Prosił nas, byśmy zawsze pozostawali skupieni, czym pomógł mi utrzymać się na dobrej drodze zarówno na boisku, jak i poza nim. Dzięki pracy, którą wykonywaliśmy w siłowni, miałem bardzo niewiele kontuzji i radziłem sobie z nimi szybko.

A jak to jest być nauczycielem teraz?
Ważne jest to, by być przykładem dla innych, ciężko pracować i cieszyć się tym. Lubię przychodzić na trening wcześniej, dzięki temu mogę się do nich przygotować i trochę rozgrzać, zanim wyjdę na boisko. Istotne jest również to, by każdy z nas radził sobie, a nowi piłkarze adaptowali się do nowej sytuacji tak szybko, jak to tylko możliwe. I nie mówię tu tylko o drużynie, ale także o życiu w mieście. Klub bardzo pomaga nam, piłkarzom, i naszym rodzinom. To pomaga nam być naturalną grupą, a dzięki temu możemy się skupić na robieniu tego, co kochamy najbardziej: na grze w piłkę.

Wspomniałeś o niedawno przybyłych piłkarzach. Kolejna generacja nadchodzi.
Mamy teraz piątkę Holendrów, którzy naprawdę przejmują kontrolę, a także wychowanków naszej akademii, takich jak De la Red i Javi García, którzy tutaj dorastali, a teraz powrócili po wypożyczeniach. Fundamenty drużyny to Iker, Guti, Michel i ja, którzy jesteśmy tu już od wielu lat. Mamy także Cannavaro, Van Nistelrooya i Heinzego - piłkarzy o wielkich osobowościach. Mamy bardzo wyrównany zespół z równowagą pomiędzy młodością a doświadczeniem. Widzimy poprawiających się z dnia na dzień piłkarzy, a tego właśnie potrzebujemy, bo zdobywać tytuły.

Kibice Realu Madryt łatwo obdarzają szacunkiem za zaangażowanie wkładane w grę.
Dwie zasady, jakie nam wpajano od początku przygody z klubem, to: zwyciężać i grać dobrze. Ale są też wartości ustanowione przez samych piłkarzy: wytrwałość, godna postawa, poświęcenie, gra do ostatniego gwizdka... A my w wielu meczach staramy się je prezentować. W tym sezonie wszystkie te cechy wyszły w meczu z Valencią o Superpuchar. Odwróciliśmy wynik meczu mając tylko dziewięciu piłkarzy na boisku i sądzę, że zarówno fani, jak i piłkarze, wyryli sobie te cechy w sercu.

Dwóch piłkarzy wyrzuconych z boiska, na tablicy świetlnej niekorzystny wynik. Co się mówi w szatni w takich sytuacjach?
Gra na Bernabéu jest czymś bardzo szczególnym. Zawsze czujemy, że fani mogą nam dać dodatkową siłę. Valencia była tego dnia lepszą drużyną, jednak my nawet nie zamierzaliśmy się poddawać. Czasami nie trzeba nic mówić. Tu chodzi o zaangażowanie i pragnienie zwycięstwa, jakie każdy z nas posiada. Czasami próbujemy odwrócić wynik meczu, jak próbowaliśmy ostatnio z Juventusem, kiedy przegrywaliśmy 2-0. Wynik mógł być inny, gdybyśmy mieli odrobinę więcej szczęścia. Ten zespół nigdy nie traci wiary. Wiemy, że możemy pokonać każdego rywala w każdej chwili. To właśnie to czyni ten klub wielkim.

Paul Scholes, John Terry, Del Piero, Maldini, Hierro. Co przychodzi ci na myśl, gdy słyszysz te nazwiska?
To symbole, które reprezentują wartości pielęgnowane w swoich klubach i czynią te kluby większymi z dnia na dzień. Maldini gra już od 20 lat, a w zeszłą niedzielę wyglądał na tak pochłoniętego przez grę, jak zawsze, a ważne jest, by nowi piłkarze widzieli taki przykład.

Co podziwiasz w Maldinim najbardziej?
Wszystko. Chciałbym widzieć siebie w jego sytuacji. Grać dla drużyny pokroju AC Milan przez dwadzieścia lat to coś niewiarygodnego. Każdy, kto kiedykolwiek grał z Maldinim, mówi o nim z podziwem. Szkoda, że nie mieliśmy okazji zagrać razem, jednakowoż podziwiam w nim wszystko. Jest uprzejmy i poprawny, a dzień, w którym postanowi zawiesić buty na kołku będzie wielką stratą dla wszystkich.

A co powiesz o Fernando Hierro?
Fernando był moim nauczycielem, tak jak Manolo Sanchís. Był kapitanem w klubie i w reprezentacji. Wszystko, czego się nauczyłem, zawdzięczam jemu. Był szefem, jakiego każdy z nas potrzebował. W drużynie i w defensywie.

Teraz również mamy do czynienie ze wspaniałą, wschodzącą generacją piłkarzy w Hiszpanii.
To wspaniale dla futbolu. Jest kilku naprawdę dobrych piłkarzy, pnących się w rankingach. Zaprezentowali to podczas ostatniego Euro. Są utalentowani, inteligentni, skupieni, wiedzą, co mają robić w każdej minucie meczu. Villa, Xavi, Iniesta, Silva, Cazorla, Senna, Cesc, i jeszcze wielu. Są grupą piłkarzy, która bardzo dojrzała, szczególnie po wygraniu Mistrzostw Europy.

Wygląda na to, że masz duży szacunek i podziw dla włoskiego futbolu.
Racja. To zupełnie inna kultura. Włosi mają ogromy szacunek dla ludzi takich jak Maldini, Totti, Del Piero, i kiedyś Roberto Baggio. Zawsze są szanowani, nawet kiedy znajdują się pod formą, z uwagi na to, ile zrobili dla włoskiej piłki nożnej i swoich klubów. Zawsze, kiedy odwiedzam włoskie miasta, ludzie traktują mnie jakbym był stamtąd. Są bardzo ciepli w stosunku do mnie. Włosi to wspaniali kibice. Śledzą dosłownie każde spotkanie.

Ty również dałeś wiele radości Hiszpanom. Powinieneś być z tego dumny.
Nie mogę narzekać (śmiech). 29 września jest 14. rocznica mojego debiutu. Wszystko, co otrzymałem od futbolu było dla mnie dobre. Dzieliłem doświadczenia z kumplami-piłkarzami, trenerami, rywalami i kibicami z całego świata. To naprawdę piękne i zawsze będę to miał ze sobą, gdziekolwiek bym nie poszedł.

Co jest lepsze? Strzelanie bramek czy asystowanie?
Jedno i drugie. Jako napastnik, wolę oczywiście strzelać bramki, jednak czasami tak samo satysfakcjonujące jest ostatnie podanie po wspaniałej akcji zespołowej. Na przykład w meczu z Manchesterem bardzo łatwo było strzelić mi tę pamiętną bramkę, bo to Redondo wykonał całą pracę.

Kilku piłkarzy w zespole serwuje wspaniałe podania...
Mamy najlepszych: Gutiego, Sneijdera, De la Reda, Van der Vaarta... Ci piłkarze wyróżniają się dzięki stylowi zespołu. Nasza praca w ataku jest o wiele łatwiejsza, gdy oni są w dobrej formie.

Strzeliłeś 296 goli. Który był najbardziej szczególny?
Byłem bardzo szczęśliwy z powodu wielu bramek, jednak myślę, że pierwszy gol jest dla mnie najważniejszy, ponieważ jest tym, o czym marzyłem odkąd dołączyłem do klubu mając piętnaście lat. Zawsze marzyłem o debiucie na Bernabéu i strzeleniu bramki. Oszalałem, kiedy to zrobiłem. Myślę, że podczas celebracji tej bramki przebiegłem więcej, niż w całym meczu (śmiech). To było coś specjalnego, szczególnie, że trafiłem do siatki Atletico Madryt. Laudrup, jeden z najlepszych piłkarzy, z którym miałem zaszczyt grać, asystował mi. Będąc trenerem również udowadnia swoją klasę.

Kogo uściskałeś, kiedy strzeliłeś tę bramkę?
Daniego, który zadebiutował w drużynie za czasów Benito Floro. Mieszkaliśmy w jednym pokoju i dostawałem od niego wiele wsparcia. Czułem, że powinien zacząć zamiast mnie. Był pewny, że strzelę i chciałem mu podziękować za jego koleżeństwo, ponieważ to było dla mnie coś naprawdę ważnego. Cały zespół mi pomógł.

Wciąż denerwujesz się przed rozpoczęciem meczu?
Wciąż czuję coś. Cieszę się bardziej, gdy gramy na Calderón czy Camp Nou. Dobrze jest, gdy fani drużyny rywali buczą na ciebie, gdyż oni tak naprawdę nie robią tego złośliwie. Wtedy właśnie wychodzi respekt i to sprawia, że chcesz grać na tych stadionach jeszcze więcej. Pamiętam, że po pierwszym moim meczu z Barceloną nawet nie pamiętałem co się działo. Po prostu tam byłem, czułem atmosferę i patrzyłem na piłkarzy Barcelony... Nawet nie dotknąłem piłki. To się zmienia wraz z rozegranymi meczami.

Czujesz, że młodzi piłkarze obserwują cię w trakcie meczu?
Nie dostrzegłem nigdy czegoś takiego, ponieważ skupiam się na moich sprawach. Niektórzy ludzie proszą cię o koszulkę przed meczem, co jest normalne dla piłkarzy z drużyn, które nigdy nie grały na Bernabéu wcześniej. Postąpiłem tak samo w pierwszym meczu na Camp Nou.

Który mecz najcieplej wspominasz?
Mecz o Puchar Interkontynentalny z 1999 roku. Marzeniem każdego jest strzelić zwycięską bramkę w ostatnich pięciu minutach meczu. Na krótko przed meczem zaleczyłem kontuzję pachwiny i to nie był mój najlepszy czas, jednak to spotkanie pomogło mi przez to przejść. To była fajna bramka ponieważ zespół nie wygrał Pucharu Interkontynentalnego od lat.

Jesteś typowym, podekscytowanym kibicem, kiedy oglądasz mecz?
Nie. Lubię oglądać mecze w spokojnej atmosferze. Gorzej jest, kiedy siedzisz na ławce, ponieważ zawsze chcesz grać. Sprzeczasz się i narzekasz na to, co widzisz, gdyż nie możesz nic z tym zrobić. Kiedy oglądam mecz w domu, jestem bardzo spokojny. Myślę, że bardziej się denerwuję oglądając mecze Nadala. Musiałem przegapić mecz na Old Trafford, kiedy miałem operację wycięcia wyrostka robaczkowego. Ronaldo strzelił kilka bramek, a ja cieszyłem się z tego ogromnie, ale także było mi przykro, że nie mogłem zagrać

Co wolałbyś wygrać w tym sezonie? Ligę, Ligę Mistrzów czy Puchar Króla?
Prawdziwym wyzwaniem jest to, by kontynuować zdobywanie trofeów. Naszym największym celem jest liga i Liga Mistrzów, ale nie odpuścimy tak po prostu Pucharu Króla. Mamy nadzieję wygrać to w tym roku. Moim osobistym celem jest dogonienie Don Alfredo di Stéfano w ilości strzelonych bramek. To pomaga mi lepiej się przygotować. Mam większą motywację.

Piłkarze ze szkółki są wpatrzeni w ciebie.
Castilla świetnie rozpoczęła rozgrywki w tym sezonie. Grają bardzo dobrze i na chwilę obecną są liderami w swojej grupie. Reszta szkółki również pokazuje dobrą piłkę. Wszyscy chcemy, by przynajmniej część z tych dzieciaków wypromowała się, trafiła do pierwszego składu, zdobyła doświadczenie i stała się ważnym elementem kadry.

Co chciałbyś powiedzieć kibicom?
Nie możemy prosić naszych fanów o nic więcej, ponieważ oni wspierają nas każdego dnia. Wypełniają Bernabéu i cieszą się naszą grą. Mogę obiecać im, że ten zespół nigdy się nie podda i zawsze będzie dawał z siebie wszystko, by ekscytować publikę przez cały sezon. Rozgrywki się dopiero zaczęły i jestem pewien, że sukcesy na nas czekają. Mam nadzieję, że będziemy kontynuować walkę o ważne tytuły w kolejnych latach.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!