Advertisement
Menu
/ 'Raúl el futuro'

ĄFelicidades, capitán!

Raúl kończy dziś 31 lat

Rok temu, krótko po tym, gdy Real Madryt po raz 30. wygrał ligę, nasz kapitan świętował 30. urodziny. W tym roku zbieżność liczb ma miejsce ponownie. Real liczy sobie już 31. ligowych tytułów, a Raúl kończy dziś 31 lat. Ponadto, w dzień urodzin były kapitan reprezentacji Hiszpanii może cieszyć się wczorajszym awansem La Selección do finału Euro, który – miejmy nadzieję – już w niedzielę zakończy się zwycięstwem Hiszpanów, dając zarówno Raulowi, jak i wszystkim Hiszpanom powód do długo oczekiwanej dumy.

Nowicjusz i... hiszpańskie koleje

Raúl urodził się 27 czerwca 1977 roku w robotniczej dzielnicy Madrytu. Mimo iż od zawsze jego pasją była piłka, marzył także o tym, aby skończyć studia weterynaryjne. W Ciudad Deportiva wylądował po raz pierwszy w 1992 roku. Od dzielnicy San Cristóbal de los Angeles, gdzie mieszkał, do stacji Chamartín – na której wysiadał uczęszczając na treningi – dzieliła go długa droga pociągiem. Posłużyła mu ona do zawierania pierwszych klubowych znajomości oraz do tego, aby przezwyciężyć pierwsze dwa tygodnie, podczas których w szatni praktycznie nikt z nim nie rozmawiał. Raúl zawsze to rozumiał jako coś logicznego. I wtedy, i dużo później. Była to według jego słownika "teoria nowicjuszy", i sam nie uważał się za żaden wyjątek.

"Były dni, kiedy jechałem pociągiem sam. Na siedzeniach z przodu siedzieli moi koledzy, ale nie odważyłem się z nimi porozmawiać. Tak jest dobrze, bo na tych, którzy przychodzą na testy, ja też nie zwracam żadnej uwagi. Każdy musi sobie na nią zapracować z czasem. Nie podoba mi się ten zwyczaj, że kiedy przychodzi ktoś nowy, traktuje się go z pełnym zaufaniem, jak gdyby znało się go przez całe życie. Dlatego siadałem w szatni, zakładałem korki i na boisko! To tam trzeba było rozmawiać. Pewnego dnia koledzy tacy jak Zurdo, Alonso, Rey i Carrasco powiedzieli mi, że spotykają się na stacji Atocha o określonej godzinie i tak wszedłem w towarzystwo", opowiadał 12 lat temu Raúl. Wiedział, że na początku będzie musiał przejść przez piekło. I przeszedł przez nie, nie spaliwszy się.

Wkrótce miała miejsce także zabawna sytuacja związana z całą tą rutyną jeżdżenia na treningi pociągami: podczas codziennych podróży Raúl robił kolejom hiszpańskim taką reklamę, że zaproponowano mu nagranie reklamy telewizyjnej, propagującej korzystanie z tego środka transportu w Madrycie. Projekt nie doszedł do skutku, jednak Raúl aż do 18. roku życia – gdy wreszcie kupił swój pierwszy samochód, granatowego Golfa CL – jeździł na treningi cały czas w ten sam sposób.

Cadete z dwoma tytułami

Życie Raula momentami przypomina prawdziwą bajkę, w której głównemu bohaterowi spełniały się po kolei wszystkie jego marzenia. Już od momentu, w którym do klubu przyszedł Butragueńo, szukano jego następcy na czas, kiedy ten będzie musiał odejść. Raúl pojawił się jako kandydat idealny. Ponadto, jak to się czasem w tym kapryśnym sporcie dzieje, dla Butragueńo i Raula wspólny był nie tylko fakt, że jeden zastąpił drugiego, odziedziczając niemalże mityczny już numer siedem. Emilio Butragueńo znalazł się na pierwszym planie drużyny dzięki dwóm golom, którymi zadebiutował w spotkaniu z Cádiz CF. Raúl, już z siódemką na plecach, także oczarował włodarzy klubu podczas spotkania przeciw drużynie z Kadyksu, również strzelając dwie bramki w Trofeo Iván de Vargas, rozgrywanym w Badajoz. Był to jego pierwszy dzień z herbem Realu na piersi.

Już jako cadete A, Raúl szturmował registry zdobytych bramek: strzelił ich 58, zdobywając ligowy tytuł (1992-1993). Od 25 czerwca 1993 jego imię nie mogło być w klubie dłużej ignorowane. Raúl był prawdziwą gwiazdą młodzieżowej drużyny Realu, podczas gdy ta zdobyła tytuł mistrza Hiszpanii w swojej kategorii, gromiąc Sevillę 7-2. Esteban Vigo, wówczas łowca młodych talentów Barcelony, który oglądał spotkanie z trybun, zwierzył się swojemu koledze Francisco Garcii Hernandezowi, że zrobiłby wszystko, aby odebrać jego drużynie błyszczący na boisku numer siedem.

Podczas wspomnianego finału mistrzostw Hiszpanii, Raúl poprowadził drużynę do zwycięstwa i sam strzelił dwa gole, po czym w końcu cieszył się zdobytym medalem oraz dyplomem, skacząc po bieżni otaczającej boisko. Był to jego drugi tytuł zdobyty z rzędu: rok wcześniej dla Atlético, a tym razem już dla Realu Madryt. Przy czym wciąż był zawodnikiem klasy cadete.

Tamtego dnia, po zwycięskim spotkaniu z Sevillą, Raúl zdał sobie sprawę z tego, że Real Madryt posiadał także wrogów. Właśnie wtedy, w Maladze, po raz pierwszy usłyszał przyśpiewkę o pejoratywnym wydźwięku, która towarzyszy Realowi w miejscach, w których drużyna nie jest mile widziana: "ĄAsí! ĄAsí! ĄAsí gana el Madrid!" ("W ten sposób wygrywa Madryt"). Słyszy się ją zwłaszcza wtedy, gdy oburzeni kibice drużyny przeciwnej dają do zrozumienia, iż zespół z Madrytu wygrywa dzięki pomocy sędziów. Raúl, podobnie jak cała reszta zawodników, zaczynał się oczywiście już podobnego typu sytuacjami bawić.

Czas na zmiany

Gdy początkowy, zwycięski sezon Raula w Realu Madryt dobiegł końca, w wieku 16 lat przeszedł on przez zapewne swój najcięższy okres w klubie. W trakcie jednego sezonu zagrał najpierw w Juvenilu B, później w Juvenilu A, a następnie w istniejącej jeszcze wówczas kategorii U-19. Właśnie wtedy zaczęto zauważać, że Raúl to nie tylko spokojny, pełen szacunku dla trenera oraz kolegów chłopak. Ujawnił on także swoją drugą twarz, Raula pełnego młodzieńczego buntu, ambitnego aż do granic możliwości. Po okresie z piłką przy nodze jako jedynym środkiem rozrywki, przyszedł czas na stanie się piłkarzem naprawdę, na poważnie. I chociaż jego kalendarz biologiczny wciąż sugerował, że należy jeszcze poczekać, to kalendarz piłkarski sygnalizował, że właśnie nadszedł ten czas.

Turysta w Dallas

W kwietniu 1994 roku odbyła się w Stanach Zjednoczonych XV edycja Dallas Cup. Ten rodzaj turniejów to dla młodych zawodników Realu prawdziwa gratka: podróżują, poznają nowe miejsca, a także nabywają międzynarodowego doświadczenia. Podsumowując, jest to nagroda, która służy także do oderwania się od codziennej rutyny ćwiczeń w Ciudad Deportiva.

Podczas przygotowań do wspomnianego turnieju, również dla Raula wszystko zapowiadało się fantastycznie. Na miejscu jednak poczuł się dyskryminowany przez trenera, gdyż ten "odważył się" nie umieścić go w podstawowej '11'.

"Wyjazd do Dallas przyjąłem z wielką nadzieją. Był to pewien rodzaj punktu wyjścia w przyszłość, bo wiedziałem, że na turniej jadą prestiżowe drużyny z całego świata: Tottenham, River Plate, Juventus oraz Kaiserslautern. Z Niemcami zagraliśmy w finale i wygraliśmy 8-0. Podczas sześciu spotkań zagrałem 244 minuty; wychodziłem na momenty, a i tak strzeliłem pięć goli. Félix został królem strzelców z ośmioma. Jako że siedziałem ciągle na ławce, wcale nie świętowałem z całą resztą goli Realu. Przykro mi, wiem, że może to być źle widziane, ale jestem szczery. Komuś może to przeszkadzać, ale mnie zjadało coś od środka. Myśl, że jechałem do USA na 14 dni tylko po to, żeby robić za turystę, niemalże wprawiała mnie w stan choroby. Dlatego na tym trenerze postawiłem krzyżyk", żalił się swego czasu młody Raúl.

"Znam tego trenera już na wylot!"

Koszmar z Dallas miał swój ciąg dalszy w Hiszpanii. Powrót z Dallas był jeszcze cięższy, jeśli tylko mógł taki być. Wraz z początkiem Copa del Rey U-19, do drużyny dołączyli zawodnicy na co dzień grający w Segunda División, tacy jak Sandro, Dani czy Velasco. To zaś spowodowało, że młodzi zawodnicy, którzy grali w drużynie U-19 na codzień, zostali w większości w cieniu kolegów. Pierwszym rywalem Realu był Athletic Bilbao. Był to dzień wyjątkowy, a Raúl ostrzegał wszystkich, iż na trybunie podczas meczu zasiądzie sam Jorge Valdano.

"Zagrałem 10 minut. Kiedy wyszedłem na boisko, wciąż było 1-1. Starczyło mi jednak czasu na to, aby asystować przy drugim golu oraz by w ostatniej chwili wypracować rzut karny. Wygraliśmy 3-1. Rewanż w Bilbao był jak poemat. Ale znowu, jako że nie mogłem zagrać od początku, chciałem żeby moja drużyna przegrała. Prawda jest taka, iż jako że siedziałem na ławce, postanowiłem olać całą sprawę. Do przerwy wygrywaliśmy 1-0. Wściekałem się z tego powodu przez trenera. Ale w drugiej połowie strzelili nam cztery gole. Przyznaję, że przysporzyło mi to powodów do śmiechu. Nawet świętowałem któryś z ich goli... W doliczonym czasie strzeliliśmy cztery gole i przeszliśmy dalej. Musiałem udawać i skakać z radości, żeby uczcić zwycięstwo, na które moi koledzy zdecydowanie zasłużyli, ale trener nie. Pamiętam, że tata Alvaro powiedział mi, że nigdy w życiu nie widział mnie tak wściekłego. To było nie do zniesienia tolerować takie coś dalej. Po meczu z Athletikiem, wyeliminowaliśmy Badajoz, Espanyol, i nadszedł finał w Saragossie z Barceloną. We wtorek trener powiedział mi, że zagram. Ucieszyłem się, ale od czwartku już widziałem, że był jakiś dziwny. Nie odzywał się do mnie, był apatyczny i przewidywałem najgorsze. Wydedukowałem z tego, że w klubie powiedzieli mu, że Iván i Dani powinni zagrać w wyjściowej '11' i dlatego znowu usiądę na ławce. Krótko potem powiedziałem Sandro i Daniemu, że nie zagram, bo znam tego trenera już na wylot", wspominał długo potem Raúl.

Tego samego dnia, w szatni stadionu La Romareda w Saragossie, Raúl miał zamiar zacząć przygotowywać się na swój pogrzeb jako piłkarza Realu Madryt. Podczas rozmowy z trenerem przed meczem pojawił się Vicente del Bosque oraz prezydent Ramón Martínez. Trener przedstawił wyjściową '11' i potwierdziło się to, co Raúl wyczuł wcześniej: jego imię nie pojawiło się na tablicy. Raúl eksplodował złością na oczach całej drużyny. Antonio Quiroga, drugi trener, uspokoił go zanim doszło do groźniejszego incydentu, gdyż Raúl bez najmniejszych skrupułów powiedział trenerowi, co myśli o jego decyzji. I o wiele bardziej miał mu za złe nie to, że po raz kolejny powędrował na ławkę, lecz to, że trener nie dotrzymał złożonej wcześniej obietnicy.

Przeciw Realowi we wspomnianym finale stanęła drużyna wyśniona do tego, aby na boisku wyrównać pozaboiskowe spory. Była to Barcelona Ivana de la Peńi, Celadesa i Quique Alvareza. Roger strzelił gola na 1-0, Luis Martínez zremisował, a cztery minuty przed zakończeniem meczu rzut karny dał tytuł drużynie azulgrana. Raúl ostatecznie wyszedł na 20 minut. Wcześniej rozgrzewał się przy bocznej linii dłużej, niż miało to mieć miejsce, gdyż w momencie, kiedy sędzia wyjął kartonik z numerem 10 noszonym w Realu przez Sandro, piłkarz nie chciał zejść z boiska. Zdawało się, że aby do tego doprowadzić, potrzebna będzie pomoc strażnika Gwardii Cywilnej.

Gdyby jednak wówczas, w obliczu takich okoliczności, ktoś pomyślał, że kolejny sezon Raúl rozegra z pierwszą drużyną Realu Madryt, więcej niż tylko niektórym śmiech cisnąłby się na usta. Piłkarz skończył 17 lat mając przed oczami niepewną przyszłość, ponadto "cieszył się" wyjątkowym brakiem zaufania ze strony niektórych osób ze sztabu trenerskiego, a jego jedynym celem było rozpoczęcie sezonu 1994-1995 w Segunda B...

Pamiętnik Raula, 1 lipca 1994

Właśnie przegraliśmy w Saragossie finał Copa del Rey (U-19). Jestem trochę podłamany, poza tym pokłóciłem się z ojcem i bratem. Powiedziałem im, żeby nie byli tacy niecierpliwi. Są straszni. Chcą, żebym opuścił Real i wrócił do Atlético. Wczoraj zadzwonił do mnie sekretarz trenera Atleti, Miguel Angel Ruiz, żeby powiedzieć mi, że chcą ze mną rozmawiać. Śmieszne, dwa sezony temu pozbyli się najlepszej drużyny cadete jaką miało Atlético, a teraz chcą mnie odzyskać. Ja nigdy nie mówię nikomu od razu nie. Najpierw słucham, a potem wydaję opinię. Ale myślę, że Real Madryt traktował mnie bardzo dobrze odkąd przyszedłem i zasługuje na to, by być dobrze poinformowanym o wszystkim, co się w tej sprawie dzieje.

W domu wszyscy jesteśmy wielkimi kibicami Atlético, ale trzeba zmierzyć się z tą sytuacją z dużą ostrożnością. Jestem zdenerwowany. Nie podoba mi się to zamieszanie. Jest strasznie gorąco, mamy już pełne lato, a Madryt o tej porze roku to tragedia. Żeby o wszystkim zapomnieć, poszedłem z kolegami na basen.

Dziś rano moja rodzina pojechała na Bernabéu na rozmowę z Ramonem Martinezem. Pewnie nie było zbyt ciekawie, bo weszli do jego gabinetu i poprosili o dokumenty umożliwiające mi odejście. Mówili, że Ramón Martínez zaniemówił.

Strategia Jesusa Gila też jest niesamowita. Wie, że nie jesteśmy finansowo w najlepszym momencie. Mój tata potrzebuje pracy, na nic nie ma pieniędzy. Powiedzieli mi zatem, że jeśli podpiszę kontrakt z Atlético, tata będzie miał stałe zatrudnienie. Zaplanowali niezłą strategię. Mają zamiar mnie kupić i wypożyczyć do Cádiz, gdzie przez rok grałbym w Segunda B. W Cádiz poza tym mielibyśmy dom, światło, gaz i wszystkie inne wydatki opłacone przez klub. Ponadto zapłacą mi 2 miliony peset rocznie plus dodatki, jeśli strzelę określoną liczbę goli, a także jeśli zostanę powołany do młodzieżowej reprezentacji.

Jedyne, czego nie rozumiem, to dlaczego tak bardzo im na mnie zależy. Gil chce podpisać kontrakt z Ivanem Zamorano, ale jeśli ja nie wejdę w tę operację, nie będą go chcieli. Wiem, że będę żył z piłki, ale czy już jestem na tyle dobry...?

Zostałem pilnie wezwany na Bernabéu. Oferują mi 17 milionów i pięcioletni kontrakt. Oczy wyskakują mi z orbit. Dają nam 24 godziny na przemyślenie wszystkiego. Mój brat Pedro dalej nalega, żebym poszedł do Atlético. Jest strasznym fanatykiem. W samochodzie, wracając do domu, powiedziałem tacie, że tutaj nauczę się więcej. Powiedziane i zrobione. Jutro podpisuję swój pierwszy kontrakt z Realem Madryt.


Raúl nigdy nie krył swojej fascynacji piłką, ale także niechęci wobec piłkarzy-funkcjonariuszy, którzy trenują, otrzymują za to wypłatę, ale nie są oddani ani klubowi, ani temu wszystkiemu, co cały ten spektakl otacza. Dlatego też sam nigdy taki nie był, nie jest, i jak można się spodziewać – nie będzie. Chyba głównie dlatego także stał się ostoją zarówno drużyny, jak i kibiców Realu. Dziś zatem, w dniu 31. urodzin, życzymy Raulowi wszystkiego co najlepsze! ĄFelicidades, kapitanie!

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!