Advertisement
Menu
/ Qras / guardian.co.uk

Dudek: Ciesz się życiem

Długi i ciekawy wywiad z polskim bramkarzem

Jerzy Dudek udzielił wywiadu dziennikarzowi angielskiego The Guardian. Opowiada przede wszystkim o urokach mieszkania w Hiszpanii, historiach z życia oraz swoich ulubionych przysmakach.

Witaj Jerzy, jak życie w Madrycie?
Dziękuję, dobrze, naprawdę bardzo dobrze i korzystam z tego. Przez pierwsze trzy miesiące ciężko jest się zaadoptować do nowych warunków. Ale myślę, że teraz jest już OK. Poznałem restauracje, wiem, gdzie się wybrać. Rodzina także już się przyzwyczaiła. Mój syn uczęszcza do szkoły angielsko - hiszpańskiej. To są właśnie najtrudniejsze sprawy. Na boisku jest inaczej. Po piętnastu latach gry człowiek szybko odnajdzie się wszędzie. A gdy twojej żonie nie podoba się nowe życie, dzieciaki wracają ze szkoły i narzekają, że nikt nie chce z nimi rozmawiać, że nauczyciel ich nie lubi, to masz mętlik w głowie.

Dlaczego Madryt?
Działacze Realu Madryt rozmawiali ze mną w Atenach, gdy Liverpool przygotowywał się do gry w finale Ligi Mistrzów z AC Milan. Śmiałem się, mówiłem, by nie żartowali. Wiedziałem, że byłbym drugim bramkarzem i zastanawiałem się, czy nie lepiej przejść do Recreativo i tam grać. Miałem nieudane wakacje, cały czas to wszystko siedziało mi w głowie. Każdy opowiadał się za Madrytem, pomimo tego, że nie mogłem liczyć na wiele minut gry. Lecz to przecież wielki klub. Nigdy nie spodziewałem się, że będę mógł być zawodnikiem klubu większego niż Liverpool. A jednak...

Jaka jest największa różnica pomiędzy Anglią a Hiszpanią?
W Anglii trzeba być punktualnym. Masz być tu gdzie trzeba wtedy i wtedy i jesteś. A tutaj? Mańana! Ciesz się życiem! Spóźnimy się? No i co z tego. Szybko się o tym przekonałem. Byłem umówiony z szefem La Liga, by porozmawiać w sprawie podpisania kontraktu. Spóźnił się trzy godziny. Czekałem, a gdy wreszcie się pojawił, nie szepnął ani słowem dlaczego tak długo go nie było. To normalne. Myślę, że sporo w tym udziału tutejszej pogody. Gdy na przykład przesiaduję sobie w ogrodzie, w słońcu i żona prosi mnie bym coś tam zrobił to szybko się denerwuje, bo odpowiadam: "A naprawdę muszę już teraz? Poczekaj chwilę, aż znajdę gdzieś ochotę".

Mówi się, że w Polsce jesteś gwiazdą pokroju Beckhama. To prawda?
Naprawdę? Nie wiem. Lecz gdy dołączyłem do Liverpoolu, byłem pierwszym polskim piłkarzem od czasów Bońka, grającym w wielkim klubie i dwa razy awansowałem do Mistrzostw Świata, co wcześniej nie udawało się nam przez siedemnaście lat. A to jednocześnie przykuwa uwagę i wzrasta odpowiedzialność.

Ciąży to na Tobie? Takie rzeczy mogą zniszczyć piłkarza?
Tak, jeśli jesteś delikatny i emocjonalny, może Cię to dotknąć. Każdy chciałby trochę cię uszczknąć. To trudne, ponieważ Polska jest dużym krajem. Na boisku muszę prezentować się na sto procent możliwość, ale również dawać ludziom satysfakcję. Jednak poza Polską przebywałem regularnie jedenaście miesięcy i gdy na ten jeden miesiąc wracałem, wyglądało to mniej więcej tak: "OK, zobacz, co ominęło cię w ostatnich miesiącach". Zdałem sobie sprawę, jaki jest los skoczka narciarskiego i bohatera narodowego Adama Małysza i pływaczki Otylii Jędrzejczak, z czym muszą się zmagać. Ludzie powtarzali: "Nie jesteś zmęczony tym, że każdy chciałby cię trochę uszczknąć?". Powiedziałem, że nie, bo to tylko na trzy tygodnie, później wracam z powrotem, ale oni muszą być tam cały czas. Muszą walczyć z paparazzi, uważać na to, co robią. Ja nigdy nie miałem problemów z życiem w centrum zainteresowania.

Zdaje się, że papież Jan Paweł II, inny polski bramkarz, był Twoim wielkim fanem. Spotkaliście się kiedyś?
Bramkarze nigdy nie wygrywają nagród Piłkarza Roku, ale ja tego dokonałem, gdy byłem w Holandii. Szukali sposobu, by zaskoczyć mnie podczas wręczenia nagrody i otrzymałem list od Jana Pawła II. Pogratulował mi i przypomniał, że moja misja nie jest związana jedynie z piłką nożną - to coś więcej. Później spotkałem się z nim, gdy Polska grała z Włochami. Zaprosili jedynie dwóch piłkarzy i dziesięciu działaczy piłkarskich. Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej dał mi koszulkę, którą miałem wręczyć papieżowi, z napisem "Jan Paweł II - numer 1" na plecach, a ja ją zgubiłem. Zgubiłem, naprawdę. Byłem taki zdenerwowany, nie wiedziałem, co zrobić.

Co powiedział?
Nie oczekiwałem od niego niczego. Ludzie mówili, że był wtedy chory, że zbliża się ku końcowi swej misji, a ja byłem zaskoczony jego kondycją, ponieważ nie było tak źle, jak mówiono. Przez pierwsze pół godziny czytał normalnie. Dałem mu koszulkę i powiedziałem, że w naszych sercach zawsze będzie numerem jeden, ta koszulka to był mały symbol, by wyrazić to, ile dla nas znaczy. Nie pamiętam zbytnio, co powiedział, ponieważ to było takie... takie wielkie! Nigdy nie byłem tak poruszony, nawet przed największym meczami. Gdy rozpoczynałem grę w Europie, ludzie nie rozumieli, dlaczego my Polacy tak szalejemy za papieżem. On mówił do Polaków jak do członków rodziny, między nim a resztą ludzi panowało bardzo specyficzne porozumienie.

Pomijając kwestie religijne, były ku temu również powody patriotyczne...
W latach osiemdziesiątych mieliśmy bardzo zły okres, gdy walczyliśmy z komunistami, a on stanął po naszej stronie, w bardzo mądry sposób. Zrobił to. Jan Paweł II pomógł nam wygrać. I myślę, że właśnie dlatego zrodziło się takie przywiązanie. Jego rola nie była jedynie religijna, również socjalna i polityczna. Wiedział, w którym momencie trzeba będzie zainterweniować, powiedzieć generałom i reżimowi "stop". Wiedział, kiedy powiedzieć: "Słuchajcie, jesteśmy po prostu normalnymi ludźmi, wszyscy z tego samego kraju". Był tak inteligentny. Czytałem jego autobiografię i oczywiste jest, że był wyjątkowy od początku do końca. Powiedziałem do mojego kolegi: "Bóg zesłał nam faceta, Papieża, by pokazać, jaki był Jezus". Nowy papież również jest ważny, ale Jan Paweł żył na naszych ulicach. Jestem pewien, że obecny będzie więcej znaczył dla Niemców i także będzie odgrywał istotną rolę, ponieważ już zmienia sposób myślenia Niemców. Trudno zastąpić kogoś takiego jak Jan Paweł II, ale on robił dobrą, fantastyczną robotę.

Jeśli nie zostałbyś piłkarzem, kim byś był?
Prawdopodobnie przebywałbym 60 metrów pod ziemią. Górnictwo jest w naszej krwi, jesteśmy z tego dumni. Wszyscy, których znałem, byli górnikami, moja cała rodzina. Ja robiłem praktyki i schodziłem do kopalni dwa razy w tygodniu. Spodziewałem się, że zostanę górnikiem.

Jaką książkę ostatnio przeczytałeś?
Obecnie czytam książkę o polskich oficerach, którzy zostali zamordowani po drugiej Wojnie Światowej, prawdopodobnie przez Rosjan - ale dopiero czterdzieści lat później dowiadujemy się o tym, co stało się naprawdę. Na zawsze zapamiętam również książkę zatytułowaną "Alchemik", w której widzę swe odbicie. To książka o mężczyźnie, który musi odczytywać znaki i wybrać najlepszą ścieżkę. W życiu codziennie zmagasz się z wyborami. "Co stanie się, jeśli pójdę do tego klubu? A jeśli do tego?". Musisz myśleć, że to najlepsza decyzja, jaką kiedykolwiek podjąłeś. Nie możesz myśleć: "Jeśli tylko zrobiłbym to albo tamto".

Co umieściłbyś w Pokoju 101 (angielski serial, w którym zapraszane gwiazdy mówią o swoich najbardziej znienawidzonych rzeczach, a później umieszczają je w tytułowym pokoju - dop. red.)?
(Śmiech) Nie pytajcie mnie o to, ponieważ sądzę, że każdy piłkarz wsadziłby tam dziennikarzy, ha, ha! Dużo zawodników tak uważa, nie lubią krytyki ze strony mediów. Mówiąc poważnie, myślę, że polityków. Pięć lat temu nie wiedziałem nawet, co to Unia Wolności, co oznacza Partia Robotnicza, a teraz to, co odkrywam, okazuje się bardzo złe.

Jaką płytę ostatnio kupiłeś?
Gdy tylko mam taką szansę, słucham polskiej muzyki. T-Love i Myslovitz. W młodości byłem ich wielkim fanem. Z racji tego, że jestem piłkarzem, miałem okazję się z nimi spotkać, to było wspaniałe.

Na kogo obstawiłbyś w bitwie lwa z tygrysem?
Myślę, że na tygrysa. Tygrys jest bardziej ruchliwy, lepiej przygotowany do walki. Lew jest natomiast lepszym przywódcą, głową rodziny, podczas gdy tygrys to walczak.

Ser czy czekolada?
Nie pytajcie mnie o to! Czekolada! To mój wielki problem.

Jak wielki?
Och, bardzo wielki. W Polsce mamy taką sławną czekoladę - Ptasie Mleczko, z dodatkami wanilii, cytryny i czekolady. Takie pięciokilogramowe paczki mógłbym zjeść w dziesięć minut. Mamy także Prince Polo, polską czekoladę. Z tego co pamiętam, w Madrycie są cztery polskie sklepy. W Liverpoolu były dwa, ale powstaje ich coraz więcej. Mam problem.

Izabella Skorupko czy Katarzyna Figura?
Obie są dobre. Izabella wyszła za mąż za mojego kolegę, hokeistę. Jednak zdecydowanie Katarzyna Figura.

Wreszcie, Merseyside czy Madryt?
Ale który brzeg Mersey?! Mieszkałem na Wirral. Naprawdę lubiłem Liverpool, podobała mi się mentalność ludzi. Nie byłem zły nawet gdy obrabowano mi dom, ponieważ wiedziałem, jak tam ludzie cierpią. Powiedziałem tylko: "OK, oddajcie mi tylko moje piłkarskie pamiątki, resztę możecie zatrzymać".

Odzyskałeś je?
Tak, policja je znalazła. Otrzymałem dziesięć telefonów od kibiców Liverpoolu, którzy mówili mi, kto to zrobił i oferowali pomoc w odnalezieniu go. Byłem trochę zły na tego gościa, ponieważ gdy policja weszła do jego domu, by go zatrzymać, znalazła pod jego łóżkiem broń. To dało mi do myślenia. Ale zaakceptowałem taki stan rzeczy. To również była moja wina. Nie sprowokowałem tego, ale to było głupie.

Dlaczego?
Dwa dni wcześniej wyjeżdżałem na wakacje, mieliśmy problemy z prądem i nie mogłem włączyć alarmu. Przez pięć lat wychodziłem z domu z wyłączonym alarmem, wyjeżdżałem na długie wakacje, miesiąc, półtora, nigdy nie miałem żadnych problemów. Wtedy też zostawiłem wyłączony... Jednakże, ten facet nie wiedział, do kogo należy dom. Powiedział mi, że gdyby powiedział, iż należy on do mnie, nie zrobiłby tego.

Wszystko dobre, co się dobrze kończy. Dzięki za rozmowę, Jerzy.
Dzięki.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!