Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

Liga ACB: Real lepszy od Unicajy

Real Madryt 86:66 Unicaja

To był ciężki tydzień dla podopiecznych Joana Plazy. Po czwartkowej, zakończonej sukcesem podróży do Kowna, Królewskich czekał nie mniej ważny mecz z nie mniej mocniejszym przeciwnikiem - Unicają. Drużyna z Malagi również miała za sobą spotkanie w Eurolidze, również zakończoną sukcesem (wygrana 62:61 z Barçą).

Real Madryt, świadomy potencjału środkowych graczy Unicajy, wybiegł na parkiet w dość wysokim składzie. Był to strzał w dziesiątkę, bowiem już od początku większość akcji rozgrywała się pod koszami. W centrum (dosłownie i w przenośni) znajdował się pojedynek Daniela Santiago z Axelem Hervellem. Pojedynek na zbiórki, pojedynek na punkty, pojedynek na faule.

Mecz toczył się w bardzo spokojnym tempie, aczkolwiek gra była wyrównana i nie brakowało w niej zaciętości, czego udokumentowaniem był faul Blagoty Sekulicia na Santiago, tuż przy linii bocznej. Mimo iż złego zachowania nie należy pochwalać, tutaj warto zrobić wyjątek - Czarnogórzec doskonale zdawał sobie sprawę, że we wspomnianym wcześniej pojedynku Hervelle-Santiago, górą był ten drugi (Portorykańczyk przodował w klasyfikacji punktowej).

Dopiero na minutę przed końcem kwarty z ławki rezerwowych podniósł się Louis Bullock. Po trójce Germána Gabriela, drużyna gospodarzy przegrywała czteroma punktami (15:19) i wtedy właśnie przydała się złota rączka Lou przy rzutach wolnych - tradycyjnie trafił oba (17:19). Nie zadowoliło to w pełni Joana Plazy, który na około 40 sekund przez syreną postanowił wpuścić Raúla Lópeza za Alexa Mumbrú. Zmiana ta posłużyła przede wszystkim pressingowi w obronie i wymuszeniu na przeciwnikach błędów. Taktyka zdała egzamin - Real Madryt odzyskał piłkę, a na rozegranie akcji (na wagę remisu) miał 17,5 sekundy. Po kilku szybkich podaniach piłka trafiła do Kerema Tunçeriego, lecz ten całkowicie przysnął, zapominając o czasie i choć zdołał oddać rzut przed jego upływem, zbytnio się do niego nie przyłożył.

Po pierwszej kwarcie strata do gości z Malagi wynosiła więc dwa punkty. Do czterech powiększył ją Boniface Ndong, ale w genialny sposób odpowiedział duet Bullock-Hervelle - Belg wykończył wsadem świetne podanie nad obręcz od Amerykanina. Obu zawodnikom odgryzł się ponownie Ndong, trafiając spod kosza, a,
zgodnie z porządkiem, odpowiedzią gospodarzy była akcja Bullock-Hervelle (21:23). Raúl pozazdrościł kolegom i zdecydował się na odważny rzut z półdystansu. Odważny, ale celny, i to z faulem. Królewscy wysunęli się na prowadzenie (24:23), co momentalnie zmieniło taktykę w defensywie - Plaza nakazał swoim koszykarzom podwajanie zawodnika z piłką, jednak tym razem skończyło się na celnym rzucie nieupilnowanego Ndonga. Trener postanowił wykazać się konsekwencją w poczynaniach, przez co drużyna broniła się w ten sposób także w kolejnych akcjach - nie odstępowali rywali na krok, starali się być ich cieniem.

Główną rolę zaczynał odgrywać Raúl López - Hiszpan ponownie trafił po zasłonie z półdystansu, a chwilę później bliski był udanego dwutaktu (skończyło się na linii rzutów osobistych). Pomimo skuteczności, akcje naszego rozgrywającego były szalone i samolubne, co najwidoczniej nie spodobało się Mumbrú, mającemu do rodaka pretensje. Kibicom ta samolubność nie przeszkadzała, wręcz przeciwnie - drużyna prowadziła, więc nie było sensu narzekać (30:27). Za wszelką cenę punkty chciał zapisać na koncie Bullock, lecz to nie było jego popołudnie (niepotrzebnie, na siłę szukał okazji do rzutu, który później okazywał się niecelny).

Koszykarze Unicajy urządzili sobie mały ostrzał naszego kosza - w ciągu kilkudziesięciu sekund rzucali przynajmniej pięć razy i to z każdej pozycji (na szczęście z „bullockowym" skutkiem). Tajemnicę sztuki trafiania przedstawił gościom Michalis Pelekanos, zaliczając trzy punkty zza obwodu. W kolejnej akcji, po celnych rzutach osobistych, Raúl stał się najlepszym strzelcem spotkania (z dziewięcioma punktami na koncie). Zaraz po tym wydarzeniu, zboczył na zły szlak - „od bohatera do zera". Najpierw w głupi sposób sfaulował Carlosa Jiméneza (dzięki czemu zaliczył on akcję 2+1), a następnie popełnił błąd kroków. I mimo iż określenie „zero" Lópezowi nie groziło, Joan Plaza zdecydował się na szereg zmian - na parkiecie zawitał Lazaros Papadopoulos oraz Tunçeri. Wydawało się, że lepszym pomysłem byłoby zdjęcie Bullocka, po raz kolejny chybiającego z dystansu, ale trener wiedział, co robi. Doskonale wiedział, co robi.

W ostatniej minucie Lou odzyskał piłkę i zaliczył asystę przy wsadzie Hervelle'a. Kilka sekund później , po kolejnym przechwycie, sam zakończył kontratak, a na 4,4 sekundy przed końcem wywalczył dla zespołu aut. Trudy Amerykanina zostały jednak zmarnowane, ponieważ Królewscy nieporadnie rozegrali akcję i stracili piłkę. Na dodatek, próbujący ją odzyskać Tunçeri otrzymał w zamian ogromny ból, po tym jak Carlos Cabezas wpadł na jego prawą nogę całym swoim ciałem. Turek zszedł do szatni z pomocą kolegów.

Real Madryt prowadził nie tylko na tablicy (43:34) - mistrzowie Hiszpanii byli lepsi w każdej niemal statystyce, poczynając od rzutów wolnych (100% skuteczność) po zbiórki. Martwił jednak fakt, iż tylko jeden z madryckich graczy potrafił zaliczyć celny rzut za trzy.

Po przerwie na pierwszy plan meczu zaczęli wysuwać się arbitrzy. Na samym początku sędzia odgwizdał przewinienie techniczne Papadopoulosowi, co spotkało się z duża dezaprobatą wśród publiczności. Gwizdy w Vistalegre nie zdążyły jeszcze ucichnąć, a sędziowie zaliczyli Hervelle'owi faul za to, iż na jego wyprostowane ręce nadział się Marcus Haislip. Po tych decyzjach dziewięć punktów przewagi zamieniło się w cztery (45:41). Warta odnotowania jest kolejna, fenomenalna akcja Raúla, trafiającego dzisiaj jak na zawołanie. W sytuacji zagrożenia, ławkę rezerwowych opuścił wreszcie Felipe Reyes i już w pierwszej akcji powiększył konto zespołu.

Ciężar gry przerzucił się ponownie na strefę podkoszową. Ponad wszystkich skakał tam Haislip, zapewniając tym samym Unicaje przewagę na tablicach. Nie pomogła nawet obecność kapitana Realu Madryt. Arbitrzy mieli coraz więcej okazji do sięgania po gwizdek (pod koszem, jak to pod koszem - ścisk, ostra walka w powietrzu, częste faule). Nieoceniona okazała się obecność Bullocka, autora kolejnego przechwytu. Tym razem akcję zakończył Raúl - w sposób kapitalny, a zarazem wielce ryzykowny. Dzisiaj wychodziło mu wszystko.

Okazało się, że Kerem Tunçeri pamiętliwym człowiekiem jest. Gdy tylko pojawił się na parkiecie i znalazł przy Cabezasie, nie omieszkał się go sfaulować, biorąc rewanż za bolesne starcie z końca pierwszej połowy.

Przy wyniku 52:48, Joan Plaza odesłał na odpoczynek Bullocka i Hervelle'a - duet współpracując tej niedzieli wyśmienicie. Szalonych akcji Raúla nie było końca - tym razem Hiszpan przebiegł pod koszem, zastawił się tyłem do kosza, po czym zmylił obrońcę, obrócił się w drugą stronę i trafił. Z wielką przyjemnością ogląda się tak grającego Raúla.

Palacio Vistalegre dawno nie widziało już trójki i zapewne nie chciałoby widzieć, gdyby wiedziało, że jej autorem zostanie Haislip (54:53). Przy jedynie punkcie różnicy, sędziowie odgwizdali faul w ataku Tunçeriemu, podczas gdy madrycki rozgrywający uwalniał się z ucisków przeciwnika. Ale tak jak wspomniałem - Tunçeri mściwym jest. Szybko zaatakował koszykarza z piłką, przejął ją, wyprowadził kontrę i podał w tempo do Smitha, który pofrunął i wsadził piłkę z powietrza (56:53).

W końcowej kwarcie Realu Madryt zaprezentował wyjątkowo agresywną obronę. Okazała się ona kluczem do sukcesu - Los Blancos zaliczyli przechwyt za przechwytem, co stwarzało okazje do kontr i oddalenia się na tablicy wyników od Unicajy (przodowali w tym Mumbrú i Bullock). Dobrą zmianę dał Papadopoulos - celny rzut z półdystansu i charakterystyczny dla niego „hak" zostały przyjęte przez kibiców z wielkim entuzjazmem. Niżsi zawodnicy zrzucili obowiązek zdobywania punktów na tych wyższych, w czego efekcie do roboty wziął się Mumbrú i nareszcie trafił za trzy punkty (73:60).

Do końca pozostały nieco ponad trzy minuty, więc Real Madryt zaczął spowalniać akcje, co w przypadku tak przyzwoitej przewagi było ruchem najbardziej odpowiednim. Ta przyzwoita przewaga udzieliła się Reyesowi, próbującego trafić trójkę (ostatnio coraz częściej decyduje się na rzuty z tak daleka) - piłka kilkakrotnie podskoczyła na obręczy, zatrzymała się na niej, lecz zniecierpliwieni kibice musieli ostatecznie westchnąć z zawodu, gdyż wypadła. Z tego samego miejsca poprawił go Smith (81:62), dziesięć sekund przed końcem trafiając po raz drugi.

Okrągłe 20 punktów przewagi i bardzo dobre spotkanie w wykonaniu koszykarzy Joana Plazy. Trudno wyróżnić jakiegokolwiek gracza - Tunçeri miał najwięcej asyst (6), Reyes zbiórek (7), Raúl i Smith punktów (15), a w ogólnej statystyce najlepiej wypadł Hervelle. Tak dobrze grający Real Madryt chcielibyśmy oglądać jak najczęściej. Jedyne, czego nie możemy zapisać na plus, to rzuty z dystansu - zaledwie cztery celne, przy osiemnastu próbach.


86 - Real Madryt (17+26+13+30): Tunçeri (-), Smith (15), Mumbrú (9), Hervelle (13), Papadopulos (8) - Pelekanos (5), Sekulić (4), Reyes (7), Bullock (10), Llull (-), López (15);
66 - Unicaja (19+15+19+13): Cabezas (2), Rodríguez (4), Jiménez (6), Haislip (17), Santiago (14) - Popović (-), Kus (2), N'Dong (7), Gabriel (7), Castle (2).


Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!