Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

Liga ACB: Lider wraca do stolicy

Cajasol 74:77 Real Madryt

Dzień Trzech Króli koszykarska drużyna Realu Madryt obchodziła w Sewilli, w hali San Pablo. Tamtejsza Cajasol, będąca kolejnym przeciwnikiem Mistrzów Hiszpanii w walce o obronę tegoż tytułu, mówiąc krótko i zwięźle - zawodzi. Jak co roku nadzieje kibiców klubu ze stolicy Andaluzji są duże, lecz ich wiara zostaje wystawiona na ciężką próbę. Zespół, obecnie znajdujący się w strefie spadkowej, wygrał zaledwie cztery spotkania i rzeczą niezwykle ciężko było poprawić ten bilans w meczu z Realem Madryt.

Tym bardziej, jeśli przypomni się czwartkową, euroligową, 36-punktową wygraną z Brose Baskets, która musiała dodać Królewskich pewności siebie. Wszyscy mieliśmy nadzieję, że zyskał jej także Louis Bullock, najlepszy zawodnik tego meczu. Optymizm był tonowany ze względu na słabą grę przeciwnika, ale przecież Cajasol nie jest zespołem z wysokiej półki. Być może takie rozmyślanie troszkę zgubiło podopiecznych Joana Plazy.

Katalończyk, zarażony wspomnianym optymizmem, wystawił do gry identyczną piątkę, jak w spotkaniu z Brose (Raúl López, Louis Bullock, Alex Mumbrú, Felipe Reyes i Lazaros Papadopoulos). Okazało się, że piątka ulubieńców znów go nie zawiodła, po kilku minutach prowadząc (5:11) i prezentując się lepiej od przeciwnika. Gra toczyła się głównie na tablicach, gdzie królował król w rzeczy samej - Reyes. Ale i on spotkał się z oporem, kiedy to pod koniec kwarty „czapą" powstrzymał go Andrew Betts. W obronie goście nie odstępowali koszykarzom Cajasol ani na krok, dzięki czemu nie raz udało się zmusić ich do straty. Pierwsze 10 minut zakończyło się niezwykle efektownym zagraniem. Do końca pozostało dokładnie 2,5 sekundy, piłka trafiła do rąk Kerem Tunçeriego, ten kilkakrotnie próbował zgubić rywala, aż w końcu zdecydował się na rzut zza linii środkowej boiska i... trafił! Buzzer beater i dziesięć punktów na plusie (17:27).

Tak jak w pierwszej odsłonie straty zaliczali goście, tak teraz klątwa dopadła Los Blancos. Najpierw nieuwagę Charlesa Smitha wykorzystał Tyrone Ellis, popisując się wsadem (26:30), a dosłownie 10 sekund później, przy wyprowadzaniu piłki przez Tunçeriego, akcję tę powtórzył Michalis Kakiouzis (28:30). Cajasol błyskawicznie doprowadziła do remisu, po celnym rzucie za trzy punkty Andrésa Miso obejmując prowadzenie (35:33). Reyes dwoił się i troił pod koszem Andaluzyjczyków, lecz ci odpowiedzieli trójką Elmera Bennetta (42:38). W tym elemencie Real Madryt prezentował się dość kiepsko, lecz swoje 5 minut (a dokładniej 4:25) wykorzystał Michalis Pelekanos, trafiając zza obwodu tuż przed przerwą (44:43).

Po niej koszykarze Joana Plazy zdołali zremisować, lecz momentalnie wynik na korzyść Cajasol zmienił Michał Ignerski (jeden z polskich akcentów w Lidze ACB). Naszemu rodakowi zrewanżował się Smith, robiąc to, co potrafi najlepiej. Swoje trzy punkty dorzucił także López i Bennet. Skuteczności swoim kolegom strasznie zazdrościł Bullock, ale z którejkolwiek pozycji nie próbował, to i tak pudłował (statystyka 0/5 rzutów za trzy w całym meczu mówi sama za siebie). To nie był jego wieczór.

To był wieczór Felipe Reyesa. Hiszpan stał się głównym źródłem dostaw punktów, a także kluczowym elementem w podkoszowych pojedynkach. Wynik cały czas utrzymywał się jednak w graniach remisu, ciągle z małym wskazaniem na gospodarzy. Sytuację tę zmienił wreszcie Raúl López, celnym rzutem zza linii 6,25m (66:69). Chwilę później świetnym blokiem popisał się Smith, co było gwoździem do trumny graczy Cajasol i ostatnim kluczem do zwycięstwa gości z Madrytu. Na ratunek Andaluzyjczyków przybył jeszcze Aaron Miles, odważną akcją przynosząc dwa (jakże ważne) punkty. Za drugim razem nasi podkoszowi nie dali się nabrać i poczęstowali Amerykanina blokiem. Dokładniej uczynił tego Reyes, niedługo potem przerywając w ten sposób akcję Kakiouzisa.

Zwycięstwo, jak zwycięstwo. Wcale nie było tak łatwo, jak mogło się z początku wydawać, ale dzięki odrobinie trudu i świetnej grze Reyesa, Real Madryt może cieszyć się samodzielnym liderowaniem tabeli Ligi ACB (Iurbentia Bilbao Basket przegrała z Barçą, spadając na drugą pozycję).

Jak na Królewskich przystało, w Święto Trzech Króli Real Madryt miał swoich własnych Trzech Króli. Po pierwsze Felipe Reyes - król z nazwiska, ale także z wyjątkowo dobrej i skutecznej grze na tablicach; po drugie Charles Smith - punktujący, zbierający, blokujący i przechwycający; i po trzecie Raúl Lópeza - 100% skuteczność hiszpańskiego rozgrywającego we wszystkich statystykach (1/1 za dwa, 3/3 za trzy, 2/2 w rzutach osobistych). Martwi rzecz (a raczej osoba) jedna, o której wspomnieć trzeba, mimo radosnej atmosfery święta. Louis Bullock. Amerykanin kompletnie nie potrafił się „wstrzelić" – spudłował 10 rzutów (jedyne trzy punkty zaliczył poprzez celne rzuty osobiste).

Rzut Kerema Tunçeriego zza połowy boiska oraz najciekawsze akcje z meczu z Sewilli obejrzeć można na portalu ACB TV.


74 - Cajasol (17+27+13+17): Miles (8), Ellis (19), Ignerski (5), De Miguel (6), Betts (9) - Kakiouzis (8), Bennett (4), Miso (13), Bueno (2);
77 - Real Madryt (27+16+13+21): López (13), Bullock (3), Mumbrú (5), Reyes (23), Papadopoulos (2) - Hervelle (2), Smith (18), Tunçeri (3), Pelekanos (3), Sekulić (2), Aguilar (2), Llull (1).

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!