Advertisement
Menu
/ RealMadrid.com

Gento: Odczuwam dumę i wzruszenie

Legendarny zawodnik dla RealMadrid.com

Kiedy na zawsze rozstawał się z widownią Real Madryt, ze łzami oklaskiwały go tysiące. Dzień, kiedy zawiesił buty na kołku pokrył się z 25. rocznicą otwarcia Santiago Bernabeu meczem z Os Belenenses. Wtedy właśnie Francisco "Paco" Gento strzelił zwycięską bramkę. Za zasługi dla klubu dwukrotnie doczekał się ceremonii uhonorowania. Jutro ma doświadczyć tego po raz trzeci.

Już trzeci raz doczeka Pan trybytu od Realu Madryt.
Jestem niezwykle wdzięczy i szczęśliwy, zwłaszcza, że to Real Madryt. Jestem absolutnie usatysfakcjonowany tym, że prezes i dyrektorzy wspomną mnie... po tylu latach. Ostatni raz miało to miejsce w 1972, minęło sporo czasu.

Jest Pan jedynym graczem Realu Madryt, który doświadczy tego trzy razy.
Doświadczyłem tego dwa razy i - rzeczywiście - ten okazuje się trzecim. Wcześniejsze to rok 1965 i rok 1972. Kiedyś Saporta powiedział, że uhonoruje mnie, kiedy spędzę z drużyną Realu Madryt piętnaście lat. Spędziłem osiemnaście.

Jedna z ceremonii pokryła się z 25. rocznicą otwarcia stadionu.
Tak, graliśmy z Os Belenenses, z tym samym zespołem, który ograliśmy na inaugrację stadionu. Zwyciężyliśmy 2:1, a mi udało się strzelić zwycięską bramkę. Był to rzut karny, ale strzeliłem.

Trzeci trybut i sześćdziesiąt lat stadionu także prawie się pokrywają.
Stadionowi stuknie sześćdziesiątka... Nie wiem, czy dam radę, ale może będzie okazja na czwarte uhonorowanie.

Co pamięta Pan z pierwszego hołdu dla Pana?
Graliśmy przeciwko River Plate. Nie spodziewałem się tego, ponieważ cały czas grałem, byłem aktywny. Odszedłem w 1971, hołd był w 1965, więc grałem jeszcze przez sześć lat. Zawsze czujesz się wzruszony, kiedy klub docenia cię i to, że byłeś z nim. Sięgałem dwanaście razy po Mistrzostwo Hiszpanii, sześć po Puchar Europy i spędziłem wiele lat po prostu grając. Zawsze byłem zaangażowany w futbol. Urodziłem się dla sportu. Kiedy mogłem, zawsze starałem się pomagać klubowi.

Przybył Pan do Madrytu w tym samym sezonie, co Di Stefano.
Troszeczkę wcześniej. Dwa mecze rozegrałem bez niego, w tym trzecim - chyba przeciwko Racingowi - miałem go u boku.

I odszedł Pan na emeryturę osiemnaście lat po tym fakcie. Czy dziś to możliwe?
Sądzę, że nie, choć są gracze, którzy mogą to uczynić. Weźmy Maldiniego. Ma 38 lub 39 lat i wciąż poświęca się Milanowi. Zależy to od mnóstwa rzeczy - od zespołu, psychiki, kontuzji. Większe szanse na to są przed defensorami niż przed napasnikami. Ja miałem silną kondycję, dlatego dałem radę.

Dołączył Pan do Realu Madryt w wieku 19 lat. Co Pan pamięta z tego okresu?
Ciężko bywało. Wcześniej rozegrałem tylko osiem meczów w Primera División w barwach Santander. Kiedy przeszedłem do Realu Madryt, musiałem się sporo nauczyć. Wszystko było nowe. Ogromny stadion i ta widownia... Nikt mnie nie kojarzył, mimo że raz grałem przeciw nim, reprezentując Santander. Rozmawiali o mnie, ale nie rozpoznawali mnie.

Jak skończyła się konfrontacja przeciwko Realowi?
Graliśmy dobre zawody, ale przegraliśmy 2:1.

To był dzień, kiedy Santiago Bernabeu powiedział Panu, że chce Pana zatrudnić.
Nie tylko on. Rozmawiało ze mną wtedy mnóstwo osób, między nimi był też Alvaro Bustamante, ówczesny wiceprezes Realu.

Mówi się, ze podpisał Pan kontrakt w garażu.
Sporo spekulowało się w Santander, że Real chce mnie ściągnąć. Weszliśmy do restauracji, ale tam mnóstwo osób rozpoznało nas - mnie, wiceprezesa Bustamante i negocjatora. Poszliśmy więc do garażu, na tyłach domu i tam podpisaliśmy umowę bez wiedzy prasy.

Wspomniał Pan kiedyś, że gdyby nie futbol i Real Madryt, nigdy nie opuściłby Pan rodzinnego miasteczka.
Całą młodość pracowałem z ojcem na polu i z krowami. Nigdy nie sądziłem, że kiedyś będę zarabiał na życie piłką. Co prawda, grywałem w Santander, ale proszę wyobrazić sobie moje przybycie do Realu Madryt, zespołu z takimi graczami. Powoli wraz z upływem czasu przyzwyczajałem się.

Mógł Pan liczyć na pomoc partnerów z zespołu?
Rial pomagał mi cały czas. Graliśmy razem i rozumieliśmy się. Ja byłem szybki i wiedziałem, że on tak pośle piłkę, żebym mógł się rozpędzić i z tej szybkości skorzystać. Byłem młody, wielu rzeczy musiałem się nauczyć. I nauczyłem się. Pierwszy sezon był słaby, bo cały czas sądziłem, że chcą mnie sprzedać.

Szybkość stanowiła Pana największą zaletę?
Tak, byłem niezwykle szybki, ale potrafiłem też precyzyjnie dośrodkować. Dziś sprawy prezentują się tak samo. Kiedy gracz potrafi uciec dwóm przeciwnikm i wrzucić, można go nazwać wartościowym.

Nazywano Pana "Galerna del Cantábrico" ("Sztorm z Kantabrii").
Nie pamiętam, kto dał mi ten przydomek, ale dostałem go zaraz po przybyciu do Madrytu. Był to chyba któryś z pisarzy... Biegałem tak szybko i tak szybko się rozpędzałem, że bez trudu zostawiałem przeciwników za plecami. W tym tkwił cały sekret.

Był Pan tak szybki, że potrafił Pan w czasie biegu zostawić piłkę, odwrócić się i dobiec do niej przed przeciwnikiem.
Wiele biegałem na wsi. Miałem piętnaście lat i mogłem z łatwością posłać do domu dziewiętnasto- i dwudziestolatków. Jest prawdą, co Pan mówi. Czasami musiałem zwolnić, aby poczekać na partnerów.

Mówi się też, że na Las Ventas zdobył Pan parę uszu (Las Ventas to arena korridy w Madrycie; według zwyczaju matador po uśmierceniu byka, zyskuje brawa widowni i ma prawo odciąć sobie na pamiątkę ucho byka - MatiaS).
Z tym wiąże sie dość śmieszna historia. Jeśli tylko udajesz matadora, oni po prostu dają ci te uszy. Odbywała się wtedy uroczystość charytatywna organizowana przez Real Madryt. Ale nie wierzcie w te bzdury o byku. Walczyliśmy tylko z małą owieczką (smiech).

Proszę powiedzieć o pięciu Pucharach Europy, które zdobyliście z rzędu. Czy Real Madryt posiadał wówczas największą drużynę na świecie?
Nie podlega wątpliwościom, że tak. Ten Real Madryt był największą drużyną w historii. Zdobyliśmy pięć Pucharów Europy z rzędu i mnóstwo pozostałych trofeów. Ogrywaliśmy każdego w Hiszpanii, Europie, nawet w Ameryce, a przy okazji potrafiliśmy stworzyć piękne widowisko.

Sięgając po Puchary Europy, finał w Glasgow (1960, Real Madryt - Eintracht Frankfurt 7:3 - MatiaS) przynosi chyba najwięcej wspomnień.
Zdecydowanie tak. Nadal mam go w pamięci, wspominam go częściej niż inne mecze. Kiedy się skończył i opuściliśmy murawę, po chwili powróciliśmy na nią, składając podziękowanie fanom. Był to fantastyczny mecz, zdecydowanie najpiękniejszy finał Pucharu Europy. Rozegraliśmy ich wiele, ale ten był najpiękniejszy.

Bywało, że musieliście walczyć z naprawdę ciężkim przeciwnikiem?
Tak, zresztą dziś wszystko ma się tak samo. Jednak wtedy tworzyliśmy drużynę silniejszą niż ktokolwiek inny. Na murawie - w domu i poza nim - nie pozwalaliśmy się powstrzymać. Niewiele brakowało, a sięgnąłbym po dziewięć Mistrzostw Hiszpanii z rzędu, zdobyliśmy pięć Pucharów Europy, także z rzędu, potem następne. Stanowiliśmy fantastyczny zespół, drużynę przyjaciół i walczaków. Nieważne, kto stawał naprzeciw nas.

Ma Pan w pamięci trudne mecze?
Kilka. Prawie pożegnaliśmy się z Pucharem Europy w meczu z Partizanem, a Atletico Madryt z odrobiną szczęścia ograliśmy w końcówce. Finał z Milanem rozstrzygnął się po regulaminowym czasie, kiedy strzeliłem bramkę. Dziś uważam tę konfrontację za najtrudniejszy z finałów.

Był gracz, który sprawiał Panu największe trudności?
Był taki. Nazywał się Benítez. Julio César Benítez (urugwajski defensywny pomocnik m.in Barcelony - MatiaS). Był szybki i twardy. Był młody, kiedy zmarł, chyba kilkanaście dni przed meczem Realu z Barceloną. Jego śmierć uznano za ogromną stratę.

Piękne wspomnienia przywołuje na pewno szósty Puchar Europy.
Na drużynę, którą graliśmy, składali się sami Hiszpanie. Koncentrowano się na tym częściej, niż na tym, że to finał. Po tym meczu Real Madryt musiał czekać 32 lata na następny Puchar Europy. Zawsze musi nastąpić przestój, bo nie zawsze masz w składzie Di Stéfano czy Puskasa.

Skoro mowa o zawodnikach...
Kiedy grałem, po murawach biegało wielu świetnych graczy. Oczywiście, teraz również. Raúl, Zidane, Ronaldo... Ja zaś pamiętam Beckenbauera, Pelego, Garrinchę, Kopę, Fontainę. Wtedy graliśmy przeciw sobie nawzajem.

Skoro mowa o Garrinchy, kiedyś powiedział: "Ja, Gento i dziewięciu innych, i nigdy nie przegramy".
Powiedział to, faktycznie. Poczułem się wtedy dumny, że taki zawodnik powiedział tak o mnie. Pele był geniuszem, ale Garrincha wcale mu nie ustępował. Był utalentowany. Potrafił z piłką uczynić cuda. Do perfekcji opanował grę piętą.

Hołd dla Pana ma się odbyć poczas Pucharu Santiago Bernabeu.
Cieszy mnie, że zostanę uhonorwany podczas meczu, poświęconego pamięci Santiago Bernabeu. Obydwaj zdobyliśmy dla Realu Madryt najwięcej trofeów. Odczuwam dumę i wzruszenie z tego powodu.

Co Santiago Bernabeu znaczy dla Pana?
Real Madryt. On tak naprawdę postawił fundamenty i to z nim nadeszła era triumfów. Był wspaniałą osobą, pomagał nam. Był dla nas niczym ojciec.

Co sądzi Pan na temat faktu, że to gracze Partizana staną naprzeciw Blancos?
Cieszę sie, na pewno powrócą wspomnienia. Może fani spojrzą na mnie i powiedzą: "Patrz tam! To ten o gibkich nogach!" (śmiech).

Czym zajmuje się Pan na codzień? Jest Pan w coś zaangażowany?
Niestety nie mogę. Staram się przybywać do klubu, kiedy dostanę zaproszenie, ale wiek nie pozwala mi na tyle, ile bym pragnął.

A wrażenia związane z obecną drużyną Realu Madryt?
Są świetni. Nikt nie wierzył, że tak potoczą się sprawy w zeszłym sezonie, ale udało się. Dziś są nawet mocniejsi. Walczą, szukają okazji na bramki i nastawiają się tylko na zwycięstwa. Dlatego zajmują pierwszą pozycję, prawda? Prawo Realu Madryt nakazuje, że zawsze musisz odnosić sukcesy w Europie i Hiszpanii.

Przy okazji, to prawda, że kibicuje Pan Atletico?
Atletico Aviación. Jednak należy coś dopowiedzieć. Kiedy byłem dzieckiem, Aparicio i Germán z Santander reprezentowali barwy Aviación. Wtedy chcieliśmy być tacy sami. Jednak mam w seru inny klub. Jestem madridistą.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!