Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

Bezbramkowy Pireus

Podział punktów w meczu z Olympiakosem

Stadion imienia Georgiosa Karaiskakisa w Pireusie był dziś areną meczu lokalnego Olympiakosu z liderem ligi hiszpańskiej Realem Madryt. Oba zespoły zmierzyły się przed dwoma tygodniami, gdy po świetnym widowisku padł wynik 4:2 dla Królewskich, a bohaterem Madrytu i połowy piłkarskiej Europy był Robinho. Po trzeciej kolejce Ligi Mistrzów to właśnie te dwie drużyny zajmowały dwa miejsca premiowane awansem do następnej rundy. W obecności ponad 30 tysięcy fanatycznie reagujących widzów spotkanie to poprowadził jeden z najbardziej doświadczonych sędziów w piłkarskim świecie - Słowak Lubos Michel.

Mecz przez pierwszych 45 minut było dość wyrównany, choć to Królewscy mieli więcej okazji do zdobycia bramki - po strzale Diarry piłka trafiła w słupek a uderzenie Ruuda van Nistelrooya zatrzymało się na poprzeczce bramki Nikopolidisa. Ponadto pojedynek sam na sam z greckim bramkarzem przegrał Robinho.

Blisko gola w pierwszej połowie

Zadajmy sobie jednak trud uporządkowania wydarzeń na boisku. Już początek meczu przyniósł akcję Realu, zakończoną widokiem chorągiewki sędziego liniowego - Robinho na pozycji spalonej. Odpowiedź Greków? Lua Lua uderza z klasycznej przewrotki, Iker swobodnie łapie futbolówkę. W 6. minucie strzela Ramos, około 1.5 metra od bramki rywala. Pięć minut później widok rzadko spotykany - nasz portero ukarany żółtą kartką za faul przy linii bocznej na Gallettim. Grecy zdobyli lekką przewagę, wynikiem mocny strzał napastnika gospodarzy, Heinze, dzisiaj grający na stoperze w parze z Cannavaro, ofiarnie blokuje, przyjmując piłkę na twarz. Brawa dla reprezentanta Albicelestes! Jedna minuta minęła, a ciężar gry przenosi się pod pole karne naszego rywala. Świetne podanie od Sneijdera przyjmuje Robinho, wpada w pole karne, strzał... Nikopolidis górą. W 19 minucie kolejne bardzo dobre zagranie Wesleya do RvN, ten miał szansę znaleźć się oko w oko z bramkarzem, ale jak spod ziemi wyrasta Żewłakow i wybija piłkę naszemu napastnikowi. A już dwie minuty później strzał młodszego z dwójki Holendrów mija długi słupek. I znów Michał Żewłakow dał o sobie znać, utrudniając życie naszemu piłkarzowi. Kolejne dwie minuty to rzut rożny dla Królewskich, dośrodkowanie Sneijdera, Diarra trafia w słupek! Na 10. minut przed zakończeniem pierwszej połowy Ruud przerzuca piłkę nad Nikopolidisem, a ta trafia w poprzeczkę... Ech gdzie jesteś, futbolowe szczęście?!

I równie blisko w drugiej odsłonie

W 54. minucie, po błędzie Fabio Cannavaro, z 15. metrów uderza Lua Lua i znów jego strzał blokuje Gabriel Heinze, poprawia jeszcze Galletti ale, na nasze szczęście, nieskutecznie. Kilka minut później Ruud mógł dać nam upragnione prowadzenie, nie zdążył jednak do piłki po dośrodkowaniu Sneijdera z rzutu wolnego i przedłużeniu lotu futbolówki przez Ramosa. Kolejną akcję kończy strzał 23-letniego Holendra, z ostrego kąta, po ziemi, Nikopolidis na posterunku. Podobnie jest po chwili, tym razem ostro podkęconą przez Sneijdera piłkę łapie, z trudem bo z trudem, grecki bramkarz. Niestety nadal nie potrafimy podkreślić naszej przewagi bramką, chociaż "mamy zdecydowanie więcej z gry", a gospodarze tylko od czasu do czasu zagrażają świątyni Ikera Casillasa. W 82. minucie boisko opuścili Raul i Robinho, na placu boju zameldowali się Balboa i Saviola. Już po kilku chwilach to właśnie Javier miał świetną okazję, jednak po bardzo składnej akcji zespołu nie sięgnął piłki adresowanej do niego przez rodaka, Fernando Gago. Na dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu gry, kolejne dośrodkowanie Sneijdera, głową uderza Ramos i ... centymetry ponad poprzeczką. Piłka ewidentnie nie pragnęła dziś bliskiego kontaktu z siatką bramki gospodarzy. Lubos Michel kończy mecz.

Rachunek zysków i strat

Przede wszystkim nie udało się zapewnić awansu do kolejnej rundy Ligi Mistrzów, a dzielił nas od tego jeden, jedyny gol. To tak naprawdę jeden właśnie, poważny powód do rozczarowania. Wprawdzie zachowujemy fotel lidera, szkoda jednak straconej szansy i zmarnowanych okazji. Sam remis wstydu nie przynosi, Olympiakos odzwyczaił swych kibiców od porażek na własnym stadionie. Nie można także pomstować na grę naszej drużyny, chociaż brak skuteczności był kwestią w tym meczu kluczową. Przeważalismy, stworzyliśmy sobie zdecydowanie więcej sytuacji do zdobycia bramki, byliśmy drużyną lepszą. Niestety, wynik tego nie odzwierciedla, a to już nasza wina.

Dobre zawody rozegrali Marcelo, Heinze i tradycyjnie Ramos. Nieźle prezentował się środek pola, zwłaszcza Wesley Sneijder pozostawił solidne wrażenie, będąc często motorem napędowym akcji Królewskich. Czekaliśmy na błysk Robinho, cóż, nie tym razem. Pozostaje niedosyt, może lekkie rozczarowanie. Nie zawsze się wygrywa, nie zawsze strzela bramki. Następne spotkanie w Bremie z miejscowym Werderem, który poniósł dziś porażkę w Rzymie z Lazio 1:2.

Składy:

Olympiakos:Nikopolidis; Żewłakow, Pantos, Julio Cesar (74. Mendrinos), Raul Bravo (53. Archubi); Patsatzoglou, Galletti, Stoltidis, Djordjevic; Lula Lua, Kovacevic (80. Konstantinou).

Real Madryt: Casillas; Ramos, Cannavaro, Heinze, Marcelo; Diarra, Gago, Sneijder, Robinho (82. Saviola); Raul (82. Balboa), van Nistelrooy.

Kartki:

:Djordjevic, Stoltidis, Pantos - Casillas, Ramos.

Widzów: 30.852


Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!