Advertisement
Menu

Przed meczem z Deportivo

Niedziela, 28 października 2007, godzina 17:00

Dyżurny pesymizm autora niniejszego tekstu nie wie, czy ma słabnąć, czy też jeszcze się umacniać. W niewątpliwie emocjonującym meczu z Olympiakosem nasi piłkarze zaprezentowali się przecież zarazem bardzo dobrze, jak i bardzo źle - długo przegrywali, w końcówce byli o krok od utraty dwóch punktów i ogólnie strasznie się męczyli z obiektywnie słabszym klubem, który do tego prawie cały mecz grał bez jednego piłkarza. Wcześniej zaś przydarzyła się pierwsza w sezonie porażka, na Montjuïc, po której nasza gra - wbrew wynikowi w meczu z Grekami - wcale tak bardzo się nie poprawiła. Wniosek z tego płynie taki, że faktycznie Bernd Schuster ma kłopot, jeszcze nie bardzo poważny, ale już dokuczliwy.

Warto oczywiście pamiętać, że wręcz modne jest w Hiszpanii oszczędzanie drużyny w początkach sezonu, by pod koniec mogła zaprezentować sto procent możliwości, jak zrobił to rok temu Fabio Capello. Nie warto więc się nadmiernie wściekać na niemieckiego trenera Królewskich, bo nie dzieje się nam chwilowo żadna tragedia, ale jednak mimo wszystko dobrze by było, gdyby raz na jakiś czas nasi piłkarze znów zagrali tak, jak udało im się to w spotkaniu z Villarrealem. W tym kontekście mecz z Grekami, choć daleki od wybitności, może dobrze wpłynąć na kondycję psychiczną naszych piłkarzy.

Wracając do kłopotów Bernardo Schustera, nie ograniczają się one niestety li tylko do formy i skuteczności jego podopiecznych. O równie duży ból głowy przyprawiają go kontuzje piłkarzy, którzy teoretycznie powinni decydować o sile ekipy. Nie dość, że już jakiś czas temu ze składu wypadli Arjen Robben, Gabriel Heinze i Pepe (ten trzeci teoretycznie jest już zdrowy, ale w praktyce nie nadaje się jeszcze do gry) i że czas do ich powrotu do gry wciąż mierzony jest w tygodniach, to jeszcze nasz szkoleniowiec musi łatać dziury po kontuzjach kolan dwóch kluczowych zawodników naszych linii obronnych.

Jakie będą tego konsekwencje? Do przewidzenia: Sergio Ramos z Christophem Metzelderem na środku obrony, Marcelo po lewej (Drenthe nie został na ten mecz powołany), a po prawej... jeśli wierzyć dziennikarzom z Iberii, Bernd Schuster planuje dalsze katowanie kibiców grą pana Salgado i znów nie zamierza dać szansy Miguelowi Torresowi. W pomocy będzie ciekawie. Jedną z opcji jest sprawdzona już z Gutim i Gago na środku oraz Sneijderem i Robinho na bokach. Ale niewykluczone, że trener pozwoli odpocząć Holendrowi, który "nie zawodzi, ale brakuje nam jego goli", a w takim układzie jedno skrzydło, zapewne jednak prawe, dostanie Gonzalo Higuaín, a bohater meczu z Olympiakosem powędruje na lewe. W ataku zagrają jubilat Raúl i Ruud van Nistelrooy, a wyjściową jedenastkę uzupełni najlepszy bramkarz świata.

Z rezerwowych największe szanse na występ należy dać Javierowi Savioli (niewykluczone nawet, że to on będzie partnerem Raúla już od pierwszej minuty) i Baptiście, a najmniejsze oczywiście Jerzemu Dudkowi, bo Casillas pokazał dobitnie, że nie zamierza rezygnować z miejsca w bramce Madrytu. Nawiasem mówiąc, ukłony dla pana Jerzego, że jest sportowcem i człowiekiem z wielką klasą i nie wylewa publicznie żali na trenera, iż ten nie chce dać mu szansy. A tak poza tym, to szkoda, że prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy, do jakiego stopnia kiepska forma spowodowana została rotacjami w składzie wymuszonymi przez napięty terminarz i kontuzje.

Tymczasem nasi rywale mają poważne kłopoty, w każdym razie dużo poważniejsze od nas. Niedawni mistrzowie Hiszpanii z Estadio de Riazor są lata świetlne od tych chwalebnych chwil. Już w poprzednim sezonie zajęli bardzo słabe, trzynaste miejsce w tabeli, a w tym, choć Miguel Angel Lotina to przecież pierwszorzędny szkoleniowiec, plasują się póki co jeszcze szczebelek niżej, mając na koncie osiem punktów z ośmiu meczów. Niestety, dobry trener to nie wszystko. Bez dobrych zawodników praktycznie nie da się osiągnąć dobrych wyników. Gdy Deportivo w sezonie 2003/2004 grało w półfinale Ligi Mistrzów, zawodnikami, którzy etap wcześniej strzelili w sumie pięć bramek Milanowi byli Pandiani, Valerón, Luque i Fran. Pierwszy gra obecnie w Osasunie, trzeci w Ajaksie, czwarty zakończył już karierę, a Juan Carlos Valerón zajmuje się od niepamiętnych czasów jedynie leczeniem kontuzji - ostatnio zagrał w styczniu tego roku, ostatniego gola strzelił również w styczniu, ale roku ubiegłego.

Jedynym piłkarzem w ekipie pana Lotiny, który może się jako tako nazywać gwiazdą, jest 25-letni argentyński stoper Fabricio Coloccini, ale choćby nie wiem jak bardzo uzasadnione było twierdzenie, iż drużynę buduje się od tyłu, same gołe fundamenty nie uczynią jeszcze budowli. Niemniej jednak, przyjmijmy: Coloccini to gwiazdor. Jedyny w tej ekipie, bo Meksykanin Andrés Guardado, choć jest być może najbardziej utalentowanym lewym pomocnikiem w Primera División, jeszcze musi na takie miano trochę popracować.

Dla kibiców Realu Madryt interesujące może być, jak zagrają byli piłkarze Los Blancos, Riki i Filipe. Pierwszy jest w Depor najlepszym strzelcem: w ośmiu meczach, z których cztery rozpoczął w pierwszym składzie, zdobył dwa gole. A ten oszałamiający dorobek to i tak aż jedna trzecia całej zdobyczy strzeleckiej Los Blanquiazules. Drugi zaś były madridista, Brazylijczyk polskiego pochodzenia, Filipe Luís Kasmirski, rozegrał jak dotąd trzy spotkania w pełnym wymiarze czasowym i niewykluczone, że jutro zaliczy czwarte. A wracając do zdobyczy bramkowej, pozostali strzelcy Deportivo to Rodolfo Bodipo, Andrés Guardado, Sebastián Taborda i Xisco. W podstawowym składzie w meczu z Realem Madryt ujrzymy prawdopodobnie tylko pierwszego i ostatniego.

Czy takiego rywala należy się obawiać?

Drużyna z nieistniejącego już miasta La Coruńa (obecnie oficjalną jest galicyjska nazwa A Coruńa) ma jeden wielki atut, który dla nich samych może być problematyczny, ale dla nas już zwyczajnie niebezpieczny: jest nieprzewidywalna. W pierwszej kolejce przegrała sromotnie z Almeríą, trochę później z Recreativo, ale dwie kolejki temu podopieczni Lotiny wrócili z trzema punktami ze stadionu Sevilli, by... w następnym, niezwykle emocjonującym meczu pozwolić się stłuc na kwaśne jabłko Valencii.

Na własnym stadionie Deportivo to nasz najgroźniejszy rywal, może poza Barceloną. Ale już na naszym stadionie wygraliśmy aż trzydzieści meczów, remisując w pięciu, a przegrywając jedynie w dwóch, ostatnio w październiku 2004 roku. Pozostaje nam dopisać do rozkładu triumf numer 31. Ale niech nikt nie myśli, że będzie łatwo. Przeciwnik przyparty do muru jest zawsze najgroźniejszy.

Sędzia
Głównym arbitrem będzie pan Carlos Clos Gómez, 35-latek z Saragossy, który w tym sezonie gwizdał już w meczach Betis - Valencia i Levante - Barcelona, oba zakończone... zwycięstwami gości.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!