Advertisement
Menu
/ realmadrid.com

Liga ACB: Pierwszy mecz, pierwsze zwycięstwo

Real Madryt 68:61 Pamesa Valencia

Rozgrywki Ligi ACB wróciły na parkiet hali Vistalegre. Przy okazji tak istotnego wydarzenia, na trybunach, nie licząc ponad 10 tysięcy kibiców, nie zabrakło także wielkich fanów basketu - Ramóna Calderóna oraz Raúla Gonzáleza Blanco (nie pytajcie - nie mam pojęcia, co tak zaciekawiło dziewczynkę siedzącą za nim). Koszykarze Los Blancos nie zawiedli i postarali się o pierwsze zwycięstwo w sezonie.

Nie było jednak łatwo. Pamesa Valencia tradycyjnie stawiła skuteczny opór, utrzymując się na prowadzeniu aż do trzeciej kwarty. Królewscy, pozbawieni wsparcia Felipe Reyesa (leczy kontuzję), dopiero w końcówce przesądzili o wygranej.

Kibice nie mogli więc być zadowoleni od samego początku spotkania. Wszystko zaczęło się od „trójki" Douglasa, która wlała dużo odwagi w poczynania gości. Real Madryt, który wybiegł na parkiet w składzie: Raúl López, Louis Bullock, Alex Mumbrú, Axel Hervelle i Lazaros Papadopoulos, nie sprawiał jednak wrażenia specjalnie zaskoczonego takim tokiem wydarzeń i starał się kontynuować grę po swojemu, nie przejmując się przeciwnikiem. Był to moment, w którym dowodzenie nad zespołem objął Sweet Lou, dzięki czemu sytuacja punktowa była bardzo wyrównana (10:10, w 5. minucie). Joan Plaza także zachowywał spokój i już w pierwszej kwarcie dał pograć młodemu Sergio Llullowi, wycofując z gry Alexa Mumbrú, który zdążył załapać już dwa przewinienia osobiste. Fotis Katsikaris zasugerował się ruchem najlepszego trenera poprzedniego sezonu i także postawił na młodzież - wpuścił na boisko bardzo obiecującego Víctora Clavera, który ogromny talent potwierdził celnym rzutem zza obwodu (16:21).

W drugiej kwarcie przybysze z Valencii dołożyli jeszcze cztery „oczka" i osiągnęli największą przewagę w spotkaniu (16:25). Proces powrotu do gry zainicjował Michalis Pelekanos, zapisując na koncie trzy punkty. W międzyczasie, na parkiecie pojawił się ten, o którym madridistas zapomnieć nie powinni (Pamiętacie? Pamiętamy! Pamiętają!) - Venson Hamilton. Amerykanin już na początku ostatniego sezonu wypadł ze składu z powodu groźnej kontuzji kolan, z którymi miał zresztą problemy także jako koszykarz Prokomu Trefl Sopot. Po przebytej operacji, Venson cały czas dopingował swoich kolegów, pojawiając się na każdym meczu i będąc blisko zespołu. Amerykanin nareszcie powrócił do treningów i na ławkę rezerwowych, ale zapewne minie jeszcze sporo czasu, zanim złapie odpowiedni rytm gry i dobrą formę. Życzymy mu tego z naszego całego, białego serca!

Królewscy schodzili na przerwę przegrywając już tylko dwoma koszami (30:34). Wszystko, co złe, pozostało w pierwszej połowie. Na drugą, podopieczni Plazy wyszli tradycyjnie podwójnie zmotywowali, a nietypowy duet Mumbrú-Bullock udokumentował ten zapał w postaci punktów. Te pozwoliły na odwrócenie wyniku na korzyść Realu Madryt (38:37). Po akcji 2+1 Kerema Tunçeriego, nasi wyszli na sześciopunktowe prowadzenie (48:42). Pamesa zbytnio się tym nie przejęła i nadal starała się skomplikować życie gospodarzy tak mocno, jak się tylko dało. Jak na złość, madryccy koszykarze cały czas utrzymywali bezpieczną różnicę punktów. Po genialnej akcji Tunçeriego, piłka trafiła do rąk Sergio Llulla, który celnym rzutem zza linii 6,25m zakończył kwartę numer trzy (53:47).

Dalszy obraz gry nie różnił się znacząco od poprzednich partii. Tym razem jednak, to Real Madryt był pełnoprawnym liderem, który dyktował warunki na parkiecie. Pomimo iż losy spotkania z całym sił odwrócić starał się Garcés, zwycięstwo pozostało po stronie Królewskich (68:61).

Pierwsze spotkanie, pierwsza wygrana. Sezonu nie można zacząć od lepszego akcentu. Należy pochwalić Alexa Mumbrú, który wystąpił w dość nietypowej roli - najlepszego strzelca na boisku (20 punktów na koncie). Drużyna pokazała, że jest bardzo dobrze przygotowana do sezonu, a ciężkie treningi zwróciły się (i, miejmy nadzieję, jeszcze nie raz się zwrócą) pod postacią wygranej i kompletu punktów. Oby tak dalej!


68 - Real Madryt (16+14+23+15): Raúl López (10), Bullock (12), Mumbrú (20), Hervelle (2), Papadopulos (2) - Hamilton (3), Pelekanos (3), Smith (-), Sekulić (6), Tunçeri (6), Llull (4);
61 - Pamesa Valencia (21+13+13+14): Williams (9), Douglas (10), Timinskas (-), Milojević (10), Garcés (16) - Claver (4), Miralles (2), Avdalović (2), House (8), Oliver (-).

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!