Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

Amavisca: Wygranie spotkania to obowiązek

Wywiad z byłym piłkarzem Realu Madryt

Jak wspominasz ubiegłoroczny pobyt w Polsce?
Wygraliśmy i to jest najważniejsze! To oczywiście żart. Bardzo mi się podobało, bo spotkaliśmy się z ciepłym przyjęciem, a i cel jest wzniosły, więc bardzo chcieliśmy przyjechać do Polski jeszcze raz. Tym razem do innego, pięknego miasta.

A pamiętasz jeszcze finał IO z 1992 roku, gdy graliście przeciwko Polsce?
To był najważniejszy moment w mojej karierze. Jak mógłbym o nim zapomnieć? Wygrałem coś dla kraju, dla Hiszpanii, na oczach rodziny królewskiej. Tego nie da się z niczym porównać. Dla Hiszpanów ta olimpiada, była ogromnie ważna, a olimpijskie złoto w piłce nożnej było jakby jej ukoronowaniem. Co ważne, to był wielki sukces, bo mecz był bardzo trudny. Przegrywaliśmy przecież, a zwycięską bramkę strzeliliśmy już w doliczonym czasie. Przykro mi, że ograliśmy akurat Polskę, ale to nie ja wybierałem przeciwnika.

Pamiętasz jakiś polskich piłkarzy z tego meczu?
Jednego – Juskowiaka. No i jeszcze Kobylańskiego, z którym wymieniłem się koszulkami i mam ją w domu do dziś. Więcej graczy nie pamiętam. Minęło już 15 lat. Poza tym, nie obraźcie się, ale polska piłka nie jest zbyt popularna w Hiszpanii.

Jak to się stało, że nigdy nie zagrałeś w żadnym zagranicznym klubie?
Miałem kilka propozycji, ale się nie zdecydowałem. W tamtych czasach niewielu moich rodaków emigrowało. To przez przyzwyczajenie do tego kraju. My, Hiszpanie, kochamy nasz kraj. Tych ludzi, tą kulturę, kuchnię. Tu jest wspaniale, więc czemu mielibyśmy wyjeżdżać. Poza tym, tutaj odnosiłem największe sukcesy. Od dziecka miałem jedno marzenie: zdobyć Puchar Europy! Budziłem się w nocy i mówiłem, że to jest moje jedyne marzenie. Śniłem o tym nawet jako student. Gdy trafiłem do Realu to marzyłem, aby to mi udało się zdobyć ten upragniony siódmy puchar. No i udało się. Pamiętam, jak w półfinale w 1998 Dortmundzie biegałem za trzech.

To był twój najlepszy mecz w karierze?
Nie wiem, czy najlepszy, ale grało mi się wtedy naprawdę dobrze. Strzeliłem wówczas nawet bramkę, ale sędzia jej nie uznał. Pomylił się, ale ostatecznie nie miało to znaczenia. Awansowaliśmy do upragnionego finału. Jednak mimo wszystko najlepiej grałem chyba za trenera Valdano.

Nie sądzisz, że trochę za wcześnie skończyłeś karierę? Patrząc na to, jaki poziom prezentujesz, byłbyś gwiazdą nie tylko w polskiej lidze.
Nie chciałem, aby futbol skończył ze mną. To ja chciałem skończyć z nim. Nie chciałem, aby mnie zapamiętano, jako staruszka nie mogącego nadążyć za piłką. Chciałem odejść, póki prezentowałem jeszcze przyzwoity poziom. I chyba mi się to udało.

Koniec kariery za tobą. Co teraz? Dalej coś wiązanego z futbolem?
Owszem. Jako kibic. Nie potrafiłbym być trenerem. To nie dla mnie. Nie potrafiłbym powiedzieć jednemu zawodnikowi, że ma grać, a drugiemu, że ma usiąść na ławkę, skoro obaj równie mocno pracowali na treningu. Sumienie nie dałoby mi spać. A tak śpię spokojnie, odpoczywam na plaży i od czasu do czasu komentuję mecze Realu dla telewizji w systemie pay-per-view. Jak jest okazja to oczywiście grywam jeszcze w meczach weteranów. Mimo wszystko mój kontakt z futbolem ogranicza się głównie do kibicowania przed telewizorem Realowi i Racingowi Santander.

Jak się w Madrycie świętuje zdobycie mistrzostwa, to wszyscy wiemy, ale jak zawodnicy świętują wygrany mecz?
A co tu jest do świętowania? W Madrycie wygranie spotkania to obowiązek. Jakby każdy świętował dobrze wykonaną robotę, to pewnie pół Hiszpanii wyszłoby na ulicę. W Realu to brak wygranej jest wydarzeniem. Stąd ta ogromna presja ciążąca na zawodnikach, z którą nie wszyscy sobie radzą. Nie potrafią wówczas zagrać tego, co naprawdę potrafią.

Na przykład Robinho?
Na przykład. To świetny gracz. Wielki talent i powinien zostać w Realu, ale w głowie to on ma… niewiele. Kiedyś tacy młodzi, utalentowani gracze z Brazylii trafiali do innych lig, łatwiejszych. Romario, czy Ronaldo grali w Holandii, Ronaldinho we Francji, a Robinho trafił od razu do nas i w pierwszym sezonie zagrał jeden wielki mecz. W zasadzie 20 minut. Na inaugurację sezonu z Kadyksem. Ale to wielki gracz i Real będzie miał z niego pożytek.

Jak niegdyś z Amaviski?
(śmiech)

Dziękuję za rozmowę.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!