Advertisement
Menu

Baskonia zdobyta! 4:1!

Athletic - Real 1:4

Przed meczem z Athletikiem Bilbao Królewskim pozostało siedem finałów. Siedem meczów, które zadecydują, czy pod koniec obecnego sezonu dane będzie całemu madridismo wznosi ręcę w górę w geście triumfu na La Cibeles. Żeby zachować szanse, Real Madryt nie może pozwolić sobie na jakikolwiek błąd, jakąkolwiek pomyłkę, bo drugiej szansy już nie dostaną. Z takim podejściem i świadomością, jak ważny jest niedzielny mecz, podeszli piłkarze z Madrytu do pojedynku z baskijskimi Lwami.

Jeden strzał, drugi strzał - gospodarze w natarciu
Pierwsze minuty zdecydowanie należały do piłkarzy gospodarzy. Grę zawodników w czerwono-białych pasach ciągnął Joseba Etxeberria, chociaż wspomagał go także Iraola, który nękał naszą obronę wrzutkami w pole karne. Wydawało się, że Madryt czeka ciężka przeprawa na San Mamés, na to bynajmniej wskazywały pierwsze minuty meczu. Jednak od 13. minuty to Blancos umieszczeni zostali w uprzywilejowanej sytuacji, bowiem udało się im wysforować na prowadzenie. Rzut wolny dla gości, do piłki standardowo podchodzi David Beckham, mocna wrzutka w pole karne, gdzie odnajduje się Sergio Ramos i silnym strzałem głową nie pozostawia szans Aranzubii. 1:0! Lepiej być nie mogło. Szybkie prowadzenie, kontrola gry... Czy aby na pewno? Nie nie, tak łatwo być nie mogło... Bilbao, jak to ma zwyczaju, łatwo nie odpuszcza i nawet po straconej bramce nie zrezygnowało. Ba, to gospodarze wciąż prowadzili grę, nadawali tempo meczu i dyktowali warunki. Real, niczym przyczajony tygrys, czyhał tylko na okazje...

0:1, 0:2 - po meczu?
Athletic dawał z siebie niemal wszystko. Próbował Javi González, próbował Iraola, próbował Exteberria. Real tymczasem w 34. minucie przeprowadził kolejną, jedną z nielicznych zresztą, akcji ofensywnych. Emerson pięknie założył siatkę obrońcy Bilbao, zagrywając do Cicinho, ten popędził prawą flanką, miękko dorzucił, a na miejscu był już Ruud van Nistelrooy, który nie zwykł marnować takich okazji. 2:0! Dla van the Mana było to 13. trafienie w lidze na wyjeździe. "Życie jest niesprawiedliwe", mogliby w tym momencie pomyśleć sobie kibice gospodarzy. Przecież to oni atakowali, przecież to oni się bardziej starali, przecież to oni mieli wygrać... A jednak, Królewscy wykazali się skutecznością i, tak jak nas do tego przyzwyczaili, zdobyli bramki po pojedynczych akcjach. Parenaście minut później pan Muńiz Fernández zagwizdał i zakończyliśmy tym samym pierwszą połowę.

"Second half is under way", jakby rzekł Andy Gray, znany szkocki piłkarz i komentator. Druga część spotkania rozpoczęła się od szoku dla gospodarzy. W 49. minucie, po lekkim zamieszaniu w polu karnym, piłka trafia wprost pod nogi van Nistelrooya, a ten pięknym strzałem umieszcza ją tuż pod poprzeczką Aranzubii, który nawet nie drgnął. 3:0 i już naprawdę po meczu. Blancos dosyć szybko uporali się z rywalem, a trzecia bramka oznaczała już całkowite cofnięcie się do defensywy i ograniczenie do sporadycznych kontr. Konsekwencja takiego zachowania musiała kiedyś nadejść, albowiem niemożliwym jest, by drużyna z powodzeniem broniła się przez cały mecz. Prędzej, czy później gola straci. Poczynania Bilbao bardzo ożywiło wejście Yeste i Urzaiza, których trener Mané nie desygnował do wyjściowego składu. Warto zaznaczyć, że Real całkiem dobrze radził sobie zepchnięty do defensywy. Przede wszystkim środek pola Athletiku nie miał dużego pola manerwu, bo świetnie z gry wyłączyła ich para Diarra - Emerson, która zasługuje na naprawdę duże brawa. Poza tym w miarę pewnie spisywał się Cicinho. Swoją szansę w meczu miał także wprowadzony w drugiej połowie Gonzalo Higuaín, jednak młody Argentyńczyk w akcji sam na sam z Aranzubią trafił w słupek i musiał obejść się smakiem. Gola nie było. Co zaś tyczy sę gospodarzy: Fran Yeste był w drugiej połowie jednym z głównych kreatorów akcji Lwów i to po jego podaniu padła upragniona bramka dla gospodarzy. W 80. minucie gry sędzia podyktował rzut wolny. Futbolówkę w pole karne wstrzelił Yeste, ta spadła wprost na główę Llorente, który nie miał problemów z trafieniem do siatki. 3:1 dla Realu, za stratę tej bramki winić możemy młodego Miguela Torresa, który, jak wyraźnie widać w powtórkach, spóźnił się i nie wrócił za napastnikiem Athletiku. Chwilę później marzenia gospodarzy ostatecznie rozwiał Guti. Pomocnik przyjezdnych otrzymał bardzo ładną, prostopadłą piłkę od Raula i znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Blondwłosy mańkut spokojnie przeniósł piłkę nad Aranzubią i po meczu. Dziękujemy.

Wynik meczu zdecydowanie nie odzwierciedla przebiegu spotkania. To Athletic Bilbao było stroną bardziej aktywną, oddawało więcej strzałów i bardziej atakowało. Na szczęście dla Realu, mieli dzisiaj niesamowicie rozregulowane celowniki, bowiem prawie każdy strzał kończył się "panu Bogu w okno". Po zwycięstwie na San Mamés pochwalić możemy, oczywiście, strzelców goli, ale także Davida Beckhama (kolejna asysta, jak i dobra gra w przeciągu całego spotkania), który z Sevillą z powodu żółtej kartki nie zagra, Mahamadou Diarrę i Emersona (para środkowy pomocników bardzo dobrze, zwłaszcza w drugiej połowie, odcinała gospodarzy od gry), a także Ikera Casillasa, który nie raz ratował Madryt w gorących sytuacjach. Słaby mecz natomiast rozegrał niestety Robinho, który nie potrafi udowodnić, że w podstawowym składzie potrafi grać równie dobrze, co wchodząc z ławki. Kolejne zwycięstwo, jednak kolejny finał przed nami, do którego możemy podchodzić z optymizmem.

Składy
Athletic Bilbao: Aranzubia - Javi González, Expósito, Sarriegi, Amorebieta - Iraola (Llorente 70') , Murillo - Gabilondo (Yeste 50'), Exteberria (Urzaiz 50'), Javi Martínez - Aduriz
Real Madryt: Casillas - Cicinho, Ramos, Cannavaro, Torres - Emerson, Diarra, Beckham, Robinho (Guti 75') - Raúl (Reyes 85'), van Nistelrooy (Higuaín 61')

Arbiter: pan Muńiz Fernández. Żółtymi kartkami ukarani zostali Cannavaro, Murillo, Urzaiz i Beckham.

Gole
0:1 Sergio Ramos 13'
0:2 van Nistelrooy 34'
0:3 van Nistelrooy 49'
1:3 Llorente 80'
1:4 Guti 83'

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!