Advertisement
Menu
/ realmadrid.com

Liga ACB: Pechowe derby Madrytu

Estudiantes 87:85 Real Madryt

Stołeczni fani koszykówki, którzy spędzili sobotni wieczór w Telefónica Madrid Arena, byli świadkami emocjonującego pojedynku pomiędzy lokalnymi rywalami - Estudiantes i Realem. Szala zwycięstwa w 147. derbach Madrytu, dosłownie w ostatnich sekundach przechyliła się na stronę MMT Estudiantes. Real Madryt zdominował dwie pierwsze kwarty, schodził do szatni z 10-punktową przewagą, lecz gospodarze wrócili na parkiet niezwykle wzmocnieni, doprowadzając do dogrywki. Celna rzut „za trzy" Gonzalo Martíneza, w samej końcówce spotkania, pozbawił Królewskich nie tylko kolejnej wygranej, ale także fotela lidera.

W poprzednich derbach, zawodnicy Joana Plazy z łatwością poradzili sobie z Estudiantes w Vistalegre, wygrywając 111:93, ale odkąd stanowisko trenera naszych przeciwników objął Mariano de Pablos, nasi przeciwnicy zza miedzy grają zdecydowanie lepiej, żeby nie powiedzieć zachwycająco. Zespół z Madrytu wygrał ostatnie sześć meczów w Lidze ACB, a doliczając do tego jeszcze rozgrywki europejski, zwycięstw było aż dziewięć. Niemniej jednak, Real Madryt także ma się czym pochwalić. Można trochę ponarzekać, że drużyna nie przypomina tej, którą oglądaliśmy na początku sezonu, lecz nasi zawodnicy wywalczyli miejsce w finale Pucharu ULEB, a w ostatnim tygodniu pokonali Fuenlabradę. Na błąd Królewskich czyhała TAU Cerámica, która mogła się pochwalić taką samą liczbą zwycięstw, co nasz team.

Pierwszymi, których ujrzeliśmy w grze, byli Kerem Tunçeri, Louis Bullock, Marko Tomas, Blagota Sekulić i Felipe Reyes. Pierwsze punkty zaś były dziełem Sekulicia, Tunçeriego oraz Bullocka. „Trójka" tego ostatniego dała Realowi 5-punktowe prowadzenie (10:5) w 6. minucie meczu. Trudności z obrońcami Estudiantes miał Reyes, przez co szybko został zastąpiony przez Hervelle, który ocucił nieco zespół po chwilowej dominacji McDonalda - najlepszego zawodnika naszych przeciwników. Amerykański center był pierwszoplanową postacią swojego zespołu, zdobywając większą część jego dorobku punktowego w pierwszej kwarcie, zakończonej wynikiem 22:17 dla Realu.

Na drugie dziesięć minut Joan Plaza wydelegował do gry Raula Lópeza, Charlesa Smitha, Mumbrú, Hervelle oraz Sonsekę, czyli zupełnie nową „piątkę". Z tak doborowym towarzystwem na parkiecie, mogliśmy spodziewać się sporo rzutów za trzy punkty. Tak, nasi zawodnicy kilkakrotnie próbowali w ten sposób powiększyć przewagę, lecz skutek był zupełnie odmienny od założonego - niecelne rzuty wykorzystali zawodnicy Estudiantes, w 17. minucie doprowadzając do remisu. Prowadzenie dla gości przywrócił Sekulić, najpierw trafiając za dwa „oczka", a następnie wykorzystując rzut osobisty (33:30). Skuteczność rzutów z obwodu poprawili koledzy wspomnianej piątki zawodników - Tunçeri (dwukrotnie), Bullock i Sekulić, pod koniec kwarty „odstawiając" przeciwnika na 10 punktów różnicy (45:35).

Trzecia kwarta rozpoczęła się i zakończyła tym samym motywem - celną „trójką" Axela Hervelle. Kibice Estudiantes spodziewali się już najgorszego, modląc się zapewne o najniższy wymiar kary. Real Madryt dominował i wydawało się, że nic tego wieczoru od zwycięstwa ich nie powstrzyma. A jednak...

Podopieczni Mariano de Pablosa nigdy się nie poddają. Niesieni dopingiem wspaniałej publiczności, rozpoczęli proces „odrabiania strat". McDonald i Sergio Sánchez zdobyli punkty, które zniwelowały różnicę do pięciu „oczek" (49:44), lecz trzy świetne akcje Marko Tomasa ponownie przywróciły stan sprzed przerwy (54:44). Na parkiecie pojawił się wreszcie Gonzalo Martínez, który diametralnie odmienił oblicze Estudiantes. Dzięki jego pomocy i punktom McDonalda, gospodarze odwrócili wynik na swoją korzyść (59:58).

Finałowa kwarta była niezwykle trudna, wyrównana. Widać było ogromne zaangażowanie koszykarzy obydwu drużyn, którzy ciężko pracowali na punkty, mogące dać prowadzenie ich zespołowi. Smith postarał się o taki scenariusz dla Realu Madryt (68:62), lecz Suárez i Nikolić szybko to skorygowali. Wszystko mogło się jeszcze zdarzyć, o czym wiedzieli kibice, dzielnie wspierający swoich graczy. Na 10 sekund przed końcem meczu, Felipe Reyes został sfaulowany. Estudiantes prowadziło w tym momencie 76:74, lecz nasz kapitan okazał się bezbłędny z linii rzutów wolnych i doprowadził do remisu. W kolejnej akcji Bullock przechwycił piłkę od Gonzalo Martíneza i podał ją do Marko Tomasa, który mógł zostać bohaterem, lecz piłka po jego rzucie tuż przed końcową syreną nie znalazła drogi do kosza. Nie wszystko jednak stracone - czekała nas dogrywka.

Pierwsze punkty zdobyli nasi przeciwnicy, a dokładniej McDonald i Jasen, na co odpowiedziała para naszych zawodników - Smith i Reyes (80:80). Po celnych rzucie za trzy punkty Raula Lópeza (85:84) na 25 sekund przed końcem, wydawało się, że to madridistas mogą zacząć już świętowanie. Niestety, radość kibiców Królewskich ucichła kilkanaście sekund później, gdy sensacyjnym „rzutem na taśmę" popisał się Gonzalo Martínez (87:85). Było już po wszystkim.


87 - MMT Estudiantes (17+18+24+17+11): Sergio Sánchez (2), Garnett (10), Nikolić (13), Jasen (14), McDonald (22) - Iker Iturbe (4), Gonzalo Martínez (10), Mendiburu (6), Caio Torres (-), Carlos Suárez (6);
85 - Real Madryt (22+23+13+18+9): Tunçeri (9), Bullock (14), Marko Tomas (6), Sekulić (18), Felipe (9) - Smith (8), Raül López (6), Mumbrú (10), Sonseca (-), Hervelle (5).

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!