Advertisement
Menu

Przeżyjmy to jeszcze raz - marzec

Kolejny niezbyt udany miesiąc

Życie bywa złośliwe - kontynuowany od października ubiegłego roku cykl podsumowujący kolejne miesiące nazwałem ,,Przeżyjmy to jeszcze raz". Tylko czy naprawdę chcielibyśmy jeszcze raz przeżyć to, co wydarzyło się w marcu? Odpadnięcie z Champions League, wypuszczenie z rąk wyjazdowego zwycięstwa nad Barcą, strata punktów w starciu z Getafe, wielce prawdopodobna utrata Maty... Ale na szczęście nie było tylko źle. Przekonasz się o tym, czytając ten artykuł.

Freddy Adu, który chyba nawet po zakończeniu kariery będzie nazywany utalentowanym nastolatkiem, po raz drugi odwiedził Madryt. Pierwsza jego wizyta w stolicy Kastylii miała miejsce niemal dokładnie rok wcześniej, z tym że wówczas Ghanijczyk z amerykańskim paszportem reprezentował barwy DC United, a teraz jest piłkarzem Realu Salt Lake. Czy jego wizyty i treningi na należących do Królewskich obiektach treningowych to tylko przypadek, czy może latem Calderon planuje ogłosić całemu madridismo komunikat o treści: ,,Freddy Adu ya es nuevo jugador del Real Madrid"? A następnie doda, że Kaka i tak będzie nasz, ale za rok. Cannavaro zadeklarował, że po sezonie chętnie wróciłby do ojczyzny. Co ciekawe, zaledwie dobę wcześniej świat obiegła informacja, że zawodnik pragnie wypełnić kontrakt zawarty z władzami Królewskich. I komu tu wierzyć?

Beckenbauerowi. Legendarny Cesarz niespodziewanie wypalił na łamach prasy, że nie ma sensu aby Bayern starał się o Francka Ribery'ego, ponieważ ten latem zasili Real Madryt. Tu należy dodać, że legendarny Niemiec nie wypowiedział tych słów na łamach prasy hiszpańskiej, bo wówczas możnaby je było potraktować jedynie jako wyraz dyplomatycznej kurtuazji - Beckenbauer swą odważną teorię wysnuł w rozmowie z dziennikarzem France Football. Może coś jest na rzeczy? Adu latem, Ribery latem, Kaka za rok - nie jest źle! Kibicom Realu Madryt przypomniał o sobie Zinedine Zidane. Francuz - notorycznie zajęty niesieniem pomocy potrzebującym i braniem udziału w rozmaitych, nie zawsze nagłośnonych akcjach charytatywnych - odwiedził ukochany Madryt. Najlepszy europejski piłkarz minionej dekady ze wzruszeniem wspomina pięć lat, które spędził na Bernabeu i zaznaczył, że jego zdaniem Królewscy mają realne szanse na mistrzowski tytuł. Notabene - cel jego wizyty miał charakter charytatywny: Zizou swoją obecnością poparł przyjaciela przy prezentacji nowego systemu rehabilitacyjnego.

Raul udzielił wywiadu, w którym użył słów: ,,Widzę Alexisa w Realu". Ponoć młody Hiszpan porozumiał się z Valencią w sprawie transferu, więc zakontraktowanie piłkarza może okazać się bardzo trudne, z drugiej strony - ostatnio znowu pojawiły się spekulacje, że znakomity stoper zawita jednak do Madrytu. Tymczasem włodarzom Corinthians zamarzyło się sprowadzenie Robinho do ojczyzny, co ciekawe - na zasadzie wypożyczenia. Brazylijczycy chcą wykorzystać konflikt pomiędzy Robsonem a Capello. Zważywszy na zwyżkę formy Robinho, szanse na powodzenie takiej transakcji są minimalne. Pora na serię arcyważnych meczów - pierwszy rywal: Getafe. Mimo dobrej gry, Królewscy pozwolili sobie na kolejną, jakże kosztowną utratę punktów na własnym stadionie - 1:1 po wyrównującej bramce van Nistelrooya. Po ostatnim gwizdku sędziego stało się jasne, że to najgorszy sezon w historii Realu Madryt (jeśli chodzi o występy przed własną publicznością). Nie takie ,,sukcesy" obiecywał nam Calderon...

Nie było czasu na złapanie oddechu, refleksje ani podsumowania - nadeszła pora na wojnę z Niemcami, rewanżowy mecz z Bayernem, który dla piłkarzy Realu był tym, czym respirator dla konającego. I nagle wszystko się rozpadło. Wszystkie obietnice prezesa i trenera, wszystkie deklaracje piłkarzy i wiara kibiców - wszystko na nic. Wystarczyło zaledwie 12 sekund, aby Makaay upokorzył Roberto Carlosa, defensywę Królewskich i cały Real Madryt, ponieważ byla to najszybciej strzelona bramka w całej historii Champions League. O czym myśleli piłkarze wychodząc na boisku, że pozwolili sobie na tak karygodną, dziecinną wręcz dekoncentrację? Czy ktoś może podać jeden (jeden!) argument na usprawiedliwienie Roberto Carlosa, któremu piłka odskoczyła od nogi tak, jak czołówka europejskich drużyn Realowi Madryt? Drugi gol - centra z rzutu rożnego, Lucio dostawia głowę, posprzątane. A mnie bardzo interesuje, kto w Madrycie jest odpowiedzialny za wyszukiwanie informacji o rywalach?! Przecież brazylijski stoper Bayernu strzela w ten sposób co drugą bramkę! Królewskich stać było jedynie na kontaktową bramkę z rzutu karnego, po której van Nistelrooy cieszył się jakby właśnie zdobył Mistrzostwo Swiata. A później Sergio Ramos strzałem zza pola karnego pokonał Kahna, ale sekundę wcześniej pomógł sobie ręką i arbiter chyba faktycznie miał prawo nie uznać gola. Koniec. Nie tylko meczu.

Ósmego marca Roberto Carlos z okazji Dnia Kobiet sprawił wszytskim fankom (a przy okazji i fanom) Realu Madryt piękną niespodziankę - ogłosił, że po zakończeniu bieżącego sezonu opuści Madryt. Brazylijczyk decydując się na ten krok posłuchał chyba wreszcie głosu serca, który mówił mu: ,,co miałeś zrobić kilka lat temu, zrób kiedyś wreszcie". Gran Derby. Dwa słowa, a wywołują dreszcze niezależnie od czasu, miejsca i sytuacji, w jakiej znajdują się obecnie oba kluby - a trzeba dodać, że oba znajdują się w sytuacji trudnej. Ale to Barca ma kilkupunktową przewagę, więc Królewscy, jeśli nadal marzyli o zdobyciu tytułu, powinni wygrać, a pod żadnym pozorem nie mogli pozwolić sobie na porażkę. Kto by pomyślał, że Real strzelając na Camp Nou trzy bramki nie wygra meczu? Katalończykom skórę uratował Leo Messi, którego przebłysk geniuszu i trzy bramki (w tym wyrównująca w ostatnich sekundach spotkania) pozwoliły Barcelonie na remis. Mecz był piękny, szybki, obfitujący w sytuacje podbramkowe - najciekawszy klasyk ostatnich lat.

Prasa coraz śmielej donosiła o następcach Capello, który raczej będzie musił się pogodzić ze starą prawdą - nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Włoch przesadnie uwierzył w swoją teorię, był przekonany że murowaniem może wygrać wszystko i wszędzie. Ale to Hiszpania. Tu kibice oczekują fajerwerków technicznych, zapierających dech w piersiach dryblingów, trików, które z pasją naśladują później polskie dzieciaki. Strzałów mierzonych i zaskakujących, a nie siłowych i przewidywalnych. Ośmieszania rywala a nie siebie. Dlatego właśnie prasa faworyzuje Mourinho, który potrafi zaoferować kibicom taki futbol, oraz Schustera, który już kolejny sezon udowadnia, że wie jak odnosić sukcesy w Primera Division. A trzynastego marca genialny newsman polskiej strony o Realu Madryt pozwolił sobie na jeszcze bardziej genialny felieton, traktujący o większości kibiców Barcy. Efekty tego wzbudzającego zaskakująco wielkie kontrowersje eksperymentu można poznać czytając komentarze pod tekstem o wiele mówiącym tytule: ,,Katalonia - kraina wiecznej frustracji". Tekst ten, bez mojej zgody, ukazał się na jednym z serwisów o Barcy. Chyba zabolało! :)

Cicinho ledwo wrócił do zdrowia, a prasa już sprzedała go do Romy. Oficjalna strona Królewskich przeprowadziła bardzo ciekawą akcję - zaproponowała inicjatywę wsparcia kibiców dla piłkarzy Realu w tym bardzo trudnym i niezwykle ważnym okresie. Zjednoczenie, o którym piłkarze mówią w co drugim wywiadzie, jest teraz faktycznie niezbędne. Real Madryt nic by nie osiągnął bez swoich kibiców. W międzyczasie Metzelder przeszedł badania medyczne pod okiem Alfonso del Corrala, co wcale nie oznacza jeszcze, że trafi na Bernabeu. To wciąż jeszcze kwestia otwarta. Raul zwołał konferencję prasową, na której ogłosił, że jego domem jest Madryt i nie wyobraża sobie siebie w innej drużynie. Zidane po raz kolejny postanowił bezinteresownie pomóc potrzebującym, organizując wspólnie z Ronaldo mecz charytatywny. Mata, który zaledwie kilka dni wcześniej zadeklarował, że nigdzie się nie rusza, przyjął warunki kontraktu, jaki zaoferowała mu Valencia i najprawdopodobniej od nowego sezonu będzie reprezentował barwy tej drużyny. Cóż, ludzie bywają przewrotni.

W kolejnym meczu z serii ,,Być albo nie być" Królewscy długo męczyli się z Gimnastic, dopóki na murawie nie pojawił się mocno krytykowany ostatnio Robinho. Brazylijczyk strzelił pierwszą bramkę, drugą wypracował i zagwarantował swojej drużynie trzy punkty. Tymczasem w prasie pojawiły się kolejne spekulacje. Tym razem bardzo przyjemne, ale - znając życie - niewiele majace wspólnego z rzeczywistością. Ponoć Calderon rozważa kupno dwóch asów Sevilli - Jesusa Navasa i Daniela Alvesa. A może wystarczyłoby połączenie:Cicinho i Reyes + Mourinho? Świat obiegła informacja o kwocie, jaką za Cristiano Ronaldo chce zaoferować Calderon - 80 milionów euro! Zejdę jednak na ziemię i zakończę marcowe podsumowanie optymistycznym akcentem: Robinho powiedział prasie, że teraz jest bardzo szczęśliwy w Madrycie. Obyśmy i my byli szczęśliwi z jego gry w nadchodzącym, kluczowym miesiącu. Niech Królewscy udowodnią, że zasługują na swoje miano.

fot.1: Freddy Adu - następca... no właśnie, kogo?
fot.2: Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść
fot.3: Ten pan może jeszcze wiele zaoferować Królewskim

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!