Advertisement
Menu

Fatum wisi nad Bernabeu

Real - Getafe 1-1

Spotkanie Realu Madryt z Getafe było kolejnym z serii "O wszystko". Przykro to mówić, ale ewentualna przegrana Królewskich w tym spotkaniu pozbawiłaby nas, kibiców, ostatnich marzeń o ligowym mistrzostwie. Marzenia te istnieją wciąż dzięki niedawnej wygranej Sevilli FC z Barceloną jednak czy dzisiaj nie zostały ostatecznie zabite?

Przerost formy nad treścią
Oczywiście podopieczni Capello zdawali sobie sprawę z rangi spotkania z ligowym przeciętniakiem i zapowiadali koncentrację oraz walkę do samego końca. Po raz kolejny. Ponadto: słowa to jedno a postawa na boisku to druga materia. Piłkarze obu drużyn nie rzucili się do jakichś szaleńczych ataków i być może dlatego nie padła tradycyjna bramka w pierwszych minutach. Tradycyjnie dla rywala. Po strategicznych 10 minutach mogliśmy za to wywnioskować, że dobre zawody zagra Robinho. Już w 7. minucie mały rajd przeprowadził Gago, tracąc piłkę gdy znalazł się przed nim przeciwnik. Szybko ją jednak odzyskał a ta znalazła się pod nogami Robsona, który strzelił bez namysłu zyskując po interwencji bramkarza korner. Trudno powiedzieć, jak funkcjonują Brazylijczycy w Realu Madryt – gdy jeden gra fantastycznie, drugi gra kiepsko, nawet jeśli w poprzednim meczu był w świetnej formie. Tak i dzisiaj – jeśli dobrze rozpoczął mecz Robinho, to kiepsko grał Roberto Carlos, który długo (długo, ale nie tak jak Cannavaro) szukał sobie odpowiedniego miejsca na boisku. Zanim je znalazł, już w 11. minucie zarobił żółtą kartkę. Po kwadransie gry było widać, że chociaż Królewscy nie zdobyli oszałamiającej przewagi w grze, to jednak grają dzisiaj jakoś lepiej, składniej. Na potwierdzenie tej tezy w 16. minucie przeprowadzili bardzo ładną kontrę. Po odbiorze piłki przez Gago, Robinho dośrodkował w pole karne gdzie piłkę z przewrotki uderzył van Nistelrooy. Niestety prosto w bramkarza, ale wreszcie kibice mogli dać, nazwijmy to, punkty za styl. Chyba każdy z piłkarzy Realu chciał dołożyć od siebie jak najwięcej takich punktów, co akurat nie powinno być trudne przy średnim technicznie Getafe. Tak więc w kilka minut Robinho, Roberto Carlos i Reyes "podziurawili" kilku piłkarzy Getafe. Ot, efektowność bez efektywności. Tak więc Królewscy się bawili a "podziurawione" Getafe dochodziło do głosu. A to strzeliło ponad bramką, a to któryś z piłkarzy tego klubu zaszarżował pod bramką Casillasa. Wreszcie w 23. minucie po rzucie rożnym piłka trafiła do zawodnika ustawionego przed polem karnym Realu. Strzelił - jednak ponad bramką. A Reyes ośmieszał aż w końcu sam został… ośmieszony. W 24. minucie dał się nabrać na prosty zwód skrzydłowego Getafe, ten dośrodkował a strzał głową jednego z napastników gości zatrzymał się na poprzeczce. Po okresie wzmagającej się przewagi przyjezdnych do głosu doszli gospodarze, którzy jednak nie potrafili stworzyć sobie stuprocentowych sytuacji. Aż do 32. minuty. Wtedy do sytuacji sam na sam z Abbondanzierim wyszedł Reyes, piłka po jego strzale już wtaczała się do bramki, zatrzymała się jednak na linii a sam Reyes został wkrótce zniesiony z boiska po starciu z przeciwnikiem. Na murawę już nie wrócił, chwilę później zmienił go De la Red. Wynikiem chwilowej przewagi Królewskich był… gol dla Getafe w 38. minucie. Po kolejnej kontrze gości, Gago wślizgiem zablokował rajd jednego z podopiecznych trenera Schustera. Odbita piłka nieco przypadkowo trafiła do innego piłkarza Getafe, ten prostopadłym podaniem uruchomił swojego partnera z ataku wykorzystując niezdecydowanie prawdopodobnie Ramosa. Partnerem z ataku był za to na pewno Güiza, który zbiegł z piłką w prawo i uderzył ją nad wybiegającym Casillasem.

Nie drażnij lwa
Rozjuszeni tym gole Blancos, ruszyli do szaleńczego ataku. Rzucali się na każdą piłkę i mimo, że atakowali nieco przypadkowo, należały im się brawa za waleczność, która notabene opłaciła się. Najpierw na skrzydle Higuain świetnie ominął obrońcę i podał piłkę do dobiegającego przed pole karne Robinho. Ten strzelił bez namysłu i pobiegł do odbitej przez bramkarza piłki, przechwycił ją szybciej niż golkiper który w tym przypadku ratował się faulem. Sędzia podyktował karnego a do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł van Nistelrooy. Holender wziął kilka głębszych… oddechów i posłał piłkę w prawy róg bramki Abbondanzieriego, który rzucił się w przeciwną stronę. Piłka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do bramki. Można powiedzieć "uff" bo Nistelrooy nie zmarnował okazji a jego koledzy mogli zejść do szatni przy stanie remisowym zamiast jedno bramkowej straty.

Przynajmniej remisujemy
I tym miłym akcentem skończyła się pierwsza połowa. Golem dla Realu Madryt i remisem 1:1. Wiele było mankamentów, ale w dzisiejszym spotkaniu kibice obejrzeli przynajmniej chwilami dobrze funkcjonujący zespół. Obudził się – módlmy się by nie tylko na ten mecz – Robinho, dobrze grał Gago. Pod koniec pierwszej odsłony Królewscy biegali za piłką ‘’jak nakręceni’’ i każdy kibic miał nadzieję, że tak samo będą biegać w czasie drugiej połowy spotkania.

Ataaaaaaak!
A ta zaczęła się od faulu na 30. metrze i fantastycznym strzale z rzutu wolnego Beckhama. Bramkarz gości musiał odbijać piłkę przed siebie, tak też zrobił a do odbitej piłki dobiegł Ramos, który jednak strzelił niecelnie. Widać było jednak, że Królewscy chcą wygrać jak nigdy. Podopieczni Capello nacierali a Getafe cofało się coraz bardziej tylko chwilami kontrując. Ciężko było się przedrzeć przez takie zasieki. Ataki na bramkę gości szły jeden po drugim, zatrzymywały się jednak przed polem karnym rywala, na skomasowanej obronie. Dopiero w 60 minucie nadarzyła się kolejna poważna okazja dla Realu Madryt. Po podaniu Gago, sfaulowany został van Nistelrooy. Do piłki ustawionej na 25. metrze podeszli dwaj spece od rzutów wolnych. Beckham wyłożył piłkę Roberto Carlosowi, ten strzelił… może mocno, ale zablokowana piłka nawet nie zdążyła się porządnie rozpędzić. Za to uderzona ponownie, tym razem jako dośrodkowanie, popędziła na głowę Higuaina. "Fajeczka", rozochocony swoim wcześniejszymi popisami, zamiast odgrywać piłkę do van Nistelrooya, strzelił. Niestety niecelnie. Mur obronny postawiony przez Getafe był okazją dla Robinho, który z dnia na dzień odzyskał zwinność i skuteczność w dryblingach, raz po raz mijając graczy gości. Strzelał w 65. (tylko korner), 68. (po minięciu rywali, jednak niecelnie) i 70. minucie. Gola jednak nie zdobył, a czas upływał. Na boisku pojawił Cassano, który zastąpił zmaltretowanego Beckhama.

Robinho, Robinho, co z Ciebie wyrośnie?
A gra nabierała tempa… Tempa, które podkręcał w szczególności Robinho swoimi dynamicznymi akcjami. Raz nawet wrócił się aż na środek boiska, odebrał piłkę rywalowi, wymienił ją z Gago, świetnie uruchomił Cassano i… Włoch stracił piłkę. Robinho nie dość, że szalał na boisku niesamowicie, to na dodatek świetnie znajdywał na nim Cassano. W 77. minucie po raz kolejny zbiegając do środka zgubił rywali i podał do Włocha. Ten jednak w sytuacji sam na sam trafił prosto w bramkarza. Cóż za ambitna walka, cóż za sytuacja, jaka nieskuteczność! O ile jednak w 77. minucie zawiódł Cassano, o tyle nie można do niego mieć pretensji o sytuację z 80. minuty. Wtedy Włoch chwilę po wbiegnięciu w pole karne rywala był przewracany przez obrońcę gości. Zamiast ewidentnego karnego – żółta kartka dla Antonio. Sędziowanie w kolejnych meczach Primera Division (szczególnie w meczach drużyn z czołówki – Realu Madryt, Barcelony, Sevilli i Valencii) woła coraz głośniej o pomstę do nieba. Arbitrzy mylą się w obie strony kompletnie psując widowisko. Nie podyktowany karny przygasił kompletnie Królewskich. Wprawdzie Ci zebrali się do desperackich ataków w doliczonym czasie gry, wiadomo jednak ile takie przypadkowe ataki dają. Mecz zakończył się podziałem punktów, jakże niekorzystnym dla Realu Madryt.

W oczekiwaniu na cud
Z 44 punktami na koncie Królewscy zajmują 4. miejsce w tabeli za Sevillą (50), Barceloną (49) i Valencią (46). Za tydzień Gran Derby a nam pozostaje wierzyć, że Real Madryt dołączy w środę do grona ćwierćfinalistów Ligi Mistrzów, że tak jak w pierwszej odsłonie sezonu, prestiżowy pojedynek z Barcą zakończy się wygraną naszych pupili a Robinho nie straci zaprezentowanej dzisiaj formy i po raz kolejny przyczyni się do zwycięstwa swojej drużyny w tym najważniejszym dla madridistas meczu sezonu. Wierzmy, bo wiara czyni podobno cuda, a nic innego nam już nie zostało po dzisiejszym remisie.

Gole:
1:0 Güiza '38
1:1 van Nistelrooy '46


Kartki:
Real Madryt : R. Carlos, Beckham, Gago, Cassano

Getafe : Cotelo, Paredes

Sędzia: Fernando Teixeira Vitienes

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!