Advertisement
Menu
/ realmadrid.com

Puchar ULEB: Wygrana w Belgradzie

Crvena Zvezda 72:83 Real Madryt

Kibice Realu, którzy zdecydowali się na podróż do stolicy Serbii, byli świadkami kolejnego świetnego występu naszych koszykarzy. Królewscy nie zagrali nad wyraz efektownie, ale skutecznie, z powodzeniem odpierając początkowe zapędy zawodników Crveny Zvezdy, całkowicie dominując w trzeciej kwarcie. Jedenaście punktów przewagi, które podopieczni Joana Plazy przywieźli z Belgradu, są bardzo dobrą zaliczką - drzwi do kolejnej rundy stoją dla naszej drużyny otworem. Wszystko wyjaśni się już we wtorek, tym razem w Madrycie, w Vistalegre.

Koszykarze Realu Madryt lecieli do Belgradu w bardzo bojowych nastrojach, lecz z lekką obawą, mając cały czas w pamięci „porażkę na ziemi serbskiej", jeszcze w fazie grupowej (100:81). Gospodarze mieli przewagę szóstego zawodnika, którym bez wątpienia byli kibice. Bilety na to spotkanie rozeszły się niezwykle szybko, co zwiastowało komplet - publiczność w liczbie 7 tysięcy fanów koszykówki.

Real Madryt nie przestraszył się ani przeciwnika, ani kibiców. Może Crvena miała dobry początek, gdyż prowadziła 7:2, lecz wszystko było pod kontrolą (Bullocka). Pierwsze minuty były słabsze w wykonaniu Marko Tomasa, którego obowiązkiem było przykrycie Milana Gurovicia - były zawodnik Barcelony trafił cztery z siedmiu pierwszych punktów swojego zespołu. Słowo się jednak rzekło - wszystko kontrolował Sweet Lou, który zdobył dziewięć z jedenastu punktów Realu, dając tym samym Królewskim pierwsze w meczu prowadzenie (9:11 w 4. minucie). Wynik, na swoją korzyść, poprawił Dragicević, trafiając z obwodu, jednak koszykarze z Madrytu, na czele z Bullockiem, odpowiedzieli bardzo szybko, nie dając gospodarzom zbyt dużej swobody w konstruowaniu przewagi. Spotkanie stało na bardzo wyrównanym poziomie, a o zwycięstwie Crveny w pierwszej kwarcie (23:22) zadecydował błąd kroków Tunceriego oraz niecelny rzut za trzy punkty Smitha, oddany w ostatnich sekundach.

W zespole Realu wszystko funkcjonowało tak, jak należy. Koszykarze sprawiali wrażenie zrelaksowanych, będąc za razem niezwykle skuteczni. Charles Smith nie tylko wyłączył z gry Gurovicia, ale jego „trójka" przywróciła Realowi prowadzenie (25:27 w 12. minucie). W tym momencie Serbowie odskoczyli nam na trzy punkty, lecz nie na długo - Królewscy w porę zareagowali, naprawiając sytuację. Akcja meczu przebiegała tam i z powrotem - z jednego kosza, na drugi. Prowadzenie wróciło do gospodarzy za sprawą Popovicia i Kovacia. Stratę Realu próbował zniwelować Felipe Reyes, ale ona nadal istniała i wynosiła dwa oczka (37:35). Celne rzuty osobiste Burksa powiększyły różnicę do pięciu punktów. Na boisku pojawił się Raúl López, ale nie było żadnych powodów do zmartwień. Dwie akcje 2+1 (autorstwa Raula właśnie, a także Felipe), zmniejszyły przewagę do jednego punktu (42:41). Do szatni nasi koszykarze schodzili z uśmiechem na twarzy, ponieważ seria czterech celnych rzutów wolnych dała im prowadzenie 45:44.

Prawdziwy Madryt objawił nam się w kwarcie numer trzy. To właśnie wtedy obudził się Felipe Reyes, który znakomicie rozpoczął drugą połowę meczu. Jego pięć punktów oraz dwa bloki w ciągu dwóch minut dały Królewskim pierwsze, tak znaczące, prowadzenie (50:46). Smith po raz kolejny wykazał się skutecznością zza linii 6,25m, podczas gdy w kolejnych akcjach, Felipe Reyes oraz Axel Hervelle zaliczyli ofensywne przewinienia. Pomimo tego, zespół z Madrytu kontrolował przebieg spotkania i sytuację na tablicy wyników. Sześć punktów dołożył od siebie Louis Bullock, dwa rzuty osobiste wykorzystał Reyes, a Smith... tak, tak, zaliczył kolejną „trójkę". Przewaga sięgnęła już niemal dziesięciu punktów (62:53). Koszykarze Joana Plazy zdominowali parkiet i nie dawali Serbom zmniejszyć różnicy punktowej. Finałowym zagraniem tej kwarty był wsad Sekulicia, ustalający wynik na 68:57.

Ostatnią część spotkania z ławki rezerwowych oglądał Marko Milić, który doznał kontuzji stopy (uraz okazał się poważny - Marko może być niezdolny do gry nawet przez 10 tygodni). Real Madryt jako pierwszy uderzył i to bardzo wyraźnie - celnym rzutem z obwodu popisał się Hervelle. Crvena Zvezda ustępowała przeciwnikowi w niemal każdym elemencie gry. Królewscy powiększyli przewagę do 18 punktów, dzięki technicznym umiejętnościom Louisa Bullocka. W końcówce Real nieco odpuścił, przez co ostatecznie mecz zakończył się różnicą 11 punktów. Po tak genialnym występie, spodziewano się większej przewagi, ale i tak nie jest ona mała, wręcz przeciwnie - zapewnia naszym koszykarzom dużo komfort psychiczny przed starciem numer 2, które odbędzie się we wtorek w Vistalegre.


72 - Crvena Zvezda (23+21+13+15): Marković (-), Radivojević (6), Dragicević (16), Gurović (18), Misanović (2) - Milosević (2), Popović (8), Burks (5), Kovać (6), Antić (9).
83 - Real Madryt (22+23+23+15): López (5), Bullock (22), Tomas (2), Hervelle (9), Sekulić (6) - Smith (15), Reyes (19), Tunceri (-), Milić (5), Hernández Sonseca (-).

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!