Advertisement
Menu
/ Cypherq

Real Madryt - Betis 0:0

Marnej gry Realu ciąg dalszy

Jak napisać wstęp do sprawozdania po kolejnym słabym spotkaniu? Gdzie jeszcze doszukiwać się jakichkolwiek plusów? Jak tuszować kolejne niedoskonałości zespołu? Nie mam siły szukać usprawiedliwienia. Nie będę mówił, że Królewscy przeważali, bo grali z zespołem ostatnio jednym z najsłabszych. Nie powiem również, że byli bliscy zdobycia bramki, że mieli wiele okazji bo wiele zespołów wygrywało w tym sezonie z Betisem różnicą trzech, czterech bramek. Zrobię tylko przysługę tym, którzy nie mieli okazję obejrzeć spotkania. Masochistom, którzy chcą wiedzieć jak to było, że…

Real nie strzelił bramki w pierwszej minucie spotkania. Nie strzelił, bo oprócz mocnego strzału Ramosa – prosto w bramkarza – wcześniej jedynie dwa razy niemrawo dośrodkowywali piłkę to z lewej to z prawej strony. Nie ma gola, ale mógł być chwilę później dla Betisu, gdyby do piłki posłanej w pole karne Sobisowi, w ostatniej chwili nie dobiegł Casillas. Pilkarze z Sewilli zastosowali ten „manewr’’ jeszcze kilka razy, za każdym razem szybszy był Iker. W 10 minucie cofnięty Ruud uruchomił wybiegającego na pozycję Beckhama, ten jednak z niemal zerowego konta strzelił w biednego fotoreportera. Chwilę później to Ruud wystąpił na swojej nominalnej pozycji. Niestety o jego grze można powiedzieć dwie rzeczy. To, że z meczu na mecz gra coraz gorzej (chociaż po poprzednich spotkaniach trudno w to uwierzyć ), a także to, że jego słabą formę w meczu daje się poznać jeszcze zanim ów mecz na dobre się zacznie. Wracając do akcji z 12. min, Ruud jak zwykle był za wolny i po rajdzie Torresa, nie doszedł do podania. Sekundę później Holender znów otrzymał podanie, tym razem z lewej strony. Piłkę podawał mu Beckham, jednak jest to nie ważne – Nistelrooy i tak nie doszedł do tej piłki. Za strzelanie po raz kolejny wziął się więc Ramos. Nasz skrzydłowy obrońca tym razem minął jednego z obrońców i dopiero wtedy… strzelił w bramkarza. Dobre i to, bo na następną ofensywną akcję pod bramką Betisu musieliśmy czekać 10 (dziesięć!) minut. Wcześniej goście zdążyli jeszcze nieźle przestraszyć kibiców zgromadzonych na Bernabeu. Piłkę zacentrowaną wprost na głowę Fernando w ostatniej chwili wybił Helguera. Wybił na rzut rożny, po którym również mogło być groźnie. W niemałym zamieszaniu w polu karnym Królewskich najszybciej odnalazł się Nano, który jednak zdołał oddać jedynie lekki strzał, spokojnie obroniony przez Casillasa. Później to Real minimalnie przeważał. W 31 minucie po długim podaniu z głębi pola, piłkę otrzymał Robinho. Zdołał się przedrzeć na skrzydle, podać piłkę wzdłuż pola karnego, jednak na trzech obecnych w polu karnym graczy Realu, tylko jeden zdołał wykorzystać to podanie. Był to aktywny Sergio Ramos, którego błyskawiczny strzał na krótki słupek zdołał zatrzymać Doblas. Ramos był wszędzie i grał za wszystkich. Tak jak w 37 minucie, gdy wystąpił tym razem w roli rozgrywającego. Po otrzymaniu w środku pola piłki, urwał się obrońcy i podał piłkę do wybiegającego w tempo van Nistelrooya. Piłka po strzale holendra oczywiście minęła bramkę, tym razem mijając słupek jedynie o centymetry. Wysiłek Ramosa łatwo mógł zaprzepaścić Robinho. To po jego stracie na bramkę Casillasa popędziła kontra po której Pancrate znalazł się sam na sam z naszym bramkarzem. Cudowna interwencja naszego portero uratowała nas przed stratą bramki. W 43 minucie wyskokiem godnym Jackie Chana popisał się „wszystko grający’’ Sergio Ramos. Problem w tym, że nasz prawy obrońca nie trafił w piłkę a w obrońcę i zarobił za to zagranie żółtą kartkę. Tyle można powiedzieć o pierwszej odsłonie spotkania na Santiago Bernabeu.

Nic więcej, bo każde następne słowo byłoby kopaniem leżącego. Real Madryt grał prędzej jak Levante, nie tego oczekiwaliśmy od zespołu, który miał walczyć o mistrzostwo pod wodzą wspaniałego Capello. Robinho zaliczał więcej strat niż w trakcie wszystkich sezonów w lidze brazylijskiej, piłkę rozgrywał najskuteczniej nasz obrońca, nominalnie stoper. W ataku szalał van Nistelrooy. Szalał jedynie gestykulując po kolejnych zmarnowanych okazjach. Królewscy grali bez ładu i składu a druga polowa była wielka niewiadomą.

Po przerwie oba zespoły powróciły na murawę w nieco odświeżonych składach. W Betisie Capiego zastąpił Rivera, natomiast w Realu szansę gry otrzymał Raúl, który wszedł za Gago i zajął miejsce w słabo prezentującej się dotychczas linii ataku. Środek pola należał odtąd do Gutiego i Emersona. W ciągu pierwszych piętnastu minut oba zespoły chętnie zapuszczały się pod bramkę rywala, czyhając na okazję do zdobycia otwierającego wynik meczu gola. W 60. minucie na kolejną korektę składu zdecydował się Capello: Robinho został zastąpiony przez Reyesa, który miał ożywić grę ofensywną zespołu. Wydawało się, że i Realowi, i Betisowi zależy na objęciu prowadzenia, jednak większość akcji ofensywnych obu zespołów nie miała nic wspólnego z finezyjnym, efektywnym futbolem.

Atrakcyjność spotkania wzrosła dopiero w 61. minucie, gdy po strzale van Nistelrooya piłka otarła się o poprzeczkę bramki strzeżonej przez Doblasa. Sześć minut później po rzucie rożnym to Casillas był bliski kapitulacji, jednak przy odrobinie szczęścia zachował czyste konto. W 73. minucie po długim krosie Gutiego nieskutecznie strzelał Helguera. Chwilę później szkoleniowiec Realu był zmuszony do przeprowadzenia trzeciej zmiany, gdyż urazu doznał Sergio Ramos. W tej sytuacji na murawie pojawił się powracający po kontuzji Marcelo. Sto dwadzieścia sekund później wyśmienitej okazji na zdobycie gola nie wykorzystał Pancrate. W pojedynku sam na sam z bramkarzem nie zachował zimnej krwi i spudłował.

Im bliżej było do ostatniego gwizdka, tym bardziej rozpaczliwe były ataki Królewskich, co stwarzało liczne okazje do kontrataków dla gości. Po raz drugi skórę swojemu trenerowi chciał uratować Beckham, ale egzekwowany przez niego rzut wolny nie przyniósł upragnionej bramki. Końcowe minuty to bezradność w ofensywie gospodarzy, która dla młodych adeptów futbolu może być przykładem zupełnego braku pomysłu na rozgrywanie akcji. W doliczonym czasie gry zdeterminowanemu Becksowi udało się ostatecznie trafić do raportu meczowego. Nie jako zdobywca bramki, lecz czerwonego kartonika, który wyklucza Anglika z występu w przyszłotygodniowych derbach Madrytu. Tym optymistycznym akcentem arbiter zakończył monotonne i przykre w odbiorze spotkanie. Aż dziw, że zasiadający na Santiago Bernabeu kibice nie zażądali zwrotu pieniędzy za bilety.

Niestety oglądający ten mecz zwycięzcy konkursu na typera RealMadrid.pl, jak i obecna na trybunach redakcja, nie mogła być zadowolona z gry. Królewscy znów zagrali przeraźliwie sztywno i schematycznie, jedynym odstępstwem od schematu były akcje Ramosa, ale chyba nie jest normalnym fakt, że największą siłę ofensywną prezentuje nominalny stoper? Zastanawiające jest, ile jeszcze potrzeba takich spotkań w których oprócz braku skuteczności i odpowiedniego wyniku, brak też stylu, pomysłu i chęci do gry. Nie mogę się dłużej pastwić, pozostaje mi jedynie wierzyć, że Calderon pójdzie po rozum do głowy i nie pozwoli Capello doszczętnie zniszczyć drużynę w której i tak równowaga pomiędzy ofensywą a defensywą jest już permanentnie zachwiana.

Real Madryt: Casillas; Sergio Ramos (Marcelo, min. 73), Helguera, Cannavaro, Torres; Emerson, Gago (Raúl, min. 46); Beckham, Guti, Robinho (Reyes, min. 61); van Nistelrooy.
Betis: Toni; Melli, Miguel Angel, Juande, Vega; Pancrate, Capi (Rivera, min. 46), Vega; Fernando, Sobis, Nano.

Sędzia: César Muńiz Fernández
: Juande, Sobis, Nano (Betis) oraz Gago, Sergio Ramos, Guti (Real)
: Beckham (93’)

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!