Advertisement
Menu
/ realmadrid.com

Copa del Rey: Puchar nie dla Realu

Real Madryt 53:69 Barcelona

Nie udało się. Nasi koszykarze nie przywiozą z Malagi Pucharu Króla, co było celem ich wyprawy. Wspaniała pamiątka, jaką bez wątpienia mogło być to trofeum, przeszło Królewskim przed nosem - w samym finale nie zdołali oni pokonać Barcelony. Powtórzyła się więc sytuacja z roku 2001: wtedy turniej Copa del Rey również rozgrywany był w Maladze i Real także doszedł do finału, gdzie przegrał z Barcą. Przyczyną niedzielnej porażki była pierwsza kwarta, fatalna w wykonaniu podopiecznych Joana Plazy. Mimo późniejszych starań i równiejszej gry, przewaga rywala z Katalonii była zbyt wysoka do zniwelowania.

Już po chwili można było się zorientować, że mecz będzie jednostronnym widowiskiem. Było to spowodowane pierwszymi dziesięcioma minutami. Królewscy dawno nie rozpoczęli meczu w tak fatalny sposób. Real zdobył zaledwie 5 punktów, w tym 3 z linii rzutów osobistych; jednego kosza dołożył od siebie Bullock. Jeszcze gorsze wrażenie można było odnieść, gdy spojrzało się na statystyki - 1/9 rzutów za dwa (11%) oraz 0/8 rzutów za trzy punkty. To nie błąd w druku, to nie żart. Gdyby zespół ze stolicy trafił większość z oddanych rzutów, wszystko zapewne potoczyłoby się inaczej, lecz kosz Katalończyków był dla naszych graczy zaczarowany.

Sobotni meczu z TAU, Real także zaczął nienajlepiej. Tym jednak razem, Barça wykorzystywała niemal każdą okazję, do zdobycia punktów. Fran Vázquez mógł pochwalić się 100% skutecznością z rzutów za dwa punkty, podczas gdy dwukrotnie z obwodu trafił Laković. Po czterech minutach było już 1:10. Królewscy byli zmuszeni do pogoni za rywalem, drugiej w ciągu dwóch dni...

Tradycyjnie już, tylko Louis Bullock kwapił się do zdobywania punktów i wychodziło mu to najlepiej z całego zespołu, pomimo iż skutecznością nie grzeszył. Co prawda walkę na tablicach Królewscy przegrywali tylko 8:12, ale pierwsza kwarta zakończyła się rezultatem 5:12.

Drugie dziesięć minut, Los Merengues rozpoczęli od czterech punktów pod rząd, jednak był to ledwie przebłysk w grze naszej drużyny. „Trójka" Navarro, blok Vázqueza oraz techniczne przewinienie Joana Plazy, drugie w turnieju, pozwoliły Barcelonie powiększyć przewagę (9:26). Po koszu Hervelle, między 18. a 14. minutą nasi nie potrafili zdobyć choćby punktu. Katalończycy po raz kolejny trafili z linii 6,25m, na co odpowiedział Bullock, starający się przejąć ciężar gry na własne barki. Nic jednak nie powstrzymało koszykarzy Barcelony od zakończenia pierwszej połowy w dobrych humorach, wynikiem 15:31.

Od początku sezonu mówi się, że Real to drużyna z duchem walki. Królewscy potwierdzili to w drugiej połowie finału, tak jak zrobili to w meczu z Gran Canarią oraz TAU. Felipe Reyes oraz Axel Hervelle przywrócili kibicom madryckiej drużyny nadzieje, że Puchar Króla, po czternastu latach przerwy, może trafić do stolicy Hiszpanii. Real Madryt zniwelował straty do dziesięciu punktów (27:37) po trzech celnych rzutach osobistych Marko Tomasa. Trías i Laković zakończyli dobrą passę naszego zespołu, lecz szybko odpowiedział im Felipe Reyes, który zdobył pięć punktów w minutę, doprowadzając do wyniku 32:42. Madridistas nie potrafili przełamać bariery 10 punktów zdobytych indywidualnie. Były ku temu okazje, lecz przy tylu próbach rzutów z obwodu, nasi trafili... dwukrotnie. Magiczną barierę przełamał Hervelle, ale chwilę później buzzer beater Ukicia znów zmienił rezultat spotkania (35:47).

W czwartej, ostatniej kwarcie, nasi zawodnicy nie mieli dużo do powiedzenia. Cztery szybko zdobyte punkty Katalończyków powiększyły przewagę do 16 „oczek". Mimo iż Bullock ciężko pracował w ataku, podczas gdy jego koledzy dawali z siebie wszystko w obronie, ofensywa Barçy nadal funkcjonowała bez zarzutu. Zdobywając zaledwie cztery punkty w czterech pierwszych minutach, Real mógł odpuścić sobie już ten mecz. Barcelona powiększała swoją zdobycz punktową. Mecz zakończył się wynikiem 53:69.

Powszechnie wiadomo, że Copa del Rey to trudny i wyczerpujący turniej, lecz Madridistas wyraźnie zabrakło energii na ten ostatni, najważniejszy mecz. Na ich oraz nasze nieszczęście, swój dzień miała Barcelona. Nasi zawodnicy powinny szybko zapomnieć o tej porażce, ponieważ czekają ich bardzo ważne spotkania w rozgrywkach, w których również mają bardzo realne szanse na odniesienie sukcesu - Puchar ULEB oraz Liga ACB.

53 - Real Madryt (5+10+20+18): Tunceri (6), Bullock (15), Tomas (3), Reyes (14), Hernández Sonseca (-) - Hervelle (10), López (-), Smith (4), Milic (-), Sekulic (2).
69 - Barcelona (21+10+16+22): Lakovic (16), Navarro (14), Basile (-), Trías (10), Vázquez (8) - De la Fuente (-), Marconato (-), Kakiuzis (3), Ukic (8), Grimau (10).

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!