Advertisement
Menu
/ realmadrid.com

Liga ACB: Real traci fotel lidera

Pamesa 87:79 Real Madryt

Po czternastu kolejkach ciągłego prowadzenia w Lidze ACB, Królewscy spadają na drugą pozycję w tabeli. Wszystko to przez przegrany wyjazdowy mecz w Walencji, z tamtejszą Pamesą. Kontuzje Vensona Hamiltona, Raula Lópeza i Mumbrú (Alex podzielił los Raula i skręcił kostkę, w ostatnich minutach treningu przed wyjazdem z Madrytu), przez które wymieniona trójka opuściła mecz 15. kolejki Ligi ACB, pokazały, ile tak naprawdę dla zespołu znaczą ci zawodnicy.

Obecnie, każda z drużyn zaczyna walczyć o jak najwyższe miejsce w tabeli po rundzie zasadniczej. Przez to, każdy z rywali może sprawić trudności naszemu zespołowi. Po pierwszej porażce w lidze, doznanej w meczu z Gironą, Real czekało spotkanie z Pamesą Walencja, której celem jest zajęcie miejsca, gwarantującego udział w rozgrywkach Copa del Rey. Podopieczni Joana Plazy mieli za zadanie zakończyć rok 2006 na pierwszym miejscu w tabeli.

Real Madryt zaczął bardzo słabo i to Pamesa dyktowała warunki gry, od samego początku. Rubén Douglas, grający na pozycji rzucającego obrońcy, świetnie dyrygował swoją drużyną, kilkakrotnie trafiając do kosza zza obwodu. To właśnie Douglas, ale także i Milojević, który wyleczył już kontuzję, przyczynili się najbardziej do świetnej gry gospodarzy w pierwszej kwarcie. Real Madryt, mimo iż dotrzymywał kroku przeciwnikowi, grał poniżej oczekiwań, nie potrafiąc złapać odpowiedniego rytmu gry. Louis Bullock, jako jedyny z madryckiej drużyny, był mocno skoncentrowany na grze (podczas gdy reszta drużyny wyglądała, jakby myślała już o imprezie sylwestrowej) i siedem z pierwszych dziewięciu punktów Realu, były jego dziełem.

Ale nawet dobrze dysponowany Bullock nie był w stanie zatrzymać Alberta Olivera, Rubena Douglasa oraz Milojevicia, którzy z dużą łatwością radzili sobie z defensywą gości. Ataki Realu Madryt natomiast, były często przerywane lub po prostu nieudane, a jedynym, który podtrzymywał dorobek punktowy zespołu na przyzwoitym poziomie, był wspomniany Sweet Lou, prawdziwy lider drużyny. Kapitan Królewskich, Felipe Reyes, był kilkakrotnie brutalnie zatrzymywany przez Milojevicia - obaj panowie od samego początku, łagodnie mówiąc, nie przypadli sobie do gustu. Real przeżywał najgorszy moment w meczu, tracąc do rywala aż dziesięć punktów. Wtedy obudził się właśnie Reyes, który wreszcie zaczął bronić tak, jak przystało na Mistrza Świata. Hiszpan wygrywał pojedynki na obu tablicach, notując zbiórki i dokładając kolejne punkty na konto klubu z Madrytu, dzięki czemu pierwsze dziesięć minut zakończyło się zaledwie czteropunktową stratą do Pamesy.

Druga kwarta przyniosła nieco lepszą grę Realu, głównie pod względem obronny. Na parkiecie pojawił się Eduardo Hernández-Sonseca, który natomiast wprowadził konsekwencję w ataki swojego teamu. Reyes, nadal skutecznie walczący pod koszami, zdobywał bardzo ważne punkty, wyprowadzając Królewskich na pierwsze (i niestety ostatnie) prowadzenie w tym spotkaniu.

Koszykarze Pamesy, widząc, że sytuacja wymyka się spod kontroli, ruszyli z kontratakiem. Rzuty z dystansu i dobra gra defensywna pozwoliły gospodarzom zakończyć pierwszą połowę z przewagą czterech punktów.

Trzecia partia meczu nie przyniosła niczego nowego. Nadal oglądaliśmy Real Madryt, męczący się z drużyną przeciwną. Królewskim brakowało kontuzjowanego Raula Lópeza. Jego zastępca, Tunceri, pomimo iż zagrał świetne spotkanie, nie kreował akcji tak dobrze, jak Hiszpan. Pamesa kontrolowała przebieg spotkania, cały czas prowadząc. Stuprocentową skutecznością rzutów zza lini 6,25m popisał się Mujezinovic, trafiając trzy "trójki".

Ostatnia kwarta było zupełnie odmienna od swoich poprzedniczek. Real Madryt zaczął grać ostrzej, walcząc o korzystny wynik. Pytanie tylko, czy aby taka gra nie pojawiła się za późno? W szeregi obu drużyn wdarła się nerwowość, przez co częściej oglądaliśmy rzuty niecelne, straty i nieporozumienia. Louis Bullock oraz Felipe Reyes wzięli sprawy w swoje ręce i w ostatnich minutach próbowali nadrobić stratę do gospodarzy, ale nieubłagalnie upływający czas sprawiał, iż z minuty na minutę stawało się to coraz trudniejsze. Rubén Douglas rozwiał wszelkie wątpliwości, zdobywając dwie "trójki" (zawodnik Pamesy mógł pochwalić się wysoką skutecznością w rzutach "za trzy" - 7 na 8 jego rzutów znalazło się w koszu). Królewscy nie poddawali się i walczyli do ostatniej piłki, ale rywale bardzo mądrze kontrolowali sytuację na parkiecie.

Dwie porażki w dwóch ostatnich meczach Ligi ACB. Nie jest to powód do dumy, tym bardziej, że Real Madryt spadł na drugą pozycję w tabeli, na korzyść TAU Cerámiki, która może się teraz pochwalić największą liczbą zwycięstw w lidze (15) i tylko jednym przegranym meczem. Usprawiedliwień dla gry Realu można doszukiwać się w braku kluczowych graczy - Raula, Hamiltona i Mumbrú, których brak był aż nadto widoczny. Nasi zawodnicy pożegnali stary rok w słabym stylu, lecz miejmy nadzieję, że nowy przywitają znacznie lepiej.


87 - Pamesa (23+18+17+29): Oliver (8), Douglas (26), Stefansson (0), Mujezinovic (13), Avdalovic (11), Garcés (13), Milojevic (10), Timinskas (6);
79 - Real Madrid (19+18+14+28): Nguema (0), Smith (9), Tunceri (11), Bullock (21), Reyes (18), Varda (0), Tomas (13), Hernández-Sonseca (6), Hervelle (2).

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!