Advertisement
Menu

Jak grali wypożyczeni

Reaktywacja długo wyczekiwanego działu

Na Estadio Santiago Bernabéu dobiega 83. minuta gry. Do dośrodkowanej z prawego skrzydła piłki w asyście czterech (!) obrońców wyskakuje długowłosy napastnik i strzałem głową pokonuje bezradnego bramkarza gospodarzy. Piłkarz gości nie okazuje radości ze strzelonej bramki, a kibice na trybunach biją brawo. Cóż to za gol i mecz? Otóż mowa jest o bramce Fernando Morientesa w meczu Realu z Monaco rozegranego w sezonie 2003/2004. Królewscy wygrali ten pierwszy mecz ćwierćfinału Ligi Mistrzów 4:2. Wynik został przyjęty z zadowoleniem, wszak dwie bramki przewagi to dobry prognostyk przed rewanżem. A i ulubieniec kibiców, Morientes, w ładnym stylu powrócił na swój były stadion... Tymczasem dwa tygodnie później żadnemu z kibiców Realu nie było tak radośnie. Co prawda pierwszą bramkę zdobył Raúl, ale jeszcze przed przerwą sygnał do natarcia dał Giuly, strzelając wyrównującego gola. Tuż po rozpoczęciu drugiej połowy były napastnik Królewskich wyprowadził klub z małego księstwa Monako na prowadzenie, a po kilkunastu minutach Galacticos pogrążył jeszcze raz Giuly. Raúl partaczący znakomite sytuacje strzeleckie, niewidoczny Ronaldo, Zidane potykający się o piłkę; Real odpadł w żałosnym stylu z Ligi Mistrzów. Ale paradoksalnie to nie był ostatni akord jeśli chodzi o grę Realu w tych rozgrywkach. Jeszcze jeden przedstawiciel klubu z Madrytu pozostawał w grze. Był nim Fernando Morientes. Wypożyczony Fernando Morientes...

Dwie bramki strzelone Realowi pomogły wtedy napastnikowi Monaco zdobyć koronę króla strzelców Ligi Mistrzów, a Królewskim zepchnąć w otchłań beznadziejności. Należy bowiem przypomnieć, że od czasu tego feralnego meczu, Galacticos ponieśli 6 porażek w 7 końcowych meczach Primera División i zamiast mistrzostwa Hiszpanii wywalczyli jedynie 4. miejsce. Na domiar złego, stało się to za sprawą innych piłkarzy związanych z Realem. Na Santiago Bernabéu w meczu z Mallorcą po raz kolejny klasę potwierdził Samuel Eto'o, tyle, że w barwach gości. W kolejnym spotkaniu, ze zdegradowanym już Realem Murcia, Królewskich pogrążył wychowanek Realu z Madrytu, sprzedany wtedy do tamtego klubu z opcją pierwokupu, Luis García.

Pomni doświadczeń, w kolejnych sezonach włodarze Realu w umowach wypożyczeń swoich piłkarzy zapisywali klauzulę zapewniającą o braku ich gry w meczach przeciwko swojemu byłmu klubowi. Dlatego też Diogo, Pablo García, Soldado, Balboa, a także grający w Premiership Baptista i Woodgate nie będą mogli w bezpośrednich starciach z Realem pokazać się kibicom oraz zarządowi naszego klubu. Co ciekawe, również część sprzedanych podczas ubiegłego okresu transferowego zawodników (Juanfran, Jurado, Portillo), do których Real ma prawo pierwokupu, ma podobne zapisy w kontrakcie.

Najbardziej wyróżniającym się spośród wypożyczonych w tym sezonie z Realu zawodnikiem jest Carlos Diogo z Realu Zaragoza. Urugwajczyk w obecnym sezonie Primera División rozegrał 15 meczów, przebywając na boisku 1305 minut. Do tego należy dodać 170 minut rozegranych w wygranym dwumeczu z Herculesem Alicante w Pucharze Króla. 23-letni prawy obrońca jest mocnym punktem ekipy z Aragonii, gdyż każdy mecz rozpoczyna w pierwszym składzie, a jego jedyna absencja (w pojedynku z Nàstic) była spowodowana nadmiarem żółtych kartek. Do tej pory Carlos uzbierał ich już 8. Należy ponadto nadmienić, że piłkarz, któremu w Madrycie nie dawano większych okazji do wykazania się na boisku, zdobył w obecnym sezonie dwa (zresztą niebanalnej urody) gole.

Niezgorzej wiedzie się również piłkarzowi, którego wypożyczenie sprawiło kibicom Królewskich najwięcej bólu, a mianowicie Roberto Soldado. Wicekról strzelców Segunda División, a także praktycznie najlepszy rezerwowy pierwszej drużyny Realu w poprzednim sezonie został wypożyczony za 600 tysięcy € do Osasuny Pampeluna. Trener 4. drużyny ubiegłego sezonu, José Angel Ziganda, nie jest przesadnym wielbicielem talentu Roberto, gdyż desygnował go do gry w pierwszym składzie w nieco ponad połowie meczów La Liga (dokładnie w 8 na 15 spotkań), w pięciu z nich ściągając go z boiska mniej więcej w 70. minucie meczu. Ponadto pochodzący z Walencji snajper pieciokrotnie pojawiał się na placu gry wchodząc z ławki rezerwowych. Jedyne dwa spotkania w pełnym wymiarze czasowym rozegrał w premierowej kolejce z Getafe oraz w 12. serii spotkań z Deportivo. Co ciekawe, w tym drugim meczu Roberto dwukrotnie zmusił do kapitulacji bramkarza rywali. Te oraz dwa inne gole (w 8. kolejce w meczu z Athletikiem oraz w tej ostatnio rozegranej, z Levante) uczyniły go najlepszym strzelcem drużyny w Primera División. Dla porównania, przebywający w tym sezonie na boisku blisko 100 minut więcej (przy 766 Roberto) Savo Milosevic trzykrotnie cieszył się w tym sezonie ze zdobycia gola. Również trzy razy piłkę do siatki wbił Valdo, wychowanek Realu, swego czasu również mający status wypożyczonego z naszego klubu.

Soldado zdobył ponadto bramkę w 1/16 Copa del Rey pokonując bramkarza Peńa Sport. W dwumeczu z przedstawicielem Tercera División 21-letni napastnik przebywał na boisku 167 minut, otrzymując żółtą kartkę. Skoro już mowa o upomnieniach, to warto nadmienić, że Roberto pomimo otrzymania jeszcze trzech "żółtek" (dwa w La Liga i jedno w Pucharze UEFA), i tak znacznie poprawił się w tym aspekcie, gdyż w ubiegłorocznych rozgrywakch Segunda División był w ten sposób karany aż 16 razy.

O ile nasz wychowanek dzielnie spisuje się z lidze, o tyle w europejskich pucharach nie idzie już mu tak dobrze. Dość powiedzieć, że w sześciu rozegranych w tym sezonie na europejskich stadionach meczach ani razu nie znalazł drogi do siatki rywali. Stało się tak pomimo tego, że w każdym z dwóch meczów eliminacji Ligi Mistrzów z HSV Hamburg oraz czterech meczach fazy grupowej Pucharu UEFA (w rywalizacji z Trabzonsporem w pierwszej rundzie nie uczestniczył) pojawiał się w pierwszej jedenastce, grając łącznie 457 minut. Będzie miał jednak okazję zaistnieć jeszcze w tych rozgrywkach, ponieważ jego drużyna zajmując 2. miejsce w grupie awansowała do 1/16 finału, w której zagra z Girondins Bordeaux. Trzeba również przy tym pamiętać, że dla Soldado jest to tak naprawdę pierwszy z prawdziwego zdarzenia sezon w dorosłym futbolu.

W ekipie z Navarry występuje jeszcze jeden przedstawiciel piłkarskiej szkółki z Madrytu - Juanfran. W lecie odszedł za darmo z Realu, z tym, że przez pierwsze dwa lata trwania umowy z jego nowym klubem madrycki gigant ma prawo pierwokupu swojego wychowanka. Zawodnik ten był w poprzednim sezonie wypożyczony, tyle że do Espanyolu. Różnicę widać również w pozycjach zajmowanych przez 21-latka w obydwu ekipach. W drużynie ze wzgórza Montjuic wystąpił w poprzednim sezonie w 30 spotkaniach, 20 razy będąc graczem pierwszej jedenastki, a w Osasunie w rozegranych dotychczas 16 kolejkach pojawiał się na boisku siedmiokrotnie, z czego tylko raz od pierwszej minuty. Takiego zaszczytu dostąpił w 15. serii spotkań, kiedy to trener drużyny z Navarry postanowił dać wolne siedmiu podstawowym zawodnikom po awansie do 1/16 finału Pucharu UEFA. Rozpoczynający piłkarską karierę w Madrycie prawoskrzydłowy bardzo dobrze wykorzystał tę szansę, gdyż był jednym z architektów zwycięstwa nad Villarrealem, strzelając jedną z bramek. Niestety, w następnej kolejce powrócił na ławkę rezerwowych, a na boisku pojawił się tak, jak to najczęściej ma miejsce - wchodząc za Juanlu.

Juan ponadto rozegrał cały dwumecz z Peńa Sport w Pucharze Króla, jednak potyczki z nominalnymi czwartoligowcami nie zostały przez trenera Zigadnę potraktowane zbyt powaznie, gdyż w obdywu pojedynkach na boisko desygnował wielu piłkarzy, którzy na co dzień, tak jak młody madridista, "grzeją ławę".

Podczas spędzonych w tym sezonie 217 minut na stadionach La Liga Juan zdobył jeszcze jednego gola, w meczu 4. kolejki z Celtą. A więc, jak widać, piłkarz, który w pierwszej drużynie Realu debiutował jeszcze pod wodzą Carlosa Queiroza, robi co może, by przekonać do siebie swojego przełożonego. Niestety niezbyt mu się to udaje, ponieważ również w europejskich pucharach nieczęsto pojawia się na boisku. Jedynie 93 minuty w dwóch meczach eliminacji Ligi Mistrzów oraz sześciu spotkaniach Pucharu UEFA to chyba zbyt mało jak na ambicje uzdolnionego młodziana.

Piłkarzem po podobnych przejściach jest Javier Balboa. To również młody prawoskrzydłowy, który nie znalazł uznania w oczach Fabio Capello podczas przedsezonowych test-meczów. Dlatego też, chcąc grać, przystał na roczne wypożyczenie do innego zespołu Primera División, a mianowicie do Racingu Santander. Wydawałoby się, że będzie pełnił tam wiodącą rolę, gdyż obecnym trenerem kantabryjskiej ekipy jest jego były szkoleniowiec z czasów gry w Castilli - Miguel Angel Portugal. Jednak 21-latek na boisku przebywał jedynie 449 na 1440 możliwych minut. Na taki czas gry złożyło się pięć występów w pierwszej jedenastce (ani razu w pełnym wymiarze czasowym) oraz sześć wejść z ławki rezerwowych, zazwyczaj na końcowe 20-30 minut spotkania. Mimo to, Javier może poszczycić się zdobyciem bardzo ważnej bramki. w 15. kolejce pod koniec meczu z Mallorcą celnym strzałem przesądził o zwycięstwie nad bezpośrednim rywalem w walce o utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jednakże, podobnie jak jego rówieśnik z Osasuny, w kolejnym meczu na murawie pojawił się pod koniec spotkania. Do niezbyt wybitnych osiągnięć wypożyczonego za 400 tysięcy € piłkarza należy dodać występ w przegranym, zakończonym dopiero po dogrywce i rzutach karnych dwumeczu Pucharu Króla z Deportivo.

W rywalizacji tej, jak przystało na gracza podstawowego składu, nie uczestniczył Alvaro Arbeloa. Ten 21-latek został sprzedany do Deportivo za kwotę 1,3 miliona €, przy czym jeśli galicyjski klub w ciągu następnych trzech lat sprzeda go, to Real zgarnie połowę kwoty transferowej. Póki co, do niedawna gracz Castilli jest mocnym punktem defensywy swojej nowej drużyny. Dość powiedzieć, że Alvaro wystąpił we wszystkich ligowych potyczkach, jedynie dwukrotnie schodząc z boiska przed czasem, przebywając na boisku 1403 minuty.

Kolejnym z "młodych wilczków", który pracuje na swoje nazwisko grając na rzecz innego, niż swój macierzysty klub jest Jose Manuel Jurado. Jemu z kolei niezbyt się powodzi w barwach Atletico. Co prawda jak dotąd wystąpił w 12 potyczkach rojiblancos, jednakże za każdym z czterech razy gdy był desygnowany do gry w pierwszym składzie, był ściągany z boiska przed czasem, w tym aż trzy razy po pierwszej połowie. Inna sprawa, że mając za rywali takich piłkarzy jak Maniche, Costinha, Luccin w pomocy, czy Mista, Agüero i Fernando Torres w ataku, trudno jest spędzać dużo czasu na placu gry. Gdyby jednak 20-latek zaczął grać na miarę oczekiwań swoich sympatyków, to być może Real pokusiłby się na ponowne sprawdzenie go w swoim składzie. Musiałby tylko wyłożyć 6 milionów € (dwukrotnie więcej niż otrzymał za jego transfer do odwiecznego rywala), gdyż posiada opcję pierwokupu. Nadmienię jeszcze tylko, że jako nominalnie gracz rezerwowy wystąpił w pełnym wymiarze czasowym w dwumeczu Copa del Rey, skutecznie egzekwując "jedenastkę" w konkursie rzutów karnych, czym przyczynił się do awansu swojej ekipy do 1/8 finału.

Całkiem odmiennym przypadkiem jest Javier Portillo. Obecny piłkarz Gimnástic Tarragona był już dwukrotnie wypożyczany z Królewskiego klubu. Pierwszy raz miało to miejsce dwa sezony temu, kiedy to jego (nieudana zresztą) przygoda z Fiorentiną zakończyła się po rundzie jesiennej. W zeszłym sezonie okrzyknięty swego czasu następcą Raula piłkarz próbował szczęścia jako piłkarz FC Brugge. W trwającym sezonie jest dość ważną postacią swojej drużyny. Rozegrał 14 meczów, 12 z nich rozpoczynając w pierwszym składzie, a w dziewięciu przebywając na murawie przez 90. minut. Dało to liczbę 1077 minut - trzecią z kolei w Gimnástic. Pomimo dość długiego czasu gry, Javier tylko dwukrotnie pokonał bramkarzy rywali - w 2. kolejce z Celtą i w 4. z Osasuną. Również jego partnerzy z nie błyszczą, przez co katalońska ekipa, pomimo obiecującego początku, od 6. kolejki okupuje miejsce w strefie spadkowej i nie zanosi się na szybką zmianę tej sytuacji, gdyż do bezpiecznego miejsca traci siedem punktów. A więc niemal tyle, ile do tej pory zdołała zdobyć. Również i w przypadku Portillo Realowi przysługuje opcja pierwokupu.

Najstarszym spośród częściowo pozbytych się w letnim okienku transferowym zawodnikiem był Pablo García. Za kwotę 2,2 miliona € wypożyczono go do Celty Vigo. Włodarze Celty wiązali z Urugwajczykiem duże nadzieje, jednakże niedługo po rozpoczęciu sezonu (zagrał jedynie 110 minut w lidze, 90 w Pucharze UEFA i 135 w Copa del Rey) doznał kontuzji, która wyeliminowała go na dłuższy czas z tegorocznych rozgrywek. Mówi się, że będącego w złym stanie psychicznym piłkarza Celta chce sprzedać już podczas styczniowego mercato. Najlepiej do Osasuny Pampeluna, gdzie swego czasu zabłysnął swą grą tak, że na jego zatrudnienie skusił się sam Florentino Perez.

Również kontuzja pokrzyżowała plany innemu piłkarzowi, który został wypożyczony z Realu. Júlio Baptista, bo o nim mowa, po w miarę obiecującym początku w Arsenalu podczas zgrupowania reprezentacji Brazylii doznał kontuzji uda, która wyeliminowała go z gry na sześć tygodnii. Tym samym wydłużył się znacznie proces adaptacji "Bestii" do zarówno stylu gry w Premiership, jak i stylu życia w Anglii. Mimo to 25-letni zawodnik utrzymywał, że chce zostać na dłużej w ekipie "Kanonierów" niż obliguje go do tego obecna umowa. Sytuacja zmieniła się gdy wreszcie powrócił po kontuzji, a trener Wenger od razu wstawił go do pierwszego składu na mecz z Newcastle. Júlio zaprezentował się najsłabiej ze swojej drużyny i w drugiej połowie został zmieniony przez Theo Walcotta. W kolejnym spotkaniu na boisku pojawił się jedynie na dziewięc minut, ale swój krótki występ przeciwko HSV Hamburg okrasił bramką zdobytą głową. Mogłoby się wydawać, że to będzie punkt zwrotny w historii występów w Arsenalu potężnie zbudowanego reprezentanta Canarainhos, ale w kolejnym meczu ponownie wszedł na plac gry z ławki rezerwowych, a później dostał nawet wolne od kierownictwa klubu na odbudowanie formy. I pomimo tego, że nie postąpił jak jego rodak Adriano, który w rzekomo podobnych intencjach bawił się swego czasu na hucznych imprezach w Brazylii, to w pierwszym spotkaniu po przymusowej absencji z Tottenhamem zagrał na tyle źle, że Arsene Wenger nie skorzystał z jego usług w dwóch następnych.

Później jednak sympatyczny Brazylijczyk powrócił do łask trenera, jednak jego występ w pierwszym składzie w potyczce z Wigan również wypadł niezbyt okazale. Dlatego też w kolejnym meczu nie wystąpił, a przeciwko Blackburn pojawił się na murawie dopiero w przedostatniej minucie gry. W kolejnej serii spotkań, pomimo tego, że również nie grał zbyt długo, w końcu zaprezentował się na miarę swojego talentu. Dlatego też (ale w głównej mierze z powodu absencji Adebayora) w rozegranym wczoraj meczu z Sheffield United pojawił się pierwszym składzie. Niestety, Júlio zaliczył najgorszy występ w tym sezonie, będąc zupełnie bezproduktywnym dla poczynań swojego zespołu. Można było zauważyć, że ciężko mu, jako Brazylijczykowi, dostosować się do angielskiego stylu gry. Znalazło to oczywiście odzwierciedlenie w ocenie serwisu sportowego SkySports.com. Dotychczas były piłkarz Sevilli otrzymywał za swoje występy noty 5 lub 6 (w 10-punktowej skali), ale tym razem specjaliści tejże witryny ocenili jego występ na "czwórkę".

Kontuzje za to (wreszcie!) omijają drugiego z naszych piłkarzy występujacego obecnie na Wyspach Brytyjskich. Dlatego też Jonathan Woodgate grając w końcu na miarę swych możliwości jest w obecnych rozgrywkach wiodącą postacią Middlesborough. Nękany przez poprzednie dwa sezony przewlekłymi kontuzjami piłkarz fantastycznie wprowadził się do ubiegłorocznego finalisty Pucharu UEFA. Debiutując w 4. kolejce Premier League przeciwko Arsenalowi zaliczył kapitalne spotkanie, ocenione przez SkySports.com na "9", a ponadto trafił do jedenastki kolejki. Również w kolejnych meczach wychowanek Leeds United nie spuszczał z tonu, otrzymując zazwyczaj noty 7 lub 8. Radość z powrotu do wysokiej formy zmącił jedynie słaby mecz z Watfordem, w którym to strzelił "swojaka". Jednakże ten jednorazowy wypadek przy pracy nie zniechęcił selekcjonera reprezentacji Anglii, który wysłał powołanie Woody'emu. Ten jednak odmówił, gdyż stwierdził, że na razie chce skupić się na grze w klubie. Tak więc występ z marca 2004 roku w białej koszulce "Synów Albionu" jest na razie ostatnim w karierze Jonathana.

Wspaniała dyspozycja Anglika nie przeszła bez echa również w Madrycie. Środkowy obrońca ma co prawda wrócić do Realu w czerwcu przyszłego (jeszcze ;)) roku, ale wobec słabej formy włoskiego mistrza świata, Fabio Cannavaro, sprowadzenie Woodgate już w styczniu wydaje się byc bardzo prawdopowobną opcją.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!