Advertisement
Menu
/ realmadrid.com

Remis, porażka i zwycięstwo

Podsumowanie pierwszego dnia Turnieju Siódemek w Aronie

Real Madryt – Deportivo 0:0
Mecz otwarcia XI Turnieju Siódemek Piłkarskich w Aronie nie przyniósł nawet jednej bramki. Młodzi podopieczni Sergio Pińi Cespedosy zdecydowanie przeważali przez cały mecz, jednak piłka z jakiegoś powodu nie chciała trafić do siatki.

Real Madryt rozpoczął mecz w następującym składzie: Alfonso Herrero Peinador w bramce, na obronie solidni Javier Manquillo Gaitán, Javi i Rubén González Hernández, w środku pola Ignacio Sierra Mateos (Nacho), na skrzydłach Francisco Pastor Bautista czyli Fran z lewej i Gonzalo Melero Manzanares z prawej oraz Cristian Benavente Bristol jako napastnik.

Pierwsze minuty w żaden sposób nie wskazywały, że wynik ostatecznie okaże się rozczarowujący. Tuż po rozpoczynającym spotkanie gwizdku rozpoczęło się też oblężenie bramki Deportivo, tak szczelne, że nasi rywale tylko raz zdołali zagrozić bramce Królewskich, ale trafili jedynie w słupek. Poza tym strzelali tylko gracze w białych koszulkach – dosłownie wszyscy poza Alfonso. Można więc było zobaczyć strzały z kilku metrów, jak i spoza pola karnego, z woleja, z przewrotki, dobitki... Ale golkiper biało-niebieskich, David Gómez, pozostawał niepokonany dzięki własnym ponadprzeciętnym umiejętnościom i sporej dawce szczęścia.

Gra młodych madridistas pozwalała jednak na optymizm przed kolejnym meczem tego dnia, w którym naszym przeciwnikiem miała być reprezentacja Kamerunu.

Real Madryt – Kamerun 0:3
Niestety, nie dość, że znów nie odnotowaliśmy zwycięstwa, to jeszcze nie udało się uratować nawet remisu. Młodzi madridistas, tym razem nastawieni na grę z kontry, bezdyskusyjnie ulegli przeciwnikom z Czarnego Lądu.

W loży stadionu obecny był między innymi Samuel Eto`o, sponsor kameruńskiej drużyny na tym turnieju – swoją obecnością chyba lepiej wpłynął na swoich rodaków niż na Królewskich ich krewni oraz prezes Realu Madryt. Nie pomógł nawet wspaniały doping fanów Los Blancos; rywale byli po prostu lepsi, nie tyle nawet pod względem umiejętności piłkarskich, co przygotowania kondycyjnego. Trzeba jednak przyznać, że bronili się dzielnie i przez całą pierwszą połowę niczym nie ustępowali Kameruńczykom.

Pierwszy cios nadszedł w samym środku pierwszej odsłony – po dośrodkowaniu Ebwele z prawego skrzydła piłkę do siatki Alfonso skierował grający z numerem 11 Aye`e. Kapitan Realu Madryt, Cristian, od razu dał sygnał do walki o wyrównanie, ale znów bramka naszych przeciwników była jak zaczarowana i do przerwy wynik nie uległ zmianie.

Sergio Pińa postanowił wzmocnić obronę i na boisku pojawił się Rafa, ale ostatecznie niewiele to pomogło. Kamerun grał twardo i z każdą minutą jego przewaga rosła. Wpuszczenie na murawę Víctora i Ivána nic nie dało – najpierw znów Aye`e, a następnie Dongou podwyższali wynik na kolejno dwa i trzy do zera.

W tym momencie konieczne stało się zwycięstwo w ostatnim meczu dnia – z Sevillą.

Real Madryt – Sevilla FC 1:0
Tym razem wszystko poszło zgodnie z planem. Real Madryt grał szybko, precyzyjnie i zdecydowanie, z wielką wiarą we własne umiejętności, a poza tym wreszcie zaczęło nam dopisywać szczęście. Dzięki temu dzień zakończyliśmy zwycięstwem, do tego prestiżowym, bo mecz z Sevillą był swoistym rewanżem za porażkę sprzed siedmiu miesięcy z dokładnie tą samą ekipą w finale innego turnieju młodzieżowego.

Siedmiu graczy w białych strojach – Alfonso, Javi, Rubén, Nacho, Gonzalo, Fran, Cristian – zaprezentowała piłkę bardzo ofensywną i atrakcyjną dla oka, podczas gdy sevillistas wydawali się jakby onieśmieleni samym faktem grania przeciwko Królewskim, choć przecież z doświadczenia wiedzieli, że można z nimi wygrać.

Nie tym razem jednak. W pierwszych szesnastu minutach mieliśmy trzy świetne okazje do otwarcia wyniku – najpierw po dośrodkowaniu Frana główkował Cristian (którego we wspomnianym poprzednim meczu z Sevillą zabrakło z powodu kontuzji), później zaś sam Fran dwurotnie próbował zaskoczyć golkipera rywali. Można więc było znów zacząć się martwić o skuteczność, ale w końcu los się do nas uśmiechnął – do centry „Złotej Czwórki", Rubéna, wyszedł bramkarz rywali, Sergio, ale minął się z piłką, którą dzięki temu do siatki skierować mógł Cristian.

Od tej chwili nasi przeciwnicy starali się doprowadzić do wyrównania, ale brakowało im nie tylko skuteczności, ale chwilami wręcz umiejętności. Najlepsza okazja do zmiany wyniku trafiła im się dosłownie w ostatnich sekundach – bardzo groźny strzał wyśmienicie jednak obronił Alfonso, który być może stanie się naszym kolejnym po Casillasie wyśmienitym bramkarzem-wychowankiem.

Tak oto dwa tysiące kibiców na trybunach stadionu Antonio Domíngueza zobaczyły zwycięstwo Realu Madryt. Szczególnie przysłużyli się w jego osiągnięciu – poza zdobywcą gola, Cristianem – skrzydłowy Fran, który przez cały mecz nękał defensywę rywali i bramkarz Alfonso.

29 grudnia kolejne mecze – najpierw o 11:10 ostatni pojedynek grupowy (z Borussią Dortmund), a następnie półfinał oraz mecz o trzecie miejsce i finał. Wszystkie spotkania transmituje RealmadridTV.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!